Bitcoin w analizach
Jak profesjonalnie wyceniać, analizować i prognozować wartość i zmiany kursów Bitcoina?
Jak profesjonalnie wyceniać, analizować i prognozować wartość i zmiany kursów Bitcoina?
Skoro przedłożyłem swoją listę czynników, które mogą wspomóc wzrosty cen Bitcoina, to dla równowagi kilka słów wypadałoby dodać o tym dlaczego wirtualną walutę z dużym prawdopodobieństwem dopadnie krach.
Nawet 1 proc. udział najpopularniejszej wirtualnej waluty w portfelu inwestycyjnym może zauważalnie poprawić jego wyniki – piszą Chris Burniske i Jack Tatar we właśnie wydanej w USA książce „Cryptoassets: The Innovative Investor’s Guide to Bitcoin and Beyond”.
Magazyn Bloomberg zrobił aktualny materiał o dzisiejszych zagrożeniach dla giełd, mieszczących się w kategorii potencjalnych baniek i krachów.
Siedemnaście lat to całkiem sporo. Wielu obecnych dwudziestoparolatków w 2000 roku jeżeli uprawiała jakąkolwiek spekulację to były to co najwyżej kolorowe karteczki z notesów, tazos lub karty z piłkarzami, czy bohaterami Gwiezdnych Wojen. Nieduża część pewnie grywała z rodzicami, a może już z kolegami w Monopoly, bawiła się zabawkowymi ruletkami, albo domowymi wersjami pokera dobieranego.
Siedemnaście lat temu zakończyła się hossa technologiczna, zwana hossą dot.comów. Nie oznacza to oczywiście, że interenet przestał funkcjonować czy, że wszystkie spółki próbujące swoich sił w sieci splajtowały. Świat nie jest czarno-biały. Ale gdy jesteśmy młodzi, zapaleni i bezkrytyczni bardziej nam się podobają zmiany rewolucyjne, niż powolna ewolucja. Wydaje nam się, że odchodzący świat nie rozumie tego nowego i patrzymy z wyniosłością, a często pogardą na pokolenia, które już mają z górki.
Kilka dni temu na konferencji Profesjonalny Inwestor jeden z zaproszonych przez organizatorów ekspertów – Paweł Szczepanik – w ten sposób wypowiedział się kryptowalutach: Lepiej handlować na science fiction gdzie jest zmienność niż na FW20, gdzie od lat nie ma zmienności.
W internecie nic nie ginie, tylko trudno to znaleźć. Zwłaszcza po wielu latach, zwłaszcza gdy zawodna ludzka pamięć, może poprzekręcać nazwy i okoliczności. Pisząc to zastrzeżenie spróbuję przypomnieć wydarzenia sprzed siedemnastu lat. Hossa internetowa na świecie trwa. Pracując wówczas w funduszu inwestycyjnym szukałem ciekawych spółek na rynku amerykańskim, od czasu do czasu wynajdując perełki świadczące o tym, że mamy do czynienia z niezwykłym złudzeniem i szaleństwem tłumów. Ono nie ominęło również polskiego rynku. Oto spółki produkujące buty ogłaszają zmianę nazwy i zamierzają „robić w internecie”, garbarnie biorą się za biznes medialny i wiele, wiele innych. Wracając do rynku amerykańskiego, w pewnym momencie natrafiłem na spółkę notowaną na OTCBB (czyli rynku prowadzonym przez NASD dla spółek, które nie muszą spełniać niemal żadnych kryteriów) i obecną tam już od kilku lat. Nic się na niej nie działo. Obroty wygaszone, notowania pojawiają się incydentalnie. W wynikach spółki nie dzieje się NIC. Przychodów nie ma, jedynym kosztem jest wynagrodzenie zarządu, w wysokości kilkunastu tysięcy dolarów. Jeśli dobrze pamiętam. Jestem przekonany, że spółka nosiła nazwę J-News, ale nie jestem w stanie znaleźć po niej śladów. Archiwum własnych testów (bo na pewno pisałem o niej na bieżąco) też nie chce ze mną współpracować.
Sprawdziłem w „google trends” hasło „bitcoin bubble” i nie zdziwiło mnie, że popularność wyszukiwań tej frazy w ostatnim miesiącu gwałtownie wzrosła.
Widmo krypto-rewolucji.
Sprawa nie jest nowa, a jednak jakoś mi utknęła. Pod koniec października CME Group ogłosiła wprowadzenie do obrotu nowego kontraktu terminowego w IV kwartale 2017, po dopełnieniu wszystkich formalności regulacyjnych. Instrumentem bazowym dla nowego kontraktu ma być najgorętsze aktywo ostatnich miesięcy czyli Bitcoin.