Wskaźnik okładkowy pod lupą
Trudno sobie wyobrazić lepszy „timing” blogowych tekstów o wskaźniku okładkowym. Tydzień temu Polska „wylądowała” na okładce The Economist.
Trudno sobie wyobrazić lepszy „timing” blogowych tekstów o wskaźniku okładkowym. Tydzień temu Polska „wylądowała” na okładce The Economist.
Polski Fintwit zauważył dziś zabawną sytuację na warszawskiej giełdzie. W wypowiedzi przed posiedzeniem Rady Ministrów premier Donald Tusk poinformował między innymi o tym, że spółka Polskie Elektrownie Jądrowe wyłoniła sześć polskich firm, które mają dostarczać komponenty do budowy reaktorów. Kilkanaście minut później tę informację podała w depeszy Polska Agencja Prasowa.
Rynki wchodzą właśnie w finałowe sesje maja, więc jak bumerang powraca pytanie o zasadność wyjścia przed okresem wakacyjnej flauty i tradycyjnej smuty. Paradoks tegorocznego pytania o „Sell in May” polega też na tym, iż to był wyjątkowo ciepły – dla rynków akcji – miesiąc.
Przy okazji dyskusji o formacji RGR w przestrzeni finansowej, pojawił się jeszcze jeden wątek techniczny który, jak zauważam, notorycznie jest obarczony ciągle powtarzającym się błędem.
Od kilku miesięcy analizy rynku akcji sprowadzają się zasadniczo tylko do jednego- śledzenia wyznań Trumpa. Z tylnego siedzenia akcjami kierują natomiast obligacje.
Wczoraj pokazałęm, że kultowych okładek magazynów biznesowych, którym przypisuje się kontrariański charakter, czyli to, że pojawiły się w finalnej fazie omawianego na okładce trendu lub zjawiska, jest całkiem sporo.
W niedzielnym „wykresie dnia” żartobliwie wspomniałem, że polscy inwestorzy mieli szczęście, iż tekst „Poland: the ignored stock-market superstar” nie trafił na okładkę. Nawiązałem w ten sposób do „wskaźnika okładkowego” (magazine cover indicator).
Według zwolenników tego sygnału inwestycyjnego, pojawienie się jakiejś idei inwestycyjnej albo aktywa na okładce prestiżowego magazynu – np. The Economist, Fortune, Time, Barron’s – jest kontrariańskim sygnałem.
Kilka ostatnich sesji na rynkach akcji pokazało, iż pogłoski o śmierci Wall Street były mocno przesadzone. W przypadku inwestorów na GPW poniedziałkowy poranek pokazał, iż ryzyko polityczne na rynku polskim pozostaje relatywnie wysokie i zwykle bywa wyceniane skokowo.
W piątek było już zbyt późno, by rynki mogły zdyskontować obniżkę ratingu USA przez agencję Moody’s, więc rynek czekał przez weekend jak na szpilkach. Dramatu jednak nie było. A czy może być? I dlaczego tak łagodnie to przeszło?
Jest ok. 100 spółek, które spełniają kryteria wejścia do indeksu S&P 500, ale zostały subiektywną decyzją zarządzających składem indeksu nie włączone do niego. Naśladujące indeksy fundusze, nazywane powszechnie pasywnymi, to de facto fundusze aktywne. Tylko zarządzają nimi ci, którzy tworzą indeksy.