Dematerializacja aktywów

Główną zaletą dematerializacji akcji będzie wyeliminowanie ryzyka ich zgubienia, zniszczenia lub utracenia. W niepamięć odejdzie także długotrwała procedura unieważnienia dokumentów akcji i ich ponownego wydawania.

To tylko jeden z wielu losowych fragmentów znalezionych w sieci po wpisaniu frazy „zalety dematerializacji akcji”. W tym wypadku fragment pochodzi ze stron EY. Nasz rynek kapitałowy  (ten istniejący od 1991 roku) dość szybko przeszedł do handlu w formie elektronicznej. Każda spółka publiczna musiała mieć akcje w formie zdematerializowanej/cyfrowej. Byliśmy dumni z tego, że przeskakujemy pewien archaiczny okres rynku kapitałowego (podobnie, jak miało miejsce z czekami w bankowości). Choć oczywiście istniały wciąż papiery wartościowe w formie fizycznej – obligacje Skarbu Państwa (którymi można było płacić za akcje spółek sprzedawanych w publicznej ofercie) czy Powszechne Świadectwa Udziałowe.

Czytaj dalej >

Znów ci pazerni spekulanci

W okresie przedświątecznym spekulacja przybrała zastraszające rozmiary. Nie tylko w halach targowych, ale też przed delikatesami i pobliżu innych sklepów można obserwować nielegalny handel masłem, margaryną, słodyczami i mięsem. Spekulanci za paczkę masła żądają 80 zł, za margarynę – 40-50 zł, a tabliczkę czekolady 120 zł. Mimo wprowadzonych limitów spekulanci mają w koszykach nawet 20 paczek masła. Na wniosek prezydenta Łodzi w kolegiach ds. wykroczeń został wprowadzony tryb przyspieszony dla spekulantów. Funkcjonariusze MO przystąpili do wzmożonej kontroli miejsc, gdzie odbywa się ten nielegalny handel.

Dziennik Łódzki, 1980 (źródło)

Bez względu na obowiązujący system gospodarczy w danym kraju, spekulanci nie mają łatwego życia. Czy mamy do czynienia z gospodarką socjalistyczną, czy też kapitalistycznym wolnym rynkiem, pojawiają się takie momenty, gdy każdy kto próbuje do osiągnięcia zysku wykorzystać wzmożony popyt na dany produkt (lub jego okresową podaż) traktowany jest jak najgorsze zło i wrzód na zdrowej tkance społecznej.

Czytaj dalej >

Światy się kończą (na chwilę), a później odradzają

Cztery miesiące temu rynki finansowe oraz media żyły awarią oprogramowania  na milionach komputerów na całym świecie pracujących na Windows. Niebieskie ekrany śmierci dotknęły banki, linie lotnicze (odwołano blisko 5% lotów zaplanowanych tego dnia), stacje telewizyjne, szpitale, sieci handlowe i wiele innych. Szacuje się, że w piątek, 19 lipca awarii uległo około 8,5 miliona komputerów, które korzystały z oprogramowania zabezpieczającego Falcon Sensor, której producentem jest CrowdStrike, firma notowana na NASDAQ.

Czytaj dalej >

Rejestr Zupełnie Zbędnych Danych

Ileż to analiz nie wykonaliśmy. Ileż dociekań, czy „zagranica” wyprzedaje polskie akcje, czy też nie. I wszystko, jak mawiał bohater „Dnia świra”, jak krew w piach.

Nieco niezauważona przeszła informacja dotycząca rejestru krótkiej sprzedaży prowadzonej przez Urząd Komisji Nadzoru Finansowego (link).

Sprawa jest w gruncie rzeczy zabawna, ale w pewnym stopniu poważna. A przynajmniej taką się wydaje.

Czytaj dalej >

Rynki (jakoś) zareagują

Sen, czy koszmar, rynkowe tsunami, szok, czy nadzieja. Takie są nagłówki tekstów, debat i wystąpień, które przetaczają się przez Polskę, choć dotyczą rynku amerykańskiego, a dokładnie wtorkowych wyborów prezydenckich.

Z punktu widzenia inwestora oczywiście najważniejsze jest to, w jaki sposób rynki mogą zareagować na wybór jednego z dwojga kandydatów. Sondaże, analizy, interpretacje a wszystko to w cieniu niepewności, błędu statystycznego ankiet przedwyborczych oraz ogromnej polaryzacji sceny politycznej, nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale również w wielu innych krajach.

Czytaj dalej >

Gdyby nasi dziadkowie i babcie wiedzieli…

Tuzin świeżych jaj za 45 centów i funtowy stek z polędwicy za taką samą cenę!? To były czasy! Tak wyglądały średnie ceny tych produktów w Stanach Zjednoczonych w 1919 roku.

Średnia pensja pracownika biurowego w amerykańskich fabrykach wynosiła wówczas 1392 dolary rocznie. Na stanowiskach kierowniczych zarabiano 3 513 dolarów. Zwykli pracownicy zarabiali średnio 1158 dolarów rocznie. Co ciekawe w branży telekomunikacyjnej, którą można by uznać za ówczesny boom technologiczny różnica między zarobkami menadżerów a pracownikami biurowymi i pracownikami fizycznymi była dużo większa. Pierwsi średnio zarabiali 5 411 dolarów rocznie, ci drudzy odpowiednio 878 i 626 dolarów.

Rok wcześniej Stany Zjednoczone doświadczyły epidemii grypy (hiszpanki), w wyniku której zmarło 675 tysięcy osób. Dwutygodniowy koszt leczenia grypy z powikłaniami (zapalenie płuc) to 100 – 200 dolarów.

Pod koniec lata 1919 roku miała miejsce oferta publiczna akcji Coca-Cola. Cena emisyjna akcji wynosiła 40 dolarów (butelka napoju 5 centów). Uwzględniając wartość pieniądza w czasie, nie było to mało. To jak jakby jedna akcja kosztowała 729 dolarów. Nie udało mi się znaleźć informacji, jakie były prowizje i czy w ogóle możliwy był zakup jednej akcji. W każdym razie 40 dolarów ponad sto lat temu to nie była niewielka kwota. Warto mieć na uwadze te wartości, za każdym razem gdy słyszymy anegdotkę o tym, że czyjś dziadek lub babcia kupił jedną akcję Coca-Coli i teraz wnuki są milionerami.

Czytaj dalej >

Brak dostępu

Zimą 1894 roku bary z darmowym obiadem wykarmiły więcej ludzi niż instytucje dobroczynne, religijne i municypalne razem wzięte. Właściciele barów karmili 60 000 ludzi dziennie. Te 3000 barów nie udawało wcale, że są instytucjami dobroczynnymi.

Chris Anderson, Za darmo

Pod koniec XIX wieku w Nowym Orleanie niesłychanie popularne stały się bary z darmowymi lunchami. Przywilej „za darmo” dotyczył każdego, kto kupił drinka (a właściciele liczyli, że na jednym się nie skończy). Naturalnie pojawili się szybko amatorzy i darmowych obiadów i darmowych drinków, na które naciągano innych, lub uciekano nie płacąc, ale to już zupełnie inna historia.

Czytam po latach książkę Andersona, przedsiębiorcy i byłego naczelnego The Wired. Miałem ten plan już od wielu miesięcy. Książka ukazała się oryginalnie w 2009 roku (w Polsce w 2011) i była opisem zmieniającej się gospodarki, z dominującym modelem za darmo, w świecie bitów, które są niemal bezkosztowe. W chwili jej publikacji . Youtube istniał ledwie cztery lata, Gmail, Facebook – pięć, Twitter – trzy. Jeszcze nie było Instagrama. Żadne z tych mediów nie było jeszcze wielkimi banerami reklamowymi. Mogliśmy się (wraz z Andersonem) zachwycać darmowością dostępu do usług najwyższej jakości. Moim refleksjom po powtórnej lekturze poświęcę oddzielną notkę, tym razem jednak chciałem się zająć czymś, co rozpala pewną część rodzimego internetu od kilku dni.

Czytaj dalej >

Prawdziwa rewolucja się dzieje

Gdy w 2008 roku ogłoszono wprowadzenie zmian w związku z limitami wpłata na rachunki IKE czuliśmy, że oto pojawia się ogromna szansa dla inwestorów. Do tamtego momentu limit rocznych wpłat wynosił 150% przeciętnego wynagrodzenia, co oznaczało ok. 4000 złotych. Od 2009 roku podniesiono go do 300%. Oznaczało to, że już od tego  (czyli 2009 roku) można było wpłacać na te rachunki ok. 9,5 tysiąca złotych. Wówczas była to kwota, która zaczynała mieć sens, jako potencjalny sposób na długoterminowe oszczędzanie/inwestowanie.

Czytaj dalej >

Uważaj, jak się nazywasz

Gdy kantor internetowy cinkciarz.pl pojawiał się po raz pierwszy w przestrzeni publicznej, pomyślałem sobie, że to duża odwaga wykorzystać do nazwania firmy, która robi w branży finansowej, nazwę o nie najlepszych konotacjach. Pozornie wydawałoby się, że jeśli ma się w jakiś sposób związek z pieniędzmi klientów, to marka powinna być jak najbardziej neutralna.

Czytaj dalej >

Polak, Francuz, dwa bratanki

Ależ się dzieje na rynkach! Na jednych trwa hossa, z niesamowitą dynamiką, z nowymi rekordami, a na innych – teoretycznie skorelowanych – mamy do czynienia z wahaniem, a może nawet próbą zmiany trendu wzrostowego. Co ciekawe rynki tradycyjnie zachowujące się podobnie, ze względu choćby na bliskość geograficzno-gospodarczą właśnie się „rozeszły”, czy też jak mawiają analitycy techniczni obserwujemy dywergencję między nimi.

Czytaj dalej >