Jak inwestuje Trader Tom, część 9
W ostatniej części tego cyklu, poświęconemu analizie tradingu Toma Hougaarda, kilka moich spostrzeżeń i wskazówek.
W ostatniej części tego cyklu, poświęconemu analizie tradingu Toma Hougaarda, kilka moich spostrzeżeń i wskazówek.
Pięć lat to mnóstwo czasu. Nawet na rynkach. Pięć lat dobrej koniunktury potrafi zatrzeć pamięć o trudnych okresach, spadkach, bessach, stagnacjach. W ciągu minionych pięciu lat indeks S&P500 wzrósł niemal 100 procent. Daje to średnioroczne 13,4 procent. Blisko dwa razy więcej, niż wieloletnia średnia z rynków akcji wynosząca 7-8 procent rocznie. Jeszcze lepiej w takim ujęciu wypada indeks NASDAQ100 – średnioroczny wynik z ostatnich pięciu lat to 19,8 procent. Może zakręcić się w głowie.
Zostało jeszcze kilka znaczących czynników, które mogą windować wyżej indeksy amerykańskie w najbliższym czasie.
Co powoduje, że Tom Hougaard osiąga nadzwyczajne zyski pomimo tego, że popełnia dość sporą ilość błędów, które wskazywałem w poprzednim wpisie?
Tydzień po debiucie spółki Mentzen na NewConnect doszło do interesującej utarczki słownej pomiędzy Piotrem Cymcykiem – inwestorem i komentatorem rynkowym, a Sławomirem Mentzenem – prezesem i największym akcjonariuszem spółki Mentzen.
Istnieją rynkowe zasady, które moim zdaniem wyrządzają więcej szkód niż pożytku. Jedną z takich zasad jest stwierdzenie, że „tłum się zawsze myli”.
Przy moim pełnym respekcie dla tego, co robi Tom Hougaard w zakresie popularyzowania systematycznego tradingu, edukacji i dzielenia się wiedzą na żywo, nie mogę nie zauważać, że kilka słabych miejsc w jego poczynaniach umniejsza efekt całej tej roboty.
Przewidział krach na giełdzie w 2000 r., a potem w 2008 r. Następnie prawie idealnie zidentyfikował dołek bessy. Ci którzy wówczas powierzyli mu pieniądze, mają dziś ponad dwadzieścia razy mniej kapitału, niż ci którzy zainwestowali w fundusz na indeks S&P 500.
Główną zaletą dematerializacji akcji będzie wyeliminowanie ryzyka ich zgubienia, zniszczenia lub utracenia. W niepamięć odejdzie także długotrwała procedura unieważnienia dokumentów akcji i ich ponownego wydawania.
To tylko jeden z wielu losowych fragmentów znalezionych w sieci po wpisaniu frazy „zalety dematerializacji akcji”. W tym wypadku fragment pochodzi ze stron EY. Nasz rynek kapitałowy (ten istniejący od 1991 roku) dość szybko przeszedł do handlu w formie elektronicznej. Każda spółka publiczna musiała mieć akcje w formie zdematerializowanej/cyfrowej. Byliśmy dumni z tego, że przeskakujemy pewien archaiczny okres rynku kapitałowego (podobnie, jak miało miejsce z czekami w bankowości). Choć oczywiście istniały wciąż papiery wartościowe w formie fizycznej – obligacje Skarbu Państwa (którymi można było płacić za akcje spółek sprzedawanych w publicznej ofercie) czy Powszechne Świadectwa Udziałowe.
Trzy dni po amerykańskich wyborach Bloomberg doniósł, że pod względem wielkości aktywów iShares Bitcoin Trust ETF wyprzedził iShares Gold Trust.
Bloomberg informował, że tylko w powyborczy czwartek „bitcoinowy fundusz” pozyskał 1,1 mld USD środków netto.