Dysonans tradera
Czy posiadanie określonego rodzaju jednokierunkowych wizji i poglądów związanych z rynkiem wykrzywia efektywność tradingu?
Czy posiadanie określonego rodzaju jednokierunkowych wizji i poglądów związanych z rynkiem wykrzywia efektywność tradingu?
W 2011 roku, po utracie przez USA ratingu AAA, w gorącym okresie kryzysu zadłużeniowego w Strefie Euro sprawa, którą chcę poruszyć wydaje się jakimś surrealistycznym dowcipem. Tym niemniej, pod koniec drugiej kadencji Clintona gdy USA notowały nadwyżkę budżetową a wielkość długu publicznego zmniejszała się, ekonomiczni doradcy Clintona zastanawiali się jak będzie wyglądać świat bez amerykańskiego długu rządowego.
Zapewne większość czytelników blogów bossy miała okazję przyglądać się fanfarom i oklaskom, jakie biły z mediów po ogłoszeniu planu przez polityków z Francji, Niemiec i Brukseli. Z porannych komentarzy z nieukrywaną zazdrością wpadło mi w oko jedno zdanie, które o szumie napisał znany graczom na rynku pochodnych Kamil Jaros: Jeszcze mnie oczy bolą od nagłówka na jednym z portali na temat porozumienia, jakie dzisiejszej nocy zawarto w sprawie redukcji długu Grecji oraz rozbudowania mechanizmu pomocowego.
W najbliższym czasie chciałbym sporo napisać o inwestowaniu kwantytatywnym, w znaczeniu, które nadał temu terminowi Richard Tortoriello w książce Quantitative Strategies for Achieving Alpha. W dużym uproszczeniu inwestowanie kwantytatywne polega na tym, że z całego uniwersum spółek wybiera się określoną ilość (najczęściej odsetek całego zbioru) o najwyższym wskaźniku lub wskaźnikach (fundamentalnych lub technicznych) i buduje z nich portfel. Co jakiś czas (kwartał, miesiąc) rebalansuje się portfel. Na przykład: ze wszystkich spółek WGPW na początku każdego kwartału wybieramy 5% spółek o najniższym wskaźniku cena/zysk, tak stworzony portfel utrzymujemy przez kwartał.
Żeby nie zanudzać dłużej, na koniec jeszcze krótki wpis na temat niuansów „łapania dołków”.
Postanowiłem wykorzystać formułę serii ‘do przeczytania’ by zainteresować czytelników blogów Bossy interesującymi artykułami, na które się niedawno natknąłem:
Wojny w umysłach pomiędzy siłami kontynuacji trendu na wykresie a powrotem cen do średniej potrafią płatać różne figle, które pod znakiem zapytania stawiają racjonalność i analityczne myślenie.
Z Pulsu Biznesu dowiedziałem się o badaniu TNS Pentor dotyczącym inwestycyjnych zachowań i preferencji Polaków. Z badań wynika, że zaledwie 8% Polaków zdecydowałoby się zainwestować na giełdzie nieoczekiwaną wygraną w wysokości 50 tysięcy złotych (29% odłożyłoby ją na lokacie bankowej). To zupełnie zrozumiałe skoro siedmiu na dziecięciu Polaków postrzega giełdę jako hazard (54%) lub grę z nierównym przeciwnikiem (16%).
Mnie zafascynowały odpowiedzi na drugie pytanie w badaniu, w którym zapytano respondentów o decyzję, którą podjęliby mając do wyboru
Ostatni wpis na temat konfliktu pomiędzy Wall Street i Main Street wzbudził sporo emocji. Część komentatorów próbowała nawet obsadzić mnie w roli zwolennika Wall Street, chociaż w mojej naturze leży raczej obserwowanie świata niż angażowanie się w polityczne spory. Niemniej poskrobię jeszcze szczelinę, która otworzyła się na świecie i postaram się nieco inaczej opisać mój punkt widzenia na to, co dzieje się w USA i dlaczego mam dystans do całości sporu.
Zjawisko braku zainteresowania kupnem taniejących akcji przyciągnęło oczywiście uwagę kół naukowych i akademickich. Mam nadzieję, że przybliżenie ich prac pomoże kilku Czytelnikom zrozumieć to co sami podejrzewali, ale nie potrafili tego nazwać.