Wykres dnia : Złoty Krzyż
Amerykańskie indeksy być może wpadły nieco w stan amoku, ale z rynkiem niełatwo się dyskutuje, trzeba brać co daje.
Amerykańskie indeksy być może wpadły nieco w stan amoku, ale z rynkiem niełatwo się dyskutuje, trzeba brać co daje.
W dwóch poprzednich notkach przyglądałem się naszemu rynkowi, poprzez pryzmat wykresu indeksu WIG (Co dalej z tym rynkiem, Droga w nieznane). Trend boczny czy też korekta widoczna na wykresie pod koniec ubiegłego tygodnia został zakończony.*
Przez pierwsze miesiące roku 2025 giełda warszawska należała do najatrakcyjniejszych rynków na świecie. Indeksy były systematycznie w czołówce tych, które rosły najmocniej. W kwietniu, w chwili gdy rozpoczęły się rynkowe harce Donalda Trumpa ten mechanizm wzrostów nieco się zatarł. Co prawda indeks WIG zdołał pokonać psychologiczną barierę stu tysięcy punktów i w maju odnotował rekord wszech czasów, ale od kilku tygodni wszedł w fazę trendu bocznego. Jest to w zasadzie zgodne z zachowaniem innych rynków europejskich, jednak w świetle globalnych niepewności, po raz kolejny prowokuje to do postawienia pytania „co dalej?”.
Nie jest łatwo kupić obecnie papier milimetrowy. To znaczy jest dostępny on-line, ale nie za bardzo od ręki w sklepach papierniczych. Nie ma się co dziwić, bo zdaje się, że w szkołach (podstawowych i średnich – poza technicznymi) nie ma już lekcji zajęć technicznych, gdzie uczniowie uczą się pisma technicznego, rzutowania brył i innych tego typu „zbędnych” umiejętności. W miniony piątek miałem przyjemność zapytać studentów uczelni ekonomicznych, czy korzystają z tego retro narzędzia i zgodnie odpowiedzieli, że nie. Choć część, wiedziała co to jest.
Przy okazji dyskusji o formacji RGR w przestrzeni finansowej, pojawił się jeszcze jeden wątek techniczny który, jak zauważam, notorycznie jest obarczony ciągle powtarzającym się błędem.
W ostatnich dniach aż trzykrotnie trafiłem w ogniska sporu o formację RGR powstałą na wykresie WIG20, więc spróbuję definitywnie ten problem zakończyć.
Nasdaq100 czy Russell 2000 to póki co jedyne z najważniejszych amerykańskich indeksów, które weszły pod topór bessy, oddając powyżej 20% od szczytu kilkanaście sesji temu.
Minęły nieco ponad dwa miesiące od notki, w której zastanawiałem się, czy bez hossy na rynku amerykańskim, możliwe jest utrzymanie rynku byka w Warszawie (Bez hossy nie będzie hossy). Sytuacja zmieniła się diametralnie, wówczas rynek amerykański wykazywał początkowe oznaki słabości. Dziś wygląda znacznie gorzej. Indeks S&P 500 spadł od tamtego wpisu blisko 7 procent, Nasdaq100 nieco ponad 10 procent. Na tym tle rynki europejskie, a zwłaszcza polski wykazywały niesłychaną siłę. Kolejne lokalne szczyty. Wzrostowe sesje mimo spadków za oceanem. I dziś – choć od kilku dni trwa korekta – jest niemal piętnaście procent wyżej niż 20 stycznia.
W polskiej terminologii giełdowej wszystkie krótkookresowe spadki nazywamy korektami, tymczasem w terminologii anglojęzycznej korekta to spadek dopiero większy niż 10%.
Rozwój Sztucznej Inteligencji (AI) daje niesamowite możliwości odkrywania mało znanych zakątków inwestycyjnego świata, o czym więcej w poniższym wpisie.