Algorytmy, Jim Simons i Analiza techniczna
Postawię sprawę jasno już na wstępie, żeby nie tracić miejsca i czasu:
Postawię sprawę jasno już na wstępie, żeby nie tracić miejsca i czasu:
Fenomen istotnego wzrostu aktywności indywidualnych inwestorów na rynkach finansowych, przede wszystkim na rynku akcyjnym, ma charakter globalny. W mediach biznesowych niemal codziennie publikowane są teksty opisujące to zjawisko w poszczególnych państwach.
Pozwoliłem sobie wykorzystać ten tytuł z forum bankier.pl, jako tytuł tego wpisu, bo jest naprawdę świetny. No właśnie DLACZEGO TO SPADA?
Chodzi o sytuację z 18 sierpnia, gdy spółka BIOMED Lublin poinformowała o produkcji pierwszej partii leku na COVID-19 z osocza ozdrowieńców. Niemal wszystkie krajowe media poinformowały o tym, że polska spółka MA LEK. Rozpoczęła produkcję, Polska spółka!
Na ostatnich sesjach wiele emocji wzbudzało wyjście S&P500 nad szczyt z 19 lutego i wybicie indeksu amerykańskiego rynku na nowe, historyczne maksima. Gdzieś w tym celebrowaniu rekordu zgubiła się skala odbicia, jaką główne indeksy zanotowały dokładnie 5 miesięcy po wykreśleniu dołków pandemicznej bessy.
Testowałem w ostatnim tygodniu nowe narzędzia analityczne przygotowane przez informatyków DM BOŚ, a owocem tych zabaw jest tych kilka poniższych paragrafów opracowanych pod kątem właśnie mającego miejsce publicznego debiutu tych nowości.
Kiedy szef najważniejszego banku centralnego na świecie powiada, iż amerykańskie władze monetarne nie myślą nawet o myśleniu na temat podwyżki ceny kredytu, to lepiej być przygotowanym na kolejne lata w świecie niskich stóp procentowych.
Myślę, że można przyznać, że amerykański rynek akcyjny w 2020 roku zaskoczył nawet optymistów. Mam na myśli fakt, że nawet optymiści nie spodziewali się w marcu, że latem i NASDAQ i S&P 500 osiągną nowe historyczne szczyty.
Poniższy temat można potraktować jako inwestycyjną ciekawostkę, jednakże bez problemu da się go przekuć na praktyczną inspirację.
Fundusze hedge średnio pobierają ok. 64 proc. zysków, które wypracowują dla klientów; 74 proc. funduszy aktywnie zarządzanych poradziło sobie gorzej, niż indeks w czasie ostatnich spadków na giełdzie spowodowanych przez epidemię koronawirusa. To tylko niektóre z wniosków z najnowszych analiz naukowych dotyczących rynku kapitałowego.
Nie przypominam sobie, by podczas którejś szaleńczej hossy, gdy kursy akcji różnych spółek rosły tylko dlatego, że firma działa lub zamierza działać w modnej w danym momencie branży narzekano, że jej kurs za mocno rośnie. To znaczy nie chodzi mi o sceptyków i niedowiarków, do jakich się zaliczam, którzy stoją z boku (choć czasem się przyłączają) i kraczą „to się źle skończy”. Mam przede wszystkim na myśli te etapy wzrostów, gdy przedstawiciel zarządu wychodzi i mówi „zamierzamy…”, i jeszcze nie skończy zdania, a kurs już rośnie o kilkanaście procent. Chodzi mi o te wszystkie sytuacje, gdy zarząd ogłasza, zamierzamy już w tym roku znaleźć się w WIG20 i zarabiać biliony bilionów (Wstępnie, niewiążąco). Inwestorzy, uznawani przez starą ekonomiczną szkołę, za niebywale racjonalnych i oceniających na zimno wszystkie „za” i „przeciw” rzucają się tłumnie na te akcje i słychać tylko „łomatkopociągodjeżdża”. Chodzi mi o ten etap wzrostów, gdy spółki, które faktycznie prowadzą działalność i mają jakąś wizję już na tyle porosły, że rozpoczyna się poszukiwanie czegokolwiek, co można skojarzyć z daną modą.