Niepokojące sygnały z funduszy inwestycyjnych II
W poprzednim wpisie zwróciłem uwagę na cztery sygnały ostrzegawcze, który powinny skłonić inwestora do powtórnego przeanalizowania sensu inwestycji w konkretny fundusz inwestycyjny:
W poprzednim wpisie zwróciłem uwagę na cztery sygnały ostrzegawcze, który powinny skłonić inwestora do powtórnego przeanalizowania sensu inwestycji w konkretny fundusz inwestycyjny:
Wprowadzenie przez DM BOŚ usługi Bossafund.pl to najlepszy moment, żeby jeszcze raz poświęcić chwilę uwagi na nieuwzględniany przez wielu graczy koszt obecności na rynku, jakim jest czas.
Koncentracją pozycji na rynku kontraktów na indeks WIG20 już chyba nikt się interesuje. Albo nikogo już nie zadziwiają poczynania mitycznego „grubasa zza oceanu” (a może wcale nie zza oceanu), albo w ogóle ci, którzy wcześniej tropili jego wpływ na nasz rynek doszli do wniosku, że właściwie nie ma co tropić.
Inwestowanie w aktywnie zarządzane fundusze inwestycyjne opiera się na założeniu, że zarządzający nimi ludzie wraz ze swoim zespołem zdolni są stworzyć i egzekwować strategię inwestycyjną, która okaże się bardziej zyskowna niż indywidualne inwestowanie (z uwzględnieniem czasu, który na nie się przeznacza) lub inwestowanie pasywne, indeksowe.
W poprzednim wpisie zaznaczyłem, że chciałbym podjąć temat przewagi startujących funduszy przez pryzmat naszego rodzimego rynku.
W 2001 roku Ben Jacobsen i Sven Bouman opublikowali badania The Halloween Indicator, ‚Sell in May and Go Away’: Another Puzzle, w którym potwierdzili istnienie efektu Halloween na 36 z 37 zbadanych przez siebie rynkach.
Fundusze inwestycyjne wielokrotnie były na tych blogach przedmiotem analiz (czasem nawet żartów), a zachowania zarządzających stanowiły przykład błędów poznawczych jakim podlegają inwestorzy. Większa krytyka ze strony samodzielnych spekulantów dotyka chyba tylko fundusze emerytalne.
W poszukiwaniu ilościowych (statystycznych, kwantyfikowalnych) metod inwestycji w fundusze przerzuciłem ostatnio sporo literatury i pozwolę sobie zacytować jeszcze jedną, właśnie przeczytaną pracę naukową w tym temacie.
Na przestrzeni ostatnich miesięcy na plan pierwszy wybijały się raczej kryzysowe doniesienia ze światowej i amerykańskiej gospodarki. Z racji powiązania polityki monetarnej z kondycją rynku pracy Fed przesunął uwagę giełd na inflację i stopę bezrobocia. W efekcie z radaru zniknął rynek nieruchomości, którego słabość miała być gwarantem braku ożywienia w gospodarce. Ostatnie dane zmuszają jednak do ponownego skupienia uwagi na cenach domów i czytelnym ożywieniu w zapomnianym nieco segmencie.
Po opublikowaniu wczoraj wieczorem przez TP SA informacji o obniżeniu prognoz na 2012 (przychodów i EBITDA) oraz obniżeniu poziomu planowanej dywidendy kurs akcji TPS spadł na otwarcie dzisiejszych notowań o 12,97%, z 16,19 na 14,09 zł. W trakcie sesji kurs TPS dotarł do poziomu 12,83 zł – niemal 21% poniżej wczorajszego zamknięcia.