Matrix według Van Tharpa, cz.2

Ćwierć wieku poszukiwań i doświadczeń doktora psychologii opisanych w „Trading Beyond Matrix” to coś więcej niż tylko przepis na efektywny psychologicznie trading.

 

Paradoksalnie może on być jednak dla wielu potencjalnych czytelników przeżyciem przekraczającym oczekiwania, możliwości i chyba chęci. W książce nie ma słowa o tym jak wymiatać na parkiecie super trafnymi transakcjami, nie ma też niestety prostych i jakże pożądanych wskazówek o tym jak poskromić emocje oraz włączyć niezłomną konsekwencję. Tharp proponuje w zamian terapię całościową.

Trading na serio nie jest niezależnym od całej reszty spraw życiowych doświadczeniem typu „wezmę prysznic a jak spod niego wyjdę to szybko o nim zapomnę”. Nie sposób bowiem tego co jest wówczas w głowie oddzielić od reszty życia, podobnie jak nie można oddać się tradingowi a po zamknięciu komputera (ale nie pozycji) wrócić bez plątaniny myśli do normalnego świata (choć profesjonalizm tego by wymagał). Dla tradingu można się wprawdzie gdzieś zaszyć, odseparować od otoczenia i głęboko skoncentrować, a potem wrócić do normalnego życia jak się wraca po pracy w korporacji. Problem jednak w tym, że trading i tak w pewnym momencie skupi na sobie cały śmietnik naszych życiowych zakrętów, który za sobą ciągniemy od samego dzieciństwa. A z drugiej strony okres strat i tak spróbujemy, choćby nieświadomie, odreagować poza miejscem analiz i zleceń. Trzeba więc sprawę rozpatrzyć z drugiej strony – nie na poziomie pojedynczych emocji lecz całego dobrostanu życia.

Jeśli chcesz inwestować czy tradować z sukcesem i do tego pasją, najpierw zacznij od siebie, jak zdaje się sugerować Tharp, i od swojej głowy oraz wszystkich problemów, które mogą generować wewnętrzne konflikty. Książka stanowi więc swego rodzaju przewodnik do transformacji siebie, ale w ścisłym powiązaniu z kwestiami inwestycyjnymi, podejście to jest więc w pełni pragmatycznym rozwiązaniem dwóch spraw jednocześnie.

Dodam jednak, że wg mnie podejściem dość trudnym w całościowej, realnej realizacji. W rzeczy samej materiał zawarty tam to kanwa czterostopniowej terapii prowadzonej przez Tharpa, który na żywo pomaga przejść kolejne etapy, koryguje błędy i służy radą. Przejście tego procesu samodzielnie, tylko na podstawie wskazówek z książki, może stanowić nie lada trudność, szczególnie komuś kto z psychologią nie zatknął się do tej pory w ogóle. Niemniej jednak to dość cenny a przy tym unikalny materiał, i nawet jeśli nie uda się zrealizować go w całości to pewne inspiracje lub choćby starania przerobienia choćby 2 stopni mogą pomóc podwyższyć swój stopnień wiedzy i samoświadomości. A przede wszystkim  przynajmniej pomóc uniknąć sabotowania samego siebie.

Ćwierć wieku poszukiwań przez Tharpa samego siebie, opisane w książce niemal beletrystycznie, może wydać się komuś swego rodzaju fiksum-dyrdum, lekkim lub może nawet ciężkim odchyleniem od znanej nam „normalności”. Celowo używam cudzysłowu ponieważ jakiś stan normalności to tylko projekcja naszych przekonań, chwilowo zatrzymany w kadrze świat, który sami musimy wypełnić treścią, dla każdego inną. Rozwój duchowy, nawet jeśli jest jedynie przejściową modą, pomaga, jak udowadnia Tharp, w poruszaniu się w dość wymagającej domenie jaką jest inwestowanie czy spekulacja. Po przeczytaniu ostatniego zdania książki nabrałem przekonania, że jego ciągle niepełnione wysiłki odkrywania siebie nie poszły na marne i dały początek solidnie przemyślanej, wytestowanej, ewolucyjnej metodzie samodoskonalenia siebie w ścisłym powiązaniu z wymogami inwestowania z sukcesem. I nie ma w niej, jak obiektywnie staram się ocenić, nazbyt radykalnych poglądów czy wskazówek, udało mu się zachować balans i umiar pomiędzy sacrum ducha i profanum pieniądza, każdy znajdzie coś dla siebie nawet w nawiązaniach do tak trudnych materii jak relacja z Bogiem.

Kolejnym stopniom owej transformacji towarzyszą w książce pisemne „świadectwa” tych, którzy w jego warsztatach czy terapii uczestniczyli. Na szczęście nie brzmią one jak do bólu zębów przerysowane peany na cześć, które zwykle towarzyszą biznesowi sprzedażowemu w USA (tzw. testimonials). I to pomimo tego, że czasem trudno się połapać w całej metodologii tych szkoleń jakie przeszli, Tharp bowiem prowadzi bodajże 16 rodzajów zbiorowych i indywidualnych terapii, czasem przy współpracy osób, które poznał na swojej ścieżce poszukiwań. Zwykle mi brakuje w książkach materiałów „evidence based”, ale tym razem przyjąłem te „świadectwa” jako swego rodzaju pomoc w praktycznym zrozumieniu całości książki.

Jeśli ktoś już czytał poprzedni jego podręcznik „Trader doskonały” to podpowiem jedynie, że jest on niejako wstępem do „Matrixa”, wersją terapii dla początkujących, w której z palety metod można wybrać 1-2 dla siebie. „Matrix” sięga dużo głębiej, rozwija niektóre wątki i wprowadza kolejny poziom poznania, jest dużo bardziej komplementarny.

„Matrix” ma ukazać się w polskim tłumaczeniu, ale nie jest moim zamiarem robić mu reklamy, wolę raczej uprzedzić, że to nie jest książka dla wszystkich. Ja z przyjemnością przedyskutowałbym każdy z niej wyjęty akapit. Obok świetnych pomysłów znajduję jednak mielizny. I właśnie i jednym i drugim chciałbym się w kolejnych wpisach z Czytelnikami podzielić.

—kat—-

54 Komentarzy

  1. Deo Gratias

    No to czekamy na te mielizny, czekamy. Będzie łatwiej kontynuować lekturę wiedząc, do których fragmentów podchodzić z ostrożnością.

    A swoją drogą to ciekawe kto to ma zamiar po polsku wydać. Chociaż już nie dla mnie, po roku oczekiwania na Super Tradera stwierdziłem, że nie ma co czekać na kolejne tłumaczenia, trzeba machnąć w oryginale i za praktykę się zabrać.

  2. Dejski

    Ciekawym materiałem pomocnym w okiełzaniu psychiki w tradingu jest opracowanie dr Dariusza Świerka, tu jest ogólnodostępny webinar
    http://www.youtube.com/watch?v=V1dD3mnS5tk
    Autor dla osób biorących w badaniu (po wypełnieniu krótkiej ankiety) udostępnia rozszerzone filmy na ten temat.

  3. investor_ts

    @kathay

    W poprzednim wpisie sformułowałeś dosyć jasno swoje stanowisko metodologiczne. W związku z tym czuję pewien niedosyt. Skoro nie jest istotne czy Van Tharp zarabia, a „tylko wszechstronne oraz zgodne z regułami statystycznej sztuki sprawdzenie ich [pomysłów i narzędzi] skuteczności powinno być istotnym kryterium ich finalnej użyteczności”, to ja się pytam: gdzie znajdę ten surowy sprawdzian tez wygłaszanych przez Van Tharpa? Czy zgodnie z postulowanym przez Ciebie kryterium, masowo produkowane, książki Van Tharpa stanowią jakąkolwiek wartość? W którym miejscu „terapia” Van Tharpa się „broni”?

    W moim przekonaniu wykazujesz się niekonsekwencją nie stosując się do reguł metodologicznych, które sam zalecasz.

    Pozdrawiam,

  4. lesserwisser

    Co to za pytania kolego investorze ts-ie, co za pytania. Chyba odpowiedź sama się narzuca?

  5. Piechur

    Dejski napisał:
    „(…) jest opracowanie dr Dariusza Świerka, tu jest ogólnodostępny webinar”

    Dr. Dariusz Świerk – „moje doświadczenie to dwa utopione depozyty”

    Serdecznie gratuluje panu Dariuszowi i życze dalszych, równie wielkich „sukcesów”. 🙂

  6. _dorota

    Ciągle żądacie, żeby trener Kamila Stocha skakał conajmniej tak dobrze, jak Stoch. Przecież to nie o to chodzi.

    A tak na marginesie – zastanawiałam się właśnie, czy nie przecenia się wpływu psychiki na działania giełdowe, a tu taki kwiatek z działki sąsiedniej- psychika a poglądy:
    http://read.bi/13Wqt2d

  7. Piechur

    Dorota, naprawdę, szanujmy siebie i swoją inteligencje.

    Forex System SMATF ver. 2.0 – szkolenie wideo dr Dariusz Świerk

    „Na ten wyjątkowy system trafiłem, przeprowadzając wywiady z wybitnymi traderami z całego świata. Na początku moją uwagę zwróciła jego skuteczność. Człowiek, który mi go pokazał, powiedział, że zaczął nim grać live, gdy już po dwóch tygodniach zaczął mu przynosić dochody. Byłem zdumiony!”
    http://www.bydgoszcz.ar7.eu/index.php?i=177
    http://www.andrychow.adsom.pl/?i=196

    Zwróćcie uwagę na wahania ceny tej popeliny: od 490 zł d 60 zł.
    To ja już wole Richarda Mbewe. Przynajmniej umiał leczyć zęby. 🙂

  8. pit65

    Chyba jest niezrozumienie roli trenera.
    Nie mozna byc zawodnikiem i trenerem jednocześnie bo to jak dwa wskaźniki wzajemnie wykluczające się.
    Jego rola jest „spojrzenie z boku” i dostrzeganie korygowanie tego co najlepszy zawodnik „od środka” nie jest w stanie w żaden sposób zobiektywizować.Ma byc bardziej analitykiem, cechy dobrego gracza mogą , ale wcale nie muszą w tym pomagać.
    Jeżeli w roli trenera ma być fizjolog, psycholog,kucharz,statystyk itp. to raczej to ma uzupełniać o elementy, które zawodnikowi trudniej zdobyć,a których zdobycie wiązałoby sie z dekoncetracją.

    @Piechur

    „Serdecznie gratuluje panu Dariuszowi i życze dalszych, równie wielkich „sukcesów”.”

    Wszystko OK tylko wychodzisz z założenia konfrontacyjnego : Ja zawodnik vs. ON zawodnik. A on nie pretenduje do bycia zawodnikiem tylko raczej trenerem , a to zakłada raczej współpracę , a nie konfrontację na parkiecie.
    Szukasz /jeżeli/ to raczej guru niźli trenera.
    Osobiście uważam ,że wyczyszczenie dwóch depozytów brzmi bardziej przekonywująco niż pomnożenie ich w tydzień razy dwadzieścia.

  9. Piechur

    @Pit65

    Już odpowiedziałem wcześniej Dorocie na Twoje uwagi. Ale komentarz czeka na moderacje. W skrócie – to sprzedawca systemów, a nie żaden coach.
    A z Tharpem i Toghraie nie mam problemu. Oboje mają doktoraty z psychologii plus tam jakieś dodatkowe certyfikaty. Są więc wykształceni i są profesjonalistami na swoim poletku. Dlatego po raz kolejny stwierdzam, że IMHO ich dotychczasowe książki mogły być pomocne. Przy czym mam na myśli wcześniejsze książki Tharpa, bo tej ostatniej nie czytałem. Z recenzji na Amazonie wynika że jest tam sporo new age, a to mi się nie podoba.

  10. Klondike

    @pit65
    „Osobiście uważam ,że wyczyszczenie dwóch depozytów brzmi bardziej przekonywująco niż pomnożenie ich w tydzień razy dwadzieścia.”

    Czy to nie przesada? Może posuńmy się dalej, jeśli uczniowie takiego trenera pomnożą depozyt dwadzieścia razy to będzie to mniej przekonujące niż gdyby stracili dwa depozyty.

    To że ktoś się nie nadaje na tradera to wcale nie oznacza, że będzie lepszym trenerem od kogoś kto nie stracił dwóch depozytów. Zwłaszcza, że ten kto stracił już niejeden depozyt może zostać trenerem nie dlatego, że się do tego nadaje ale dlatego, że już nie będzie miał innego wyjścia.

  11. pit65

    @Piechur

    NIe wiem czy to coach, czy sprzedawca systemów , ani jedno , ani drugie raczej mnie nie pociąga . Wysłuchałem sobie jedynie tego webinaru i brzmi całkiem sensownie na tle wielu innych.
    Choć duży nacisk na 100-500 powtórzeń brzmi trochę niewiarygodnie w kontekście jego wzmianek o Elliocie,formacjach,itp.
    Miałem takie wrażenie ,że sam raczej się nie wysilał stąd może to podwójne skasowanie depa 🙂
    Sam byłem /jestem/ fanem Elliota , ale nie wiem w czym jest lepszy w tradingu na FX od innych metod.Kwestia wyboru.
    Zwłaszcza ,że autor wspomniał jedynie o „liczeniu fal” co jest ,że tak powiem skomplikowane w implementacji do tak prostej rzeczy jak szybki trading forexowy.Można się zaliczyć na śmierć , a rynek i tak bedzie o krok przed lub za tobą.
    Watpie , czy to jest dominująca metoda na FX , ale ja mało wiem.

    Tharpa wcześniejszego przeczytałem dość późno /3 pozycje/ i nic odkrywczego dla siebie tam nie znalazłem niestety przy całym szacunku dla wiedzy autora.

    @klondike

    „Czy to nie przesada?”

    Miała byc przesada w kontekście innych dominujących „różowookularowych” przesad.
    Jestem jednak zdania zresztą nie mojego ,że to nie sukces czyni Ciebie tego kim myślisz ,że jesteś , ale umiejętność wychodzenia z porażek.
    Niestety po fakcie patrzymy na to od niewłaściwego „dopaminowego” końca.

  12. Piechur

    @Pit65
    „Nie wiem czy to coach, czy sprzedawca systemów”

    Zajrzyj trochę wyżej, już mi zatwierdzili ten mój zblokowany komentarz.

    Chyba przyznasz że opis z tych linków, zawiera zwroty typowe dla sprzedawców systemów typu: „po dwóch tygodniach zyski”, „działa na każdym kroku”, „bezsporny dowód” itp. Co prawda widziałem już dużo lepsze nawijanie makaronu (np. klasyczne już w społeczności traderskiej „secret nazi box” Guy Cohena – zainteresowanych odsyłam na forum Trade2win, gwarantuje dużo śmiechu :), ale możliwe że pan Dariusz się dopiero rozkręca.

    „Wysłuchałem sobie jedynie tego webinaru”

    No to gratuje wytrwałości. Ja straciłem zainteresowanie po tym jak usłyszałem „moje doświadczenie to dwa utopione depozyty”, czyli gdzieś tak po trzech minutach.:)
    To mówisz że to teraz jest specjalista od Elliota? No ale przecież on teraz sprzedaje także to VSA od Holmesa – jeżeli wierzyć informacjom kolegi Deo Gratias z poprzedniego wątku o Tharpie, to jak to jest w końcu? 🙂

  13. pit65

    „Tharp bowiem prowadzi bodajże 16 rodzajów zbiorowych i indywidualnych terapii”

    Nie wiem mam taki dziwny stosunek do Tharpa.
    Rozumiem ,że jest poletko uzależnionych na którym 90% to looserzy i niejako cały ten seans spirytystyczny polegający na leczeniu ducha w wykonaniu Tharpa jest skazany na sukces bo jak wyleczy z 10% z tych 90-u to już sukces.
    Pytanie na ile jest to związane z tradingiem jako takim , a na ile trading stanowi świetne tło dla poczynań dziedziny, w której Tharp sie obraca.

  14. _dorota

    @ Piechur
    Jednak istnienie badziewia nie świadczy o generalnej nieprzydatności coachingu, a taki wniosek zdajesz się wyciągać.

  15. pit65

    @Piechur.

    „Zajrzyj trochę wyżej,”

    No tak 😉
    To gość jest inteligentny bo przepoczwarzył się w trenera twierdząc ,żę nie ma systemów skutecznych na zawsze 🙂
    Swoista ewolucja tradera w trenera 😉
    Dodał parę rzeczy do juz istniejących , o których czytałem i wyszła logicznie dość zgrabna kompozycja.
    Jedynie ten Elliot mi jakoś zgrzytał, jako dominująca technika na FX wg autora.

  16. _dorota

    „poletko uzależnionych na którym 90% to looserzy”
    To chyba norma na akcjach. Na kontraktach i forexie też, ze skutkami szybszymi.

    Aż sie prosi o Kaszpirowskiego 😉

  17. mirek

    Zaglądam do tego bloga i widzę, że namnożyło się tu dużo psychologii, ewentualnie strategii dla funduszy. Generalnie „miękkie” sprawy. Dawniej (rok temu) było więcej konkretnych metod i ich testy. Może jakiś niegustowny jestem, może autorzy blogów nie mają dostępu do nowych pomysłów albo się temat przejadł.

  18. lesserwisser

    Ja sobie myślę, że całe to pisanie i gadanie o psychologii w tradingu i inwestowaniu to takie bardziej jest – picu picu przy księżycu.

    Nic więc dziwnego, że jak czytam o tym to trochę mną telepie, choć nie wiem czy bardziej ze śmiechu czy z nerwów, bo nie zakładam że są to przypadłości tzw choroby filipińskiej.

    Ponieważ zaś kolega Piechur, czy też inny wędrowiec, raczył był wspomnieć niejaką Adriannę Larysę Toghraie, wywołanie której to niecodziennego nazwiska uruchomiło z wolna moje powolne procesy wspomnieniowe, i refleksje o tzw psycho-bełkocie w tradingu i w życiu w ogóle.

    Ale o tem potem (i znojem bo znajem) będzie w odsłonie drugiej.

  19. Piechur

    @Dorota:
    „Jednak istnienie badziewia nie świadczy o generalnej nieprzydatności coachingu, a taki wniosek zdajesz się wyciągać.”

    Uznaje coaching. Chce jednak byśmy zachowali też odpowiednie proporcje. To całe psychologiczne pitu-pitu, jak nazwał to kolega lesserwisser wyżej, moim zdaniem może się przydać traderom uznaniowym (tzw. subiektywnym), już w dalszym etapie „kariery”, po to aby utrzymać, odbudować lub podnieść ich codzienną formę. Ewentualnie pretendujacym czyli np. tym którzy balansują na granicy wychodzenia na plus, może pomóc zrobić ten kolejny krok, tak aby zaczęli zarabiać. Przy czym zaznaczam cały czas słowe MOŻE.
    Natomiast jeżeli początkujący w tradingu dyskrecjonalnym myślą że dzięki książkom Tharpa nauczą się wygrywać, to oczywiscie srodze się rozczarują.
    Natomiast zupełnie nie rozumiem jak miałoby to pomóc traderom systemowym/mechanicznym tzw. obiektywnym. Przecież Kathay non stop przekonuje nas że siła tego rodzaju gry tkwi w tym, że nie ma w niej miejsca na żadne emocje. Pytanie brzmi w takim razie: po co jako Quant-Systemowiec mam bawic się w jakieś medytacje, kwiaty lotosu itp. Sprawa przecież wydaje się prosta – siedze sobie spokojnie w kanale donchiana i czekam aż zajdą ściśle zdefiniowane i obiektwyne reguły, które spowodują że nacisnę przycisk buy lub sell. Gdzie tu miejsce na jakieś rozterki,dylematy czy inne problemy emocjonalne, które byłyby na tyle duże że wymagałyby pomocy psychologów?
    Nie mam zielonego pojęcia. Wygląda jednak że siedzenie w tym kanale donchiana jest bardzo stresujące 🙂

  20. lesserwisser

    Piechur dobrze skonkludował, że ta psychologiczna gadka nie odnosi się raczej do nowoczesnych traderów systematycznych automatyków, bo przecież krzemowy mądrala ma nerwy ze stali (a raczej miedzi) a jego właściciel spokój pod czachą, więc psychoterapia i kołczing potrzebne są raczej rozedrganym i neurotycznym intuicjionistom, stawiającym pierwsze kroki.

    A chyba w obecnym czasie to raczej gatunek zanikający, bo lasy rzedną, świat się zmienia i coraz trudniej o jelenia.

    No to ko kupuje te książki o psychice i psychologii?

  21. lesserwisser

    „Wygląda jednak że siedzenie w tym kanale donchiana jest bardzo stresujące.”

    No i może być niebezpieczne na dłuższą metę bo miazmaty i opary kanałowe mogą spowodować omamy a nawet haluny, a wtedy widzi się rzeczy których nie ma, nie ma też w takiej sytuacji ani wsparcia ani oporu, w nikim!

    I w końcu nie widdomo kogo jest winny fumy czy fumarole, a może oba zwei? 🙂

  22. Deo Gratias

    Co tu za kłótnie rozgorzały od nadmiaru gorzały?

    Jako rozchwiany emocjonalnie, początkujący uznaniowiec i oczytany w poruszanej tematyce, chciałbym zabrać głos:
    1. Dr Świerk popełnił książkę Fx Masters, gdzie opisuje swoich kolesi sprzedawców innych systemów, w swojej karierze spamerskiej też ma sporo forwardów takich systemów na skrzynki polskich frajerów wierzących w jakieś cudowne systemy.
    2. Dr Świerk zajmował się kiedyś tam propagowaniem TFE, gdyż jakiś tam koleś z banku czy innej traderki powiedział mu, że tylko tego używają profesjonaliści w stylu Deutsche Bank czy inni główni gracze. Ta metoda sprawdza się od 100 lat i trzeba używać tego, co działało, działa i będzie działać, a nie wymysłów. Potem Dr Świerk zainspirowany niezwykle skutecznym (hehehe) ex-pertem TFE Prechterem zaczął straszyć ludzi 5-tą falą spadkową, po której zostanie tylko bunkier i kasza – jak się przygotować na ten sądny dzień i jak wykupić za bezcen nieruchomości i inne dobra, które po katastrofie gospodarczej tysiąclecia będą tanie jak barszcz.
    3. Następnie Dr Świerk trafił na VSA, zrozumiał iż giełdą trzęsą silne ręce tajemniczych illuminatów, wróć, Smart Money, którzy kazali kupować złoto po załamaniu giełdy w sierpniu 2011r. oraz sprzedawać BP po katastrofie, a tak naprawdę na tym zarobili wciskając ludziom kit. Zaczął więc na blogu o tym pisać, skumał się z Glinickim (z którym wcześniej robił Elliotta) i wyszło to, co wyszło, czyli nadzieja, dla polskiej gospodarki, gdyż Glinicki ze swoją grupą rzufji (żółwi) podratuje budżet ministra Sami Wiecie Którego.

    Teraz psychologiczne pitu-pitu w wydaniach Vana Tharpa i Adrienne (która z nieznanego powodu dalej nosi nazwisko po swoim byłym perskim mężu):
    1. Adrienne pracowała kiedyś nad psychologicznym pitu-pitu z Van Tharpem, ale potem się usamodzielniła, ma zresztą więcej NLP-tytułów niż on, popełniła 13 książek o tym samym i może kolejne popełniać. Jest wybitną specjalistką biorącą 7500 USD za dzień treningu i nie każdego akceptuje (beznadziejne przypadki odpadają, aby nie psuć statystyk), przemieliła również Glinickiego, dlatego Glinicki ma takie sukcesy i wg. Gavina Holmesa (speca od VSA) jest w TOP 5% traderów świata (czyli wśród tych, którzy zarabiają na Fx, bo pozostałe 95% przecież traci ;))

    2. Dr (sami doktorzy!) Van Tharp nie tylko pitu-pitu sprzedaje, również dużo o zarządzaniu wielkością pozycji oraz statystykach systemów, co może uratować tyłek niejednemu leszczowi, który do tej pory ładował w każdą transakcję 20% depo, a wyniki były bardziej przypadkowe niż gole polskiej reprezentacji piłki nożnej. Po lekturze Van Tharpa (nawet Matrixa, bo I część to w sumie o systemach jest, a nie New Age) wie, aby małą łyżką jeść, do tego po wrzuceniu wyników w Excela wyjdzie mu wartość oczekiwana (wie, że ma być dodatnia), wie, że średni zysk powinien być kilka razy większy niż strata. Wie, że ma się nie rzucać na każdy trade tylko brać z R:R > 3, wie, że nie ma jak leszcz pchać się na rynek bo w TV mówią, żeby sprzedawać euro tylko sam na zaczekać aż cena podejdzie pod lufę jego super-systemowej giwery. Wie, że ma grać wg. swoich zasad, a nie zasad grubego, który wykorzystując psychologiczne słabości leszczyny każe im pędzić za uciekającym pociągiem – taki van-tharpowy leszcz ma już swój przebacktestowany system, jakieś tam statystyki, układy, które działają i rządzi na fx (znaczy się będzie rządził za kilka tys. dobrze przepracowanych godzin praktyki).

    3. Adrienne z kolei w swoim NLP-owym pitu-pitu ma dużo ciekawych i praktycznych wskazówek dla traderów z problemami (nawet na kaca podaje sposób czy też wspomina, aby posprzątać biurko i aby nie wyglądać jak niechluj, bo pro-traderzy wyglądają jak ludzie sukcesu, a nie jak żule), pokazuje też beznadziejne przypadki, dzięki czemu jakiś perfekcjonista (żeby już nie wymieniać innych skrzywdzonych za młodu) wie, co z nim nie tak i jak za pomocą zamiany (przed oczyma duszy swojej) obrazka kolorowego na szary, a potem wrzucenie innego kolorowego obrazka w głowie zmienić swoje zaprogramowane reakcje.

    Sporo dobrego o Vanie T. można by jeszcze napisać, ale do toalety muszę się wybrać, a potem już nie będę miał natchnienia 🙁

  23. lesserwisser

    Obiecałem, że napiszę o psycho-bełkocie o i w trading i różnych psycho bublach i słowa dotrzymuję (wyjątkowo), bo zbyt często i zbyt dużo mąci się ludziom w głowach w tym względzie w słowem pisanym i mówionym.

    Będzie długo ale myślę że warto przeczytać i przemyśleć, żeby nie znależć się w matrixie.

    Nazwisko pani Toghraie specjalistki od NLP, nazywanej trader’s successs coach, przypominało mi innego psychologa Jakea (Jacoba) Bernsteina, Ormianina jak mówi z pochodzenia (na co zresztą zdaje się wskazywać jego nazwisko).

    Jake Bernstein od ponad 40 lat robi on za tradera giełdowego, analityka , edukatora i coacha, oraz autora. Autora dużo bardziej płodnego od van Tharpa bo wydał już ponad 40 książek p psychologii i taktyce trading, a jeszcze nie spasował, bo nie jest inwestorem jednosesyjnym.

    Otóż Jake B. z czasem dojrzał i przejrzał na oczy (o czym za chwilę) natomiast Adrianna Larysa T. wciąż jest niereformowalna. Swojego czasu jako spółka autorska wydali oni cykl pozycji o psychologi w tradingu – tzw „Winning Edge seria, a mianowicie „The Winning Edge: How to Use Your Personal Psychological Power to Succeed in Trading and Investing (1999), następnie „Wnning Edge 2: Traders & Investors Psychological Coach in a Book”, potem Vol.3: „Traders’ & Investors’ Coaching to Excellence” a w końcu Vol.4: „Traders’ & Investors’ Greater Success” (2002).

    Jake już w roku 1987 wydał “The Investor’s Quotient The Investor’s Quotient: The Psychology of Successful Investing in Commodities & Stocks “ która wznowiono jeszcze w 2004 roku , ale już wkrótce na początku 2006 roku w fachowym Futures Magazine zamieścił artykuł pod jakże znamiennym tytułem “Forget the Psychobabble – It’s the System!” (nawet ten wykrzyknik jest od niego).

    Podaje obszerny cytat z tego artykułu, bo niemal każde słowo jest tu istotne do zrozumienia skali jego nawrócenia po ponad 35 latach bytności na rynku , jak choć by takie szczere wyznanie: „While important, excessive focus on the psychology of trading may take up more of trader’s time than necessary.” !!!

    No to jedziemy z tym koksem.

    „Forget the Psychobabble – It’s the System!

    Evaluating and improving trader psychology has become a cottage industry in recent years. Numerous books have been written, several by this author, about the subject. While important, excessive focus on the psychology of trading may take up more of trader’s time than necessary.

    True, early in the career of all traders, trading success is very much a function of psychological factors, as is technical expertise or market information. Efforts to overcome problems of discipline have ranged from the implementation of totally mechanical methods to trading by committee.

    But amid all of this, trader psychology has remained a hot topic.
    The growth of courses, seminars, audio and videotapes, one-on-one tutoring, mentoring, modeling, trading coaches and neuro-linguistic programming has become an industry unto itself. Traders are told that success is achieved through discipline. A lack of discipline will give rise to a plethora of evils, not the least of which is losing money. For those who trade by the seat of their pants that may still be true, but for those using a system, as long as they strictly follow its rules, poor performance should cause them to reevaluate the system, not send them to Dr. Phil. Even the most disciplined trader will fail to make money with a bad system. The good news is technology allows traders to systematize and develop valid trading methodologies.

    TIMES CHANGE

    There was a time when the psychological make up of the trader was thought to be the cornerstone of success. In fact, The Investor’s Quotient (John Wiley & Sons, 1987), written by this author, sought to explain, in behavioral and psychological terms, the fragile psychology of the trader in an effort to help traders overcome emotional and behavioral impediments to their success. That effort was sincere, and through the years literally hundreds of letters and phone calls have been placed in appreciation of that book. In 1993 it was updated and it continues to sell.

    There are many ideas regarding trader psychology in that book, and others written by this author since, that were quite excellent. But, unfortunately, they are no longer as relevant. Computers have changed things.

    Yes, a focus on trader psychology was correct, but it was a path that was 2,000 miles long. Today we can take an alternate path that is 10 times shorter. Trader psychology is far less important than many believe. Some will praise that statement; others will curse it.”

    Psychobabble (or psycho- babble” znaczy inaczej pseudofachowy psycho- bełkot, co ja nazywam psycho bublem, a jak wyjaśnia Wiki :

    Psychobabble (a portmanteau of „psychology” or „psychoanalysis” and „babble”) is a form of speech or writing that uses psychological jargon, buzzwords, and esoteric language to create an impression of truth or plausibility. The term implies that the speaker or writer lacks the experience and understanding necessary for the proper use of psychological terms. Additionally, it may imply that the content of speech deviates markedly from common sense and good judgement.” =

    więcej

    http://en.wikipedia.org/wiki/Psychobabble

    Ale kolega Less jest oczytany, I swoje wie, więc coś mu chodziło po głowie że gdzieś już to kiedyś czytał, miał jakieś takie deja vu, więc myślał, myślał i nie mogógł sobie przypomnie c gdzie. W ko ncu zrezygnowany wklepa l w googlarza słowa psychobabble + trading i seobie od razu przypomniał, że czytał to już wcześniej u Larrego Williamsa w „”Long term secrets to short term trading (1999 r.)

    Myślę, że Larry Williams nie tylko wybaczy mi przytoczenie tak obszernego fragment z jego książki ale nawet powinien być z tego zadowolony, że mu robie taką publicity.

    “The Rush of Trading

    Dostoyevsky, the Russian poet and gambling addict, said the greatest thrill in life is making money on a speculative wager.
    The second greatest thrill was losing money. Perhaps that’s what led to the title Notes from the Underground for his most famous writings.

    The point is well taken. Making money is a great rush, strangely enough so is getting out of a loss. Few things feel better than getting out of that much pain and anguish.

    The Dilemma

    This sets up a mental conflict. Negative action, losing, creates a „rush” or feeling of exaltation that our minds scramble. Just maybe, the lot of men and women like us, is that we just like rush, thrill and excitement … to the point that we’ll pay for the experience … with margin calls.

    Think I’m kidding? In written interviews with almost 600 traders, when asked to list the three primary reasons they were trading not a one of them put down (as their first choice) to make money. That’s right. They listed things like, thrill, challenge, excitement … but not one put to make money as their first choice.

    Here’s my next point; when people call wanting to learn a system, or subscribe to this letter, they seldom ask if we make money … instead they want to know how many trades we have a week and if we trade XYZ commodity, their current love. Many callers lose interest when they find we don’t trade XYZ, because that is what they want to trade. Period. Even though they have been losing money doing it!

    This Leads to Psycho Babble

    There has been a spate of books and seminars in the last few years claiming that all you had to do to make money was „get clear” to arrive at some sort of psychological understanding about you and the market.

    People have paid tens of thousands for this „enlightenment.” Now it happens to be I know little bit about this.
    First, let me give my qualifications about what I’m going to tell you. I have my minor in psychology, I’m as comfortable in front of a Skinner Box as a chart book, understand the subject matter from more than just a „pop” vantage point.

    More importantly, though, there was a time in my life when I did indeed think it was our minds that screwed us up and kept us away from the unlimited wealth the markets seemingly offer. With that belief system operating at full speed, I dabbled in them all. Geez, I could never admit it before now, but turning 50 as this written, makes confession of the soul much easier.

    I tried Scientology, rebirthing, ARICA, EST, Rolfing, Reichan, sat for countless hours in a Zen meditation center by Big Sur … listened to subliminal tapes for a message I could not hear, chanted, panted, prayed and pranced with the Sufis ail to „get clear” so I could tap the market’s till. In short, I went through more mental processes than coleslaw does in a Cuisinart.

    It was fun, I learned a hell of a lot about myself, my body and rest of the people out there-like you.

    But, you know what? None of that stuff helped one iota in making money trading. Not a twit.

    My experience had been to make big money-with splash as you all know then give a little back, play some games and hit it big again. It seemed I was good, but haphazard.

    The Unvarnished Truth

    Finally it hit me … all this time and money had been a waste.

    My trading success had nothing to do with my mental state. The market did not care if I’d rather drink vinegar than kiss my mother. My mind-set about her, a Rorschach blot or my first-grade teacher … no not even my concept of God … made any difference.
    The reason I lost money was not because I wanted to … or that I was retentive, possessive, etc. Nope, I lost because I did the wrong thing and losing was what screwed up my mental attitude or approach.

    It is not the other way around.

    So, for my money you can forget the psychobabble currently being offered. You don’t need 6 hours in a flotation tank, mind-altering drugs, or hypnosis. All you need is … A Winning

    System and Patience

    Frankly, I don’t know which is the most important, the winning system or patience. It takes both. Why?

    Because even the best of systems does not make money every day. When you plant a crop, you don’t dig it up every week to see how it’s doing. Ditto systems, market letters, gurus etc. It always takes time to make money.

    Making money is about time. time is about patience. Moral of all this: Forget Freud; Shut down your Primal Scream; Activate your reactive mind if you want. It doesn’t matter. just find a reliable approach to trading and stick with it. And, for the record. of the 25 services monitored by Commodity Traders Consumers Reports. We are in the top 5 or so for profits for the year, one of the few that made money in 1991.”

    Larry doszedł do tego już w 1992 roku, gdyż przytacza on w książce fragment ze swojego newslettera “Commodity Timing” z września 1992 roku. Larry W, profesjonalny trader, miał więc tę świadomość już dużo wcześniej ni ż Jake B., psycholog, kt óremu zajęło ponad 35 lat trajdowania by dojść do podobnych wniosków. Natomiast pani Adrianna jest chyba niereformowalna, bo w 211 roku wyszlo jej • ‘”Trading on Target: How To Cultivate a Winner’s State of Mind” – najwidoczniej nie czyta uważnie znajomka Jake’a (Jacoba) a tym bardziej Larrego.

    A żeby dodać dla równowagi jeszcze opinię kogoś bardziej neutralnego, to poczytajcie co jeszcze wcześniej pisał o roli psychologii w trading niejaki Leo Malamed ( prawnik z wykształcenia), guru, honorowy prezes giełdy CME , ojciec chrzestny financial futures, handlu elektronicznego i Globexu.

    “THE PSYCHOLOGY OF A SUCCESSFUL TRADER” (1970).

    http://www.leomelamed.com/essays/70-psych.htm

    Niech młodziaki zobaczą, że i dawniej ludzie nie byli wcale takie głupie, jak się niektórym neofitom rynku wydaje.

    PS

    Myślę, że od siebie nie muszę już nic wi esej dodawać w temacie Mariola.

    1. astanczak

      > Adrianna jest chyba niereformowalna

      Jak większość zwolenników NLP.

  24. Piechur

    @Deo Gratias
    napisał:Co tu za kłótnie rozgorzały od nadmiaru gorzały?

    No dzisiaj duża aktywność na różnych forach – typowe w dni, w których City (a wraz z nim FX) mają dzień wolny.
    Dzięki za wyjaśnienie zawiłych ścieżek rozwoju biznesu pana Dariusza.

    @lesserwisser
    napisał:
    Larry W, profesjonalny trader, miał więc tę świadomość już dużo wcześniej ni ż Jake B., psycholog, któremu zajęło ponad 35 lat trajdowania by dojść do podobnych wniosków.
    (…)”Niech młodziaki zobaczą, że i dawniej ludzie nie byli wcale takie głupie, jak się niektórym neofitom rynku wydaje.”

    Tym Larrym Williamsem to bym się tak bardzo nie podniecał (Bernsteinem zresztą też)

    „NFA fines Larry Williams for not reporting to potential clients that, while his personal account in a promotional 1987 contest was very profitable ( a gain of + $902,599 ), his managed accounts for clients lost substantial funds ( – $6,122,281 ). This constituted deceptive and unbalanced promotional material and disclosure statements.
    In July 1988, the Larry Williams Financial Strategy Fund was launched, followed in March 1989 by the World Cup Championship Fund, managed by Larry Williams, Jake Bernstein and two others. The 1988 fund lost more than 50% of its clients’ equity in barely one year, as reported in the October 1989 issue of Futures magazine. The 1989 fund also lost more than half of its original equity by May 1990. ”

    Info pochodzi z tej strony (już nie wklejam linka żeby mi znowu nie zatrzymało):
    jurikres.com/snake/lawsuits.htm#top

    Mam nadzieje że nie muszę wyjaśniać mechanizmu oszustwa jakim posłużył się wtedy Larry Williams?

  25. Piechur

    @lesserwisser
    napisał:

    „A chyba w obecnym czasie to raczej gatunek zanikający”

    Akurat moim zdaniem jest na odwrót. Coraz więcej ludzi zaczyna rozumieć że w starciu automatyczne systemy indywidualnych versus roboty/programy Goldbergów/Morganów, nie mają większych szans m.in. ze względu na braki intelektualne, braki w wykształceniu oraz braki kapitałowe i technologiczne.
    Jedynym polem przewagi traderów nad robotami/programami Goldbergów/Morganów pozostał mózg, a dokładniej jego naturalne zdolności do elastyczności i adaptacji. Są to zdolności praktycznie wciąż nieosiągalne dla „krzemowych mądrali”, a bardzo ważne w sytuacji częstych zmian „pogody” rynkowej.
    Najlepszym dowodem na to że indywidualny trading systemowy/mechaniczny jest w całkowitym odwrocie jest liczba nowych publikacji związanych z tym tematem. Czy jest ktoś w stanie wymienić jakąś ważną/znaczącą książkę na tematów tradingu automatycznego, która ukazała się ostatnio na Zachodzie?
    Albo indykatory – Jeszcze z dziesięć lat temu nie było dnia żeby nie powstał jakiś nowy indykator. A każda nowa publikacja o tradingu miała na okładce – „Specjalny bonus – dwa nowe super indykatory w środku książki”. A teraz? Nic, zero.

  26. lesserwisser

    @Piechur

    „Tym Larrym Williamsem to bym się tak bardzo nie podniecał (Bernsteinem zresztą też)”

    Myślę że nikt się nimi nie tylko nie podnieca, a nawet nie ekscytuje, obaj się dobrze znają, osobno i razem potrafią zadbać o pieniądze klientów.

    Jake’owi poglądy Larrego na psychologiczną stronę tradingu nie przeszkadzały kosić kasiorę na psychobabble aż do 2006 roku. Co chciałem pokazać.

    Nota bene Jason syn Larrego ( który ma tytuł Doctor of Futures nadany przez Futures Magazine – Larry znaczy) też jest doktorem ( psychiatrą ) autorem książki „The Mental Edge in Trading”, w której opisuje cechy osobowościowe traderów zwycięzców.

    Tak oto koło się zamyka, jak to z kołem fortuny bywa. Jedna sitwa.

  27. Piechur

    1. Pierwszy trop to było dla mnie to że po takim „sukcesie” L. Williams nie robił kariery u instytucjonalnych lub na własny rachunek w swoim fundzie, tylko zaszył się na tej swojej wyspie, jakby się kogoś bał.
    2. Drugi trop to była ta jego kuriozalna, niby najlepsza książka „Long-Term Secrets to Short-Term Trading”. Już nie mam ochoty ani czasu żeby jej rozbierać na czynniki pierwsze, ale tam masę rzeczy nie trzyma się kupy, zaczynając od tego niby zwycięskiego systemu Tallon. Wiele razy źle się tu wypowiadałem o kanale Donchiana, ale tak żeby przywrócić właściwe proporcje to kanał Donchiana to świetny system przy tym Talonie Williamsa.
    Donchian to był zresztą wyśmienity trader starej daty żyjący aż do końca w zgodzie z niemal zniszczonym kodeksem tego fachu. Jego systemy były proste ale idealne jak na czasy, w których on pracował. Zarabiały w tamtych latach. To nie jego wina że świat poszedł naprzód.
    3. Naprawdę, przy tych wszystkich oszustach i „specjalistach” jakich pełno oblepia ten fach, książki Toghaire nie stanowią żadnego zagrożenia. W najgorszym razie wydasz te 20 dolców i posprzątasz biurko czy tam pokój.
    Żona czy dziewczyna powinny się ucieszyć. 🙂

  28. Deo Gratias

    @lesserwisser Zapomniałeś jeszcze o córce Larry’ego, niejakiej aktorce Michelle Williams, która za młodu też jakiś konkurs traderski wygrała, jak tatuś, przykosiła chyba 1000% (ojciec miał z 10 tys. %). Zdolna rodzina.

  29. _dorota

    @ Less
    Dzięki za te cytaty. Wstrząsające.

    „I tried Scientology, rebirthing, ARICA, EST, Rolfing, Reichan, sat for countless hours in a Zen meditation center by Big Sur … listened to subliminal tapes for a message I could not hear, chanted, panted, prayed and pranced with the Sufis ail (…)”.

    To mnną naprawdę poruszyło. Mamy tu obraz bezmyślnego świra, który próbuje na sobie wszelkich new-age’owskich nowinek, potencjalnie niezwykle szkodliwych terapii i jest zdolny przystąpić do dowolnej sekty (scjentolodzy).

    Wymieniony przykładowo przez niego rebirthing jest zakazany w niektórych amerykańskich stanach po śmierci 10-letniej dziewczynki na skutek sesji w/w. Hiperwentylacja trwale uszkadza mózg i może zabić! Dlatego zresztą wszelkie odpowiedzialne podręczniki jogi (z książkami Iyengara na czele) bezwzględnie zakazują samodzielnego praktykowania pranayamy.

    Naprawdę poruszający przykład głupoty. Jeżeli „coaching traderski” wykorzystuje takie metody, to… brak słów.

  30. pit65

    „Wstrząsające.”

    Raczej głupie bo okraszone woalka tajemniczości i pseudo nauki.
    Inteligentny umysł nie złapie sie na prosty haczyk – wymyśli sobie taki super zawoalowany ,żeby niepostrzeżenia sam wpadł.
    Jeszcze jedna forma ucieczki od strat w strone wyimaginowanych zysków , odpowiedzialności w nadziei ,że się samo wykona itd.
    Wiara w onych , ponadnaturalne stany umysłu, jakieś istoty pozaziemskie etc.

    Jedyną psychologią jaka jest na rynku to określić dla siebie poziom straty i zapisać w kajecie „Nie przekraczać-grozi głupawką”
    I to na tyle i aż tyle z psychologii reszta IMO należy do tradingu czyli w dobrym wypadku dwa kroki do przodu i krok do tyłu.
    W trakcie poznaje sie siebie w zwierciadle rynkowym i nie każdy , a może większość nie umie spojrzeć na siebie , więc wybiera ucieczke i pozostanie przy swojej prawdzie i racji.

    Zastanawiam sie czy samo pisanie zbyt wielu książek o psychologi tradingu w większości przypadków nie jest także pewna forma ucieczki i odreagowania ,że o intratnym biznesie nie wspomnę wszak cała ta masa podobnych potrzebuje wsparcia i pocieszenia.
    A jak wiadomo nic tak nie podbudowuje psychologicznie jak zabawa w dobrego samarytanina za drobna opłata.

  31. Dejski

    @Piechur

    „Serdecznie gratuluje panu Dariuszowi i życze dalszych, równie wielkich „sukcesów”.”

    Tylko widzisz, celem pana Dariusza nie jest trading prowadzony przez niego samego, ale analiza sukcesów najlepszych graczy. Ty może jesteś już na etapie profesjonalnego tradera, ale dla graczy którzy nie dopracowali się z różnych względów swojego „złotego grala” to świetna rzecz, przede wszystkim pod względem „higieny psychicznej” w tradingu.

  32. blackswan

    „I tried Scientology, rebirthing, ARICA, EST, Rolfing, Reichan, sat for countless hours in a Zen meditation center by Big Sur … listened to subliminal tapes for a message I could not hear, chanted, panted, prayed and pranced with the Sufis ail (…)”.

    Nie wiem kto to powiedzial. Srednio mnie to prawde powiedziawszy interesuje. Z checia natomiast usiadlbym z nia/nim przy wspolnym stole i posluchal. Brzmi jak bardzo ciekawy czlowiek, ktory, dla odmiany, ma cos wartosciowego do powiedziania. Spotkalem dotychczas kilka takich osob i kazdy z nich byl fascynujaca jednostka.

    Rozumiem jednak, ze przecietnemu, klasycznie (nie)wyksztalconemu czlowiekowi z klasy sredniej trudno zaakceptowac model zycia, polegajacy na ciaglym poszukiwaniu. Bylaby to pewnego rodzaju przeszkoda mentalna utrudniajaca codzienna prace od 9 do 17 tylko po to, aby splacic raty kredytu i za kilka drobnych pobawic sie na gieldzie myslac przy tym, ze tutaj odnajdzie sie jakas obiektywna prawde. Tudziez zbierac na wycieczke na Kanary czy Malediwy.

    PS. kilka dni temu zakonczylem kilkudniowe medytacje w Wat Ram Poeng. Niesamowite doswiadczenie.

  33. Deo Gratias

    Z pewnością są ciekawi ci wszyscy ludzie od „chanted, panted, prayed and pranced” 🙂 Jung już 100 lat temu wiedział, że odwrót od religii zakończy się new-age’ową sieczką. Na każdym można zarobić, jak nie rozchwianych emocjonalnie traderach, to na zagubionych życiowo i wiecznie poszukujących sensu życia nie wiadomo gdzie. Frajerów nie brakuje, biznes się kręci. Dobrze, że mnie tanio wyniosły te książki V. Tharpa i nie muszę do Indii jechać na odnowę duchową. Zresztą, książki się szybko zwrócą, jeśli nie ich część duchowa (chociaż przypuszczam, że będzie na mnie miała raczej pozytywny wpływ, może nie te wszystkie szczegółowe techniki, ale ogólny kierunek), to na pewno statystyczne podejście do tradingu. I za to z moje strony chwała V. Tharpowi (i G. Zalewskiemu za polskie wydanie ST), choćby nie wiadomo co inni o nim pisali.

  34. Deo Gratias

    No i jeszcze odnośnie hvala i slava V. Tharpowi za jego arkusze badania przekonań. Bez takich arkuszy sekciarz new-age’owy, apple’owy, mechaniczno-tradingowy, psycho-blabla-owy czy inny siedzi sobie w swojej studni przekonań i de profundis wychwala pod niebiosa jedyne słuszne produkty/usługi/wartości/podejścia. A oświecony przez VT zawsze może się siebie zapytać: „Kto mi dał przekonanie, że iPhone jest najlepszym smartphonem na świecie?”, „czy to przekonanie jest dla mnie korzystne?”, „jak mnie ono ogranicza?”, „co ono mi daje?” itd. Od razu zawita nadzieja na wyzdrowienie takiego zniewolonego umysłu.

  35. investor_ts

    @lesserwisser

    „Co to za pytania kolego investorze ts-ie, co za pytania. Chyba odpowiedź sama się narzuca?”

    Ja tam nie wiem. Ale zadam pytanie inaczej: Po co był, w takim razie, wstęp o tym, że pomysły muszą bronić się same? Po co wpis „Tajemnice inwestycyjnej literatury”? Jasno widać, że dla autora bardziej liczy się KTO mówi, a nie CO. Przecież Kathay nie zajmuje się „Matrixem”, bo zawarte tam tezy poddał empirycznej weryfikacji, ale ze względu na osobę doktora Van Tharpa.

    Konsekwentny empirysta odpowiedziałby Van Tharpowi: „pańskie twierdzenie nie jest w ogóle twierdzeniem; nie informuje ono o niczym; jest tylko zbitką pustych słów, jest wyrażeniem pozbawionym sensu”, R. Carnap, „Filozofia i składnia logiczna” 😉

  36. _dorota

    „Brzmi jak bardzo ciekawy czlowiek, ktory, dla odmiany, ma cos wartosciowego do powiedziania.”
    Gdzieś czytałam (nie zidentyfikuję w tej chwili źródła, książka), że w kwestionariuszach przyjęcia pacjenta na oddziały psychiatryczne w Stanach jest pytanie m.in. o przebyte sesje rebirthingu.
    Z jakichś powodów psychiatrzy chcą wiedzieć, czy mają do czynienia z „ciekawym” człowiekiem 🙂

    „Jung już 100 lat temu wiedział, że odwrót od religii zakończy się new-age’ową sieczką.”
    Dokładnie. Pustki po wierze nie wypełnia niewiara, tylko wiara w…cokolwiek.

  37. investor_ts

    „Dokładnie. Pustki po wierze nie wypełnia niewiara, tylko wiara w…cokolwiek.”

    Chyba najbardziej rozpowszechniła się ślepa wiara w naukę.

  38. Piechur

    blackswan napisał:
    „Brzmi jak bardzo ciekawy czlowiek, ktory, dla odmiany, ma cos wartosciowego do powiedziania.”

    To oszust, więc równie dobrze cały ten fragment mógł zmyślić.

    „kilka dni temu zakonczylem kilkudniowe medytacje w Wat Ram Poeng. Niesamowite doswiadczenie.”

    A ja kilka dni temu zakończyłem jednodniowe medytacje na działce u znajomych. Była karkówka, piwo, wódka i gitara. Doświadczenia też niczego sobie.
    No ale fakt, było to mocno plebejskie. Teraz mi trochę wstyd 🙂
    To może żeby zatrzeć to niekorzystne wrażenie, zapytam mimochodem czy czytaliście Confusion of Confusions Josepha de la Vegi – pierwszą w historii (XVII w.) książkę o tradingu?

  39. _dorota

    „Chyba najbardziej rozpowszechniła się ślepa wiara w naukę.”
    Nauka operuje metodami na tyle racjonalnymi, że wiara w nią może być ślepa. Czego o metodach wypróbowanych przez Larry’ego W. powiedzieć nie można.

  40. investor_ts

    „Nauka operuje metodami na tyle racjonalnymi, że wiara w nią może być ślepa.”

    O! Właśnie takich wyznawców miałem na myśli. 🙂

  41. lesserwisser

    „„I tried Scientology, rebirthing, ARICA, EST, Rolfing, Reichan, sat for countless hours in a Zen meditation center by Big Sur … listened to subliminal tapes for a message I could not hear, chanted, panted, prayed and pranced with the Sufis ail (…)”.

    W dobie PB i EB też trzeba w coś wierzyć, choć faktycznie wiara nie powinna być ślepa i nie trza dać się zwariować.

    Żeby była jasność w temacie nie mam tu na myśli Pulsu Biznesu i piwa marki EB tylko psycho-bullshit (inna nazwa psycho-babble) oraz cały ten ezo-bullshit.

    A tak na marginesie to Blind Faith jest całkiem OK, podobnie jak Cream, Bluesbreaker, Yardbirds a nawet Derek and the Dominos. Idzie wytrzymać! 🙂

  42. lesserwisser

    @ inwestor ts

    „Konsekwentny empirysta odpowiedziałby Van Tharpowi: „pańskie twierdzenie nie jest w ogóle twierdzeniem; nie informuje ono o niczym; jest tylko zbitką pustych słów, jest wyrażeniem pozbawionym sensu”, R. Carnap, „Filozofia i składnia logiczna”

    Ja jestem prosty chłopak, ale o skrzywionym kręgosłupie moralno-politycznym, więc za bardzo nie mogę się gimnastykować, a chcę jakoś odwistować na takiego mądrego cytata Carnapa i jedyne co w tej chwili (i w tym kontekście) przychodzi mi na język to cytat z „Non-Statistical Man” Raymonad F.Jonesa : ”Logika jeszcze nie całkiem przepędziła/rozpędziła całe to towarzystwo wiedźm, proroków, czarnoksiężników i wróżbitów”!

    Ja też nie będę się rozpędzał i na takie dictum jak -„Jasno widać, że dla autora bardziej liczy się KTO mówi, a nie CO.” – odpowiem krótko: To widać, słychać i czuć. 😉

    No ale czas ustosunkować się do wątpliwości i pytań wyjściowych kolegi.

    „to ja się pytam: gdzie znajdę ten surowy sprawdzian tez wygłaszanych przez Van Tharpa? Czy zgodnie z postulowanym przez Ciebie kryterium, masowo produkowane, książki Van Tharpa stanowią jakąkolwiek wartość? W którym miejscu „terapia” Van Tharpa się „broni”?””

    To ja odpowiadam, jak się kolega pyta, bo zakładam w dobrej wierze że kolega nie szuka dziury w całym tylko kieruje nim pasja poznania i prawdziwa troska o wyniki, swoje lub cudze oraz następcze mental integrity nitty gritty – czyli zborność psychiczną i mówienie do rzeczy.

    Odpowiedź wydaje się prosta, jak się zada sobie trochę trudu i uruchomi proces deedukacji (czyli dedukcji edukacyjnej).

    Odpowiadam więc kolejno na postawione pytania.

    1. Gdzie znajdę ten surowy sprawdzian tez wygłaszanych przez Van Tharpa?

    Jak to gdzie? Na rynku, który jest podobno najbardziej obiektywnym i surowym egzaminatorem!

    2.Czy zgodnie z postulowanym przez Ciebie kryterium, masowo produkowane, książki Van Tharpa stanowią jakąkolwiek wartość?

    Muszą stanowić bo inaczej by się nie sprzedawały, a jakby nie było zbytu to wydawcy nie kwapili by się do ich wydawania, bo przecież na rynku księgarskim również działają prawa rynku.

    2. „W którym miejscu „terapia” Van Tharpa się „broni”

    W świetle punktu 2 broni się ona w punkcie styku podaży z popytem! Z masowości produkcji wytworów made in (by ) Van Tharp wnoszę logicznie, że jego metody musiały się sprawdzić w praktyce czyli inaczej mówiąc czytelnicy jego książek poprawili swoje umiejętności i dzięki jego radom odnieśli sukces finansowy.

    Wieść o przyczynach i podstawach tych ich osiągnięć rozeszła się najwidoczniej po rynku co naturalnie spowodował zwiększony popyt na źródło, eee tam, lepiej rzec krynicę tej mądrości.

    Ale nawet ci, którzy mimo tej tak pouczającej lektury nie odnieśli niestety sukcesów w potyczce z rynkiem, wychodzą jednak z tego jakoś ubogaceni i na plus bo przecież raz na zawsze (tak mniemam) wyleczyli się ze złudzeń. A wiec terapia doktora Tharpa była skuteczna.

    Nie mogą więc powiedzieć – medice cura te ipsum, gdyż kuracja dr van Tharp sprawdza się tak czy siak, i w teorii i w praktyce i w wirtualu i w Realu (a nawet w Biedronce). 🙂

    cbdo

  43. investor_ts

    @lesserwisser

    Dzięki, na Ciebie zawsze można liczyć 🙂

    Nie wątpię, że pomysły Tharpa na książki się bronią, ale to nie jest – jak mniemam – blog dla pisarzy i wydawców. Chodziło mi raczej o treść owych książek. Z przesłanki mówiącej o tym, że książki Tharpa świetnie się sprzedają, nijak nie wynika logicznie wniosek, że pomysły w nich zawarte mają jakąkolwiek wartość.

    W swoim wywodzie stosujesz zupełnie inne kryterium niż to, zaproponowane przez Kathaya. On pisał o wszechstronnym i zgodnym z regułami statystyki sprawdzianie. Myślę, że przekonujący byłby rzetelny sprawdzian w odniesieniu do 1500 „pacjentów” Tharpa.

    Kathay w poprzednim wpisie wyraził chęć do dyskusji i prosił o argumenty. Podałem jeden z nich: nie stosuje proponowanego przez siebie kryterium; gdyby je zastosować, ogromną część giełdowej literatury należałoby wyrzucić do kosza jako nieweryfikowalną.

  44. GZalewski

    ” Z przesłanki mówiącej o tym, że książki Tharpa świetnie się sprzedają, nijak nie wynika logicznie wniosek, że pomysły w nich zawarte mają jakąkolwiek wartość.”

    Ale wynika z niej nie tylko, ze się sprzedają, ale również że są kupowane. A są kupowane z jakichś powodów.
    Jeśli ktoś kupi książeczke z opowiastką o „serze” albo „kruku” albo czymkolwiek i dzięki temu uzna, że dało mo to „coś” (niedefiniowalnego, ale wartościowego, bo doprowadziło do jakiejś zmiany), to już to ma sens.
    Niestety nie wszyscy są na tym samym poziomie i nie wszyscy potrzebują i oczekują tego samego.
    Więc narzekanie na to, jest bez sensu.
    Rownie dobrze można powiedziec że bez sensu wydawać książeczkę „Wszystkie koty mają zespół Aspergera”, bo opowiada sloganiki dotyczące tego zaburzenia.

    Problem z Tharpem jest podobny jak z różnymi terapiami – naprawde nie wiemy jaka jest ich skuteczność, bo całość radzenia sobie z tematem jest zbyt złożona. WIzyta u terapeuty albo warsztat u Tharpa, może sprawić że powiemy sobie „aha, to o to chodzi”. I jeśli efektem będzie ..nie wiem… systematyczne zapisywanie transakcji, albo prowadzenie bilansu wydatków gospodarstwa domowego, a zaraz potem zauważymy, że dzięki temu poprawia nam się subiektywne postrzeganie komfortu życia, oto już jest tego warte. (dla tych konkretnych osób)

  45. lesserwisser

    „Problem z Tharpem jest podobny jak z różnymi terapiami – naprawde nie wiemy jaka jest ich skuteczność, bo całość radzenia sobie z tematem jest zbyt złożona.”

    Z Tharpem jest chyba najmniejszy problem bo on w porównaniu do innych, jemu podobnych, chyba najbardziej mówi do rzeczy.

    A tak na marginesie to jako zapalony bibliofil chciałbym zwrócić uwagę na fakt, iż rynek książki rządzi się swoimi prawami, czasem dziwnymi szczególnie zaś u nas. To w związku z komentarzem GZ – wydawcy i autora.

    Koleżanka która pracowała w wydawnictwie opowiadała mi, że na targach książki w PKiN pewien szwajcarski wydawca wielce się dziwował, że u nas wyszło około 20 książek o Feng Shui w ciągu 5 lat, jak temat stał modny, natomiast w Szwajcarii, w ciągu 20 lat wyszło tylko 4-5 pozycji i rynek wcale nie odczuwał jakiejś silnej potrzeby by było tego dużo więcej, widział miejsce na góra 1-2 pozycję. A co u nas – ano nastepne 10 pozycji pojawiło się w przeciagu kolejnych 5 lat.

    Z wrodzoną inteligencją skomentowałem to tak: no cóż jest to woda na młyn odwetowcó, których zmiecie wiatr historii. 🙂

    A tak w ogóle to wiele szumu i lania wody z tym Feng Shui jest i niewiele z tego wynika.

    A teraz jeszcze coś z innego podwórka, czyli literatury brydżowej. Polska, można powiedzieć, jest potęgą brydżową nie tylko w Europie ale również w skali świata, jeśli chodzi o poziom czołowych graczy a szczególnie wysoki poziom ligi i turniejów.

    Praktycznie w każdym cywilizowanym kraju jak się poszło do dowolnej księgarni to można było znaleźć kilka książek na temat brydża zaś w wielkich sieciach po kilkadziesiąt pozycji, zarówno nowych jak i wznowień klasyków, dotyczących wszystkich aspektów gry nawet psychologii nie wykluczając.

    A co u nas? Ano praktycznie brak jest książek brydżowych na og ogólnym rynku, wystarczy spytać w księgarniach, choćby MPiKach, choć ludzi pytają, czego sam byłem świadkiem.

    Wprawdzie pojawiło się w ostatnich 10 latach parę pozycji ( w sumie chyba tylko 6 tłumaczeń), w tym 3 z wydawnictwa RM.

    Wprawdzie PZBS (Polski Związek Brydża Sportowego) wydaje od wielu lat sporo autorów naszych i dobrych obcych (myślę że ponad 50 pozycji) ale normalnie ich nie uświadczysz w księgarniach??

    Myślę, że podobnie jest z literaturą inwestycyjno-tradingową, choć jednak zauważalnie lepiej. Literatura na wyższym poziomie ma charakter niszowy, kto bardzo chce poznać to czyta w oryginale.

    Może jednak, podobnie jak w przypadku brydża, nasi adepci mogą z czasem doszlusować do czołówki światowej, mimo wszystko.

    ” Z przesłanki mówiącej o tym, że książki Tharpa świetnie się sprzedają, nijak nie wynika logicznie wniosek, że pomysły w nich zawarte mają jakąkolwiek wartość.”

    To prawda ja kupuję książki o I ching (mam ich z 50) a nie wróżę , oraz Sun Tzu „O sztuce wojny” (mam ich ponad 25), a nie wojuje (najwyżej z żoną i córkami) i strateg ze mnie kiepski. 🙂

    Tak więc na stwierdzenie Grzegorza: „Ale wynika z niej nie tylko, ze się sprzedają, ale również że są kupowane. A są kupowane z jakichś powodów.” – odpowiadam tak, kupowane są przeze mnie z ciekawości i może pasji kolekcjonerskiej, niezależnie od ich faktycznej wartości.
    I chyba nic poza tym.

  46. GZalewski

    „Wprawdzie PZBS (Polski Związek Brydża Sportowego) wydaje od wielu lat sporo autorów naszych i dobrych obcych (myślę że ponad 50 pozycji) ale normalnie ich nie uświadczysz w księgarniach??”

    Less, to akurat proste. Masz genialną książke – dzwonisz do dystrybutorów (w tym firmy na e) – a oni ci mówią – prosze przyjsc jak Pan wyda 10 tytułów. Bo nam sie nie chce babrać w pojedyncze sztuki 🙂

  47. pit65

    @Less

    „Problem z Tharpem jest podobny jak z różnymi terapiami”

    No problem.
    Żadnymi terapiami. On stawia taki rodzaj psychologicznego horoskopu giełdowego i robi to znakomicie IMO.Za gwiazdy służa nasze dziedziczne ułomności pod którymi każdy się rodzi.
    NA 40 rzuconych kart tarota aka. beliefs każdy wylosuje coś dla siebie i co nie sprawdzi się??A jakże.
    Szturmujmy więc księgarnie.Cyganka prawdę Ci powie 🙂

    A najlepszą literatura o sztuce /nie/ inwestowania IMO jest J.H Andersen z tym bystrym dzieckiem krzyczącym:
    „Król jest nagi” 😉

  48. blackswan

    @piechur

    „A ja kilka dni temu zakończyłem jednodniowe medytacje na działce u znajomych. Była karkówka, piwo, wódka i gitara. Doświadczenia też niczego sobie.”

    o to to! ja cos takiego planuje za kilka tygodni. ale raczej maraton niz tylko jeden wieczorek. nie ma sensu poprzestawac na polsrodkach. poza tym piwo? srsly? a mialem takie dobre zdanie o koledze…

    „Confusion of Confusions Josepha de la Vegi – pierwszą w historii (XVII w.) książkę o tradingu?”

    nie czytalem, nie slyszalem. dzieki za cynk. obadam w wolnym czasie

  49. GZalewski

    ” Confusion of Confusions Josepha de la Vegi” – jeszcze całkiem niedawno potwornie trudno było znaleźć angielski tekst i to mimo nagrody FESE.
    Więc dzięki za przypomnienie, bo… już jest:
    http://babel.hathitrust.org/cgi/pt?id=uc1.32106019504239;view=1up;seq=15

  50. Piechur

    Dlatego ją przywołałem. Sam dzięki temu linkowi mogłem ją w końcu „obadać”, bo czyta się ciężko. Generalnie proponuje metodę punktową – czyli otwarcie na chybił trafił i przeczytanie od czasu do czasu paru stron.
    W sumie nic wielkiego. Ot taka kabalistyczna ciekawostka. Plus kilka opisanych akcji spekulacyjnych z czasów XVII w. giełdy w Amsterdamie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.