Niemoralna propozycja
Pod ostatnimi notkami pojawiły się spory o etyczną stronę biznesu, więc to dobra okazja, żeby rozejrzeć się po rynku w poszukiwaniu… grzechu.
Pod ostatnimi notkami pojawiły się spory o etyczną stronę biznesu, więc to dobra okazja, żeby rozejrzeć się po rynku w poszukiwaniu… grzechu.
Co wspólnego mają ze sobą poetka Agnieszka Osiecka i językoznawca Jerzy Bralczyk? To dziecinnie proste – słowa. A czy coś jeszcze? Coś co powoduje, że pozwalam sobie wykorzystać ich nazwiska do rozpoczęcia notki na blogach zajmujących się rynkami finansowymi?
W środowisku inwestorów indywidualnych jedną z najbardziej znienawidzonych figur jest szwagier. Szwagrowie z dostępem do informacji poufnych mają wyprzedzać ruchy innych, bo wiedzą coś, czego nie wiedzą inni.
W ostatnim czasie w sieci wróciło zainteresowanie grafiką przygotowaną przez brytyjską organizację Oxfam International. Jak zwykle w przypadku pewnego typu przedsięwzięć w badaniu, z którego pochodzi grafika, na plan pierwszy wybijane są treści o charakterze statutowym. Jednak dla początkującego inwestora Oxfam zrobił fantastyczną pracę – na jednym obrazku zmieścił najważniejsze firmy świata zajmujące się dostarczaniem produktów spożywczych.
Od stu dwudziestu pięciu lat nieprzerwanie wypłacamy dywidendę. Od dwudziestu pięciu lat jej poziom systematycznie wzrasta. Nasz wskaźnik zysku na jedną akcję jest wyjątkowy – tak prezentuje się inwestorom jedna ze spółek notowana na nowojorskiej giełdzie. W naszych warunkach wygląda to na strasznie nudny przekaz, ale być może tak właśnie powinna wyglądać komunikacja firm z branż, które nie są zaliczane do modnych, gorących, obiecujących i rewolucyjnych.
Czasy, w których o biznesie internetowym mówiło się, że nie musi zarabiać, bo liczy się kilkalność, a zasady gospodarki zmieniły się bezpowrotnie, dawno już minęły. Oczywiście, gdzieś tam powstanie kiedyś jakaś nowa hossa, której apologeci będą mówić o nowym paradygmacie i całkowicie odmiennym podejściu do biznesu, w którym nie trzeba zarabiać, ale na razie póki co nie musimy się tym przejmować. Doceniane są firmy, które poza obietnicami zarabiają.
Dzisiejsza notka może zostać potraktowana w kategoriach naganiania na usługę biura, więc już na starcie proszę o przyjęcia założenia, iż „audycja zawiera lokowanie produktu” w postaci dostępu do rynków zagranicznych. Osobiście uważam, że oferta DM BOŚ jest już tak szeroka, iż właściwie każdej notce można coś takiego zarzucić, więc nie obrazi mnie jakaś dawka oburzenia w komentarzach, ale wolałbym, żebyśmy zamiast spierać się oczywistości, skupili się na dyskusji o szansach polskiego krasnala na świecie.
Przy okazji kolejnych rekordów notowanych na giełdach amerykańskich słyszymy głosy o przewartościowaniu rynku i zbliżającego się rychło krachu. Wszak nie da się dłużej rosnąć na kredyt – zdają się powtarzać niektórzy analitycy. Tymczasem rynki, jak to rynki, złośliwie sobie rosną nie robiąc wiele z ostrzeżeń. Jack Schwager w swojej „Analizie fundamentalnej” pisze przy okazji omawiania rynku cukru, że jednym z najczęstszych błędów popełnianych przez analityków fundamentalnych jest ścisła ocena rynku na podstawie czynników popytowo podażowych. Przy czym on ma na myśli przede wszystkim rynku surowcowe, gdzie ocena tych dwóch aspektów jest o wiele prostsza, niż na rynkach akcji, gdzie bardzo trudno określić, czym faktycznie jest popyt i podaż.
Obchody 25-lecia wyborów z 4 czerwca w Polsce wyzwoliły falę podsumowań tego, co udało się w Polsce. Mało było jednak podsumowań tego, jak w tym czasie radziła sobie GPW, czy szerzej rynki akcji. Dlatego dziś przykład tego, jak świętowano przekroczenie historycznego progu w Niemczech.
– Cześć, Ed – zagaiłem.
– Co ty do cholery, wyprawiasz? Zwariowałeś? Powiedział Ed. Trochę mnie to zbiło z tropu.
– A co tobie się stało – odparłem, bardziej zaskoczony, niż zdenerwowany.
– Kupujesz tyle Union Pacific!
– Czy mój depozyt nie jest wystarczający?
– To nie jest kwestia depozytu, ale frajerstwa – stwierdził ED.
– Nie rozumiem, co masz na myśli.
– Dlaczego to robisz?
– UP idzie w górę.
– „idzie w górę”. Też mi powód – ironizował Ed – nie wiesz, że wciskają ci go insiderzy? Będziesz miał lepszą zabawę, jak przegrasz te pieniądze na wyścigach konnych!