Zupełnie przypadkiem przeczytałem dziś komentarz do sesji Bardzo Ważnego Analityka polskiego rynku o tym, że giełda nowojorska zignorowała jakieś dane ekonomiczne. Mam wrażenie, że w branży analiz i komentarzy czas stanął w miejscu.
W żadnej mierze nie sięgam po reklamę, po prostu z ciekawości próbuję przyjrzeć się polskim start-upom, które inwestują również w derywaty.
Ryzyko nie jest jedynie kategorią wymierną, matematyczną, całkiem spora jego część podlega po prostu psychologicznym ocenom.
Zebrałem jeszcze kilka ciekawostek i użytecznych informacji, nawiązujących do krachu giełdowego z 6 maja w USA.
Nie potrafiłbym odmówić sobie chociaż krótkiego komentarza po tym chaosie na amerykańskich giełdach w ostatni czwartek czyli 6 maja.
Jak tendencje w obrocie kontraktami terminowymi na GPW przekładają się na motywacje uczestników tego rynku i odwrotnie?
Tytuł oddaje to co za chwilę umieszczę w drugiej części tego wpisu. W pierwszej jeszcze jedno małe nawiązanie do poprzednich części tego cyklu.
Coroczny list Warrena Buffeta (W.B.) do akcjonariuszy, legenda epistolografii finansowej, przeczytałem po raz pierwszy co do przecinka podczas ostatniego weekendu. Po to by zaspokoić swoją ciekawość odnośnie dwóch spraw i jedną zostać zaskoczony.
Czy opcje opisane w poprzednim wpisie rzeczywiście zagrażają stabilności Berkshire Hathaway ? Kto i po co ośmielił się zrobić tak gigantyczny zakład przeciw Buffettowi? I dlaczego on sam, wielokrotnie nazywający derywaty ?bronią masowej destrukcji”, zdecydował się przyłożyć do owego planu zniszczenia swoją rękę ? Odpowiedzi, lub raczej ich próba, poniżej…
Nie jestem fanem stylu inwestowania propagowanego przez Buffetta ale podziwiam jego wkład w ożywianie giełdowej branży.