Hiena z Wall Street
Jedynym powodem, dla którego wybrałem się na „Wilka z Wall Street” była chęć zobaczenia koncertowej gry Leonardo Di Caprio, nominowanego zresztą za tę rolę do Oskara.
Jedynym powodem, dla którego wybrałem się na „Wilka z Wall Street” była chęć zobaczenia koncertowej gry Leonardo Di Caprio, nominowanego zresztą za tę rolę do Oskara.
Anglojęzyczne media biznesowe żyją od kilku dni napisanym przez miliardera Toma Perkinsa (współzałożyciela Kleiner Perkins Caufield & Byers) listem, który opublikował Wall Street Journal, a w którym autor porównał sposób w jaki postrzegani są najbogatsi Amerykanie do postrzegania Żydów w nazistowskich Niemczech.
Na piątkowej sesji kibicowałem sobie akcjom KGHMu, które po kilku miesiącach spadły ponownie do poziomu 110 złotych, a dodatkowo kształt na wykresie sugerwał, że to wcale może nie być koniec spadków.
Tradycyjnie u nas weekend oznacza zagłębienie się w jakiś niestandardowy wykres i chwilę refleksji nad nim.
W poprzednim wpisie próbowałem pokazać jak mogą wyglądać rozpiętości w końcowej wielkości kapitału przy różnym okresie rozpoczęcia inwestycji, ale tej samej, oczekiwanej, długoterminowej stopie zwrotu, a więc przypadek dotyczący również naszych emerytalnych OFE.
Przynajmniej kilkakrotnie już publicznie to wyznawałem – mam kompleks matematyki (i nauk ścisłych*). Przez lata młodzieńcze, w szkole podstawowej i później średniej wmawiano mi, że jestem tzw. typem humanistycznym. W skrócie oznacza to tyle, że odpuszcza się takiemu delikwentowi znajomość przedmiotów ścisłych.
Od początku mojej przygody z giełdami a ściślej pisania o rynku ciągnie się za mną karma w postaci stałego zderzania się z niechęcią do spekulacji. Pamiętam jakiś mój felieton do prasy z czasów, gdy premierem był Leszek Miller, w którym komentowałem wypowiedź „kanclerza” odnośnie spekulacji. Ostatnio w znoszone gumowce wbiły media zapomnianego nieco polskiego Mister Doom’a z prognozą „czarnego łabędzia”.
W czerwcu 2013 roku w jednym z wpisów na blogach wspominałem o spółce Target Corporation (https://blogi.bossa.pl/2013/06/14/strachy-ktore-znamy/ ). Spółce która jest drugą siecią detaliczną w USA i od lat korzysta z analizy danych dotyczących zakupów dokonywanych przez klientów, w celu jeszcze lepszego „dopasowania oferty” do oczekiwań i potrzeb klientów. Nawet na rzecz kreowania owych potrzeb. Pretekstem pojawienia się tego wpisu była swego rodzaju medialno-internetowa histeria wokół inwigilacji prowadzonej przez gigantów internetu (czyli m.in. Google i Facebook). I jak wiele tego typu sytuacji w mediach już nikt się nie zajmuje tym zagadnieniem, ani płyciej ani głebiej (choć pogłębionych analiz to u nas jest jak na lekarstwo nawet w szczycie mody na dany temat).
Za pomocą pewnego matematycznego nazwijmy to „paradoksu” włączę się w debatę ZUS kontra OFE.
Po pięciu latach wzrostów, które wyniosły rynek akcyjny ponad 150% ponad minima z 2009 roku warto przypomnieć, że każdy rynek byka niesie ze sobą pewne zagrożenia dla inwestorów.