Ktoś to w końcu wyraźnie powiedział
Pod koniec marca Howard Lindzon opublikował tekst, w którym uznał przyciąganą uwagę za czwartą klasę aktywów, obok akcji, obligacji i surowców.
Pod koniec marca Howard Lindzon opublikował tekst, w którym uznał przyciąganą uwagę za czwartą klasę aktywów, obok akcji, obligacji i surowców.
Praktyczny przewodnik poszukiwania anomalii, w które da się zyskownie inwestować – tym zajmę się poniżej w ramach kontynuacji poprzedniego wpisu, gdzie prezentowałem książkę D. Hale „Cash rules: Reminiscences of a Day Trader”.
Nie ma chyba dziś modniejszej idei na rynku – a dokładniej w komentarzach na temat rynku – niż Wielka Rotacja. Standardowe ujęcie mówi, że pieniądze uciekają z sektora technologicznego w stronę reszty rynku, a zwłaszcza spółek wrażliwych na politykę Fed i stąd np. mocny wzrost indeksów złożonych z akcji spółek o małej kapitalizacji. Może warto jednak zadać pytanie, czy nie obserwujemy właśnie mechanizmu pierwszych rozczarowań inwestorów na polu generatywnej AI, która jakoś nie chce zmaterializować się zarabianiem pieniędzy?
Minęły blisko dwa tygodnie, od sesji na której indeksy na GPW niespodziewanie zanurkowały (A co tu się wydarzyło). Okazaliśmy się wówczas awangardą zachodnich rynków, które dopiero dzień później doświadczyły podobnego tąpnięcia. W tej chwili jesteśmy znów nieco niżej, zaś sam układ wykresu indeksu WIG wygląda niepokojąco, choć daje również pewną nadzieję.
W klasycznej terminologii analityce wykresów, w tej sytuacji mogliby napisać „rynek doszedł do wsparcia i jeśli go przebije to mamy szansę dalszych spadków, a jeśli się od niego odbije to mamy szansę na wzrosty”. Jak mawiają krytycy analizy technicznej „czyli nic nie wiesz”.
Od kilku dni eksploruję temat obsunięć na zwycięskich spółkach, czyli tych spółkach, które osiągają spektakularne czterocyfrowe stopy zwrotu. Wykorzystam serię „wykres dnia” by spojrzeć na problem z jeszcze jednej strony.
To będzie o książce opartej na dość burzliwych faktach z życia tradera, która normalnie powinna przejść bez echa, ale znajduję w niej jednak coś, co warto poddać refleksji.
Wczoraj przedstawiłem dane dotyczące obsunięć na zwycięskich spółkach z GPW a konkretnie na 5 spółkach z najwyższą stopą zwrotu w ostatniej dekadzie. Wszystkie analizowane spółki osiągnęły czterocyfrowe stopy zwrotu.
Na blogach inwestycyjnych regularnie porusza się problem obsunięć w dyskusji o wygranych, zwycięskich spółkach z rynku akcyjnego. Na czym polega problem obsunięć? Na tym, że aby skonsumować spektakularne stopy zwrotu z wygranych spółek trzeba przetrzymać głębokie, długie i bolesne obsunięcia.
O ile procent urosły akcje najlepszej pod tym względem amerykańskiej spółki w historii? Zdaje się, że nikomu nie wystarczy wyobraźni, by prawidłowo odpowiedzieć na to pytanie.
Wszystko wskazuje na to, że do listopada rynki będą zaangażowane w dyskusję o konsekwencjach wyborów prezydenckich w USA. Osobiście wiele razy podkreślałem, żeby ignorować polityków w inwestycjach i skupiać się na szerszym obrazie, w którym poszczególne kadencje nie mają większego znaczenia. Dziś proponuję spojrzeć na historię prezydentury Joe Bidena przez pryzmat nadziei, jakie pojawiały się wobec sektora transportowego.