Podobno źle być małym, choć jak pokazał Napoleon nie przeszkadza to w osiąganiu wielkich celów. Dla innych, źle mieć niski nominał (np. jeśli jest się banknotem, bo to zajmuje miejsce i wypycha irytująco portfel), choć na jedno-dolarówkach zbudowano niejedną fortunę. A czy – źle jest być spółką giełdową – mało płynną i o niskim nominale?. Niestety tak! I trudno o jakieś pozytywnie pocieszające przykłady, że może być inaczej.
Polityka miłości atakuje zewsząd!
Polityka miłości, której było sporo podczas ostatniej kampanii wyborczej do parlamentu i która wręcz kipiała w nieco alternatywnym wydaniu w środę podczas posiedzenia jednej z podkomisji sejmowych – zagościła także na GPW. Różne instytucje aż się rwą, aby uszczęśliwiać, moim zdaniem nieco na siłę, i inwestorów i spółki giełdowe. Historia giełdy jest dość długa i aż takiej ?troski” o interesy inwestorów i mniej płynnych, czy nisko nominowanych spółek nie pamiętam nawet podczas załamania w 1994 roku. Wydawało się, iż po „liście alertów” – spółki i inwestorzy będą mieć nieco spokoju, ale nic bardziej mylnego. Nowe pomysły giełdy i regulacje jednego z domów maklerskich nadal dowodzą, że źle być małym (o nominalnej cenie akcji) i mało płynnym. A jedno i drugie naraz? Broń Boże przed taką kompilacją…. Nic tylko składać wniosek o wycofanie akcji z giełdy! (to oczywiście żart). Spółki o niskich nominałach i małej płynnością są jednak nadal ?na cenzurowanym”.
Program Wspierania Płynności ….i mnożenia regulacji
Jedno z ostatnich ?dzieci” GPW – nosi imię ?Program Wspierania Płynności”. Założenie jest następujące – spółki, dla których w ostatnim kwartale średnia liczba transakcji na sesję nie przekracza 10, a średnia wartość transakcji na sesję nie przekracza 50.000 złotych będą kwalifikowane do Strefy Niższej Płynności. Karą za obecność w tej Strefie będzie – usunięcie z portfela indeksów giełdowych, przeniesienie do notowań w systemie kursu jednolitego oraz szczególne oznaczenie w serwisach informacyjnych GPW i Cedule. Dziwne, że do obrotów wlicza się transakcje pakietowe (jakie to sztuczne!). Spółka może oczywiście uniknąć losu zesłańca, jeśli: zawrze umowę z animatorem emitenta, (za co oczywiście płaci….), utworzy i będzie prowadzić sekcję relacji inwestorskich na swojej stronie (to też kosztuje….), będzie publikować informacje dotyczące relacji inwestorskich na stronie internetowej giełdy – www.gpwinfostrefa.pl . Spełnienie i przestrzeganie tych warunków oznaczać będzie przystąpienie do Programu Wspierania Płynności. Szkoda tylko, że emitent musi za to płacić z własnej kieszeni. Można było równie dobrze zaproponować umowę o funkcję animatora rynku, a nie emitenta, za co spółka nie płaci – a efekt podobny. Przy okazji, mamy kolejne mnożenie przepisów i ?przepisików” w sprawach naprawdę mało ważnych. A sprawy strategiczne – prywatyzacja czy budowanie pozycji GPW w regionie, jakoś nadal leżą…. Na marginesie, trochę szkoda, że GPW nie stosuje podobnych zasad ?zsyłania” na fixing tak silnie promowanych przez siebie opcji, lub nawet kontraktów terminowych, dla których nie ma zbytnio obrotu i płynności na niektórych seriach. Może te też przenosić na fixing? Regulacje zawsze można dostosować, gdyby te miały stać na przeszkodzie!
Kto jest pośrednikiem, a kto decyduje o ryzyku?
Zawsze mi się wydawało, że domy maklerskie są głównie pośrednikami, a inwestorzy sami określają, jakie ryzyko akceptują i wybierają takie instrumenty, jakie im pasują. Może zabrzmi to nad wyraz liberalnie, ale to chyba inwestorzy powinni zawsze sami oceniać, jakie ryzyko są w stanie zaakceptować (mowa o samodzielnym inwestowaniu na GPW a nie zbiorowych formach inwestowania, czyli TFI itp.. żeby była jasność!!!), a domy maklerskie powinny im dostarczać narzędzi, udzielać informacji i ewentualnie materiałów edukacyjnych dotyczących oceny ryzyka, chyba, że sam dom maklerski byłby zagrożony nad wyraz ryzykowną strategią swojego klienta. Dlatego np. domy maklerskie ustalają depozyty wstępne na rynku terminowym na poziomie wyższym od minimalnego (mimo niedawnej liberalizacji przepisów umożliwiającej ustalanie depozytów na poziomie wnoszonych do KDPW mało brokerów poszło w tym kierunku) lub tworzą listy wag dla walorów stanowiących zabezpieczenie kredytów czy będących przedmiotem zakupu z odroczeniem płatności. Ale czy trzeba i można ograniczać ogólnie dostępne u innych brokerów narzędzia służące zawieraniu transakcji i być ?bardziej świętym od samej GPW”? Można na pewno.. ale czy trzeba, tu sprawa nie jest tak jednoznaczna.
Można inaczej….. ale czy lepiej?
Jak podał jeden z domów maklerskich: ?Z dniem 1 sierpnia 2008 r. na niżej wymienione spółki, o kursach poniżej 1 zł, nie będzie można składać w DM zleceń i dyspozycji z określeniem ceny: PKC, PCR oraz PCRO – MEWA, ELKOP, FON, ORZEŁ, MASTERS, ADVADIS, BIOTON, PEPES, ZTSERG, ECARD, BEEFSAN, BBIDEVNFI, KAREN, SWISSMED. Na ww. spółki system DM będzie przyjmował jedynie zlecenia z limitem ceny.” Dobór spółek i uzasadnienie opierające się tylko na wartości nominalnej i brak odniesienia do płynności – dość zaskakujące (Bioton to wszak spółka z WIG20, a inwestorzy nie będą mogli składać zleceń PKC i…. nawet PCR, czy PCRO, które nie wpływają na kurs ???). Tyle mojego komentarza w tej sprawie, być może ?droga konkurencja” ma po prostu swoje powody do takiego działania. Czytelnicy i klienci owego domu maklerskiego też na pewno mają swoje zdanie na ten temat. Jednak, jak czytam w jednym z działów edukacyjnych tego samego brokera, – ?Jeżeli inwestorowi zależy przede wszystkim na szybkim zawarciu transakcji, nie chce ryzykować, że jego zlecenie może nie zostać zrealizowane w całości, a jednocześnie akceptuje cenę, która jest aktualnie dostępna na rynku, składa zlecenie po każdej cenie (PKC). Podstawową cechą tego zlecenia, oprócz braku limitu ceny, jest konieczność jego realizacji w 100%.”. Teoria swoje, życie swoje!
Verify me, please!
Najczęściej, także przy ostatnich zmianach regulacji dotyczących najmniej płynnych lub nisko-nominowanych walorów, wszystko było tłumaczone troską o inwestora indywidualnego i aż dziw, że nie było jej widać w szczycie hossy (to było celowo złośliwe!). Więc jak to jest z tym, na czym ?podobno” powinno zależeć inwestorom (patrz fragment powyżej dotyczący zleceń PKC)? Inwestorzy, oceńcie sami! Czy nowe regulacje (jak te przytoczone przeze mnie) was ograniczają czy przeciwnie – czujecie się dzięki nim bezpieczniej i bardziej komfortowo? Może to ja czegoś nie rozumiem albo źle pojmuję…..
9 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Ale BOŚ to nie szykuje takich niespodzianek ???? Ograniczać PKC w ciągłych, to przecież świętkoradztwo, chyba za dużo mają prowizji
Jakby BOŚ zrobił coś takiego, to rozważyłbym bardzo poważnie zmianę domu maklerskiego.
DM BOŚ wychodzi naprzeciw inwestorom, a nie opędza się od nich 🙂
A który to dom maklerski jest taki wspaniałomyślny dla swoich "drogich klientów"?
Skoro został poruszony temat spółek o niskim nominale i małej płynności, to przejawem troski o skromnych inwestorów indywidualnych byłoby niewątpliwie zniesienie ograniczenia terminu ważności zlecenia. Wynosi on obecnie "do ostatniego dnia kolejnego miesiąca". Nie mam pojęcia, czemu ma służyć ten limit, a może on mieć kluczowe znaczenie np. przy próbie zakupu akcji MEWY (w przypadku tej spółki czeka się chyba ok. miesiąc na zawarcie transakcji).
Co ciekawe, to ograniczenie występuje w wielu biurach maklerskich (w tym w BOŚ), ale nie we wszystkich (np. w eMaklerze w mBanku go nie ma). Czuję się przez to trochę skonfundowany, ponieważ do niedawna myślałem, że jest to ograniczenie Warsetu, niezależne od biura maklerskiego. Czy ktoś wie, jak jest naprawdę?
Oczywiście nie jest to kluczowy problem – ale zdaje się, że poruszanie mało istotnych problemów wpisuje się w charakter dzisiejszego wpisu:)
Pozdrawiam
ta cała polityka to odwracanie kota ogonem. to co było kiedyś cool teraz jest BEEEE. decydenci nagle przejrzeli na oczy i zobaczyli, że robienie syfu na giełdzie to na krótką metę tylko.
hehe, w PKO BP tak błysnęli, Pan Jacek po dżentelmeńsku chyba nie chciał pogrążać konkurencji, he he
Kazda spolka z cena ponizej 1zl powinna trafiac z automatu na NC tam jest ich miejsce. To samo z plynoscia skoro mamy rynek smieci to czas z GPW wywalic fony i inne na NC
@Deol
wydłużenie okresu ważności zleceń dla obstawiających Mewę byłoby zapewne dobrym rozwiązaniem, ale warto też pomyśleć o innych założeniach, np. tym aby system transakcyjny był jak najmniej obciążony. Poza tym, 2 miesiące to moim zdaniem dobry okres ważności zleceń, biorąc także pod uwagę np. dywidendy, prawa poboru i inne sytuacje kiedy giełda i tak unieważnia zlecenia, tym niemniej "guru Wojciechowski" z pewnością zauważył twoją sugestię i rozważy ją…
@www
dla mnie New Connect ma troche inne zadania, ale GPW mogłaby np stworzyć "segment groszówek", w ramach notowań ciągłych, zasady notowań byłby takie same, ale spółki byłyby nieco odrębnie prezentowane, co umożliwiłoby swojego rodzju "banicję psychologiczną" i szersze promowanie segmentu jako bardziej ryzykownego – ten sam efekt, bez dodatkowych kosztów czy sztucznego ograniczania czy podnoszenia płynności…..i nie trzeba nowych dziwolągów prawnych, które są ostatnio mnożone ponad miarę