Marzenia o róży bez kolców
W poprzednim tekście pisałem o bardzo cierpliwym inwestorze, który przez dwadzieścia jeden lat utrzymywał pozycję na akcjach Credit Suisse.
W poprzednim tekście pisałem o bardzo cierpliwym inwestorze, który przez dwadzieścia jeden lat utrzymywał pozycję na akcjach Credit Suisse.
Media inwestycyjne i społeczność inwestorów lubią historie o inwestorach, którzy przez długi okres trzymali w portfelu akcje spółki, które przyniosły im spektakularne zyski. Popularnym motywem w takich historiach jest konieczność przezwyciężenia przeciwności, na przykład frustrującego, przedłużającego się trendu bocznego albo chwilowych problemów spółki i wywołanej przez nie korekty na kursie.
Z moich doświadczeń wynika, że temat „błędy w inwestowaniu” jest chyba najczęściej unikany przez inwestorów; cóż jednak zrobić, bez przerobienia tego tematu i bez tej wiedzy jesteśmy „ślepi”.
Eliminacja błędów prowadzących do nieakceptowania strat – tak zakończyła się poprzednia część i obiecałem ją rozwinąć w kolejnej. Co z przyjemnością czynię, mając nadzieję, że uratuje to kilka zagubionych inwestycyjnych dusz.
Wybrałem do niniejszego wpisu kilka najtrafniejszych moim zdaniem cytatów z książki „Best loser wins” recenzowanej przeze mnie w poprzednim wpisie.
W tym mini cyklu pozostała już tylko odpowiedź na jedno pytanie, od którego wziął się cały problem:
Jedna z fundamentalnych zasad o (nie)omylności rynku domaga się rewizji jej prawdziwości. Podobnie jak towarzysząca jej, która głosi, że większość inwestorów się myli.
Okres obsunięć kapitału w portfelu, obojętnie czy z powodu bessy czy serii nieudanych transakcji poza nią, automatycznie skłania do wielu refleksji, w tym chyba tej najważniejszej, opisanej niżej.
W poniedziałek przedstawiłem kilka egzotycznych, tematycznych funduszy z wyraźnym fundamentem ideologicznym. Myślę, że sensem istnienia takich produktów inwestycyjnych jest umożliwienie klientom zamanifestowania swoich poglądów politycznych za pomocą inwestycji w te fundusze.
W ostatniej części tego cyklu proponuję coś, czego słusznie można oczekiwać po niezwykle pasjonującej lekturze książki „The mental game of trading”, czyli odpowiedzi na pytanie: