Złote zwątpienie…
W ostatnim tygodniu rynek złota zdawał się mieć wszystko, by znów stać się bezpieczną przystanią. Tragedia na Ukrainie, wojsko izraelskie w Strefie Gazy i wzrost cen ropy to mieszanka, która przed trzema laty byłaby bazą do uzasadnienia nowego rekordu. Jednak piątek do piątku kruszec stracił ponad 2 procent zostawiając z nadziejami kupujących klasyczne zachowania. Oczywiście część tej słabości, to efekt mocnego dolara, ale czy tylko?
Narracja to jedno z tych słów, które zrobiło na tyle dużą karierę, iż zaczyna być puste w treści. Niemniej giełdy to wdzięczne pole do oglądania zmian sentymentu do poszczególnych rynków przez teksty, jakie oferuje. Dziś nieco wakacyjny w wymowie rzut oka na rynek złota.
Rynek znów zakpił z przewidywaczy. Kryzys, końce świata, rozpad strefy euro, masowe upadki banków, deflacja, inflacja, wojna atomowa za rogiem i wszystko inne mówiło, iż złoto jest najlepszą inwestycją. Te wszystkie ratio do srebra, indeksów, inflacji kolejny raz okazały się tylko narzędziami zdatnymi do analiz historycznych i stanowiły małą wartość, jako narzędzie prognostyczne.
Dekret nr 6102, 5 kwietnia 1933 roku
„Ja, Franklin Delano Roosevelt, (…) w obliczu utrzymującego się zagrożenia interesu narodowego (…) niniejszym zabraniam gromadzenia złotych monet i sztab oraz certyfikatów złota w granicach (…) Stanów Zjednoczonych przez osoby fizyczne, spółki, stowarzyszenia i korporacje.
W blogosferze okołogiełdowej miałem nieprzyjemność być jedną z pierwszych osób, która nazwała klientów Amber Gold osobami o ograniczonej wiedzy finansowej. Równolegle przelała się fala komentarzy wskazująca, iż szef firmy jest oszustem, w której nie mam zamiaru uczestniczyć. Bronił również nie będę, bo cały ten biznes jeśli nie był szemrany, to opierał się na braku szacunku dla rynku, jako takiego. Poniżej drobna diagnoza przyczyn, które warto wyliczyć zanim powiesi się psy na klientach Amber Gold i – może – po części na samej spółce.
Puls Biznesu opublikował wczoraj artykuł Krzyż śmierci na złocie, w którym zwrócił uwagę, że Jamie McGeever, redaktor agencji Reuters, zauważył, że notowania złota utworzyły tzw. krzyż śmierci.
Od połowy 2008 roku argumentuję, że w związku z charakterem kryzysu gospodarczego, który okazał się recesją bilansową (balance sheet recssion), której nieodłącznym elementem jest proces delewarowania sektora prywatnego (w tym sektora finansowego), w globalnej gospodarce nie ma ryzyka podwyższonej inflacji.
Pod dynamicznej zwyżce złota na nowe maksima fali wzrostowej przez rynki przelała się fala analiz prognozujących cenę kruszcu w przyszłości. Nie potrafię przywołać teraz z pamięci maksymalnej prognozy – zdaje się sięgała 10.000 dolarów za uncję – ale powoli na rynek zaczynają się przebijać też inne głosy, w których o złocie zaczyna mówić się w kategoriach bańki spekulacyjnej.