Miesięcznice na giełdach, część 2
W części pierwszej prezentowałem statystyki największych MIESIĘCZNYCH wzrostów w historii indeksów S&P500 i WIG oraz ich skutków w kolejnym miesiącu.
W części pierwszej prezentowałem statystyki największych MIESIĘCZNYCH wzrostów w historii indeksów S&P500 i WIG oraz ich skutków w kolejnym miesiącu.
W ramach kontynuacji poprzedniego wpisu o istotności rocznego maksimum cenowego akcji, kilka ciekawostek w tym temacie.
Tak zwany ‚efekt impetu’ rządzi giełdowymi kursami więc sprawdźmy czy przejawia się również w odpowiedzi na ponadprzeciętny popyt pierwszego dnia każdego miesiąca.
Spotkałem w wakacje człowieka, który fenomenalnie potrafi rozpoznawać tylko po aktualnych zmianach cen kontraktów, jakie nastroje panują na rynku i w którą stronę się ustawić (lub zejść z parkietu) by systematycznie osiągać zyskowność. Myślę, że większość inwestorów byłaby zdziwiona znając jego tożsamość, ale obiecałem ją chronić.
Mam nadzieję, że kolejny odcinek w temacie efektu momentum czyli krótkoterminowej kontynuacji ponadprzeciętnych stóp zwrotu przez instrumenty liderujące w dotychczasowych wzrostach, nie doprowadzi do rozpaczy wszystkich znudzonych tym blogowym serialem.Zanim przejadę się po praktycznych aspektach wspomnianego mechanizmu, chciałbym podkreślić pierwotne założenie, dla którego uznałem, że temat jest wart przekopania. Do takiego zaakcentowania idei sprowokował mnie jeden z komentarzy pod poprzednimi wpisami.
Kontynuujmy poprzedni wpis, koncentrując się w głównej mierze na samej strategii momentum. Tego słowa zamiast impet używa się nawet w polskiej literaturze i tak też utkwiło mi to w pamięci. Nie chciałbym zawracać głowy profesorowi Bralczykowi ale też nie chcę być posądzany o niechlujstwo językowe więc wolę zaznaczyć i w razie czego odwołać się w przyszłości, że oba terminy pojawiają się zamiennie. Inne tłumaczenia są zresztą równie sugestywne w odniesieniu do tego mechanizmu: pęd, rozpęd, rozmach. Natomiast sama metoda ma sporo odcieni i pewnie nie raz do niej wrócę. Let’s get ready to rumble!
Jestem zwolennikiem i praktykiem tezy wg. której interesujące pomysły na zyskowny trading można znaleźć w miejscach i materiałach najmniej popularnych, których mało kto dotyka ze względu choćby na nieatrakcyjną formę podania czy hermetyczny język. Dla pasjonata to wyzwanie, nie przeszkoda.