Srebrne złudzenia

Wspaniały jest ten mem dotyczący srebra: grupka dojrzałych mężczyzn tańczy na łące pod drzewem. Podpis brzmi: „Srebrne Byki, które kupiły srebro w 1980 roku po 50 dolarów za uncję, wreszcie wyszły na zero”.
Wspaniały jest ten mem dotyczący srebra: grupka dojrzałych mężczyzn tańczy na łące pod drzewem. Podpis brzmi: „Srebrne Byki, które kupiły srebro w 1980 roku po 50 dolarów za uncję, wreszcie wyszły na zero”.
Piątkowe dane z rynku pracy w USA w połączeniu z ostatnimi odczytami inflacji postawiły przed inwestorami pytanie o przyszłość polityki Fed. Można zakładać, iż w bliskim terminie uwaga będzie koncentrowała się na wrześniowym posiedzeniu FOMC, ale w średnim terminie muszą wrócić pytania o inflację.
W piątek indeks WIG najpierw po raz pierwszy w historii przekroczył granicę 100 000 punktów, a potem – również po raz pierwszy – zamknął się powyżej tego poziomu. Niemal dokładnie 34 lata temu (16 kwietnia 1991 r.) indeks WIG rozpoczął swoje istnienie. Inwestorzy zauważyli, że w tym czasie indeks zwiększył swoją wartość stukrotnie.
Problem nie polega na tym, że świat stał się bardziej nieprzewidywalny – jak mógłby, skoro niezależnie od przyjętego punktu wyjścia przyszłość zawsze pozostaje nieznana? – lecz raczej na tym, że bankierzy centralni ulegli złudzeniu, iż funkcjonują w bardziej przewidywalnym świecie, któremu kształt nadała opracowana przez nich architektura monetarna. Na ich korzyść przemawiała trwale niska inflacja, a wraz z nią trwale niskie stopy procentowe, ale ich niezmienność od wielu lat wcale nie gwarantowała utrzymania tego stanu rzeczy w ( niepewnej) przyszłości.
Jestem w trakcie lektury książki Stephena D. Kinga Porozmawiajmy o inflacji. Autorem nie jest mistrz powieści grozy lecz brytyjski ekonomista przed laty związany z bankiem HSBC. Notkę na temat książki zamieszczę później na speculatio.pl, na razie jednak chciałbym przychylić się nad fenomenem, na który zwrócił autor. W jego monografii dotyczącej inflacji bardzo często przewija się wątek tego, że na początku XXI wieku, wielu ekonomistów, przedstawicieli banków centralnych, a nawet rządów, uznało, że inflacja nie jest już problemem współczesnego świata. Po prostu „teraz jest już inaczej” i należy się raczej obawiać deflacji, niż powrotu trendów i wartości inflacyjnych z lat 70. czy 80. XX wieku. To był taki makroekonomiczny odpowiednik „końca historii” Fukuyamy w polityce, czy „tym razem jest inaczej” wśród inwestorów giełdowych. S. King sygnalizuje, że decydenci zbyt przywiązali się do idei, że ich działania monetarne lub fiskalne mają niemal natychmiastowy wpływ, między innymi na inflację. Dlatego, gdy w ciągu ostatnich dwóch lat wydarzył się ów gwałtowny wzrost cen, łatwo było próbować szukać „winnego” na zewnątrz. Pandemia była pierwszym kozłem ofiarnym, zaś inwazja Rosji na Ukrainę, pozwoliła już ewidentnie zrzucić odpowiedzialność z siebie, bo przecież „to było zdarzenie bezprecedensowe”
Polityczna, ekonomiczna i finansowa część amerykańskiego Twittera emocjonalnie komentowała dziś wyniki najnowszego sondażu zleconego przez The Guardian. Dlaczego?
Baseball nie cieszy się dużą popularnością w Polsce więc informacja o rekordowym kontrakcie w Major League Baseball nie trafiła na okładki mediów sportowych ani finansowych.
„Co prawda straciliśmy 40 procent, ale indeksy rynkowe spadły 45. Można więc powiedzieć, że wygraliśmy z rynkiem”. Wielu z nas obecnych na rynkach od lat, zna tę narrację powtarzaną przez część zarządzających. „Wygrać z rynkiem” nie oznacza zarabiać pieniądze, tylko mieć lepszy wynik niż indeksy, co podczas bessy oznacza – mniej stracić. Choć czasem i tak te straty są bardzo duże – powyżej 20 procent. „Wygrać z rynkiem” to również mantra tych wszystkich zwolenników błądzenia losowego, hipotezy rynków efektywnych, którym ciężko jest wytłumaczyć, że często lepiej uzyskiwać stabilny (średnio) zysk średnioroczny, niż w każdym pojedynczym roku próbować się ścigać z indeksami. A później tłumaczyć, że nikt nie jest w stanie w długim terminie systematycznie pobić rynku. Choć, nie oznacza to, że nie można systematycznie rosnąć i zarabiać. Dla siebie i klientów.
W ostatnim roku media sporo uwagi poświęciły shrinkflacji i skimpflacji. Są to dwie metody faktycznego podwyższania kosztu produktu dla konsumenta bez podnoszenia ceny. Shrinkflacja to sprzedawanie za tę samą cenę mniejszej ilości produktu – mrożona pizza ma średnicę o 1 cm mniejszą. Skimpflacja to sprzedawanie za tę samą cenę gorszego produktu – mrożona pizza ma 6 plasterków salami zamiast 8 plasterków.
W ramach podsumowań roku dochodzę do wniosku, że zaraz po bitcoinie najbardziej zdziwiła mnie ropa, ale pozytywnie.
Od tygodni to para dolar/jen przyciąga najwięcej ruchu wśród klientów bossafx, w zdecydowanej większości na tracących, krótkich pozycjach, ale doczekali się oni nagrody za wytrwałość.