Analiza opłacalności inwestycji w Eurogeddon
Zainspirowany symulacjami zysków/strat nowego funduszu Opery, skonstruowanego przez prof. Rybińskiego, pokusiłem się o analizę teoretycznej efektywności zakupu jego jednostek.
Zainspirowany symulacjami zysków/strat nowego funduszu Opery, skonstruowanego przez prof. Rybińskiego, pokusiłem się o analizę teoretycznej efektywności zakupu jego jednostek.
Tworząc wpisy przyjmuję zasadę, że o ile nie wplatam w nie własnych opinii, które nie mają większego znaczenia (szczególnie dla kogoś kto wszystko samodzielnie weryfikuje), o tyle dla całej reszty muszę mieć podkładkę w źródłach, statystykach, testach itd.
Na prośbę jednego z czytelników zdecydowałem się wrzucić – jak to ujął: „na tapetę” – sprawę strategii zwanej po polsku „martyngał”.
Kto może być bardziej: bezwzględny, zawzięty, maniupulatorski i bezlitosny niż psychopata? Oczywiście trader 🙂
Żeby nie zanudzać dłużej, na koniec jeszcze krótki wpis na temat niuansów „łapania dołków”.
Z Pulsu Biznesu dowiedziałem się o badaniu TNS Pentor dotyczącym inwestycyjnych zachowań i preferencji Polaków. Z badań wynika, że zaledwie 8% Polaków zdecydowałoby się zainwestować na giełdzie nieoczekiwaną wygraną w wysokości 50 tysięcy złotych (29% odłożyłoby ją na lokacie bankowej). To zupełnie zrozumiałe skoro siedmiu na dziecięciu Polaków postrzega giełdę jako hazard (54%) lub grę z nierównym przeciwnikiem (16%).
Mnie zafascynowały odpowiedzi na drugie pytanie w badaniu, w którym zapytano respondentów o decyzję, którą podjęliby mając do wyboru
Po krótkiej i celowej, bo odświeżającej, przerwie pora dokończyć w kilku krokach cykl o urokach i wadach mechanicznego podejścia do tradingu.
Opcje, które wysadziły w powietrze kilka lat temu nasze rodzime przedsiębiorstwa, nikogo jakoś już specjalnie nie poruszają. A szkoda, bo ówczesne wydarzenia mogłyby doczekać się ciekawych analiz – jak doszło do tego zjawiska, zarówno od strony podejmowania decyzji w firmach, działań banków, niekompetencji obu stron, a w końcu samego schematu działania.
No ale media rodzime wolą żyć newsami, których wyprodukowanie jest tańsze, łatwiejsze i nie specjalnie wymaga kompetencji dziennikarskich, czy analitycznych.
Po pełnych sensacji doniesieniach o „toksycznych opcjach”, „spisku, który miał na celu zniszczenie polskich przedsiębiorców” emocje opadły, a ostatnie doniesienia z tego frontu dotyczyły właściwie już tylko jednej ze spółek Zbigniewa Jakubasa – Feroco.
Podany niżej pomysł określania wielkości „kapitału wystawianego na ryzyko” (KR) to tylko jedna z propozycji, o nieskończonej zresztą możliwości wprowadzania modyfikacji.
Wracamy do zasadniczego pytania tego cyklu wpisów: jak optymalnie określać wielkość kapitału inwestowanego na giełdach i funduszach?