Książkowe sekrety ikony tradingu
Widzę, że pojawiło się polskie wydanie książki jednego z luminarzy tradingu – Larry Williamsa, nie mogę więc przepuścić okazji do wydania z siebie kilku słów komentarza na temat jej zawartości.
Widzę, że pojawiło się polskie wydanie książki jednego z luminarzy tradingu – Larry Williamsa, nie mogę więc przepuścić okazji do wydania z siebie kilku słów komentarza na temat jej zawartości.
W tym roku zamiast „efektu stycznia” mamy już niemal tradycyjny „defekt stycznia”, ale anomalii rynkowych na przełomie roku występuje dużo więcej.
Ucinanie strat w transakcji to nadal żelazny imperatyw w kontroli ryzyka, jednak dla wielu traderów to niekończące się utrapienie, szczególnie emocjonalne.
Rynki mają przynajmniej jasność co (i dlaczego to właśnie Chiny), skrępowało giełdową koniunkturę na całym świecie, a to już przynajmniej dobry początek do stosownego zarządzania ryzykiem w portfelach.
Rynek to terytorium, na którym działamy, a wykres to jego mapa. Analiza techniczna jest w takim razie bardziej przekonaniem na temat mapy niż terytorium.
Spojrzenie na wykresy podczas pierwszej sesji tego roku mogło przyprawić niejednego inwestora zaangażowanego aktualnie na rynku o małą palpitację serca zanim jeszcze dotarł do newsów związanych z zapaścią rynków.
Prognozy jako takie niespecjalnie mnie wciągają, wolę w 2016 rok wejść wpisem o tym jak i gdzie praktycznie inwestować.
Analizę wykresów uważa się za analizę szumu, co poniekąd jest prawdą, ale nie to przesądza o jej efektywności.
Statystyki wyglądają optymistycznie – hossa w USA powinna trwać, a więc i świat nie powinien tracić nadziei.
Ponownie zacznę od pytania: w czym tkwi siła wykresów skoro każdy widzi w nich co innego i nie sposób objąć tego jedną, solidną teorią?