Kwartał kłopotliwych zależności
Planowałem notkę na temat powiązań rynków na finał kwartału, ale okres urlopowy nie sprzyja blogowaniu, więc nieco spóźnione podsumowanie wydarzeń z wnioskami, które powinny być aktualne również w kolejnym kwartale.
Planowałem notkę na temat powiązań rynków na finał kwartału, ale okres urlopowy nie sprzyja blogowaniu, więc nieco spóźnione podsumowanie wydarzeń z wnioskami, które powinny być aktualne również w kolejnym kwartale.
Od stycznia 2009 roku pełnimy obowiązki animatora na kontraktach na waluty. Obrót w tym czasie wzrósł o 22% w porównaniu do 2008 roku. Mimo rekordów nie jesteśmy do końca zadowoleni z rozwoju tego rynku, dlatego postulowaliśmy zmiany.
Oczywiście tytuł to parafraza poprzedniego mojego wpisu, dokonanego pod hasłem TAPE Reading.
„Szacuje się, że na rynku walutowym obraca się około 3 bln dolarów dziennie […]. Olbrzymią część tego obrotu robią gracze walutowi posługujący się analizą techniczną. Gracze, którzy co prawda zapewniają płynność, ale przy okazji dominują rynek. Dzięki nim nawet wytrawni ekonomiści nie chcą się wypowiadać co do przyszłych kursów walutowych„
Piotr Kuczyński,
„Podatek Tobina uleczy (nie tylko) rynek walutowy
Puls biznesu, 8.09.2009
Ryzyko walutowe pozostaje niezmiennie groźne dla naszej gospodarki, choć strach ma już nieco mniejsze oczy. Bombardowanie korzystnymi informacjami na temat stanu naszej gospodarki przyniosło ostatnio silne (choć można z tym polemizować) umocnienie złotego, względem szczytów słabości naszej waluty w bieżącym roku. Powoduje to spadek naszego zadłużenia w walutach obcych w przeliczeniu na złote. Mimo to, całkowite zadłużenie w walutach obcych (przeliczone na euro bądź dolara) pozostaje nadal wyjątkowo wysokie, o czym można przekonać się miedzy innymi śledząc informacje napływające z NBP lub …..na stronie CIA.
Nie tylko o swoje dochody z horrendalnego haraczu nakładanego na przymusowe składki od każdego z nas, ale również o umożliwienie inwestowania na zagranicznych rynkach. Ciekawe, że nie widzę zadawania przez dziennikarzy trudnych pytań dotyczących tych inwestycji, wszyscy idą ślepo za argumentacją OFE, że od tej pory „będziemy jeszcze bardziej efektywni”. Albo jeszcze inaczej: „gdybyśmy mogli inwestować za granicą, to dopiero byście zobaczyli”.
Jeśli dostaniemy się do poczekalni, która kończy się zastąpieniem waluty narodowej przez euro, czeka nas nieuchronna zmiana motoryki rynku.
Aktywne inwestowanie w waluty ma przynajmniej jedną, bardzo istotną przewagę nad akcjami – symetryczność. Czyli gra na spadki nie różni się w żadnym razie od obstawiania wzrostów.
Tytuł dzisiejszej notki, to powielenie tytułu materiału z 20 lutego 2009, jaki ukazał się w Gazecie Wyborczej.