Sekrety stop-lossa, część 3
Zgodnie z tym, co sygnalizowałem w poprzedniej części tego cyklu, tym razem nieco o mechanice działania zleceń ograniczających straty i jej wpływie na odporność inwestorów.
Zgodnie z tym, co sygnalizowałem w poprzedniej części tego cyklu, tym razem nieco o mechanice działania zleceń ograniczających straty i jej wpływie na odporność inwestorów.
Niełatwe problemy z akceptacją strat – to ciąg dalszy tematu, rozpoczętego w poprzednim wpisie.
Żeby wroga oswoić i nauczyć się z nim żyć, skoro to nieuniknione, należy go dogłębnie poznać.
To ostatnia część omówienia zasad i logiki użycia stop-lossa w różnych rodzajach giełdowych analiz.
W tym mini-cyklu, dla przypomnienia, sprawdzam zasadność, logikę i metody używania stopów ucinających nieuniknione straty, pojawiające się podczas transakcji.
Właśnie zdałem sobie sprawę, że pomimo ponad 800 wpisów na liczniku, nie brałem jeszcze na warsztat kwestii o fundamentalnym znaczeniu: stop-lossów.
Proponuję małe wyzwanie intelektualno-edukacyjne, które pomoże sprawdzić własną wiedzę, zmysł logiczny i doświadczenia inwestycyjne.
Zbieżność z tytułem księgarskiego bestselleru ostatnich tygodni jak najbardziej nieprzypadkowa.
Czy ktoś z Was pamieta, jak się grało na kontraktach bez możliwości wystawiania stopów?
„- Moglibyście zrobić takie zlecenie, które …
– Hmmm. Ale takie zlecenie już mamy?!”
Tego rodzaju dialogi z inwestorami zainspirowały nas do stworzenia wpisów, w których chcemy podać konkretne przykłady wykorzystania zleceń DDM+. W końcu warto „wykorzystać system” 😉