Ktoś nas robi w konia
Minister Rostowski właśnie grzmi o koncepcji OFE, która legła w gruzach.
I odnoszę wrażenie, że wszyscy dookoła cudownie dają się robić w konia.
Minister Rostowski właśnie grzmi o koncepcji OFE, która legła w gruzach.
I odnoszę wrażenie, że wszyscy dookoła cudownie dają się robić w konia.
Osobiście jestem zmęczony kolejną, donikąd prowadzącą dyskusją o celowości istnienia OFE, ale z racji zainteresowań objętych niniejszym blogiem niezmiennie przyciąga mnie jej specyficzny wycinek – wpływ tych funduszy na giełdę i nasze inwestycje.
Mam na swoim koncie emerytalnym w jednym z Powszechnych Towarzystw Emerytalnych zgromadzoną przez ponad 10 lat relatywnie sympatyczną kwotę około 40 000 złotych (pomijam już to, że gdybym sam odkładał na rachunek bankowy, to kwota byłaby zbliżona). Według oficjalnych informacji dostępnych choćby na stronach KNF jakieś 49% tej kwoty fundusz przeze mnie posiadany ma ulokowane w dłużnych papierach Skarbu Państwa, czyli obligacjach i bonach skarbowych.
Życie napisało niezwykle interesujący epilog do dyskusji o wynagrodzeniach w sektorze prywatnym, która w połowie lipca toczyła się na Blogach Bossy.
W części mediów próbowano zrobić szum na temat potencjalnej nacjonalizacji Commerzbanku. Oczywiście w tle pojawiały się polskie fobie w stylu niemiecki rząd przejmie instytucje skupione wokół BRE. Problem w tym, że nie jest to zjawisko nowe a już tym bardziej na tle trendu, który od kilku lat obserwujemy na GPW a ściślej w przypadku WIG20.
Zastanawiam się ile nauczył Polaków obecny spór o składki do OFE… Być może ciekawym tego miernikiem byłby sondaż pokazujący ilu aktywnych zawodowo wybrałoby ZUS zamiast OFE przed a ilu po całej tej, było nie było, pouczającej debacie.
Nieskromnie ale z konieczności przyznam, że należę do grona szczęśliwców, którzy zrozumieli przynajmniej treść korespondencyjnego sporu i telewizyjnej debaty Balcerowicz-Rostowski, zresztą podobnie jak spora część Czytelników naszych blogów jak mniemam 🙂