Nie dać się zwariować
W ostatnich tygodniach inwestorzy sporo uwagi poświęcają roli największych spółek na amerykańskim rynku akcyjnym w generowaniu inwestycyjnych wyników całego rynku.
W ostatnich tygodniach inwestorzy sporo uwagi poświęcają roli największych spółek na amerykańskim rynku akcyjnym w generowaniu inwestycyjnych wyników całego rynku.
Przed koronawirusowym obsunięciem liderzy rynku akcyjnego, zarówno w Polsce jak i w USA, wzbudzali wiele emocji. Działo się tak ze względu na dużą relatywną przewagę w stopach zwrotu liderów nad szerokim rynkiem oraz przez wycenianie liderów rynku przy ambitnych wskaźnikach rynkowych. W USA dodatkowym powodem do zmartwień był rosnący udział kilku liderów w kapitalizacji czołowego indeksu: S&P 500.
Wzrost popularności funduszy indeksowych generuje falę krytyki strategii inwestycyjnych wykorzystujących te wehikuły. Rob Arnott, Vitali Kalesnik i Lillian Wu podeszli bardzo merytorycznie do tej krytyki i zwrócili uwagę na kilka konkretnych problemów związanych z inwestowaniem pasywnym za pomocą funduszy indeksowych.
Większość czytelników zgodzi się zapewne ze stwierdzeniem, że żyjemy w czasie, w którym ilość docierających do nas informacji wielokrotnie przekracza ilość informacji, którą jesteśmy w stanie zweryfikować.
W mediach biznesowych jednym z wydarzeń ubiegłego tygodnia było osiągnięcie przez Google, ukrywające się teraz po nazwą Alphabet, tytułu największej korporacji świata po tym jak kapitalizacja rynkowa Google minimalnie wyprzedziła (531 mld USD do 524 mld USD) rynkową wartość dotychczasowego lidera – Apple.