Waluty za kółkiem
W styczniu zeszłego roku odnotowaliśmy na blogach bossy ciekawe tezy na temat rynku motoryzacyjnego w USA. Dziś czas na dopisek do tamtej historii, znów oparty o prognozę dla rynku motoryzacyjnego na rok 2011.
W styczniu zeszłego roku odnotowaliśmy na blogach bossy ciekawe tezy na temat rynku motoryzacyjnego w USA. Dziś czas na dopisek do tamtej historii, znów oparty o prognozę dla rynku motoryzacyjnego na rok 2011.
Książka, którą właśnie odłożyłem po przeczytaniu na półkę, zaskoczyła mnie zupełnie nie od tej strony, od której zaskoczenia mogłem się spodziewać.
Kilkanaście lat temu, gdy pracowałem w Gazecie Giełdy Parkiet i dopiero rozpoczynałem poznawanie meandrów rynku miałem ogromny problem związany z liczeniem obrotów na GPW. Otóż obroty na rynku akcji liczone u nas były jako iloczyn ceny i wolumenu obrotów mnożony przez dwa. Moje próby dociekania dlaczego tak się dzieje napotykały zawsze jedną odpowiedź – przecież jest kupujący i sprzedający, stąd ten mnożnik „dwa”.
Znużonych statystyką wykresową pocieszę, że to ostatni kawałek w tym mini cyklu, mam jednak cichą nadzieję, że te procesy, które na tym blogu odkrywam, nie pozostają bez wpływu na coraz dojrzalsze spojrzenie Czytelników na procesy zachodzące na rynku.
Część Państwa zapewne zauważyła, iż polityka monetarna amerykańskiego banku centralnego stała się sposobem na manifestowanie własnych – a częściej zasłyszanych skądś – opinii na temat tego, jak powinno zarządzać się bankiem centralnym w USA. Osobiście czerpię niebywałą przyjemność z tego, jak wielu mamy w Polsce wybitnych specjalistów od amerykańskiej gospodarki. W istocie coraz częściej rodzimi komentatorzy gospodarczy upodabniają się do polskich dziennikarzy, z których większość ma przekonanie, iż doskonale zna się na amerykańskiej polityce, co – w ich mniemaniu – upoważnia do stawiania tez, jaką politykę powinny prowadzić Stany Zjednoczone wobec powiedzmy… Singapuru.
Kilka kolejnych ciekawostek w temacie zmieniającej się dynamiki rynków, a co za tym idzie – strategii technicznych i statystycznych.
Czy na nieopodatkowanych dywidendach można zbudować sensowną strategię inwestycyjną?
To pytanie jest próbą zaproszenia Czytelników do zabawy, która może przynieść korzyści również innym uczestnikom. Teza jest banalna – czy mając do dyspozycji pewną zaletę rachunku IKE (ostatnio przypomniał o nim Jacek Tyszko), czyli nieopodatkowaną dywidendę można stworzyć sensowną strategię kupowania akcji spółek pod kątem otrzymania owej dywidendy?
Idąc tropem weryfikacji metody kupowania maksimów i minimów opisanej kilka dni temu dla rynku amerykańskiego, pokusiłem się o zbadanie naszego rynku największych spółek objętych indeksem WIG20.
Koniec roku tuż tuż. Zima atakuje, Mikołaj w drodze… Zbliża się ostatnia w tym roku okazja aby samemu sobie zrobić prezent – jeśli nikt o nas nie pomyślał – założyć IKE i zacząć oszczędzać na emeryturę, a przy okazji – nie płacić od tego podatku. Otrzymujemy dwa prezenty w jednym. Jeśli IKE już mamy – nic straconego 🙂 – zawsze można dopłacić, jeśli jeszcze nie wykorzystaliśmy całego limitu, jaki mamy do dyspozycji w roku 2010 roku (9.579 zł). Możemy mieć przysłowiowego „wróbla w garści i gołębia na dachu” naraz. Po pierwsze – oszczędzamy na emeryturę, a po drugie – oszczędzamy bez podatku.
„Teraz wikiliks zapowiada demaskację paru wielkich instytucji finansowych, analogiczną do demaskacji, jaką przeprowadził w odniesieniu do politycznych elit. Czy jednak już dziś nie wiemy, co wielkie amerykański instytucje finansowe robią z bilionami dolarów publicznej pomocy?