Podręcznik czytania wykresów, część 3
Mała część praktyczna do tego, co próbowałem przekazać w poprzednich dwóch wpisach na temat metody „price action”.
Mała część praktyczna do tego, co próbowałem przekazać w poprzednich dwóch wpisach na temat metody „price action”.
Amerykański instytut badania opinii publicznej, Gallup, co roku pyta Amerykanów o najlepszą ich zdaniem długoterminową inwestycję. Spojrzenie na odpowiedzi z ostatnich 12 lat pomaga zrozumieć proces decyzyjny przeciętnych inwestorów.
Przez lata komentatorzy i analitycy giełdowi przyzwyczaili świat do idei, iż na rynkach surowcowych można szukać odpowiedzi na temat kondycji gospodarki. Ktoś jeszcze pamięta ideę na temat miedzi, która miała mieć doktorat z ekonomii, gdyż swoimi cenami najlepiej oddawała to, co dzieje się w globalnej gospodarce?
Poniżej kilka akapitów o tym, czym tak naprawdę jest owa modna dzisiaj metoda analizy rynku zwana „price action”.
W połowie czerwca zwróciliśmy na blogu kilka pytań o rynek złota. Główną moją tezą była idea, iż trend będzie jednak kontynuowany i ostatnie dni przyniosły wybicie dołem z konsolidacji, która przyciągała uwagę byków.
Barry Ritholtz w ramach cyklu rozmów z ludźmi rynku finansowego przeprowadził wywiad z Howardem Marksem – legendarnym inwestorem z Oaktree Capital. Marks koncentruje się na rynku instrumentów dłużnych. Współzarządzane przez niego fundusze osiągnęły w okresie ostatnich dwóch dekad przeciętne roczne stopy zwrotu netto na poziomie 19%*.
Zwolennicy „price action”, czyli tradingu w oparciu o same ceny, dostali niedawno nie lada kąsek czytelniczy w polskiej wersji językowej.
Grecja na przemian z Chinami walczą o uwagę inwestorów całego globu, ale choć to istotne czynniki analiz koniunktury, to nie na nich tylko przecież kończy się świat.
Na naszych blogach szczegółową relację z pęknięcia bańki spekulacyjnej na rynku chińskim prowadził i prowadzi Trystero, a w prasie zaczyna roić się od ciekawych i obszernych tekstów na temat kolejnego szaleństwa. Dobrym uzupełnieniem blogowej relacji jest rzadki w dzisiejszej prasie, bo długi i ciekawy, tekst brytyjskiego Guardiana. Dlatego dziś pozwolę sobie na notkę historyczną, która pokaże, że bańka w Szanghaju nie jest pierwszą w historii tego rynku.