Styl, w jakim Barrack Obama wygrał batalię prezydencką, a jego partia bój o miejsca w Kongresie, może budzić podziw. Dawno nie było aż tak miażdżącego zwycięstwa demokratów. W sumie Mr. Obama, obserwując prezydenturę i dokonania G. Busha miał ułatwione zadanie, wystarczyło (mówiąc językiem piłkarskim) unikać strzelania bramek samobójczych. Strzelać goli rywalom też nie trzeba było, bo przeciwnicy nawbijali ich do własnej bramki z tuzin, z czego G.Bush – połowę.
Tryptyk tradycyjny – Nadzieja, Wiara, Miłość
Nadzieja
Barrack Obama dał Amerykanom to, czego potrzebują teraz najbardziej – nadzieję; jakąkolwiek nadzieję. Obama stał się orędownikiem tej nadziei, bardziej na zasadzie znanej z naszego podwórka politycznego, gdzie często powtarzanym sloganem wyborczym jest „Oni już byli”, a nie wynikającej z przeświadczenia, iż posiada on „Gralla” na miarę pokonania kryzysu w USA. McCain robił, co mógł, aby odciąć się do Busha (mniej popularnego niż Nixon po Watergate), ale mówiąc realnie żaden republikanin nie miał szans w tych wyborach. Dokonania Busha pogrążyły tę partię i największe jej autorytety. Gdyby po stronie demokratów startował Larry Flynt, czy Eminem, też by pewnie wygrał. To była, wbrew oczekiwaniom bardzo spokojna kampania. Republikanie zdawali sobie sprawę od samego początku, iż nie mają szans na wygraną. Przecież nawet „Joe hydraulik” i 2/3 gwiazd estrady (szczególnie tych „młodszych”) wybrało Barracka Obamę.
Wiara
Nie odbieram Barrackowi jego zalet i wyczuwania nastrojów. Bardzo sprytnym posunięciem było na przykład unikanie w kampanii wyborczej i debatach stwierdzeń, dotyczących tego, kiedy byt Amerykanów ma szansę się poprawić; z czego wszyscy potrzebujący nadziei z desperacją wróżyli sobie, że nastąpi to dość szybko. I dlatego tym bardziej głosowali na Obamę. Jeśli porównamy to ze strzałem we własne kolano”, jakim było przyznanie się McCaina, iż nie zna się na ekonomii, nie trzeba było robić nic więcej. W mowie po ogłoszeniu wygranej Obama był bardziej wylewny i stwierdził to, czego nie mówił wcześniej, a mianowicie, że szansa na poprawę sytuacji w USA może wymagać więcej czasu niż nawet cała kadencja. Wielokrotnie potwierdzał „w amerykańskim stylu”, że głęboko wierzy, iż cel uda się osiągnąć. Być może tym stwierdzeniem, przesuwającym dobrą przyszłość w odległą przyszłość, nieco schłodził pokładane w nim nadzieje, ale wciąż ma ogromny kredyt zaufania, na miarę rządu Tadeusza Mazowieckiego w Polsce w roku 1989.
Miłość
Sukces Obamy to także sukces jego żony. „Jeśli wzrastało się w domu, zapewniającym miłość i bezpieczeństwo, wśród ludzi, którzy się dla ciebie poświęcali, to jest się zobowiązanym, by to oddać. To, dlatego praca społeczna stała się tak istotną częścią mojego życia” – tak wypowiadała się Michelle Obama. Ukończyła ona elitarne uczelnie – Uniwersytet Princeton i Szkołę Prawniczą Uniwersytetu Harvarda. Pracowała w kancelarii adwokackiej oraz w urzędzie burmistrza Chicago. Obecnie jest wiceprezesem zarządu szpitali uniwersytetu chicagowskiego z pensją niemal dwukrotnie wyższą niż pobory jej męża jako senatora (to dopiero pracująca kobieta 🙂 ) . Wychowując dodatkowo dwójkę dzieci utożsamia to, czym zabłysnąć miała Sarah Pallin (kandydatka na wiceprezydenta u boku Jonhna McCaina). Tak jak ona, jest zapracowaną,wykształconą mamą i potrafi ująć szczerością – „Gdy po raz pierwszy spotkałam Barracka, uderzyło mnie to, że choć ma to śmieszne imię i choć wychował się daleko na Hawajach, jego rodzina jest tak podobna do mojej. Opiekowali się nim dziadkowie, którzy tak jak moi rodzice należeli do klasy pracującej oraz samotna matka, która tak jak my walczyła o spłacanie rachunków” – powiedziała podczas jednego z wieców. Czy Amerykanie mogli „nie kupić” kobiety, która mówi w ten sposób? Chyba nie 🙂
Tryptyk nowoczesny – Pierestrojka, Super Stars & Bussiness
Amerykańska „Pierestrojka”
Były prezydent ZSRR – Michaił Gorbaczow uważa, że zwycięstwo Barracka Obamy w wyborach doprowadzi do pozytywnych zmian w stosunkach z Rosją. Jak powiedział: ? Jestem bardzo zadowolony. Już dwa-trzy lata temu mówiłem, że Stany Zjednoczone potrzebują „pierestrojki” (…) to przecież pierwszy czarnoskóry prezydent. To lekcja dla wszystkich. Z punktu widzenia demokracji te wybory to klasa mistrzowska„. Zaznaczył przy tym, że kolejki przed lokalami wyborczymi świadczą o tym, że wyborcy uczestniczyli w głosowaniu ze świadomością, jak ważnego wyboru dokonują i że wierzą, iż po wyborach dojdzie do zmian. Tylko, jakich ??? „To nie przypadek, że cały świat czekał na wynik tych wyborów, także – jak nigdy wcześniej” – podsumował Gorbaczow.
Na jednym z forów dyskusyjnych znalazłem następujący komentarz:
„Przyjmuję zakłady, który Stan jako pierwszy się odłączy od USA”
Skąd ten pomysł? Pierestrojka, jak zapewne większość pamięta, doprowadziła do upadku mocarstwowości i rozpadu ZSRR. Niewykluczone, iż w Rosji, która ma pewien kompleks na tle swojej obecnej pseudo-mocarstwowości, liczą na coś podobnego, co ponownie zmieniłoby polityczno-militarny układ sił w świecie.
World Super Star
Obama stał się (właściwie stanie się) kimś więcej niż tylko lub aż Prezydentem Stanów Zjednoczonych. Z gratulacjami w duchu nadziei na lepsze czasy pośpieszył nawet Papież Benedykt XVI. Japońskie miasteczko o nazwie Obama zgotowało w trakcie wyborów prawdziwy show, a Kenia, skąd pochodzi rodzina elekta, liczy być może na to, że zostanie zamorskim stanem USA (a na pewno na inne podejście USA do krajów rozwijających się). Wiele osób i krajów łączy z tą prezydenturą ogromne nadzieje. Wydaje się, iż Obama przyjaciół ma wszędzie, nawet w Moskwie, mimo bardzo chłodnej oceny wyników wyborów w USA przez Prezydenta Rosji – Miedwiediewa. Jeśli wziąć poprawkę na porę roku i ceny ropy, to Moskiewski „chłód” ma jakieś uzasadnienie, zarówno klimatyczne, jak i emocjonalne. Z gratulacjami śpieszą wszyscy. I słusznie, bo Obama zmiażdżył konkurenta i nikt nie będzie przeliczał ręcznie głosów na Florydzie, jak to miało miejsce w poprzedniej konfrontacji Bush – Gore, gdzie losy wygranej ważyły się do ostatniej chwili. Tylko czy Barrack Obama podoła zadaniu i z pragmatycznego, porywającego mówcy, (na którym światowy show biznes zrobi duże pieniądze), stanie się odważnym, wizjonerem na miarę wyzwań?
My home is MY castle…… but my credit is YOUR bussiness
Obama był bardziej przekonujący niż McCain nie tylko jako dynamiczny, młody polityk o stanowczym, choć łagodnym spojrzeniu, ale także w swoim programie wyborczym. Amerykanie liczą, iż ulży ich portfelom i kredytom bardziej, niż mogliby na to liczyć za prezydentury McCaina. Stare amerykańskie powiedzenie – „mój dom moją twierdzą” zyskało drugą część – ?…ale kredyt (na to mieszkanie) to już wasz (przyszłej administracji Obamy) biznes. Amerykanie bardzo liczą na ulgi i kolejne „zapomogi”, a być może nawet jakąś redukcję długów? Propozycje dodatkowych obciążeń podatkowych na gigantyczne zyski koncernów paliwowych też zyskują uznanie przeciętnych Amerykanów. Zapewne także „Plan Paulsona” znajdzie swoją kontynuację pod „innym” mentorem. Oby tylko Barrack nie zagalopował się za daleko w obiecywaniu, bo kiedy siądzie u steru w styczniu 2009 roku i przekona się, jaki jest stan finansów, może zakląć „Houston, we’ve got problem”.
Bez tryptyku – „St. Obama rally”?.
Coraz bliższy grudzień to czas „Rajdu Świętego Mikołaja”, niektórzy liczą także na podobny efekt po zwycięstwie Obamy, czyli coś, co można byłoby nazwać „Rajdem Obamy” (na pewno jeszcze nie świętego 🙂 ) Tuż przed wyborami rynki giełdowe zafundowały inwestorom silną falę wzrostową, na pocieszenie, po jeszcze silniejszej przecenie w pierwszych dwóch dekadach października. Dzień głosowania w USA był jak na razie uwieńczeniem tej fali. Czy rynki stać na więcej? Czy nadzieja amerykańskich gospodarstw domowych na poprawę ich sytuacji, przełoży się na lepsze nastroje inwestycyjne na Wall Street?. Co wynik wyborów oznacza dla nas i innych rynków – akcji, surowców, walut…. Dzień po wyborach, zamiast oczekiwanej kontynuacji zwyżki i Floydowskiej „Another brick IN the wall” mamy Barrackowe „Another brick OFF the wall„. Inaczej mówiąc – mur zamiast umacniać, kruszy się…..
Jeśli ktoś ma pomysł, jak „ugryźć te inwestycyjne barany”, zapraszam do dyskusji -zanim Obama wszystkim się znudzi (jak liczba oddziałów banków przy głównych ulicach naszych miast).
23 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Na pewnym blogu napisano o rywalizacji w Stanach: "Perfect idiot vs perfect liar". Wygrał "perfect idiot", ale………. sztab doradców świadczy, że Obama zorientował się, iż jego obietnice (np. zdrowotne) to już przeszłość i przekłada je na kolejną kadencję…ufff:)))))))) Choć kto wie, czy Barrack jednak nie nabroi i nie wpadnie na cokolwiek debilny projekt "New Deal – bis"…..
Zasłyszane: "Dwóch członków KKK oliwiąc rewolwery szepcze pod nosem "change we need""…….:) Wrażliwszych przepraszam.
"Zasłyszane: "Dwóch członków KKK oliwiąc rewolwery szepcze pod nosem "change we need""??.:) Wrażliwszych przepraszam."
Dzisiaj w pracy komentowalismy wyniki wyborow. Kilka osob glosno wyrazilo swoj niepokoj… Obys nie wykrakal…
Po zarobkach widać, kto u Obamów spodnie nosi 🙂 Ja nie wierzę, że Ameryka szybko się podniesie, jakoś podświadomie boję się za to tego, co tu dwuznacznie sugeruje Thom, ale z tego to by mogła nawet wojna domowa w USA wyniknąć, lepiej żeby nic takiego nie miało miejsca !!!! tfu tfu tfu przez lewe ramię !!!
W jednej z relacji widziałem rozentuzjazmowane tłumy i ludzi krzyczących "ameryka jest wspaniała, a my jesteśmy najlepsi, to może się zdarzyć tylko u nas". Mam wrażenie, jakby ludzie cieszyli się z wygranej kandydata obiecującego, że "jakoś to będzie, damy radę, pomożemy". Te okrzyki zupełnie mnie nie przekonały. Stany były silne dotąd siłą swoich obywateli, ich kreatywnością. Zamiast tego widzę państwo przejmujące coraz więcej zadań na siebie. to samo państwo, które siedzi poprzez obligacje w chińskich i japońskich kieszeniach. Państwo z ogromnym deficytem, gdzie drukarnie pieniędzy będą musiały chodzić 24/7 żeby "zaopiekować się wszystkimi". Jakoś nie mam dobrych przeczuć….
Hmmm, skoro mamy drastyczne porównania… to pamiętając "Quo Vadis", chrześcijanie ze śpiewem na ustach czekali na lwy, ale to taka luźna dygresja po tym, co napisał Maciuszet
Zwycięstwo Obamy to koniec Stanów, jakie znamy – pojadę trochę rasistowsko – czyli Stanów stworzonych i zarządzanych przez białych ludzi, którym udało się przez wiele lat utrzymać tam w miarę wolny, konkurencyjny rynek. Teraz głosami "Afroamerykanów", Latynosów i naiwnych (albo skomuszałych) białych wybrano figuranta, który umożliwi przekształcenie USA w UE bis. Pół biedy, jeśli Obama okaże się np. drugim Carterem (moim zdaniem widać tu pewne analogie np. prezydenci "spoza układu") – wtedy przegra z hukiem reelekcję, a Amerykanie być może przypomną sobie swój stary, sprawdzony kapitalistyczny etos. Jeśli jednak "jakoś" będzie mu szło, to będziemy mieli po paru latach kolejnego (po zachodniej Europie) socjalistycznego molocha, gdzie najlepiej żyję się hołocie. Sądzę, że prawdziwi mocodowacy Obamy tak go poprowadzą, by mógł kontynouwać swą prezydenturę i doprowadzić USA do ww. stanu – bądź co bądź w socjalistycznym kraju łatwiej się rządzi ludźmi. Obym się mylił
A ja jestem zadowolony, że wygrał Obama – choćby dlatego, że nie będzie więcej Nangar Khel:
"trzydziestoletni spadochroniarz przechadza się między ciałami i fragmentami ciał zabitych talibów. Na ramieniu ma biało-czerwoną flagę i trupią główkę ze skrzyżowanymi szablami na czarnym tle. Jego wzrok zatrzymuje się na trupie partyzanta leżącego na wznak, którego twarz wykrzywił pośmiertny grymas. Komandos zdejmuje z ramienia beryla i przystawia do głowy martwego Afgańczyka. Pozuje, uśmiecha się. Jego kolega robi mu zdjęcie z komórki".
@ Jacek
Jeśli jesteś kiepsko doinformowany, to się nie udzielaj.
Po pierwsze zacytowany przez ciebie fragment dotyczy Iraku a nie wioski w Afganistanie. Po drugie sprawę opisała GW, która specjalizuje się w przekolorowywaniu rzeczywistości, szczeególnie jeśli można ukazać Polaków w złym świetle. Po trzecie niczego nikomu nie udowodniono (profonacja zabitych, itd), a po czwarte takie zdjęcia to i Talibowie sobie robią z zabitymi Amerykanami, Amerykanie z zabitymi Irakijczykami, itp. Nigdy nie widziałeś archiwalnych zdjęć np. z Powstania Warszawskiego, gdzie Niemcy też fotografowali się przy ciałach zabitych powstańców?
A jeśli chodzi o Nangar Khel:
Tam polscy żołnierze ostrzelali miejsce, gdzie wg wywiadu amerykańskiego (z ich info korzystać musieli wtedy Polacy, ponieważ własnym nie dysponowali) przebywali Talibowie. Wadliwa broń spowodowała tragedię – pociski chybiły celu i spadły na wioskę. Żołnierze podczas ostrzały informowali prełożonych, że broń źle działa – ostrzał został natychmiast przerwan, a mieszkańcom wioski bezzwłocznie udzielono pomocy. Po tragedii dowódctwo polskie wynegocjowało rekompensaty dla wioski, rannych i ich rodzin, a w rezultacie relacje pomiędzy lokalną społecznością a polską jednostką się poprawiły. Warto dodać, że mieszkańcy wioski pomagali Talibom i byli ostrzegani, że kontynuacja takiej współpracy "jest niemiłe widziana".
A w ogóle to co ma piernik do wiatraka? Pisz na temat. Jeśli nie masz nic ciekawego do przekazania, to najlepiej nic nie pisz.
@tomfid, Jacek – calm down please, calm down…. 🙂
Spoko.. przytoczyłem może trochę zbyt drastyczny cytat, czasem lubię prowokować, żeby zobaczyć reakcję 😉
Nie mam zamiaru podejmować polemiki z Tomfidem.
Obama zakończy wojnę w Iraku – to mnie cieszy.
@Jacek
Jeśli dobrze pamiętam: USA i Irak wynegocjowały umowę, która sankcjonuje obecność US Army w Iraku. Były tam zapisy o bazach na 150.000 ludzi i jakieś warunki, że z terytorium Iraku nie będzie ataków na sąsiadów Iraku. Umowa gdzieś utknęła w Iraku na szczeblu rządowym, ale widać po niej, w którą stronę idą działania administracji.
Dywagacje co do podziału usa są chyba tylko dywagacjami.Bo tak myslac ,odnośnie naszej polskiej krainy,opolskie-kaszuby-slask-mazury tez moga sie oddzielić.Wszystkie zmiany rządzacych sa takie same jak bessa i hossa.Po trzecie kobiety w rodzinie też mają prace do wykonania i jedne radzą sobie bardzo dobrze inne dużo gorzej.W moim odczuciu temat wywołany jest co najmniej pesymistyczny czyli co??? mamy się szykowac na nowe doły.
@Jacek
"Obama zakończy wojnę w Iraku – to mnie cieszy"
……ha…..ha….aaaa….hahahahahahahahahahaaaaaaaa ;)))))))))))))))))))))))))))
Może trochę inaczej:
moim zdaniem plusem rządów "socjalistycznych" demokratów będzie to, że świat będzie trochę spokojniejszy. Przy całym szacunku dla McCaina obawiałem się, że dla rozruszania gospodarki USA może zostać wywołana nowa wojna pod byle pretekstem w której będą ginęli polscy żołnierze i nie tylko – wracając do tego mojego cytatu – jak mój krytykant słusznie zauważył, wydarzenia są różne, ale oddział ten sam – to chyba nie przypadek.
@ Jacek
Faktycznie mnie trochę poniosło. Ale w słusznej sprawie :>
Co do zakończenia wojny w Iraku i wojen z udziałem USA w ogóle, to (ponownie) muszę się nie zgodzić:
1) Moim zdaniem to nie zależy ani od Obamy ani od demokratów, tylko od ich mocodawców (którzy pewnie są też sponosorami McCaina i republikanów)
2) Nawet jeśli to zależy od Obamy, to nie wiadomo, czy on rzeczywiście zrealizuje to, co sugerował nt. wojen w kampanii wyborczej. Z tego co pamiętam, to on faktycznie obiecywał wycofanie się z Iraku, ale jednocześnie "zluzowane" wojska chciał przerzucić do Afaganistanu!
3) Właściwie czemu mieliby wycofywać się z Bliskiego Wschodu? Czy ropa się już wyczerpała? Czy Araby definitywnie ich pokonali? Albo Amerykanie i sp-a Arabów? Jak dla mnie mamy jeszcze gwarancję zabawy na ładne parę-, paręnaścię lat.
Pozyjemy, zobaczymy
co zostanie z obietnic wyborczych
Blisko jest jeszcze do pilnowania Kanał Sueski,eskadra na Morzu Czarnym dostarczajaca pomoc dla Gruzji,flota na Śrudziemnym wspierajaca Izrael.
Czemu mają się wycofywać z Iraku ?
Polecam historię i Wietnam …
Żeby zrozumieć co czuje i jak myśli typowy amerykanin trzeba troszkę tam pomieszkać i z nimi pogadać.
uwierzcie mi ich myślenie (przynajmniej na północy USA) dość szybko zmieniło się z "Zwycięstwo jest kwestią czasu"
na "Pytanie nie jest jak wygrać tylko jak tego totalnie nie przegrać"
Ameryka jest delikatnie w szachu – trzeba się wycofać ale jak to zrobić żeby nie zdestabilizować regionu …
a wikłanie się w politykę more time more money more people nie ma sensu .. można to porównać z człowiekiem który zapada się w ruchomych piaskach i czym mocniej się rusza i chce się wyrwać tym mocniej jest wciągany
O ! widzę, że się już bronicie przed automatami na blogach 🙂 A co do Obamy, to go wojskowi szybko sprowadzą na ziemię i nie będzie odwrotu wojsk, Rosjanom gratis przecież nie oddadza swoich stref wpływów, bo to by była głupota nie do naprawienia.
@sorensen, teraz jesteśmy odporni na wpisy w stylu – sex, casino, gold ,whores itp…..
@all; skoro militarne zaangażowanie USA w różnych rejonach wzbudza tyle emocji, to dorzucę i swoje 3 grosze, a jest ono takie, iż Obama będzie rozmawiał, rozmawiał…. potem znowu rozmawiał… i na rozmowach się skończy, a wojska amerykańskie nie będą skłonne opuszczać swoich stref, tym bardziej, że główny konkurent – Rosja „usztywnia” swoje stanowisko; no a poza tym gdzie amerykanie znajdą takie realistyczne poligony do testowania taktyki, broni itp?
@j.tyszko – no w tym muszę się zgodzić że to jest Irak jest taktowany jako wielki poligon. Muszę się niestety także zgodzić z fatem iż pozostanie w Iraku jeżeli będzie to w głównej mierze bedzie to z powodów polityczno/wojskowych. Zobaczymy ekonomicznie jaką cenę USA za to zapłąci ?
Niestety moim zdaniem Bush relizując swoje kowbojsko-teksańskie ambicje stracił wielu przyjaciół i narobił sobie dużo wrogów.
No i zobaczymy jak w przeciągu czasu coraz więcej innych wojsk będzie opuszczało Irak czy i jak wzrosną kosztu USA z tym związane.
Wiem natomiast że napewno ludzie w USA mają nadzieję i wierza że Obama ich stamtąd wyprowdzi jednak w obecnych czasach dużo wazniejszy będzie aspekt „panie Dom mi zabierają” …
No pożyjemy zobaczymy
@Marcin; zwróciłeś uwagę na ciekawy aspekt – DOMY (tzn. to że są one teraz najwazniejsze). Jeśli Obama ulży kredytobiorcom i nie bądą musieli masowo opuszczaćswoich wymarzonych 4 ścian, to Ci w „dowód wdzięczności” będą wychwalać zagraniczne operacje jako słuszne i prosić o więcej w imię powrotu amerykańskiego stylu życia. Amerykanie to taki dziwny naród, że jeśli na własnym podwórku mają to, czego im potrzeba i tanie paliwo, to reszta ich nie obchodzi…..