Parowanie pieniędzy

Od dłuższego czasu w mediach pojawiają się teksty o „wyparowywaniu pieniędzy z giełdy”. Dziś dla odmiany w GW (wyjaśnienie dla cześci Czytelników – nie tylko GW tak pisze, więc prosę od razu nie wyciągać prostych wniosków -„aaaa GW, to normalne”)

Raz jeszcze więc publikuję materiał, który kilka tygodni temu zamieściłem w jednej z gazet, jak wygląda owo „parowanie”

Czytaj dalej >

Deja vu (3)

„Kluczowe pytania to:
a) jak doszło do tak wielkich strat
b) dlaczego nie zauważono wcześniej rzeczywistej sytuacji, w jakiej znalazł się bank?

Oto wnioski, do jakich ostaatecznie doszliśmy:
a) do strat doszło w wyniku nieautoryzowanych i ukrywanych transakcji w ramach Barings Futures Singapore;
b) rzeczywistej sytuacji nie zauważono wcześniej z powodu poważnego zaniedbania kontroli oraz kompetencyjnych niejasności wewnątrz banku;
c) faktyczna sytuacja nie została wykryta również przez zewnętrznych audytorów i kontrolerów banku”

Czytaj dalej >

Nasi klienci są bogatsi

[materiał z archiwum GZ/salon24, oryginalny link z dyskusjami]

Nie tak dawno Komisja Nadzoru Finansowego stoczyła bój z funduszami inwestycyjnymi o nierzetelne reklamy. Fundusze zachłysnęły się płynącymi szerokim strumieniem pieniędzmi klientów i zaczęły jeszcze bardziej zachwalać swoje produkty. W sposób banalny – należało podać w materiałach, jak najwyższą stopę zwrotu – najlepiej działającą na wyobraźnie, czyli ponad 100 proc.
Sposóbów na to jest kilka – można podać wynik z 5 lat, od początku działalności albo w dowolnie wybranym momencie. Hossa na to pozwalała.
W żadnej z reklam nie zauważyłem by podawano informacje o parametrach ryzyka – standardowe na świecie – na przykład ile wyniosła historycznie największa maksymalna strata (tzw. „obsunięcie kapitału”). No cóż w końcu reklamuje sie produkt po to, żeby go sprzedać a nie straszyć.

Jedyne co udało się KNF-owi to wywalczenie, by fundusze w reklamach podawały informacje o ryzyku. Jeden fundusz podaje w reklamie, że „jednostki cechuje duża zmienność w czasie”, inny w swojej reklamie telewizyjnej podczas ostatnich kilku sekund spotu daje zajmujący pół ekranu tekst drobnym maczkiem.
W sumie jeśli spadki, jakie mamy obecnie na rynkach akcji na świecie potrwają jeszcze troche, będzie im łatwiej bo można będzie skorzystać ze znanej formuły „skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą”.

W tym tygodniu w prasie pokazało się nowe ogłoszenie reklamowe. Tym razem nie funduszu, ale działu zarządzania BZ WBK AIB Asset Management. W formie zgrabnego listu prezes Zarządu informuje:

„Szanowni Państwo,

Z prawdziwą przyjemnością informujemy, że dzięki pracy naszych specjalistów wartość Państwa inwestycji wzrosła ponad 10-krotnie w ciągu 5 lat.

Średnia stopa zwrotu w Indywidualnym Portfelu Akcyjnym Fundamentalnym w okresie 30.09.2002 – 30.09.2007 osiągnęła poziom 917%. To absolutnie wyjątkowy wynik – przewyższył on ponad dwukrotnie wzrost indeksu WIG w tym samym okresie”

Faktycznie jest to wynik niebywały. Stawia zarządzających WBK w gronie największych sław światowych: Sorosa, Rogersa, Buffetta, Robertsona.
Z jednym zastrzeżeniem. Podane wyniki nie uwzględniają prowizji. Ba, na stronach BZ WBK trudno znależć szczegółowy opis kosztów – rzecz na świecie niedopuszczalna.
Co prawda dowiemy się, że maksymalna stawka za zarządzanie wynosi 2,8%, ale nie wiemy, czy to jest jedyna, czy są jeszcze np. prowizje za wynik. Choć wydaje mi sie też niemożliwe, wolałbym jednak wiedzieć czy w wyniku uwzględniono koszty prowizji maklerskich.
Ktoś może powiedzieć – czepił się facet. 2,8% prowizji przy 900 % zysku, każdy chętnie odda.

Jaką rolę pełni owe 2,8 procenta pobierane co rok od WARTOSCI aktywów?
Łatwo policzyć. Przyjmijmy, że zarządzajacy zarabia 59% rocznie (tyle potrzeba, by przez pięć lat zarobić 917%).
Dla uproszczenia policzę pobieranie prowizji tylko raz na koniec roku, po wzroście inwestycji. Klient powierzył 1 mln PLN. Po pierwszym roku zarobił 590 tys. PLN. Prowizja za zarządzanie wyniosła 44, 5 tys. Jego kapitał to 1,545 mln PLN. Znów kolejny rok wzrostu i prowizja wynosi tym razem 68,8 tys. PLN i tak dalej i tak dalej. Łącznie zapłacił koszt za zarządzanie 637 tys. PLN.
W piątym roku jego zysk wyniósł nie 917% a 782%.
A na razie policzyliśmy tylko jedną (być może jedyną) prowizję. Każda kolejna ma wpływ na ostateczny wynik. Pisanie, że klienci zarobil 10 razy więcej jest co najmniej nadużycie.
Działajacym co prawda na wyobraźnię, ale nie służy dobrze firmie.

BZ WBK dostał licencję na zarządzanie w 1997 roku. Niestety nie podaje wyników od początku działalności, tylko od momentu rozpoczęcia trwajacej obecnie hossy. Szkoda, bo mogłoby być bardzo interesujące wyniki w okresie 2000-2001.
To również kuriozum w standardach światowych – nie pokazywać wyników od początku działalności.
Mówi się, że bessa uczy pokory. Pięć lat hossy na rynku na pewno oduczyło niektórych, że na rynku bywa czas, gdy traci się pieniądze. Bardzo dużo pieniędzy

Niezmienna ludzka natura

„Pośród cokolwiek łatwowiernej większości można natrafić na kilku nałogowych sceptyków, ostrożnie podchodzących do nowomodnych metod inwestowania. Opierających się koncepcjom, które zdyskredytowano dawno temu, a teraz odkurza się na nowo. Kiedy prasa składa hołdy rynkowemu prorokowi, któremu zdarzyło się kilka dobrych strzałów, ci weterani nie spieszą się. napatrzyli się już na wielu geniuszy, którzy przychodzą i odchodzą. Znają również wiele spółek, które mamiły świat niezwykłymi perspektywami zysku, by potem plajtować w atmosferze zarzutów o stosowanie księgowych machinacji i oszustw”

Czytaj dalej >

Dywersyfikacja czyli bleblanie

Eksperci, bądź osoby chcące za ekspertów uchodzić uwielbiają trudne słowa. Dzięki temu pozornie wydaje się, że za takim słowem, bądź zdaniem, w którym znajduje się jakieś mało używane pojęcie stoi głęboka myśl. Bardzo często reakcja słuchaczy lub czytelników sprowadza się do przytakiwania i zastanawiania co autor miał na myśli. Przy czym część zakłada, że to musi być mądre.

Czytaj dalej >

Feynman o spekulacji (1)

?Podczas mojego pierwszego pobytu w Las Vegas postanowiłem obliczyć szanse wygranej i wyszło mi, że przy grze w kości szanse wynoszą mniej więcej 0.493. Jeżeli postawię dolara, będzie mnie to kosztować tylko1,4 centa. Więc pomyślałem sobie: ?czemu się tak boję zagrać? To prawie nic nie kosztuje!?
Zacząłem więc stawiać i natychmiast przegrałem pięć dolarów pod rząd ? jeden, dwa, trzy, cztery, pięć. Miałem stracić tylko siedem centów, a byłem pięć dolarów do tyłu! Od tej pory już nigdy nie grałem (to znaczy własnymi pieniędzmi). Miałem dużo szczęścia, że zacząłem od przegranej?

Czytaj dalej >