Wykres dnia: strach na szczycie
W ostatnich kilku tygodniach wielu komentatorów rynkowych zwróciło uwagę na rozdźwięk pomiędzy zachowaniem S&P 500, który notuje historyczne szczyty, a indeksem VIX, który utrzymuje się powyżej 20 punktów.
W ostatnich kilku tygodniach wielu komentatorów rynkowych zwróciło uwagę na rozdźwięk pomiędzy zachowaniem S&P 500, który notuje historyczne szczyty, a indeksem VIX, który utrzymuje się powyżej 20 punktów.
S&P 500 wzrósł w tym tygodniu o 3,9%, a Nasdaq Composite zanotował wzrost o 5,3%. To najlepsze tygodniowe wyniki indeksów od listopada ubiegłego roku.
Te wzrosty zostały przyćmione przez ponad 7-procentowy rajd warszawskiego indeksu WIG20. To najlepszy wynik WIG20 od listopada 2020 roku (szczepionka?) i jeden z dwudziestu tygodniowych wzrostów powyżej 7% w XXI wieku.
To może wydawać się dziwne, że choć na giełdach światowych tyle się dzieje, to zmienność najważniejszych indeksów notuje bardzo niskie wartości. Co miałoby to oznaczać w perspektywie najbliższej przyszłości giełd? I jak to wykorzystać?
A może raczej nowy rodzaj „zabawy”, choć niektórzy analitycy zaczynają traktować to zjawisko jako zagrożenie, przede wszystkim z obawy o możliwe „eksplozje” w przypadku niskiej płynności.
Strategia z wykorzystaniem indeksu VIX, którą prezentowaliśmy na naszym twitterze, wzbudziła spory ruch na łączach, jednak pokazuje ona tylko wycinek rzeczywistości.
Amerykańskie giełdy siedzą obecnie na potężnej beczce prochu, która z pozoru bardzo niewinnie wygląda.
Najpierw przeczytałem notkę w Pulsie biznesu, z której wynikało, że zdaniem Marka Mobiusa niska zmienność na rynkach jest pochodną sytuacji wywołanej przez media społecznościowe.
Odniosłem wrażenie, że jego wypowiedź musiała być wyrwana z kontekstu. To niemożliwe, żeby człowiek z ogromnym doświadczeniem rynkowym sprowadził funkcjonowanie rynków do jednego czynnika. Tak robią albo amatorzy, albo w najlepszym wypadku komentatorzy bieżących zdarzeń, od których wymaga się wyjaśnienia każdego zachowania i ruchu cen. Częściowo staram się to zrozumieć, to swego rodzaju rozrywka. Podobnie jak wiele współczesnych mediów, musi przede wszystkim wypełnić treścią własną rzeczywistość. Ważność i istota tej treści nie ma większego znaczenia. Znaczenie ma to, że piętnaście minut programu z czegoś trzeba zbudować, że kolejne kolumny dziennika trzeba zapełnić. Więc kreujemy te wszystkie komentarze, że spadek inflacji wywołał wzrost lub spadek cen, w zależności od tego, co faktycznie się wydarzyło. Takie krzywe zwierciadło rzeczywistości. Głupie i zabawne, ale to tylko zniekształcone odbicie.
Czym żyje najważniejszy rynek i wyznacznik świata poza podwyżką stóp, spadkiem bezrobocia i kolejnymi pomysłami nowego prezydenta?
Ostatnie dni na rynkach przyniosły nieco więcej emocji. Zmienność skoczyła na tyle dynamicznie, by CNN-owski wskaźnik stresu sięgnął ekstremum, sygnalizując panikę na rynku. Nic tak nie leczy strachu, jak przeszłe doświadczenia i perspektywa historyczna, dlatego dziś rzut oka na wykres VIX, który były już bohaterem naszych niedzielnych notek w przeszłości.
VIX jest dyskusyjną miarą kondycji rynku, ale bywa utożsamiany ze wskaźnikiem paniki.