Przeciek zdrowego rozsądku
Nie sposób nie zająć się z obywatelskiego, a przede wszystkim blogerskiego obowiązku „aferą” przeciekową z Reutersa.
Nie sposób nie zająć się z obywatelskiego, a przede wszystkim blogerskiego obowiązku „aferą” przeciekową z Reutersa.
Na rynku kilka dni wstecz, to zamierzchła przeszłość, ale przy okazji wystąpienia szefa Fed pojawił się standardowy zestaw rynkowych zachowań, który zasługuje przynajmniej na notkę na blogu.
Sposób prezentacji dowolnych danych statystycznych, a także ich dobór, zawsze powodują u odbiorców określony efekt emocjonalny, czasem zupełnie odwrotny niż natężenie zależności w tych danych ukryte.
Podany niżej pomysł określania wielkości „kapitału wystawianego na ryzyko” (KR) to tylko jedna z propozycji, o nieskończonej zresztą możliwości wprowadzania modyfikacji.
„W czasie, gdy szalejące kursy walut i pikujące w dół indeksy giełdowe wzbudzają powszechne poczucie braku i stabilności, potrzebujemy przestrzeni, która będzie w stanie zbudować alternatywną rzeczywistość wobec medialnego spektaklu kryzysu.
Wracamy do zasadniczego pytania tego cyklu wpisów: jak optymalnie określać wielkość kapitału inwestowanego na giełdach i funduszach?
Mam nadzieję, że w poprzednim wpisie udało mi się przekonać choć kilku podchodzących na serio do giełdy inwestorów do zarzucenia myśli o mentalnym spisywaniu na straty jakichkolwiek kapitałów.
Przed wielu laty, gdy jeszcze pracowałem w dzienniku finansowym, jeden z autorów przysyłał swoje komentarze rynkowe. Niemal każdy napisany był specyficzną nowomową. Taką niby potwornie poważną i specjalistyczną, ale w gruncie rzeczy to był językowy bełkot. Zwrot w stylu „akcjogram indeksu aprecjonował” jest przykładem tej próbki, zresztą często go używam, bo uwielbiłem go od pierwszej chwili po przeczytaniu. Redakcja jego tekstów to była żmudna orka przerabiania z języka polskawego na język polski. Nie rozumiem tej obawy, przed prostym napisaniem – indeks wzrósł, zamiast tworzenia potworków.
Chciałem zanudzić czytelników blogów bossy zbliżającym się wystąpieniem szefa Fed w Jackson Hole, ale gdzieś na dysku miałem zarys notki na temat Warrena Buffetta i jego portfela, w którym roi się od spółek związanych z sektorem finansowym. Dzisiejsze wejście do gry w miażdżony podażą i spadkiem zaufania Bank of America to dobry moment, żeby sięgnąć do archiwum tekstów nienapisanych.
Cieszę się jak dziecko po znalezieniu raportu tzw. Komisji Brady’ego z 1988 roku, dotyczącego krachu w 1987 roku.