W poszukiwaniu drogi do sukcesu, część 11
To ostatni wpis z tej serii, ale dla wielu inwestujących prawdopodobnie najważniejszy z punktu widzenia ustalenia źródeł przewagi.
To ostatni wpis z tej serii, ale dla wielu inwestujących prawdopodobnie najważniejszy z punktu widzenia ustalenia źródeł przewagi.
Edward O. Thorp to amerykański profesor matematyki, którego fundusz Princeton Newport Partners przez 19 lat działalności nie miał nawet jednego stratnego kwartału. I to nawet wówczas gdy giełdy spadały o kilkadziesiąt procent. Dla swoich inwestorów zarabiał średnio po kilkanaście procent rocznie. Jak mu się udało to zrobić opisuje we właśnie wydanej w USA książce „A Man for All Markets. From Las Vegas to Wall Street, How I Beat the Dealer and the Market”.
Załamanie rynków w 2007 roku przełożyło się na mnóstwo obszarów gospodarki i zwykłego życia. Ludzie zmuszeni byli zacisnąć pasa, firmy zwolniły setki pracowników, światowe spowolnienie było zauważalne. Domowe budżety prawdopodobnie również należało zacząć prowadzić nieco bardziej restrykcyjnie.
Kilka słów o tym, co może nas czekać na giełdach w erze wczesnej Trumponomiki i alternatywnej rzeczywistości.
Tym razem kilka słów o tym rodzaju rynkowej supremacji, o której marzą wszyscy inwestorzy zanim nie urealnią swoich oczekiwań albo rzeczywiście trafią na żyłę złota.
Indeksy amerykańskie szybują na historycznych maksimach. Europejskie biją roczne rekordy, a rynek warszawski zdaje się być nawet silniejszy od otoczenia. Doskonały moment, żeby zadać pytanie o kolejną recesję.
Na początku stycznia zwróciłem uwagę na analizę filozofii inwestycyjnej Michaela Burry’ego. Opracowanie wskazywało między innymi, że używanie innego niż inni uczestnicy rynku horyzontu inwestycyjnego (z reguły dłuższego) jest jednym z najprostszych sposobów kontrariańskiego inwestowania.
W kolejnym wpisie z tej serii 2 podejścia do przewagi nieco mniej popularne, choć wcale nie gorsze przez to.
Zmierzmy się z pewnym problemem. Mamy w portfelu akcje spółki, która nie chce rosnąć. Podaje coraz lepsze wyniki, ale mimo to jej kurs spada. Poza wściekłością i rzucaniem oskarżeń na wszystkich dookoła, że są idiotami i nie widzą tego co my widzimy, będziemy próbować przekonywać siebie samych, że to wciąż dobra decyzja.
W poprzednim tekście podkreśliłem rolę prowadzenia dziennika transakcyjnego w procesie doskonalenia umiejętności inwestycyjnych i ulepszania warsztatu. Oparłem swoje argumenty o uwagi Bretta Steenbargera, który zajmuje się psychologicznym treningiem zawodowych inwestorów.