Co wspólnego mają ze sobą poetka Agnieszka Osiecka i językoznawca Jerzy Bralczyk? To dziecinnie proste – słowa. A czy coś jeszcze? Coś co powoduje, że pozwalam sobie wykorzystać ich nazwiska do rozpoczęcia notki na blogach zajmujących się rynkami finansowymi?
Mała podpowiedź – wydarzenia, które łączą obie postaci dzieli osiemnaście lat. Jedno miało miejsce w 1982 roku, drugie w 2000. Związane są z wielkim globalnym koncernem, notowanym w różnych formach na światowych giełdach. Ostatnio przy okazji dyskusji wywołanej przez Adama w notce „Dwa koszyki dla fanów korpoglobalizacji” (https://blogi.bossa.pl/2014/07/10/dwa-koszyki-dla-fanow-korpoglobalizacji/ ) spółka pojawiła się jako jeden z przykładów „złej firmy”. W ramach wakacyjnych zagadek mógłbym dodać jeszcze, że kojarzy się z upałami i dentystą, ale przejdźmy już do rzeczy.
W 1982 roku Agnieszka Osiecka wymyśliła hasło reklamowe: „Coca Cola to jest to”. Osiemnaście lat później hasło reklamowe na rynku polskim brzmiało „Coca Cola: Co za radość” i jego autorem był profesor Bralczyk (jeśli ktoś jest zainteresowany różnymi sloganami reklamowymi na swiecie , to spis znajduje się na Wikipedii (http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_Coca-Cola_slogans).
Jak już wspomniałem przy niedawnej dyskusji wokół korporacji, Coca Cola pojawiła się jako jeden z negatywnych bohaterów, odpowiedzialnych za problemy ze zdrowiem współczesnego świata. Możemy się owszem zastanawiać, czy rosnąca świadomość konsumentów dotycząca zdrowego odżywiania na pewno ogranicza rynki zbytu korporacji zajmujących się śmieciowym jedzeniem lub tego jak mało miejsca już zostało na świecie, żeby stworzyć rynki zbytu. Nie przeszkadza to jednak firmom zarabiać pieniądze, a akcjom tych spółek rosnąć i osiągać nowe rekordy.
To jest właśnie przypadek Coca Coli. W minionym tygodniu jedna ze spółek odpowiedzialnych za produkcję, dystrybucję i sprzedaż napojów chłodzących (marki: Coca-Cola, Diet Coke/Coke Light, Fanta, Coca-Cola Zero, Capri-Sun, Schweppes, Sprite, Chaudfontaine, Minute Maid, Oasis, Dr. Pepper, Monster, Nalu, Relentless, and POWERade Energy osiągnęła historyczny szczyt.
Coca Cola Enterprises Inc [NYS:CCE], jest odpowiedzialna za działalność części krajów w zachodniej Europie. Wydzielona została ze spółki The Coca Cola Company w 1986 roku. W 2013 roku jej przychody wyniosły ok. 8 mld dolarów, zaś zysk 667 milionów dolarów. Przy obecnym kursie 48 dolarów, wskaźnik cena/zysk wynosi 18.05.
Jej wykres w ciągu ostatnich 3 lat prezentuje się następująco:
Nieco słabiej zachowują się w ostatnich trzech latach akcje „głównej” firmy, czyli The Coca Cola Company [NYS: KO], która na giełdzie nowojorskiej od stycznia 1950 roku. Kurs akcji zbliża się dopiero do swojego szczytu z początku roku, nadal zaś jest odrobinę poniżej historycznego maksimum z 1998 roku. Wskaźnik cena/zysk kształtuje się w tym wypadku na poziomie 22,7.
Wykres z ostatnich 3 lat wygląda tak:
Trzecia spółka powiązana z marką Coca Cola to Coca-Cola Bottling Co. Consolidated [NSQ: COKE] jest największym niezależnym producentem butelek dla Coca Coli, zajmują się również dystrybucją i sprzedażą napojów firmy w 11 stanach na południu i wschodzie USA. KO posiada w niej 27,2 % akcji, zaś większość głosów na walnym należy do rodziny Harrison, która jest założycielem spółki. Ze wskaźnikiem C/Z na poziomie 26,6 prezentuje się zdecydowanie najgorzej.
Choć w ciągu ostatnich 3 lat cena jej akcji rosła, ostatnie miesiące nie są zbyt łaskawe. W marcu 2014 kurs zanotował szczyt w okolicach 89 dolarów i od tamtej pory spadł o 18 procent.
Źródło wykresów: Platforma INFRONT (dostępna w DM BOŚ)
***
Więcej informacji o usłudze Bossa Zagranica (http://bossa.pl/oferta/zagranica/)
Dotychczas w cyklu opisywaliśmy:
TRIP https://blogi.bossa.pl/2014/06/30/wyjezdzamy-na-wakacje/
HAL, KRFT, MAR, MMM https://blogi.bossa.pl/2014/06/10/rynek-przegrzany-rozgrzany-czy-rozgrzewajacy-sie/
CP https://blogi.bossa.pl/2014/05/29/banka-kolejowa/
NVS https://blogi.bossa.pl/2014/05/16/krotka-wycieczka-za-granice/
BRKa, BRKb https://blogi.bossa.pl/2014/05/05/cale-piaseczno-warrena/
AFH https://blogi.bossa.pl/2014/04/18/atlas-nudnej-branzy/
UGI https://blogi.bossa.pl/2014/07/08/propan-butan-dywidenda-plynie-nieprzerwanie/
49 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Co więcej: coca-cola ma możliwość podbicia nowego segmentu rynku:
http://www.wikihow.com/Clean-a-Toilet-With-Coke
To nie żart. Silna kwasowość predysponuje ten produkt do takiego właśnie zastosowania.
@ _dorota
Fakty są takie, że człowieka może zabić dosłownie wszystko przyjmowane w nadmiarze:
http://www.scientificamerican.com/article/strange-but-true-drinking-too-much-water-can-kill/
JEdyne co człeka nie zabija to potężna dawka głupoty.
BA sa tacy którzy mówią ze wzmacnia , a nawet, że to jest przejaw madrości, bo jak nie zabija to przecież musi być w tym mądrość 🙂
@ astanczak
Szkoda Twojego pióra (klawiatury) na tak trywialnie demagogiczny argument.* Bo przecież nie w ilości tutaj rzecz. Napój złożony z cukru (kilkanaście kostek w szklance), kwasu fosforowego i barwników nie da się nijak do wody porównać.
Biznes Big10 był po prostu bajeczny: miliardy konsumentów, z czego spora część fizycznie uzależniona od produktu. Problem w tym, że ten biznes generuje ogromne efekty zewnętrzne:
http://www.nytimes.com/2014/07/16/opinion/the-true-cost-of-a-burger.html?_r=0
a co więcej: opinia publiczna zaczyna mieć tego coraz pełniejszą świadomość.
Czasy unikania przez producenta odpowiedzialności za te efekty zewnętrzne bezpowrotnie mijają.
*Co ciekawe, argument „żryjcie mniej” jest szeroko wykorzystywany przez producentów. Na opakowaniu podają kaloryczność i zawartość tłuszczu i cukru dla jednej porcji produktu. Tymczasem opakowanie zawiera kilkanaście nawet porcji. Przy czym producent ma doskonałą świadomość, że żaden klient nie ograniczy się do kilku łyków napoju czy kilkunastu czipsów.
„Na opakowaniu podają kaloryczność i zawartość tłuszczu i cukru dla jednej porcji produktu.”
To nie jest dla konsumenta, on ma jeść i pić bez opamietania co zresztą robi.
To ochrona tyłka producenta , co by nie płacić za ewentualne szkody na zdrowiu, co by klient nie miał alibi, że nie wie jakby opamiętanie przyszło poniewcześnie i udało się wprost do Temidy po odszkodowanie.
NAszła mnie taka refleksja.
JAk byłem mały lubiłem bajki 1001 nocy, Alibaby i inne takie stworki wschodnie typu dżin 🙂
Często pojawiała się tam wzgardzana postać tzw nosiwody czyli człowieka sprzedającego wodę.
MYślałem sobie wtedy jak to dobrze ,że żyjemy w kraju gdzie za wodę się nie płaci. Dziadek miał wtedy studnię z przesmaczną wodą kryształowo czystą.
NIe minęły dwie dekady i życie przerosło wyobraźnie bajkopisarza .
Płacimy za „zdrową” kranówę z certyfikatem dla nosiwody jak za zboże.
@ pi65
Płacimy za „zdrową” kranówę z certyfikatem dla nosiwody jak za zboże
Płacimy choć nikt nas do tego nie zmusza a kranówka (piszę o Krakowie ale nie sądzę by się jakoś specjalnie wyróżniał) nadaje się do picia. Nie wiem tylko na ile to jest wynik marketingu producentów butelkowanej a na ile post-PRLowskiej nieufności do usług komunalnych.
@dorota
„opinia publiczna zaczyna mieć tego coraz pełniejszą świadomość.
Czasy unikania przez producenta odpowiedzialności za te efekty zewnętrzne bezpowrotnie mijają.”
„Przy czym producent ma doskonałą świadomość, że żaden klient nie ograniczy się do kilku łyków napoju czy kilkunastu czipsów.”
no to w końcu jesteśmy świadomi, czy nie?
Wyglada na to, ze to dokladnie tak samo jak z edukacją finansową – nawet jej wprowadzenie niewiele zmieni, bo nasze ludzkie namiętności i głupota) wygrywają.
@pit65
„To ochrona tyłka producenta , co by nie płacić za ewentualne szkody na zdrowiu, co by klient nie miał alibi, że nie wie jakby opamiętanie przyszło poniewcześnie i udało się wprost do Temidy po odszkodowanie.”
dziwisz sie? Czesc klientów z roszczeniowości robi niezły biznes.
„no to w końcu jesteśmy świadomi, czy nie?”
Pytanie celuje w istotę sprawy. Generalnie jesteśmy świadomi tego, jak Big10 manipuluje ludzkim łaknieniem, ale jednocześnie pozostajemy w dużej mierze bezbronni wobec tych manipulacji (niektóre grupy docelowe, jak dzieci, są całkowicie bezbronne).
Wskazywanie na „ludzkie namiętności” jest nietrafne. Namiętność to można mieć do hazardu. My tu mówimy o podstawowym ludzkim instynkcie warunkującym przetrwanie, instynkcie, którego mechanizmy zostały dokładnie (coraz dokładniej) zbadane i użyte w celach komercyjnych.
Wiadomo już (są badania na ten temat), jak można warunkować odczuwanie łaknienia, jakie kombinacje składników wywołują silne uczucie przyjemności (i uzależnienie), jak manipulować wielkością porcji, żeby zwiększyć spożycie, jak prowadzić wszechstronny marketing produktu (tak, żeby mimo zakazów trafić do dzieci), etc, etc.
Relacja: producent żywności – konsument w przypadku wielkich producentów zaczyna jako żywo przypominać relację diler – narkoman. A ponieważ produktów spożywczych nie można nie kupować, rynek obejmuje miliardy konsumentów (bajka) i widać już gołym okiem straszliwe skutki „inżynierii łaknienia” – to sprawa staje się poważna.
Prędzej czy później będzie to widać po kursach Big10. Ja twierdzę, że raczej prędzej, bo konsument – narkoman już stracił zdrowie.
„„no to w końcu jesteśmy świadomi, czy nie?”
Klient nie zawsze bądź nie do końca jest świadomy. Ja kiedyś zwróciłem uwagę na reklamy preparatów magnezowych oferowanych na rynku. Większość ludzi nie widzi różnicy między na przykład tlenkiem magnezu a cytrynianem magnezu i nie jest świadoma tego co im się wciska. No i co? Teraz trzeba wprowadzić jeszcze edukację farmaceutyczną do szkół żeby nie dać się marketingowym oszustwom firm farmaceutycznych. Później jeszcze dziesiątki innych edukacji odnoszących się do różnorakich produktów i usług nabywanych na rynku.
@ Klondike
> Teraz trzeba wprowadzić jeszcze edukację farmaceutyczną do szkół żeby nie dać się marketingowym oszustwom firm farmaceutycznych?
Wystarczy chemia i biologia na poziomie szkoły podstawowej (no przynajmniej z moich czasów) i umiejętność czytania ze zrozumieniem połączona z elementarną logiką. Te wszystkie suplementy diet nie bazują wcale na braku wiedzy – ta jest dostępna na wyciągnięcie palca w sieci – tylko na lenistwie umysłowym i kulinarnym. Jak ktoś dokonał wyboru, że żywi się kawą, piwem, czipsami i tabletkami z rynku OTC a zamiast czytać o rzeczach dla niego ważnych woli śledzić doniesienia o kolorze butów czy samochodu jakiegoś idioty, to sam sobie jest winien.
@bossa.pl
„Wystarczy chemia i biologia na poziomie szkoły podstawowej (no przynajmniej z moich czasów) i umiejętność czytania ze zrozumieniem połączona z elementarną logiką.”
To w podstawówce uczą w ilu procentach jest przyswajalny tlenek magnezu? Ciekawe bo ja chyba nie miałem tego w programie. Może w liceum to jest, problem w tym że nie każdy chodził do liceum. Ja chodziłem do technikum.
http://www.informationisbeautiful.net/play/snake-oil-supplements/
No cóż chyba nie rozwiażemy tego konfliktu
– suplementy to ściema (w wielu wypadkach)
– ale ludzie je kupują, więc dla akcji (społek farmaceutycznych) to dobrze.
Klondike – to chyba jest kwestia jednak zainteresowania (jak napisał Adam) czyli troche myslenia w rodzaju
– o w telewizji reklamują magnez. Spróbuję sprawdzić, czy faktycznie połykam tabletki przez miesiąc i będe jak nowo narodzony, czy może
– poczytam, jakie są najlepsze i zdecyduje, ale podobnie jak nie wierzę w coraz bardziej wybielające proszki, tak i tu powinienem podchodzić z dystansem.
Swoją drogą nasz świat jawi się jako koszmar – wszędzie coś chcą nam sprzedać, my się na to łapiemy, a później narzekamy, że nas ktoś oszukał.
Może to kwestia ograniczenia swoich „pożądań”
Oczywiście nie wszystko jestesmy w stanie sprawdzić i zweryfikować, a pozniej mozemy byc zaskoczeni.
Ale jesli koniecznie chcemy uwierzyć we wszystko co ktoś nam próbuje sprzedać (nieważne czy to będzie system gwarantujący 50% rocznie, jedyny skuteczny preparat osłonowy przy antykoncpecji*, czy może glukozamina w wersji dla mamy/taty/dziadków/dzieci) to mamy poważny problem.
*dla zainteresowanych – jak wyglada rynek suplementów w praktyce na naszym rynku
http://www.rynekaptek.pl/prawo/producenci-suplementow-zacieraja-rece-nad-kulawym-prawem,3382.html
@ Klondike
Wiedza o przyswajalności akurat należy w tym zagadnieniu do umiejętności zadawania pytań rzeczywistości i poszukania odpowiedzi – co będę miał z tego, że przyjmę tabletki np. z cytrynianem magnezu a co z tego, że z np. tlenkiem magnezu? Wystarczy świadome przeczytanie składu suplementu i zrozumienie, że w tych tabletkach nie chodzi wcale o to, że bierzemy jakieś mielone drobinki metalu, które gdzieś tam w organizmie przyklejają się do żołądka. To nie są pytania, które przekraczają intelektualnie absolwenta 8-letniej szkoły podstawowej (czyli dziś kończącego gimnazjum). Problem w tym, że jakoś ktoś widzi na opakowaniu napis tlenek magnezu czy jony magnezowe to ucieka w panice. Dzisiaj mechanizm działania konsumenta wygląda tak: żłopię 5 kaw dziennie i butlę coli wypłukując z organizmu magnez, więc idę do apteki i biorę preparat magnezowy, żeby uzupełnił mi magnez uznając temat za zamknięty a jak nie działa to mam pretensję do Coca Coli i Tchibo. A wystarczyłoby zamiast kawy i coli pić wodę wysokozmineralizowaną i problem braku magnezu byłby tematem, o którym rozmawiałoby się z lekarzem a nie na forach internetowych.
@astanczak
„A wystarczyłoby zamiast kawy i coli pić wodę wysokozmineralizowaną i problem braku magnezu byłby tematem, o którym rozmawiałoby się z lekarzem a nie na forach internetowych.”
Oczywiście, że wystarczyłoby ale nie mylmy dwóch zachowań, zachowania konsumenta i zachowania producenta. Pierwsze nie usprawiedliwia brak etyki drugiej strony. To tak jak sprowadzać na przykład problem włamań do mieszkań wyłącznie do kwestii braku odpowiedzialności właściciela mieszkania bo nie wyposażył mieszkania w rolety antywłamaniowe czy szyby P4.
@ Klondike
Dopowiedzmy coś. W przypadku preparatów magnezowych rozmawiamy o problemie tzw. przyswajalności i przekonaniu ludzi, że kupując magnez kupują magnez a czasami raczej placebo, bo przyswajalność magnezu jest różna z różnych substancji. Teraz wyobraźmy sobie, że producenci dawaliby produkty, które oferują preparaty o wysokiej skuteczności transmisji magnezu od organizmu w populacji X – wówczas mielibyśmy do czynienia z innymi ryzykami i raczej trzeba byłoby je traktować, jak leki a nie preparaty OTC. Nikt ludziom nie dałby prawa decydowania samemu o przyjmowaniu takich tabletek. Na tym, to niestety polega. Możesz sobie jeść jakieś tam pastylki i jakoś pomóc w deficycie magnezu, ale skuteczność tego będzie różna. W większości przypadków większe efekty osiągnąłbyś pijąc wartościowe wody zmineralizowane i korygując dietę.
„wystarczyłoby zamiast kawy i coli pić wodę wysokozmineralizowaną”
Trochę dużo byłoby jej trzeba: „Zapotrzebowanie na magnez (300 mg) pokryłoby natomiast wypicie dziennie ponad 54 l wody Żywiec Zdrój, 15,5 l Kropli Beskidu, niemal 14 l Nałęczowianki lub prawie 2,5 l Muszynianki.” (z tego Muszynianka jest wysoko-).
Warto poszukać w diecie:
http://rozanski.li/?p=2295
ale tutaj broniłabym jednak preparatów magnezowych. Dobry potrafi zdziałać cuda.
jak juz ten magnez wałkujemy
http://rynek-suplementow.blogspot.com/2010/12/blumag-jedyny-czyli-nie-wszystko-zoto.html
@ _dorota
Dlatego mówiłem o wodach wysokozmineralizowanych a nie wodzie… butelkowanej. Magnez w wodach uznaje się za dobrze przyswajalny.
http://www.wodadlazdrowia.pl/pl/8871/0/Wody_wysokozmineralizowane.html
@gzalewski
Ten preparat zawiera tlenek magnezu. Autor w tym artykule chyba zapomniał wspomnieć, że przyswajalność tlenku magnezu nie przekracza 4%. Można sobie policzyć ile z tych jonów magnezu (375mg) zostanie faktycznie wchłonięte. Już może lepiej napić się wody.
> a co więcej: opinia publiczna zaczyna mieć tego coraz pełniejszą świadomość.
Gdyby rzeczywiście tak było akcje coli pikowałyby w kierunku podłogi.
Tymczasem ilość chemii w żarciu i sztuczek upiększających rośnie. Nie sposób znaleźć dzisiaj np. lodów bez glukozy, przy której cola to ambrozja.
Klondike – stawiasz na chelat Albionu czy naturalne źródła?
@kathay
„Klondike – stawiasz na chelat Albionu czy naturalne źródła?”
Preferuję naturalne źródła, nie mylić z naturalnym magnezem jak to było w jednej z reklam.
@ gzalewski
Gwoli ścisłości małe sprostowanie – otóż Agnieszka Osiecka wcale nie wymyśliła sloganu „Coca Cola to jest to”, jak się często twierdzi.
Ona jedynie całkiem fajnie przełożyła na język polski slogan z amerykańskiej kampanii reklamowej „Coke that is it”.
Ja również wymyśliłem slogan reklamy McDonaldsa „Lubię to” („I’m loving it”), więc mam nadzieję że zostanie mi to zapamietane. 🙂
eee „Coke is it” ;(
Nie w 1982 roku!
🙂
„Gdyby rzeczywiście tak było akcje coli pikowałyby w kierunku podłogi.”
Sentyment na rynku jest taki, że niemal wszystko rośnie, więc to może akurat teraz nie jest argument.
Zgadzam się przy tym, że zmiana świadomości konsumenta będzie odbywała się powoli. Ale już następuje. Pojawiają się takie książki jak ta Michaela Mossa, solidnie zrobione dziennikarskie śledztwo.
A przede wszystkim – wpisanie w google hasła „how to clean toilet with coca-cola” wyrzuca strony z prawie milionowym licznikiem odwiedzin.
Marka została odarta z fałszywego mitu.
@ _dorota
http://img.qz.com/2014/02/global-soda-consumption-is-rising-at-about-the-same-rate-as-population-soda-consumption-by-volume-world-population_chartbuilder.png?w=1024&h=576
@ stanczak
„Fakty są takie, że człowieka może zabić dosłownie wszystko przyjmowane w nadmiarze:”
Fakty są takie, że tzw „zatrucie wodne” (niedobory elektrolityczne np. sodu czy potasu) może wystąpić zarówno w przypadku nadamiaru przyjmowania wody (przewodnienie) jak też jej niedoboru (odwodnienie).
Przy czym, twarde fakty zdają się świadczyć, iż dużo więcej ludzi umiera z niedoboru wody niż jej nadmiaru.
@ lesserwisser
Argument o tym, że więcej ludzi umiera z braku wody nie ma związku z tematem. Powietrze jest na świecie ciągle darmowe a ludzie umierają od następstw hyperwentylacji.
@less
„Gwoli ścisłości małe sprostowanie – otóż Agnieszka Osiecka wcale nie wymyśliła sloganu „Coca Cola to jest to”, jak się często twierdzi. ”
Coca Cola na swoich oficjalnych stronach tak podaje. Więc to twórcze wymyslenie/przeklad jednak jest zauważone
@ astanczak
W Stanach spożycie jest w trendzie spadkowym:
http://www.clinicme.com/2014/02/coca-cola-consumption-decreased.html
Można oczywiście zakładać, że jest zastępowane wzrostem spożycia w Chinach i Indiach. Pytanie, czy populacje dużo biedniejsze od Amerykanów „zastąpią” ich jako konsumentów soft drinks.
Generalnie: moja krucjata przeciw Big10, którą tutaj uprawiam ma podłoże nie tylko we wstręcie do biznesu uzależniającego i zabijającego swoich konsumentów. Staram się uświadomić Czytelnikom, że takie podejście biznesowe ma swoje ograniczenia ekonomiczne, nie tylko moralne.
Widać to po przemyśle tytoniowym. Musiało upłynąć wiele lat, żeby pozwy o odszkodowania za śmierć palaczy stały się potocznymi sprawami cywilnymi. Ale teraz już nikogo nie dziwią. To samo stanie się z coca-colą. To kwestia czasu – kilku, najwyżej kilkunastu lat. Wiedza na temat oddziaływań zdrowotnych soft drinks już to umożliwia.
@dorota
Coca Cola to nie tylko coca cola 🙂
Pamietaj, ze to rowniez wiele innych marek w tym energetyki, których spożycie wzrasta
http://www.newbrunswickbeacon.ca/12683/energy-drinks-not-a-source-of-hydration/
@ gzalewski
Ten nowy segment ma jeszcze większy potencjał „wykańczania” konsumenta. I zrobi to znacznie szybciej niż poczciwe softy.
@ Grzegorz Z.
„Coca Cola na swoich oficjalnych stronach tak podaje. Więc to twórcze wymyslenie/przeklad jednak jest zauważone.”
Wiem, niestety, ale pamięć to ja mam jeszcze niezłą, i napisałem komentarz trochę prowokacyjnie, jako próbę odniesienia do szerszego problemu.
Jeśli dodamy do tego, że mąż Osieckiej, niejaki Passent Daniel, na swoim blogu wspomina tak:
„Pewnego dnia, kiedy wprowadzano do Polski Coca-Colę, otrzymała od firmy propozycję napisania polskiego hasła reklamowego. Hasło amerykańskie brzmiało „Coca-Cola. This is it.”
Zaproponowała „Coca-Cola. To jest to”. Slogan ten wkrótce zrobił karierę. Nie były to czasy, kiedy twórca rozmawiał z producentem o pieniądzach, więc żadnej umowy nie było.”
http://passent.blog.polityka.pl/2007/03/06/agnieszka/
Ba, nawet praca „For God, Country and Coca Cola” Marka Pendergrasta podaje, że w 1982 r. hasłem przewodnim nowej kampanii reklamowej Coke stało się „Coke is it”, a twarzą aktor Bill Cosby.
To zapewne muszę przyznać ci rację. No ale cóż, ja już taki jestem że lubię szukać dziury w całym.
A teraz opowiem ci pewną historię (chcecie bajki? Oto bajka, a nie chcecie to tyż :).
U mojego znajomego, wykładowcy na dziennikarstwie, pewna ambitna panienka pisała pracę magisterską na temat historii reklamy medialnej w Polsce.
Oczywiście było tam również o Coca Cola to jest to i o roku owym 1982 r.
Człowiek ten mówi jej tak, proszę pani wprawdzie ja jestem już leciwy człowiek , ur. 1948 r,, ale pamięć to jeszcze mam niezłą i powiem pani, że pamiętam iż dużo wcześniej była reklamowana Cola z tym hasłem w prasie – gdzieś około 1975 r. Więc pomyliła się pani.
Na kolejne spotkanie delikwentka przynosi wydruk z Wiki, ze wspomnianej strony oficjalnej firmy Coca Cola, powołuje się na książkę, Passenta, i załącza jeszcze artykuł, w którym mowa o konkursie z 1982 roku na hasło Coli do którego stanął też Melchior Wańkowicz (nota bene też copy-writer autor przedwojennego hasła Cukier krzepi i reklamy LOTem bliżej).
Na to mój znajomy odpowiada tak: No, ma pani mocne argumenty ale powiedziałbym, że Wańkowicz nie stanął ale raczej powstał do tego konkursu w 1982 roku.
Nie rozumiem, mówi zdziwiona panienka – Jak to powstał? – ano powstał z zmarłych, bo się biedaczkowi zmarło w 1974 roku?
No i żeby ją dobić do końca wyciągnął z teczki pożółkłą kopię Expressu Wieczornego z reklamą Coca Coli – „To jest to” z roku 1975 r. którą akurat sobie zachował.
A prawda jest taka: po podpisaniu przez nas w 1971 r. umowy z firmą Coca Cola przygotowywano kampanię reklamową na Polskę i faktycznie ogłoszono konkurs, który wygrała Agnieszka Osiecka ze wspomnianym, świetnym zresztą hasłem, „Coca Cola to jest to”, tyle że w roku 1972.
Dziesięć lat później hasło to stało się podstawą światowej kampanii firmy „Coke is it”.
Jako ciekawostkę dodam, że Osiecka dostała za to żałosne grosze, tyle że starczyło jej na nową maszynę do pisania, o czym wspominała potem z pewnym rozbawieniem (ale i z żalem jak przypuszczam).
PS
A szerszy problem, o którym wspomniałem na wstępie, to jak się chyba domyślasz, konieczność krytycznego podchodzenia do źródeł w obecnych elektronicznych czasach.
A pamięć ludzka, choć ulotna, bywa jednak niezawodna, jak widać na załączonym przykładzie.
Myślę,że ten przydługawy komentarz jest jednak i interesujący i pouczający. 🙂
@less
Wiesz jednak trzeba zaufać komuś, choćby źródłom firmowym:
http://www.cocacola.com.pl/historia/historia-coca-cola-w-polsce.html
Bo inaczej opowieść znajomego, który opowiada znajomym jest nadal tylko opowieścią
@ gzalewski
„Bo inaczej opowieść znajomego, który opowiada znajomym jest nadal tylko opowieścią.”
Opowieść znajomego jest wprawdzie tylko opowieścią, natomiast faktem jest to, że wspomniany konkurs odbył się w 1972 r., że wziął w nim też udział Melchior Wańkowicz (z hasłami Yes Coca Cola oraz Coca Cola is Coming).
A niedowiarki mogą sobie o tym poczytać w gazetach z 1972 r., bo akcja ta była bardzo popularna, a wspomniane reklamy zobaczyć w wydaniach prasowych z lat 1972-1980.
Coś w podobie tego:
http://forsal.pl/galerie/633987,duze-zdjecie,1,40_lat_symbolu_zgnilego_kapitalizmu_tak_wygladaly_poczatki_coca_coli_w_polsce.html
PS
„Wiesz jednak trzeba zaufać komuś, choćby źródłom firmowym:”
Można ale jednak w życiu polecam leninowską zasadę „Dowieriaj no prowieriaj” czyli po naszemu „Ufaj ale kontroluj”! 🙂
@less
a tu źródlo nasze rodzime najstarsze w sieci (2005)
gdzie pojawia sie Wankowicz
http://www.signs.pl/artykul.php?sid=3118&fo=
i ten 1982
i to jest tak powtarzane, aż nagle
http://www.rp.pl/artykul/588403.html?print=tak
pojawia sie ten 72
Wiec moze ktos gdzies skumał, że Melchior z zaświatów jednak sie nie kontaktował, więc uznał że musiala byc pomylka i zaczął pisać ów 72.
zwlaszcza, że mamy np takie zdanie
http://www.press.pl/newsy/reklama/pokaz/19061,Coca-Cola-sponsoruje-cyfrowe-archiwum-Agnieszki-Osieckiej
„Osiecka jest autorką słynnego hasła reklamowego ”Coca-Cola to jest to” promującego napój po jego oficjalnym pojawieniu się w Polsce w roku 1971. (http://www.press.pl)”
przy czym zwroce uwage, ze to zdanie jest poprawne zarwno jesli chodzi o 72 jak i 82 🙂
Passent pisze:
Hasło amerykańskie brzmiało „Coca-Cola. This is it.” Zaproponowała „Coca-Cola. To jest to”
ALe ono NIGDZIE w źrodlach amerykanskich sie nie pojawia.
WIęc jego pamięć może być zawodna, jak to z pamięcią.
W 1981 pojawiło się
Coke is it!
i byc może tym się zainspirowała.
Zwlaszcza, ze koncern pewnie powiedział – nasze haslo brzmi wlasnie tak.
(swoją drogą dziecięciem będąc wysyłało się listy do roznych firm amerykanskich, przepisując od kolegów, którzy mieli od innych kolegówm list z nagłówkiem Dear Sir i dalej o tym, jak to kochamy produkty firmy. W zamian firmy wysyłały naklejki.
Wypasem był zestaw międzynarodowych naklejek od CocaColi właśnie – między innymi czeska „Coca Cola to je ono”)
Więc to wymyslenie – to pewnie było wlasnie takie – to jest nasze hasło, prosze zrobic z tego zgrabniutkie po polsku.
les, ale wlasnie dlatego, ze lubie szukac zrodel, to mnie to nie przekonuje. Bo… ten obrazek reklamy jest kopiowany wraz z tym 1972 rokiem, ale od czasu w innych miejscach jest, ze to reklama z lat osiemdziesiątych
Pozostaje więc (zamiast ufac dziennikarzom):
udac sie biblioteki Narodowej i poszperac, albo napisac do CocaColi (zwlaszcza, ze w kilku miejscach jako zrodlo tej wskazanej przez Ciebie reklamy pojawia się: materiały prasowe Coca Cola)
a tu jeszcze próba kompromisu:
http://books.google.pl/books?id=AP1TUBarpwQC&lpg=PA144&ots=41A0yeDtNr&dq=coca%20cola%20history%20of%20ads%20Osiecka&hl=pl&pg=PA144#v=onepage&q=coca%20cola%20history%20of%20ads%20Osiecka&f=false
Grzegorz, co do tego że hasło reklamowe „CC to jest to” zostało wybrane w konkursie (bodajże pilotowanego też przez Expressu Wieczorny), w którym startował również Wańkowicz, i że było to w 1972 roku, nie ma żadnych wątpliwości.
I co do tego, że znane było powszechnie i reklamowane w mediach od tamtego czasu też nie, bo sam to dobrze pamiętam, podobnie jak paskudny smak pierwszej ciepłej Coca Coli nabytej w Hali Mirowskiej przypadkiem.
Nieporozumienie z rokiem 1982 bierze się prawdopodobnie stąd, że wtedy ogłoszono jakiś konkurs na najlepszy slogan reklamowy, który wygrała akurat ten Osieckiej, co wcale nie dziwi.
Błędy powielane w sieci mają tendencję do utrwalania się i powielania podobnie jak prowizorki budowlane za nieboszczki komuny. 🙂
Podpytałem znajomka, którego ciotka robiła wtedy w reklamie i otarła się też zawodowo o sprawę Coca Coli.
Amerykanom kampanie promocyjną przygotowywała wtedy nasza agencja reklamowa Agpol, która zwróciła się bezpośrednio do Osieckiej i Wańkowicza natomiast Express Wieczorny ogłosił powszechny konkurs na hasło.
Konkurs rozstrzygnięty został w 1972 roku i wtedy też wybrano hasło )która Osiecka wymyśliła podobno jeszcze w 1971 roku, bo wtedy rozpoczęto przygotowania do kampanii reklamowej).
Pamięta że jak zebrano propozycje czytelników to śmiechu było co niemiara, bo niektóre były bardzo zabawne, np.: „I staruszek poswawoli jeśli łyknie Coca Coli”.
Jak widać nie tylko na drobnym przykładzie hasła dotyczącego Coca Coli i jego autorstwa przeszłość podlega ciągłym zmianom i modyfikacjom.
http://www.les-crises.fr/wp-content/uploads/2014/06/sondage-nation-contribue-defaite-nazis.jpg
Tylko faceci mają taką namiętność do rzeczy nieistotnych.
@dorota
Umiejętnosc dociekania zrodel, to nie jest błahostka 😉
„Umiejętnosc dociekania zrodel, to nie jest błahostka ;)”
Jak najbardziej, młody człowiek współpracujący z polską Coca Colą, zadzwonił do nich i uzyskał informację, że to był rok 1982, bo tak podają ich wszystkie oficjalne źródła.
I chyba sprawa jest rozstrzygnięta, na amen.
Znaczy się znajomek pitoli, mnie też zawodzi pamięć, śmichy chichy i jest gites. A ta reklama z EW z 1975 r.? Musi im się daty pomyliły i powinno być 1985 r.
Ale znajomek mówi, widzisz to przykład że na dzisiejszych młodych kadrach nijak polegać nie można, podobnie jak na gazetach obecnych.
I przesyła mi namiar na rysunki humorystyczne Eryka Lipińskiego, z wystawy w 2008 r., w pobliskim Muzeum Karukatury, z okazji jego 100 lecia urodzin.
http://www.muzeumkarykatury.pl/wystawy/wystawy_strony/eryk/katalog_pdf/humorystyczne_seriale.pdf
Polecam zerknąć na stronę 2 – wychodzi na to, że w 1972 roku to karykaturzysta Eryk Lipiński wymyślił hasło „Coca Cola to jest to”
Eureka!!!
less zapędziłeś sie.
Myśle, ze to hasła tytułowe wymyślone na potrzeby tej publikacji.
🙂
@dorota
tak sobie przypomnialem:
https://blogi.bossa.pl/2009/03/20/potega-marksa-czy-internetu/
to dziala w roznych momentach, gdy ktos probuje nas przekonac. Mozna by powiedziec, ze kluczowe zawolanie w eielu wypadkach powinno brzmieć: podaj źrodło
@ gzalewski
„less zapędziłeś sie.
Myśle, ze to hasła tytułowe wymyślone na potrzeby tej publikacji.”
Jak mam to rozumieć?
@less
No robiąc ten zbiór, wymyslano tytuły do kolejnych serii obrazków. Widac to chyba najlepiej po tych „siedmiu grzechach głównych” – nie jest to zamysł autora, zeby każdy z grzechów zilustrować, bo jest ich tylko cztery (powtórzone, bo pewnie z różnych publikacji)
Bralczyk to naprawdę swietny specjalista w zakresie inwestowania w tfi – bez większego problemu powierzam mu swoje nadwyżki finansowe z firmy i naprawdę zyskuję. nie bierze prowizji tylko fundusz się z nim dzieli – jak dla mnie dobry rodzaj współpracy.