Uśrednianie strat w kilku aspektach
Na naszym twitterze tradycyjnie wybuchła dyskusja jak tylko pojawiła się kwestia uśredniania pozycji (tym razem w wykonaniu „Big Shorta”, czyli M. Burry’ego).
Na naszym twitterze tradycyjnie wybuchła dyskusja jak tylko pojawiła się kwestia uśredniania pozycji (tym razem w wykonaniu „Big Shorta”, czyli M. Burry’ego).
Wczoraj pisałem o analizie, w której Jack Shannon z Morningstar zbadał trafność decyzji inwestycyjnych amerykańskich zarządzających funduszami akcyjnymi. Okazało się, że tylko 10% z nich ma wskaźnik trafności wyższy niż 50%.
Kwestia preferowanego odsetka trafności decyzji inwestycyjnych regularnie powraca w dyskusjach o analitykach, medialnych ekspertach a przede wszystkim strategiach inwestycyjnych.
(We know more than we think we do)
– Adeel Ahmed Khan
Czytelnicy blogów bossy wiedzą, że udało nam się zbudować popularne konto na platformie Twitter (dziś X). Staramy się tam nie generować zbyt dużej dawki szumu, ale kilka twittów dziennie bez wątpienia koliduje z najbardziej zalecanym sposobem inwestowania typu sitting&waiting (nie mylić z buy&hold). Pewnie i nam udziela się czasami gorączka komentowania bieżączki, co w przeważającej część okazuje się tylko i wyłącznie szumem.
Kupowanie i sprzedawanie akcji na podstawie własnych przewidywań odnośnie tego, w jakim kierunku pójdzie rynek powoduje obniżenie rocznej stopy zwrotu o średnio 1,25 proc.; globalne portfele akcji nieważone kapitalizacją lepiej chronią przed spadkami; wielkie amerykańskie uniwersytety sparzyły się na inwestycjach w funduszach hedge. To tylko niektóre z wniosków z najciekawszych badań naukowych dotyczących rynku inwestycji.
W ostatnim tygodniu media obiegły informacje dotyczące szaleństwa na rynku nieruchomości. Szaleństwa, które tym razem dotknęło zwykłe garaże.
Niespełna 16-metrowy garaż za blisko 235 tys. zł? Tak, na warszawskim Mokotowie. 250 tys. zł za ponad 43-metrowy garaż? Oczywiście, w Krakowie. 120 tys. zł za 30-metrowySzokujące ceny garaży w Polsce. (źródło)
Być może inwestycja w garaże jest żyłą złota, jak pisze autor w tytule linkowanego tekstu. Mnie raczej kojarzy się z zasadą większego głupca – aktywa drożeją dopóty, dopóki istnieje większy głupiec gotowy je kupić.
Chiny to idealny przykład dysonansu między giełdą a gospodarką i między smart money a detalicznymi inwestorami.
Nauka badająca dogłębnie rynki finansowe skupia się na dowodach, przetwarzaniu wszelkich danych, deterministycznym wyjaśnianiu zjawisk, badaniach i testach pozwalających wysnuwać i dowodzić hipotezy, poszukuje możliwości prognozowania rynków. Niestety nie jest w stanie poradzić sobie z jednym zjawiskiem, które najczęściej stoi za sukcesami najlepszych w tej branży.
Nie będę ukrywać, że poniższy tekst, zwłaszcza kilka pierwszych akapitów, będzie odstawał od tego czego można się spodziewać na blogu inwestycyjnym. Obiecuję jednak, że w miarę szybko przejdę do głównego zagadnienia.