Ego – wróg czy przyjaciel inwestora? Część 14
Końcem wieńczącym dzieło będzie garść praktycznych porad podsumowujących temat radzenia sobie z niesfornym ego w inwestowaniu.
Końcem wieńczącym dzieło będzie garść praktycznych porad podsumowujących temat radzenia sobie z niesfornym ego w inwestowaniu.
Nie miej ego. Zawsze kwestionuj siebie i swoje możliwości. Nigdy nie myśl, że jesteś bardzo dobry. W sekundzie, w której to zrobisz, jesteś martwy.
~ Paul Tudor-Jones
– Ray Dalio
To całkiem niegłupi pomysł, aby dla przeistoczenia się w skuteczniejszego inwestora sporządzić „instrukcję działania siebie”, w której z góry zawieramy swoją charakterystykę i zaplanowane wskazówki postępowania w kryzysowych chwilach.
Fakt, że to same okoliczności często wodzą na pokuszenie w inwestowaniu, nie zwalnia nas z konieczności nauki samokontroli.
Pewność siebie jest sporym atutem w inwestowaniu. A co się z nią dzieje, gdy na scenę wkracza ego?
Straty i ego to wybuchowa mieszanka.
Odwołam się do klasyki: jeśli próbujemy coś zmieniać, ulepszać czy naprawiać, zawsze pierwsze w kolejności pojawia się pytanie:
Co dokładnie nie działa poprawnie i wymaga korekty?
Słowo ego pojawia się w podręcznikach inwestycyjnych zwykle w pejoratywnym ujęciu, jako zawalidroga, balast, coś niepożądanego. Dlatego postuluję w poniższym wpisie przywrócenie pewnego balansu w tym myśleniu.