Dziennik transakcji wersja 2.0, (vol. 3)
Powoli dobijamy rynkach do końca maja, który okazał się stereotypowy typowy i idealnie wpisał się w kalendarzową anomalię. Większość światowych indeksów straciła w maju na wartości, a część zeszła z rekordów wszech czasów lub chociaż najwyższych poziomów bieżącego roku. Wyjaśnień łatwo zatem szukać w psychologii i zmiennych innych niż gospodarcze, choćby w zaniepokojeniu wojnami celnymi i technologicznymi. Nie warto jednak gubić danych makro, które – w przypadku Wall Street – znacząco pomagają przecenie.
W poniedziałek zwróciłem uwagę, że w finansach osobistych niewiele jest prawdziwych skrótów – nieskomplikowanych, łatwych w realizacji ulepszeń o potężnych efektach. By osiągnąć istotne rezultaty trzeba poważnie zmodyfikować styl życia i podejście do inwestowania i trzymać się tych zmian przez wiele lat. Niewielkie ulepszenia mogą poprawić stan finansów osobistych ale nie dadzą finansowej niezależności.
W pierwszej części opisałem cele i funkcje dzienników inwestycyjnych, w tej pokażę ich wady i słabe strony, które powodują, że wielu inwestujących porzuca pomysł ich prowadzenia lub robi to nieskutecznie.
Postanowiłem kontynuować mój niewielki eksperyment w czasie rzeczywistym związany z aktualną techniczną sytuacją na indeksie WIG20. Zwykle w książkach dotyczących analizy technicznej świat jest prosty, bo widoczny na wykresach. Nieliczni autorzy przyznają, że prawa strona jest wielką niewiadomą, choćbyśmy narysowali na tym co widoczne najpiękniej wyglądające kształty i stworzyli najbardziej przekonującą narrację (tu podpowiedź od m.in. Daniela Kahnemana: im bardziej szczegółowa historia, tym bardziej mamy skłonność uwierzyć w jej prawdziwość. Niestety im bardziej szczegółowa tym bardziej zwodnicza i nieprawdziwa może się okazać).
Artykuły zawierające listy błyskotliwych trików ułatwiających życie od wielu lat są częścią oferty portali internetowych. Idea prostych ulepszeń o potężnych pozytywnych efektach wdarła się także do dziedziny finansów osobistych. Głośnym przykładem takiego triku jest porada jednego z guru finansów osobistych, Suze Orman: zrezygnuj z kawy na wynos a zaoszczędzisz milion dolarów.
Dwa wydarzenia kreowały giełdową rzeczywistość w ostatnim tygodniu, a ponieważ w kwestii Brexitu niewiele mądrego można już wymyślić, pozostaje więc wpływ „wojny” USA – Chiny na wykresy i potencjalne okazje z tym związane.
Zgłosiłem swoje zdanie odrębne w dyskusji pod tekstem Trystero o dziennikach transakcyjnych i obiecałem je uzasadnić w odrębnym wpisie, co niniejszym czynię.
Nawiązując do ilustracji z poprzedniej notki pozostańmy wśród rycerzy. Andrzej Mleczko narysował kiedyś taki żart – dwóch rycerzy ucieka pod gradem strzał. Ten na drugim planie wyraźnie wystraszony słucha pierwszego, który z uśmiechem wykrzykuje „Spokojnie, w domu powiemy, że było to zwycięstwo moralne”.
I tak można by podsumować strategię działania zasygnalizowaną w tamtej notce. Pozwólmy jednak niemal w czasie rzeczywistym podsumować, co właśnie mogło się wydarzyć. Założyłem, że na wykresie mamy do czynienia z korektą, z szansą na potencjalne wybicie dołem i spadek o ok. 200 pkt. Równocześnie, aby chronić kapitał należało ustalić jakiś poziom stop. Ten mógł być bardzo wąski, gdyby patrzyć wyłącznie na kształt wykresu lub szerszy, gdybyśmy brali pod uwagę jakieś inne czynniki. Dwa dni później indeks WIG20 wzrósł mocno, do poziomu 2225. Było to dokładnie 50 pkt od widocznego na wówczas zamieszczonym wykresie.
Jak pewnie wszyscy czytelnicy naszych blogów wiedzą, Europa zmierza do wybrania nowego parlamentu. W Polsce mamy znów plebiscyt za lub przeciw rządowi, wybieranie mniejsze zła i głosowanie przeciwko, ale dla inwestorów giełdowych stawka tych wyborów jest zupełnie inna niż prezentacje medialne. Konsekwencją będzie nie tylko bardziej eurosceptyczna ekipa u władzy, ale też dyskusja na temat przyszłości Europejskiego Banku Centralnego.