Jak kończy się hossa
W twitterowych komentarzach pod naszą sondą pytającą o działania zaradcze w razie końca hossy pojawiły się całkiem zasadne rozterki, które można by streścić w taki sposób:
W twitterowych komentarzach pod naszą sondą pytającą o działania zaradcze w razie końca hossy pojawiły się całkiem zasadne rozterki, które można by streścić w taki sposób:
Kto by się spodziewał, że utrzymanie rekordowych wartości indeksu WIG okaże się takie nietrwałe. Ledwie w maju napisałem notkę o tym, że zostało jeszcze 7 procent do pobicia rekordu wszech czasów przez indeks. Dokładnie miesiąc później NOWY REKORD został ogłoszony. Sesja, na której się to stało była imponująca. Sam indeks zwyżkował 1,5 procent, nawet obroty nieco wzrosły, choć może nie były to specjalnie szczytowe wartości. I w zasadzie to był koniec. Przez kolejne tygodnie wartość indeksu zaledwie oscylowała wokół nowego rekordu (68 tys. pkt). Dzisiejsza – jeszcze nie zakończona sesja przyniosła już spadek o 2 procent i spadek do wartości z przełomu maja/czerwca.
Kolejne odnotowanie hossy na rynkach akcji wydaje się banalne, ale nie warto przegapić punktu, w którym GPW udowadnia, iż pandemiczne strząśnięcie przywróciło Warszawie normalność, jakiej nie oglądaliśmy przez lata.
Niemiecki indeks DAX, bardzo chętnie grany na platformach forexowych, zajmuje mniej miejsca w doniesieniach i analizach, a warty jest wspomnienia akurat teraz z kilku powodów, o których niżej.
Podejmując decyzję, należy zgromadzić od 40 do 70 procent dostępnych informacji i danych, a potem zdać się na instynkt. Mając ich mniej niż 40 procent, zbyt wiele ryzykujemy. Ale jeśli kontynuujemy zbieranie danych po przekroczeniu poziomu 70 procent pewności, istnieje prawdopodobieństwo, że przeoczymy jakąś dobrą okazję i ktoś skorzysta na naszym niezdecydowaniu.
Colin Powell, za: K. Dutton, Myślenie czarno-białe
Trwa moda na krytykę analizy technicznej. Jak to moda, przyciąga również mnóstwo osób, które bezkrytycznie będą potępiać i wyśmiewać hasło „analiza techniczna” nie próbując się zastanowić, czym tak naprawdę jest, a czym nie jest ten sposób oceny sytuacji rynkowej. No cóż, nie jest zaskoczeniem, że ludzie mają tendencję do stadnego poruszania się. W grupie raźniej. Jeśli większość coś wyśmiewa, to gdy się do nich dołączymy, istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie zostaniemy wyśmiani, jeśli zaproponujemy coś odmiennego. Wie o tym niemal każda grupa nastolatków – lepiej się nie wychylać; pogarda kumpli może być bolesna.
Ostatni wpis Tomka Symonowicza dotyczący korzystania ze skali logarytmicznej lub liniowej w analizie wykresów, sprawił, że mimowolnie przeniosłem się do początków własnej przygody z inwestowaniem i dyskusji toczonych na te tematy. Minęły niemal trzy dekady i jak widać, wielu spekulantów i inwestorów zmaga się wciąż z tymi samymi kwestiami.
Krach na bitcoinie i pewna dyskusja na naszym twiterze sprowokowała mnie do podjęcia tematu wyboru rodzaju wykresu do analizy.
Zgodnie z zapowiedzią w poprzedniej części, poniżej wrzucam próbkę strategii używanych przez Lindę Raschke.
Zwykle gdy słyszymy o sukcesach mistrzów w tej branży, jedno pytanie od razu przychodzi na myśl:
W prezentowanej przez mnie w poprzednim wpisie książce „The heretics of finance” aż skrzy się od kontrowersyjnych, mocnych, głębokich czy refleksyjnych wypowiedzi na temat Analizy technicznej.