Siła inwestorskiego nawyku
Zbieżność z tytułem księgarskiego bestselleru ostatnich tygodni jak najbardziej nieprzypadkowa.
Zbieżność z tytułem księgarskiego bestselleru ostatnich tygodni jak najbardziej nieprzypadkowa.
W poprzednim tekście zauważyłem, że losowość na rynku finansowym utrudnia ocenę procesu inwestycyjnego. Złe wyniki inwestycyjne, zwłaszcza w krótkim terminie, nie muszą oznaczać konieczności poprawienia procesu inwestycyjnego a dobre wyniki inwestycyjne nie muszą oznaczać, że nie trzeba go ulepszyć.
Pół wieku temu Analiza Techniczna była przedmiotem drwin ze strony analityków w instytucjach, dziś ja pozwolę sobie na odrobinę ironii z wpadających w przeciwną skrajność technicznych ekspertów z tychże samych instytucjonalnych kręgów.
Tydzień temu zwróciłem uwagę na fakt, że względu na rolę losowości (szczęście) na rynku finansowym, można założyć, że część inwestycyjnych guru nie zawdzięcza swojej reputacji umiejętnościom lecz fartowi.
Dzień, w którym Nikkei spada o przeszło 7 procent a na rynkach pojawia się strach przed mocnym cofnięciem nie jest najlepszym czasem na notkę o megahossie. Niemniej seria wpisów, jaka pojawiła się ostatnio na blogach bossy i część komentarzy amerykańskich analityków aż prosi o zadanie pytania, czego potrzebują rynki, by festiwal zakupów trwał jeszcze nie tyle przez tygodnie, co lata.
Czterech badaczy z amerykańskich uniwersytetów przeprowadziło sondaż wśród analityków giełdowych, którego wyniki przynoszą interesujące informacje o warsztacie pracy analityków oraz motywacjach, którymi się kierują.
Jednym z istotnych i ciekawych zagadnień, adresowanym przez Tharpa, jest temat emocji i ich wpływu na wyniki.
David Einhorn – jeden z najbardziej znanych zarządzających w sektorze funduszy hedge powiedział w czasie swojego wystąpienia na 18 edycji Ira Sohn Investment Conference, że bezrefleksyjne podążanie za jego, lub kogokolwiek innego, rekomendacjami inwestycyjnymi nie ma sensu. Dodał, że inwestorzy powinni sami wykonać pracę poprzedzającą otwarcie pozycji na rynku.