Dość rzadko używam ?niezidentyfikowanego” nazewnictwa, rodem z ?Archiwum X” wobec spółek giełdowych, wychodząc z założenia, że najlepsze są przykłady, bazujące na konkretnych ?case”. Spółka X będzie, zatem pojęciem umownym. Zainspirował mnie dziś tego prezes spółki Wojas, która właśnie zadebiutowała na giełdzie, Pan Wiesław Wojas, ponieważ zauważył oczywistą oczywistość, na którą, przyznaję, nie zwracałem wcześniej uwagi, a która dotyczy spółki X. Agent Mulder, czyli ja, wkracza zatem do akcji.
Po świetnym debiucie Trakcji Polskiej, dzień wcześniej, i kilku niezłych sesjach na GPW, spółka Wojas miała dobre przetarcie przed debiutem, ale i tak nie wypadł on zbyt okazale. Cena akcji tylko dorównała cenie sprzedaży, a potem już tylko osuwała się niżej. Stała za tym niewątpliwie niezbyt udana subskrypcja akcji, – mimo, iż cena w ofercie pierwotnej ustalona została na dolnym przedziale widełek cenowych. Zarówno w transzy otwartej, jak i kierowanej do inwestorów instytucjonalnych, nie udało się sprzedać wszystkich akcji. Za taką sytuacje można było winić sytuację rynkową w momencie subskrypcji, ale wielu inwestorom nie podobało się też to, iż firma sprzedaje akcje dość drogo, na tle giełdowej konkurencji, oraz to, na co ma być przeznaczona część środków z emisji.
Środki z emisji miały być, bowiem przeznaczone między innymi na przejęcie firmy Wojas Trade – właściciela sieci sklepów, która należy do ……. (….werble….) ….prezesa Wojasa. Na ten cel miało być przeznaczone ok. 8-9 milionów złotych. Jednocześnie sieć sprzedaży ma urosnąć z 65 sklepów teraz do 110 w 2010, za kolejne 23 mln PLN. Do tego, 13 mln miało być przeznaczone na nową hale produkcyjną i modernizację produkcji. Zamiast 44 milionów złotych, spółka pozyskała tylko 25, ale ponoć nie przeszkodzi to w realizacji celów emisji.
Zastrzeżenia, co do pierwszego celu emisji pojawiały się od jakiegoś czasu, i w mediach i na forach dyskusyjnych, ale czy słusznie? Dopóki spółka klarownie i uczciwie informuje o celach emisji, niczego nie ukrywając sprawa jest czysta jak łza. Znam dużo gorsze przypadki rozdysponowania gotówki. Zdarzało się tak, iż spółka dajmy na to?Y” informowała w prospekcie emisyjnym, iż jednym z głównych celów emisji jest…. spłata wcześniej zaciągniętych kredytów lub innych zobowiązań finansowych. O ile pomoże to opanować płynność i zmniejszyć obciążenia spółki – zgoda, ale jeśli mimo takiej operacji, firma Y nie jest rentowna na poziomie operacyjnym, nie planuje ekspansji i nie ma pomysłu na biznes, to już zaczynają się schody – wyglądałoby to bowiem, nie jak oddłużanie, w celu poprawy sytuacji finansowej i ogólnej kondycji firmy, ale jak odwlekanie agonii, bo spółka, która nie posiada rentowności na poziomie operacyjnym, ile pieniędzy, by się w nią nie wpakowało, nadal pozostanie nierentowna, jeśli sposób prowadzenia biznesu nie ulegnie zmianie.
To, jak spółka wykorzysta środki z emisji jest i musi być określone w prospekcie emisyjnym. Jeśli spółka ?gra fair” i informuje o wszelkich przypadkach, nawet takich, które mogą nie do końca podobać się inwestorom, to i tak jest to godne podziwu potwierdzenie dobrych intencji, choć często psuje ?story” dla sprzedawców. Nie przeszkadzało inwestorom, iż sprzedawany rok wcześniej LC Corp, znaczną część środków z emisji przekazał ?do kieszeni” Leszka Czarneckiego. Sprzedał on bowiem inwestorom część posiadanego przez siebie pakietu za -, bagatela – niemal 700 mln W przypadku wielu spółek, równie kłopotliwe od ?transakcji wewnętrznych”, jeśli nie bardziej, może być to, czy spółka dokonywała w niedalekiej historii uprzywilejowanych emisji lub czy rynkowi grozi możliwość dodatkowej podaży akcji wcześniejszych emisji. Na tym tle 8-9 mln Wojasa wygląda naprawdę niepozornie.
Dlatego też, po namyśle, podzielam zdaniem prezesa, – który stwierdził dzisiaj, co za różnica, od kogo kupuje się spółkę – od innej spółki ?powiązanej” czy ?nie powiązanej” kapitałowo jednostki? I tutaj się pojawia słynna ?firma X”, jak ją określił prezes Wojasa. Jaka jest różnica między kupnem firmy wartej 8 mln złotych od ?firmy X” między kupnem takiej samej firmy od Wojas Trade. Zakładając rzetelność wyceny – żadna. Całkowicie normalne jest to, iż w daną spółkę inwestuje się, aby osiągać satysfakcjonującą stopę zwrotu. Wszyscy pamiętamy ?kuźnię” spółek giełdowych w portfelu Enterprise Investors. Taktyka KPRS, czyli ?Kupić, Podrasować, Rozwinąć, Sprzedać”, będąca pochodną strategii i czasu działania funduszu, była czymś oczywistym i nikomu nie przeszkadzała, o ile na akcjach dało się, po prostu zarobić. Mam czasem wrażenie, iż w podobnych sytuacjach, inaczej oceniane jest działanie firmy inwestycyjnej, a inaczej osoby fizycznej, ale czy słusznie?
Nie chcę rozstrzygać, czy warto kupować akcje Wojasa czy też nie, ale na pewno warto cenić spółki za szczerość i przejrzysty plan rozwoju. Spółka robi i będzie robić swoje, czy się komuś podoba to, że kupuje firmę swojego prezesa, czy też nie. Inwestorzy za czas jakiś i tak o tym zapomną i będą oceniać dokonania i wiarygodność realizacji prognoz. Ale to będzie możliwe dopiero za jakiś czas. Pamiętam sytuację sprzed kilku lat, gdy na giełdzie pojawiły się akcje Dudy. To również była i nadal jest firma ?rodzinna”, której nie udało się sprzedać wszystkich akcji w pierwszej ofercie publicznej, ale co było potem… wiemy doskonale.
Wojasowi do wspominanej wcześniej spółki ?Y” jest bardzo daleko, podobnie jak do Dudy. Za firmą stoi ciekawa historia dokonań założyciela i prezesa i obecne wyniki samej firmy, w tym Wojas Trade (lub inaczej mówiąc – ?spółki X”) które powodują, iż Gino Rossi czy NG2 muszą się mieć na baczności. Wojas jest, co prawda droższy od konkurencji (porównując wskaźniki) i mniej efektywny, ale będzie miał okazję się wykazać i pokazać inwestorom, czy nieudana sprzedaż akcji i debiut były ?rynkowym i marketingowym” potknięciem, wskutek złej ?story” dla instytucji, czy ujawnioną rysą na biznesie. Czas pokaże, jak to będzie. Ja tam i tak lubię trapery produkowane przez Wojasa, bez względu na to jak się będzie firmie wiodło. A co? 😉
5 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Ten przykład to fantastyczna ilustracja „zakotwiczenia” jakiemu podlegaja inwestorzy (ale i analitycy).
Teraz, gdy na rynku jest marnie, tlumaczenie wyglada wlasnie tak jak to opisales „to nie najlepiej, ze spolka zamierza ….”
ale w czasie hossy, wiekszosc zwracala by uwage na argumentacje drugą „to wysmienicie, ze firma gra w otwarte karty”. A co bardziej zauroczeni napisaliby „to fantastycznie, ze pieniadze idą yu gdzie idą ” 🙂
Wojas ma pecha, ze wchodzi wlasnie teraz i nic na to nie poradzi. A moze w przyszlosci bedzie ciekawszą inwestycja, wlasnie ze wzgledu na owo niedocenienie od poczatku
Przykład Wojasa to typowa choroba nowych spółek sprzedawanych przez dotychczasowego właściciela. Człowieka, który odniósł sukces ale niekoniecznie rozumie jak poruszać na nowym terenie jakim jest giełda. Zatrudnienie specjalisty od rynku kapitałowego mogłoby pomóc. A i efekt finansowy byłby w krótkim czasie widoczny. Miejmy nadzieję, że proces edukacji będzie szybki bo spółka jest tego warta.
@Greg, masz rację w firmach rodzinnych ciężko jest się dzielic władzą, ale kiedy dociera do „SZEFA RODU”, iż podział władzy może dać korzyści, to dzieje się tak, jak np. w ZPUE, kiedy główny właściciel odsprzedał część posiadanego pakietu akcji przed kilku laty – polecam długoterminowy wykres tej spółki uwadze zainteresowanych, zatrudnienie dobrego speca albo nawet doradcy zarządu od PR-u i kontaktu z rynkiem instytucjonalnym to koszt, który potrafi się bardzo wdzięcznie zwrócić w wycenie akcji 🙂
Czy spółki rodzinne są lepsze czy gorsze od takich, gdzie rządzą np. instytucje finansowe, takie jak OFE czy TFI. Czasem widać marne firmy, które rosną szybciej niż uzasadnia rozwój firmy, a inne z lepszymi perspektywami rozwoju, ale właśnie "rodzinne" stoją w miejscu? Jest jakiś logiczny związek?
@ Leon_Z; Z firmami tzw. „rodzinnymi” jest często ten problem, iż główni udziałowcy uważają, że mają patent nieomylności i często, mimo, że ich strategia jest niezła, nie dopuszczają myśli, że może być inna, nawet lepsza. A na WZA czy NWZA rządzą głosy czyli posługując się pakietami rodzinnymi, często uprzywilejowanymi co do głosu, można przegłosować co się tylko chce. Instytucje nie zawsze to lubią, bo boją się inwestować w akcje, gdzie obowiązuje „kult jednostki” 😉 i nie mają żadnego realnego wpływu na decyzje bądź miejsca w Zarządzie albo RN. Jeśli „rodziny” dzielą się władzą, często takie akcje zachowują się na GPW dużo lepiej.