KRACH EURO!
Nie ukrywam, że w imię próżności chciałbym, żeby w nagłówkach mediów znalazły się tytuły: Szokujące prognozy Zalewskiego na 2017! Zalewski przewiduje katastrofę na rynkach! Euro po 40 centów! Dolar cesarzem w 2017 roku!
Nie ukrywam, że w imię próżności chciałbym, żeby w nagłówkach mediów znalazły się tytuły: Szokujące prognozy Zalewskiego na 2017! Zalewski przewiduje katastrofę na rynkach! Euro po 40 centów! Dolar cesarzem w 2017 roku!
W listopadzie zwróciłem uwagę na rozmowę, którą Barry Ritholtz przeprowadził z szefem działu inwestycji akcyjnych na rynkach wschodzących w Morgan Stanley – Ruchirem Sharmą i przedstawiłem fragmenty tej dyskusji jako ostrzeżenie przed makro-turystyką czyli inwestowaniem na podstawie pobieżnej analizy trendów makroekonomicznych i geopolitycznych.
Osobiście wolę oryginalną nazwę „Swing trading”, ale mniejsza o drobiazgi, ważna skuteczność.
Thomas Bulkowski to solidna marka w branży giełdowej. Na naszych blogach pojawiał się wielokrotnie. Tym razem proponuję go w najbardziej smakowitym, jeśli chodzi o mnie, wydaniu, czyli w nowej książce na naszym rynku, traktującej właśnie o tym jak usprawnić ‘Swing trading’. To ten rodzaj tradingu, który próbuje wykorzystać kilkudniowe fale ruchów indeksu między kolejnym lokalnym minimum i maksimum, stąd nazwa, czerpiąca swe źródła w słowach: huśtawka, wahadło.
W ostatnich dwudziestu latach populacja USA zwiększyła się o 20%, amerykański PKB wzrósł o 65% a liczba spółek notowanych na rynku publicznym spadła z około 7 300 do 3 700 a więc niemal o 50%. Jak widać Polska nie jest jedynym rynkiem, na którym spółki z coraz większą niechęcią traktują obecność na rynku publicznym.
Po piątkowej sesji DJIA znalazł się w bezpośredniej konfrontacji z poziomem 20000 pkt.
Po dzisiejszej konferencji władz monetarnych w Europie rynki wejdą w okres przygotowania się na prawdopodobnie ostatnie ważne wydarzenie tego roku, jakim jest grudniowe posiedzenie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. Powoli można zatem szukać wstępnych podsumowań roku – na szersze przyjdzie czas w styczniu wraz z naszymi corocznymi prognozami.
Kilka tygodni temu Carl Richards zwrócił uwagę na kolosalną różnicę pomiędzy generalnie rozsądną postawą inwestycyjną a postawą, która ma największy sens w odniesieniu do konkretnego inwestora z konkretnymi preferencjami emocjonalnymi i celami finansowymi.
Coraz częściej słyszę z różnych stron, że młodzi ludzie odwrócili się od rynku finansowego i giełdy. Że nie widzą sensu w jej istnieniu. Nie ufają mechanizmom rynkowym, uważając je za manipulację i kasyno, grę w której nie da się zarobić. Podobną tezę postawił Trystero w swoim tekście sprzed kilku dni (https://blogi.bossa.pl/2016/12/04/wykres-dnia-to-nie-jest-gielda-dla-mlodych-ludzi/) omawiając badania najnowszą edycję Ogólnopolskiego Badania OBI.
Z badań wynika jednoznaczny trend – od siedmiu lat spada odsetek młodych ludzi zaangażowanych na giełdzie. Zarówno w najmłodszej grupie, czyli tej która najczęściej nie ma pieniędzy tylko marzenie o pieniądzach, ale również w tej między 25 a 35 rokiem życia, która teoretycznie może pozwolić sobie na wygenerowanie jakichś, niewielkich nawet, kwot na inwestowanie. Czy jest to trend niepokojący, czy zupełnie naturalny?
Studenci na pierwszych latach studiów ekonomicznych są uczeni, że giełda jest barometrem gospodarki. Tymczasem w XX w. szybszy wzrost PKB w kraju wiązał się średnio z niższymi zyskami inwestorów – wynika z książki „Triumph of the Optimists. 101 years of Global Investment Returns” autorstwa Elroya Dimsona, Paula Marsha i Mike`a Stautona.