Wzorce inwestycyjne, część 4
Powtarzalne wzorce występują we wszystkich metodach inwestycyjnych, kwestia jak ich poprawnie i z głową używać – to jest zasadnicze motto tego cyklu.
Powtarzalne wzorce występują we wszystkich metodach inwestycyjnych, kwestia jak ich poprawnie i z głową używać – to jest zasadnicze motto tego cyklu.
Media inwestycyjne i społeczność inwestorów lubią historie o inwestorach, którzy przez długi okres trzymali w portfelu akcje spółki, które przyniosły im spektakularne zyski. Popularnym motywem w takich historiach jest konieczność przezwyciężenia przeciwności, na przykład frustrującego, przedłużającego się trendu bocznego albo chwilowych problemów spółki i wywołanej przez nie korekty na kursie.
Skrupulatni inwestorzy zdają sobie sprawę, że segment małych spółek i mikro-spółek na GPW to nie tylko niedotrzymane obietnice, determinowane modą zwroty biznesowe, odwrotne przejęcia oraz akcje pompuj i rzuć. To także segment z rozsądnie, czasem bardzo atrakcyjnie, wycenianymi spółkami – regularnie zarabiającymi i poprawiającymi wyniki finansowe.
Dziesięć lat to szmat czasu. W ciągu dekady można trwać w swoich zainteresowaniach, jeśli są podsycane i pielęgnowane, można też zniechęcić się do aktywności, jeśli tych zachęt nie ma zbyt wiele. Ostatnia dekada na rynku polskich akcji nie była zbyt piękna.
Średnioroczna stopa zwrotu liczona na podstawie indeksu WIG, czyli uwzględniająca nie tylko wzrost cen akcji, ale również wypłacane dywidendy to zaledwie 4,4 procent. Nie jestem pewien, czy takich wyników oczekują zarówno aktywni spekulanci, jak i długoterminowi inwestorzy. Dla tych pierwszych szansą jest przede wszystkim zmienność, a jeśli jeszcze dodatkowo handlują wykorzystując krótką sprzedać, to nie ma znaczenia, czy rynek rośnie, czy spada.
W poprzednim tekście podkreśliłem, że inwestorzy na GPW od dłuższego czasu ekstremalnie sceptycznie podchodzili do spółki ZM Kania i raportowanych przez nią wyników finansowych. Świadczą o tym bardzo niskie wskaźniki Cena/zysk i Cena/wartość księgowa, po których handlowano akcjami ZM Kania.
Na stronie internetowej jednego z funduszy inwestycyjnych opublikowano interesującą analizę filozofii inwestycyjnej Michaela Burry’ego – szerokiemu gronu inwestorów znanego jako jeden z bohaterów książki i filmu The Big Short. W filmie w tę postać wcielił się Christian Bale.
Popularna strategia inwestycyjna – liczbowe inwestowanie w wartość – w ostatnich dwóch latach przegrała z amerykańskim rynkiem akcyjnym o robiące wrażenie dziewiętnaście punktów procentowych. Okres słabszych wyników ma też za sobą inna strategia: momentum. Wspomniane problemy to dobry pretekst by przypomnieć, że nawet dobrze udokumentowane strategie mogą mieć okresy słabszych wyników nadwyrężające cierpliwość nawet najbardziej zdeterminowanych inwestorów.
Przyznam szczerze, że powodem, przez który przez wiele miesięcy wstrzymywałem się z przybliżeniem sylwetki Joela Greenblatta – jednego z najbardziej znanych inwestorów w wartość i jednego z bohaterów książki Jacka Schwagera Hedge Fund Market Wizards – były tytuły książek Greenblatta: Mała książeczka, która wygrywa z rynkiem, Możesz być geniuszem rynku akcyjnego, Wielki sekret dla drobnych inwestorów. Gdybym miał ocenić te książki po ich okładkach to nigdy nie dodałbym ich do koszyka.
Czytelniczka bloga zapytała o proces inwestycyjny Kevina Daly’ego – jednego z bohaterów książki Hedge Fund Market Wizards. Fundusz Daly’ego uzyskał w latach 1999-2011 całkowitą stopę zwrotu na poziomie 872% brutto.
Strategie inwestowania w wartość (value strategies) mogły przynieść inwestorom przyzwoite zyski w czasie wielkiego japońskiego rynku niedźwiedzia w latach 1990-2011 gdy szeroki rynek akcyjny w Japonii stracił ponad 62%.