F.A.Q. – Polecana literatura
Wszystkie pytania postawione podczas konferencji w Kołobrzegu ujmę w ramach prostego do tagowania cyklu F.A.Q. (Frequently Asked Questions).
Wszystkie pytania postawione podczas konferencji w Kołobrzegu ujmę w ramach prostego do tagowania cyklu F.A.Q. (Frequently Asked Questions).
Producent telefonów Blackberry, spółka Research in Motion może stanowić cenną przestrogę dla wszystkich inwestorów posługujących się analizą fundamentalną. Zachowanie cen akcji RIM jest przykładem ‘pułapki wartości’ (pułapki atrakcyjnej wyceny – value trap).
Konsekwentnie i z uporem będę walczył z tendencją, by unikać mówienia o działalności na giełdzie „gra giełdowa” lub „spekulacja”. Wielokrotnie pisałem i mówiłem na różnego rodzaju wykładach, że bawi mnie, gdy ktoś z całą powagą protestuje przeciw tym określeniom. Odpowiadając – niesłychanie poważnie – „gra to się na skrzypcach, na giełdzie się i n w e s t u j e”.
W części mediów próbowano zrobić szum na temat potencjalnej nacjonalizacji Commerzbanku. Oczywiście w tle pojawiały się polskie fobie w stylu niemiecki rząd przejmie instytucje skupione wokół BRE. Problem w tym, że nie jest to zjawisko nowe a już tym bardziej na tle trendu, który od kilku lat obserwujemy na GPW a ściślej w przypadku WIG20.
Podczas ostatniej konferencji w Kołobrzegu, po jednej dość żywiołowej dyskusji na temat użyteczności analiz obiecałem, że sprawę rozwinę na blogu. Miejmy to więc z głowy 🙂
W poprzednim tekście przedstawiłem wyniki dwóch prostych strategii eksploatujących momentum na warszawskiej giełdzie – kupowanie 5 i 10 spółek o najwyższej stopie zwrotu w miesiącu. Ta druga strategia osiągnęła stopy zwrotu nie tylko wyraźnie wyższe od WIG ale także od szerokiego rynku.
Dwa tygodnie temu sprawdziłem skuteczność strategii kupowania najmocniej rosnącej spółki na sesji (by sprzedać ją na zamknięcie następnej sesji) na warszawskiej giełdzie. Okazało się, że strategia czyniła prawdziwe spustoszenie w portfelu.
Jak w tytule. Dla posługujących się systemami mechanicznymi, choć również można z tym uporać się i w arkuszach kalkulacyjnych.
Jednym z zadań, jakie stawialiśmy sobie angażując zasoby biura na blogach było rozbicie ściany, jaka dzieli zwykle „maklerów” od klientów. W przypadku firmy, która swoje największe sukcesy odnosi w segmencie klientów detalicznych, taki krok niósł ryzyka, jak np. uczynienie z pracowników ludzi z ich słabościami. W pewnym sensie zrezygnowaliśmy z utrzymywania mitu, że w biurach maklerskich pracują tylko zimni wymiatacze, któremu ciągle hołduje większość firm.
Badając zależności cenowe między dwoma kolejnymi sesjami, zapożyczone z książki Arta Collinsa, nie mogłem przecież nie sprawdzić ich wydajności na naszym, warszawskim rynku.