Miał być podbój Chin, została lista alertów na GPW. Była sieć sklepów i Claudia Schiffer promująca kolekcję, pozostały zamknięte witryny i wyprzedaż tego, co zostało jeszcze do upłynnienia za jakąkolwiek cenę. W ciągu jedenastu lat historia zatoczyła koło. Prężna firma, zbudowana od zera, regularnie wyróżniana i nagradzana, przestaje istnieć. Szkoda, bo miałem okazję poznać jej twórcę – Marka Banasiaka, i byłem pod wrażeniem, jak własnym wysiłkiem budował silną markę, pozycję na rynku i potrafił zarażać entuzjazmem innych. Nadszedł jednak kryzys, który brutalnie zweryfikował pierwsze sukcesy, a sąd orzekł niedawno o upadłości likwidacyjnej spółki.
Zaczęło się od kawy….
Spółka ?Monnari Trade” S.A. notowana jest na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych od grudnia 2006 roku. Jak w jednym z wywiadów mówił sam Prezes Banasiak, pomysł na firmę pojawił się 11 lat temu, kiedy trójka przyjaciół, popijając kawę, zaplanowała biznes odzieżowy, który miał doprowadzić do stworzenia sieci 300 sklepów w Europie (prawie się udało). Jak stwierdził Paulo Coelho – ?Wprawdzie nie miał grosza przy duszy, ale miał za to wiarę w przyszłość”. Takie tez były początki Monnari. Z firmy ?rodzinnej”, która głównie naśladowała inne marki, powstała nowoczesna firma, której twarzą była nawet Claudia Schiffer, a ubrania pod marka Monnari, kierowane do kobiet powyżej 30 roku życia przyniosły sukces. Nawet nowoczesny sposób prowadzenia biznesu oparty na outsourcingu plasował firmę bliżej LPP niż Próchnika. Nagrody sypały się zewsząd. Poszczególne kolekcje lub elementy kolekcji były obsypywane prestiżowymi tytułami. Złoty Laur Klienta w kategorii ?Sieci sklepów odzieżowych dla kobiet”, Godło EU Standard przyznawane dla najlepszych firm pod względem zarządzania jakością we wszystkich strefach działalności, produktu, usług, a także relacji B2B, tytuł Marki Wysokiej Reputacji – Premium Brand, to tylko niektóre z nich. Całkiem niedawno, bo w 2008 roku ?Monnari” znalazła się min. w rankingu najbardziej wartościowych firm – ?Diamenty Forbes 2008″ Na liście wyróżnionych znalazły się wówczas przedsiębiorstwa, które najbardziej dynamicznie zwiększyły swoją wartość w latach 2004-2006.
…i wszystko układało sie zbyt dobrze (do czasu)….
Wszystko toczyło się chyba zbyt szybko, a od pewnego momentu – zbyt łatwo i ….ze zbyt dużą dźwignią finansowa. Branża odzieżowa bywa jednak niewdzięczna – jedna nietrafiona kolekcja może krótkoterminowo silnie zachwiać stabilnością fiansową. Sygnały przesilenia widać było już od pewnego czasu. Wyniki Monnari pogarszały się z kwartału na kwartał, a koszty finansowania zbyt szybkiego rozwoju kilku marek naraz rozwoju rosły. Na koniec 2008 roku zadłużenie firmy w bankach wynosiło 136 mln złotych, z czego aż 84 mln stanowiły kredyty krótkoterminowe. O ile rok 2007 spółka zamknęła zyskiem na poziomie 17 mln złotych, o tyle w roku 2008 było to już 30 milionów ….ale straty. Jednocześnie spółka silnie inwestowała w nowe salony, nowe marki i próbowała rozkręcać działalność na innych rynkach (Rosja, Niemcy, w planach były również Chiny). Chyba za wiele srok próbowano złapać za ogon…. Nadejście kryzysu (nie tylko gospodarczego), ale i finansowego (załamanie złotego jesienią 2008 roku) bardzo mocno uderzyło w spółkę. Kilkudziesięcioprocentowy wzrost czynszów i spadek sprzedaży bardzo mocno zaważyły na płynności finansowej. Pierwszy kwartał 2009 roku przyniósł pogorszenie sytuacji – spółka zanotowała wówczas stratę na poziomie ok. 14 milionów złotych. Banki zaczęły wypowiadać umowy kredytowe, a zarząd w własnej inicjatywy złożył wówczas wniosek o upadłość z możliwością zawarcia układu i rozpoczął drastyczne , ale konieczne działania restrukturyzacyjne.
..i choć podjęto działania naprawcze….
W stan likwidacji postawiono spółki zależne (w szczególności Molton, który chyba przyczynił się najmocniej do upadku Monnari). Zamknięto sporą cześć salonów – i tu również można znaleźć przesłanki słabości firmy. Jak można przeczytać na stronie Monnari ?Spółka posiada największą w tym segmencie sieć sprzedaży, liczącą do połowy 2008 roku: 168 salonów – MONNARI, 58 – PABIA, 28 – ROY oraz 4 poza granicami kraju.” Dla niektórych to powód do dumy, ale jak dostrzegają analitycy – Monnari posiada tylko sklepy własne, co oznacza odpowiedzialność za ich utrzymanie. Kiedy zloty załamał się, ceny najmu, które sa najczęściej ustalane w walucie obcej, silnie poszły w górę, a marże na sprzedaży…. nie chciały rosnąć i straty pogłębiały się. Wszystkie salony Pabii postawiono w stan likwidacji, ustalono, iż nie będą już w ogóle projektowane ubrania Pabii. Wycofano się też szybko z nietrafionych inwestycji zagranicznych – min. Mattoni AG w Niemczech. Kenijskie przysłowie mówi – „zwycięstwo uczy odrobinę, przegrana wiele.” Decyzje o ograniczaniu ekspansji i cieciu strat podejmowano jednak chyba zbyt późno, więc na naukę było już również nieco za późno. Przy okazji ponoszonych strat, z dużym niesmakiem przyjęto informacje o rosnących w tym samym czasie wynagrodzeniach członków zarządu, (gdy zysk w 2007 zamienił się w stratę w 2008, wynagrodzenie zarządu wzrosło tym samym czasie z 1,2 do 1,7 mln. Jak jednak mawiał Napoleon Bonaparte – ?Dla moich Polaków nie ma rzeczy niemożliwych”.
…na maszcie pojawiła się jednak biała flaga.
Kiedy sad orzekł, w sierpniu 2009 roku, o upadłości likwidacyjnej, zarząd zapowiadał odwołanie się od tej decyzji i próbę zmiany na upadłość z możliwością zawarcia układu. Odpowiedni wniosek do sadu jednak nie wpłynął ! Sam fakt takiego podejścia do sprawy, to już ewidentna kapitulacja. Pojawiały się, co prawda sygnały o inwestorze skłonnym wesprzeć firmę finansowo. Tajemniczy fundusz CRG Capital, który rozważał zainwestowanie 5-10 milionów euro przemknął w komunikatach powodując duże ?zamieszanie” w notowaniach i krótkotrwały, ale bardzo silny wzrost kursu, i tyle o nim słyszano. Kiedy spółka nie odwołała się od decyzji sadu, kurs ponownie zaczął pikować w dół osiągając historyczne minima. Kolejna kara, ale bardziej dla spekulantów, a nie samej spółki, było wycofanie jej z notowań ciągłych i przeniesienie do systemu z fixingiem, co w zasadzie przekreśla spekulacje tym walorem. Tam tez, po wpisaniu na listę alertów GPW, spółka czeka na ostateczny wyrok. Na ostateczne rozstrzygnięcia czekają także banki i inni wierzyciele, a jeszcze bardziej – pracownicy, którzy w spółce jeszcze pozostali – to już tylko mała cześć spośród 1,8 tys. osób zatrudnionych na koniec 2008 roku. Rozmowy z wierzycielami ponoć jeszcze trwają, ale chyba tylko najwieksi optymiści wierzą w ich sukces, tym bardziej, ze prezes podal sie do dymisji. Na naszym rynku było od dawna wiele firm odzieżowych w trudnej sytuacji finansowej i bez pomysłu na rozwój, ale to Monnari upada. Czy to ironia losu? Sa tacy, którzy z pewnoscia zasługują na taki los bardziej….
Jak stwierdził Jackson Brown – ?Sukces w biznesie jest jak jazda na rowerze. Albo jedziesz naprzód, albo upadasz”
26 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Jakaś zaraza z tym rowerem ;). Ja wczoraj przejechałem jakieś 100 km po Beskidzie Sądeckim, ani razu nie upadłem, zmachałem sie trochę i dziś odpoczywam. Pojechałem naprzód, a potem zawróciłem. Tak jak Monnari – wrócili do pkt wyjścia, a może gorzej. Bo z długami. Ja tylko z lekkim zmęczeniem.
Miałem okazję troszkę przyglądać się tej spółce jak ją wprowadzano na rynek. Niestety dla mnie nie było w tej firmie „swoistej chemii”. To wszystko chyba było troszkę na siłę. Jestem zwolennikiem boostrappingu i widać to jednak działa. Czasem zgadzam się, kredyt jest OK. Ale jak stare powiedzenie mowi – kredyty dostaja ci, co ich nie potrzebują.
Patrzcie na Fakro – firma rozwijana o ile dobrze pamietam glownie wlasnie drogą reinwestycji zysków, wlasciciele unikali kredytów. I efekty widać.
Sądeccy górale nie pamiętają tak dobrego biznesu od czasów Optimusa. Mało tego Fakro jest polecane przez topowe firmy z Niemiec i nie tylko. Można by powiedzieć – Fakro otwiera okna na niebo ;).
To Monnari było chyba trochę przereklamowane, widziałem czasami ich salon w dużym centrum handlowym i prawie zawsze były w nim tylko dwie sprzedawczynie, to trochę za mało żeby firma się rozwijała albo nawet trwała w marazmie.
Nie żałuje ich za bardzo bo :
1. poszli za szeroką ławą i za chyba trochę za szybko ? zgubił ich zbytni rozmach i być może
uwierzyli, że wystarczy tylko chcieć a umieć juz nie
2. przegięli z lewarem to finanse ich dobiły ? może ktoś ślepo uwierzył w teorię MM więc
wyszło im bokiem
3. poddali się bez walki ? czyżby ogarnęła ich czarna rozpacz podobnie jak inwestorów
4. moja kobitka się u nich ubierała, więc ona ma za swoje a ja nie muszę wyrzucać katalogów
Ad 3 ? najsmutniejsze jest to, że jakoś odpuścili tak zupełnie bez klasy zostawiając na lodzie inwestorów. Nie podjęli praktycznie żadnej akcji zaradczej i ratunkowej a to zupełnie nie po harcersku.
Widocznie nie znali powiedzenia doświadczonych lekarzy, które głosi co następuje:
?Jak pacjent chce żyć to medycyna jest bezradna a jak nie chce to tym bardziej”
A teraz co nie co o watku cyklistycznym – po mojemu to jest tak –
” Sukces w biznesie jest jak jazda na rowerze – nie wystarczy szybki i mocno krecić pedałami tylko trzeba mieć wrzucona właściwą przerzutkę by plynnie posuwać sie do przodu”
Dodałbym – ten wygrywa wyścig, kto się trzyma na kole czołówki, a w odpowiednim momencie umie wyskoczyć na 1 miejsce i w pięknym stylu finiszować. Bez umiejętnej strategii – i wsparcia grupy jest ciężko. Tak w kolarstwie jak i w biznesie.
Niestety właściciele Mon nie byli „cudownymi dziećmi dwóch pedałów” i tego nie pojęli.
Troche mi to przypomina historię Optimusa, gdzie pierwsze komputery powstawały „chałupniczo” na strychu. Na początek to wystraczyło, potem gdy firma rozwijała się zbyt szybko, a rynek zmieniał się jeszcze szybciej – pojawiły się tzw „wąskie gardła” w zarządzaniu firmą. Z Monnari było moim zdaniem dość podobnie. Kluska zdązyl jednak Optimusa sprzedać zanim się całkiem pogubił, Banasiak pewnie mógł też to zrobić w swoim czasie z Monnari, ale chyba uwierzył, że jest zbyt dobry w tym co robi, a poza tym zabrakło w zarządzie ludzi „z zewnątrz”, którzy potrafiliby czasem wylać kubeł zimnej wody. A odzieżówka to bardzo niewdzięczna branża….
Taa, każdy mądry po fakcie.
Teraz zaglądam w zapiski.. miałem kiedyś Monnari, ale bardzo spekulacyjnie, wziałem , wywaliłem do końca kwietnia 2007 wszystko (troche przed rajdem, troche przy szczytach), potem o tym junku zapomnialem. Nie mialem zamiaru trzymac, z resztą do polowy 2007 byly u mnie czystki w portfelu z akcjami. Przyklad ksiazkowy normalnie do tych wpisów Kathaya o „buy and hold” i BlackstarFUND.
Przypadek Monnari to kolejna egzemplifikacja częstych losów nowych firm prywatnych powstałych od zera oparciu o pomysł lub marzenia założyciela czy też grupy założycieli. Przypadki takie nieustannie opisywane są w ekonomicznej literaturze typu sensacja i zbrodnia.
Włożony wysiłek, zapał a czasem też sprzyjające okoliczności powodują że firma szybko rozkwita. Niestety czasami rozkwita zbyt szybko, bo rozwija się w tempie rewolucyjnym zamiast ewolucyjnym, więc firma dostaje zadyszki. Management założycielski nie jest w stanie właściwie zapanować nad skalą biznesu oraz geometrycznie rosnącą siecią powiązań wewnętrznych, szczególnie gdy brak mu niezbędnej wiedzy i odpowiedniego doświadczenia w prowadzeniu przedsiębiorstwa.
Do tego najczęściej dochodzi rozdymające się ego założycieli, w miarę jak rośnie sukces, którzy coraz bardziej utwierdzają się w przekonaniu że jednak zjedli już wszelkie rozumy. Zazwyczaj staje/ą się on/oni nieczuli na sygnały ostrzegawcze z zewnątrz i głosy nie potwierdzające wcale ich geniuszu, a czasem wręcz go kwestionującym.
Zazwyczaj na pewnym etapie rozwoju ( gdy już sami nie są w stanie panować nad interesem) nie chcą zatrudnić rozważnych profesjonalnych managerów, którzy otwarcie powiedzą im co zmienić i jak dalej jechać na tym bi-cyklu koniunkturalnym. Zamiast tego wolą zatrudnić młodych dynamicznych, z nieodłącznym Excelem w laptopach, którzy dopiero uczą się prawdziwego biznesu natomiast posiedli już umiejętność utwierdzania szefostwa w jego genialności.
W takiej sytuacji często nie trzeba wcale weryfikatora, w postaci pana Kryzysa, a wystarczą normalne warunki rynkowe by firma padła na cztery łapy, albo na cztery litery. Tylko wtedy łatwiej jest znaleźć potencjalnego nabywcę, gdy firma jeszcze jako tako rokuje.
Tak oto rewolucja pożera własnych rodziców i nie jest to przypadłość nasza polska a ogólnoświatowa, o czym powinni pamiętać zarówno analitycy jak i inwestorzy nabywający takie firmy, bo takiego scenariusza nie napisze im żadna wyrafinowana AT.
AT się stosuje kochaniutki do spólek z historią(!), a najlepiej do najplynniejszych kontraktów na waluty, kotratky, towary i rynku spot FX. A najlepiej jest laczyc rozne metody analizy ;). To chyba wiesz. Juz nie mieszaj. 😉
Nic nie mieszam złociutki, tylko piszę wyraźnie by się innym nie pomieszało, a gdy już to trochę wyklarowało, szczególnie dla spółek nowych bez historii ( AT jest wszakże na krótki termin).
Zwracam uwagę na pewien aspekt fundamentalny, szczególnie istotny w przypadku firm nowych, powstałych od zera, jako oczko w głowie ojców założycieli. Chodzi tu mianowice o tzw ryzyko zarządu, czyli mqanegement risk lub risk of management ( nie mylić z MoR ili ERM ), które w niektórych przypadkach bywa dużym zagrożeniem dla przyszłości firmy, mimo że bieżące wyniki i opinie są splendid. Rzadko się o tym otwarcie wspomina bo czasem nie wypada.
Nie pokaże tego zagrożenia najbardziej wyrafinowana AT a jedynie świadomość tego typu zagrożenia wsparta dodatkowo nawet analizą personalną, bo faktycznie najlepiej patrzeć obojgiem ócz i jeszcze wesprzeć to węchem ( a i intuicja czasem nie zawadzi).
i
Ps
Takie zagrożenie w przypadku firm nowych, typu Monnari, należy mieć zawsze i w rozumie i w pamięci, bo samookalecznenia dokonywane przez zarząd właścicielski, szczególnie zaś w tzw firmach rodzinnych, bywają tak głębokie, że często kończą się niespodziewanym zgonem firmy, a czasem i wlaścicieli.
Daleko nie trzeba szukać…jak syn pogrązył spółkę mamusi czyli np. Kolastyna
To wymądrzanie się i wypisywanie „oczywistych oczywistosci”, o tórych piszący wie niemalże od czasu ssania mleka matki,
jest podobne do komentarzy dziennikarzy piszących o polityce i gospodarce.
Mądrzący się wie wszystko oczywiście najlepiej i od dawna, bo ssać matczyne mleko przestał juz dość dawno.
Ale czuje się on w obowiązku powiadomić wszystkich, iż on wie, jak powinno być, aby było dobrze, sensownie i oczywiście z sukcesem.
Jednak napisanie nawet dzieła naukowego nie jest tożsame z prowadzeniem jakiegokolwiek biznesu.
Więc wymądrzanie się jest funta kłaków warte, skoro nie jest podparte własnymi osiągnieciami w dziedzinie, o której tak lekko, łatwo i przyjemnie się pisze w komentarzach.
Dapi – Kolastyna to kolejna społka ze stajni IDMu, ktorej cudowne wyceny w raporcie analitycznym pomagaly zarabiac niestety tylko niektórym.
Mialem to szczescie, ze bralem w pre-IPO i wyrzucilem na IPO z prawie 4-krotną przebitką. Nawet na święta wyslali mi kosmetyki w paczce, za to ze zamrozilem srodki w papierach.
Nie bede tutaj wklejal dowodów , zeby podpierać swoje osiagniecia dokumentami, a nawet jak pisze mi sie o czyms lekko, to z ciezkim sercem musze przyznac – wykonanie tych rzeczy o ktorych wspominamNIE BYŁO łatwe. Znacznie latwiej sie traci, zwłaszca na smieciowych spolkach , a i takie sie zdarzaly w portfelu, no ale nie bede innych odstraszal od handlowania ;), przeciez nie taki cel ma ten blog. Na razie „bright side „.
Jedno jest pewne IDM zrobil niezła kasę na tych ofertach. Tylko czy teraz taki analityk, ktory robil wyceny przed IPO, bedzie odczytywany jako ktos wiarygodny, czy po prostu zwykly naganiacz?
@ Lucek
Nie każdy miał szczęście spić z mlekiem matki aż taką esencję mądrości, by już od małego osiągnąć stan biznesowego oświecenia. Ja niestety byłem karmiony z butli i powoli musiałem dochodzić do stanu świadomości, który dla niektórych jest ? oczywista oczywistością? od dawien dawna.
Czuję, że teraz pijesz do mnie, więc sugeruję raczej powstrzymanie się od nadużywania ? a przede wszystkim opinii o piszącym, szczególnie jak nic o nim nie wiesz – ani o doświadczeniach praktycznych ani o osiągnięciach w dziedzinie, w której zabiera głos, bo przypadkiem możesz się całkiem nieprzyjemnie rozczarować.
Jak masz coś konkretnego i konstruktywnego do napisania o przypadku typu Monnari, to przecież możesz zabrać światły głos ad rem w wymianie poglądów w ramach tego wątku, podobnie jak inni. Chętnie przeczytam, nawet jak będziesz miał odmienne zdanie lub wykażesz ? oczywiste nieoczywistości?, mojego lub innych wymądrzania się. Po to przecież jest to forum bloggowe i nie wszyscy jego uczestnicy muszą być omnibusami czy też fachurkami wielkiego kalibru.
Nie powinno to być specjalnie tak trudne dla kogoś, dla kogo większość rzeczy jest taką oczywistością, tym bardziej jeśli ma doświadczenie w prowadzeniu jakiegokolwiek biznesu. No chyba że nie chcesz uronić ani kropli z krynicy swojej wiedzy ale nawet wtedy wypada chyba mieć trochę więcej tolerancji dla mniej utalentowanych i nie tak głęboko doświadczonych. Pozwólmy również zaistnieć maluczkim im też zdarzy się czasem powiedzieć coś z sensem.
Forum, w moim rozumieniu, ma służyć do wymiany poglądów, nawet niekoniecznie słusznych, a nie dla obocznych, ciut nieprzyjemnych i raczej nieżyczliwych wycieczek ad personam, bo poziom dyskusji na pewno na tym nie zyska.
Zbierało się, zbierało aż przelała się czara goryczy i zniesmaczenia.
.
Właśnie dlatego, że mam doświadczenie w prowadzeniu własnego biznesu, z tego 21 lat „szmacianego”, bo w Łodzi to mógł zrobić każdy, wstrzymuję się z takimi komentarzami jaki zaprezentowałeś.
A to czy jesteś zniesmaczony czy nie, to juz mnie nie interesuje.
I to wszystko, gdyz nie chcę żeby znowu jakiś Kononowicz usunął wpisywane tutaj komentarze.
do Pana Jacka Tyszko
,,Kurs spółki Energomontaż Północ wybił się z pracowicie tworzonej formacji podwójnego dna (dołki 16 stycznia 2008 oraz 18 lutego 2009, … /ciach/
—————————
Pytanie nie dot. tematu wpisu, proszę o kontakt z Panem Jackiem na mail.
—
MD
Dla:
– wszystkich czytających bloga, piszących, przeciwników, pobratymców
– dla Pań i Panów z bossy, których autorespondery ciągle do mnie wysyłają vacation reply bez powodu (sic!),
– dla tych którzy piszą do mnie te miłe krzepiące maile, i dla tych, którzy z drugiej strony cytują wciąż jakieś stare maile w niepotrzebnych nerwach…
– dla tych którzy wtapiają, i dla tych którzy zarabiają,
– a także dla tych co pojęcia nie mają..
moje przesłanie słowami piosenki :
http://www.veoh.com/browse/videos/category/music/watch/v7151139AprrRSc
Good Luck 😉
@ Lucek
A ja nie wstrzymuje się komentarzami ponieważ mam o co najmniej 10 lat dłuższe doświadczenie w biznesie ( bo grubo ponad 30 letnią praktykę), choć głównie na cudzym, plus trochę w doradztwie.
Pracowałem na rynku krajowym i rynkach międzynarodowych surowcowych i giełdowych ( w tym pięć laty jako trader w londyńskim City ), czyli w czasie gdy wielu dzisiejszych ekspertów od giełdu-trajdu nie było jeszcze na świecie.
Mam za sobą członkostwo w kierownictwie dużych firm krajowych ( w tym w zarządzie KGHM) oraz firm handlowych za granicą, zajmując się operacjami handlowymi idącymi w miliardy dolarów. I to nie jako spad z karuzeli politycznej, ale jako fachowiec.
Przeprowadziłem też w swoim życiu zawodowym setek transakcji giełdowych o dużej skali ( głównie w towarach, walutach , opcjach ) głównie zawodowo (choć być może niezbyt profesjonalnie) no i ciutek jako inwestor prywatny. Tajniki rozmaitych operacji giełdowych mam przećwiczone w te i we te.
Przeszedłem też parę szkoleń za granicą, w tym z analizy technicznej (choć jej nie praktykuję na bieżąco) a fundamentalną połknąłem jako samouk. Miałem też okazję odbyć wiele dyskusji z wybitnymi światowymi traderami na temat tajników tradingu a potem do wielu rzeczy doszedłem sam metodą dedukcji.
Przebrnąłem też przez tonę literatury specjalistycznej i to niedostępnej większości ( i wciąż się uczę bo to lubię).
Myślę więc, że o biznesie i tradingu wiem co nieco, przynajmniej na tyle by zabierać tu głos. A że lubię sobie od czasu do czasu boblożyć (choć być może bez większego sensu ) to już taka moja przypadłość. Poczucie humoru na szczęście wciąż mi dopisuje ( w przeciwieństwie do zdrowia ??? ).
Piszę to, aczkolwiek niechetnie, po to by była należyta jasnośc w temacie.
PS
Ta uwaga o Kanonowiczach – adminach bloga (u) – wiele tłumaczy.
lesserwisser – podesłałem Ci muzyczkę z przesłaniem, podesłabym też czasem i coś bardziej prywatnego, ale niestety nie odpowiedziałeś kiedyś na moje zaproszenie do maila, a na Goldenline Cię jeszcze nie wytropiłem 😉
@ lesserwisser
Ożeń się ze mną – będziesz mnie tego wszystkiego uczył a ja w zamian będę Ci przynosiła śniadania do łóżka 🙂
@ lesserwisser
Oczywiście w jedwabiach – żeby nie było, że offuje 🙂
@ Alicja
Nawet chętnie ale przestrzegam, że moja żona mówi, ze jestem stary i już do niczego ale sąsiadki, że jeszcze całkiem całkiem ( ale ślubna chyba wie najlepiej).
@ lesserwisser
Kiedyś gdy chłopcy z miasta chcieli się bić, to jeden drugiego strasząc mówił : „Pokaż swoje tatuaże, cwaniaku!”
Wystraszyłeś mnie jak diabli tymi swoimi tatuażami, zwłaszcza tym z KGHM.
Rozumiem, że jesteś przygotowany do tego, i możesz teraz poprowadzic swój WŁASNY biznes.
Jesteś skazany na życiowy sukces!
@ Lucek
Zmusiłeś mnie, do częściowego odkrycia się (być może niepotrzebnie) kwestionując moje przygotowanie do zabierania głosu.
Epizod z KGHM to niewiele wniósł od strony profesjonalnej, w przeciwieństwie do innych, ale o o wielu innych firmach w Polsce też trochę wiem, i to od kuchni, i czasem półgębkiem lub połżartemi przemycam co nieco, tak przy okazji. A tak w ogóle to śpij spokojnie bo w naszym fachu nie ma strachu.
A do założenia własnego interesu to jeszcze nie jestem gotowy.
Nie każdy nadaje się do wędrówki jedwabnym szlakiem. Może l-w się podswiadomie obawia, moze nie ma pomysłu, ktory by mogl zawojowac rynek. Mysle, ze jego to jest sprawa i nic nam do tego.
A wracajac do tematu – czy gdybyś czytelniku był fundmanagerem zatrudnilbys analityka, „recenzenta”, wg którego wycen społka byla warta ponad 20+ zł, robione DCF i porownawczą, a wiec gdzie do cholerki zniknęły te wartosci dot. „going concern” na ktorych szacowano FCF???
Jak widac „AF” w wydaniu publicznym niewiele wspolnego ma z realną sytuacja i perspektywami biznesów.
Czy zatem warto czytac raporty i rekomendacje DMów itp? Czasem warto- z wlasnej ciekawosci jakie cuda ludzie zrobią by zarobić.
W przypadku Monnari Residual Value to był ten diabeł co tkwił w szczegółach? Taki chyba Resident Evil 😉 Nie jestem specem od AF, moze ktos rzuci swiatlo w temacie.
Skoro fundy maja sztaby analityków fund. i kazdy ma wycinek rynku, a i tak maja problemy z ogarnieciem tematu, to jak indywidualny inwestor ma sam dokladnie fundamentalnie objac spolki? Na dodatek, fakt, ze dane sa nieraz obciazone roznymi przekretami, opoznione, inside trading, rewizje itp …. Ale ten temat juz byl gryziony wiele razy.