Akcje spadły z uwagi na brak nowych wiadomości gospodarczych

Ostatnie nasze wpisy i dyskusje na blogach, przy okazji zachowania cen akcji PKN Orlen oraz pojawiających się komentarzy oraz interpretacji powodów takiego, a nie innego zachowania cen na kolejnych sesjach, sprowokowały mnie do sięgnięcia do własnych archiwalnych tekstów. Pamiętałem bowiem zdanie, które jest tytułem dzisiejszej notki.

Tekst pochodzi z czerwca 2006 i oryginalnie pojawił się na (nie istniejącym już) portalu futures.pl.  Ponieważ wciąż jest aktualny pozwalam sobie zamieścić go w całości.

**

Inwestorzy uwielbiają wyjaśnienia. Analitycy uwielbiają wyjaśniać. Każdego dnia, w codziennej prasie w mediach usłyszymy dziesiątki wyjaśnień, dlaczego taki a nie inny przebieg miała sesja giełdowa. Nawet jeśli nie wydarzy się nic znaczącego, to dla wielu jest to również powód do tego, żeby wytłumaczyć tym wzrost lub spadek cen, który właśnie miał miejsce w danym dniu.

Jakiś czas temu w Yahoo komentarz do sytuacji rynkowej był zatytułowany „akcje spadły, z uwagi na brak nowych wiadomości gospodarczych”. Ludzie uwielbiają wszystko wyjaśniać. Odnoszą wówczas wrażenie, że jeśli nie kontrolują danej rzeczy, to przynajmniej ją rozumieją. Stąd powszechna tendencja do wyszukiwania każdego dnia, w każdej godzinie, informacji, które teoretycznie, a czasem i praktycznie wpływają na rynek.

Początkujący inwestorzy czasem są zagubieni w tym gąszczu, zwłaszcza jeśli zaczną stawiać sobie pytanie – „jak to jest, że w ubiegłym miesiącu, spadek inflacji doprowadził do wzrostu cen, a w tym miesiącu, identyczny spadek wywołał zniżkę na giełdzie?”

Wraz z niekonsekwencją rynku rośnie dezorientacja uczestników rynku. Tymczasem to nie rynek jest niekonsekwentny, tylko obserwatorzy rynku na siłę próbują znaleźć wyjaśnienie tego co się zdarzyło. Trudno zresztą im się dziwić, tego oczekują od nich inwestorzy i dziennikarze. Nie jest dobrze widziane, jeśli analityk powie publicznie „nie mam pojęcia, dlaczego spadło. Po prostu od miesiąca jesteśmy w trendzie spadkowym to i spadło”. Wiem z własnego doświadczenia, że takie wypowiedzi nie są atrakcyjne. O wiele lepiej powiedzieć: „dzisiejszy spadek jest wynikiem oczekiwania na dane o inflacji, które zostaną opublikowane w przyszłym tygodniu”, choćby był to największy bełkot. Bełkot, który brzmi profesjonalnie.

Swego czasu wpadłem na pomysł stworzenia czegoś w rodzaju „kwadratu magicznego”. W poszczególnych polach wpisane były sztampowe wypowiedzi z komentarzy. Wystarczyło tylko wybrać odpowiednie pole, w zależności od tego co stało się na sesji, bez względu na kierunek cen, by powstał całkiem profesjonalny komentarz.

Jeśli na przykład ceny spadły w dniu, gdy podano informacje o wzroście PKB (informacja teoretycznie pozytywna) komentarz mógłby brzmieć:

„dzisiejsza sesja zakończyła się spadkiem cen. Wygląda na to, że pozytywne informacje zostały już wcześniej zdyskontowane”.

Jeśli zaś miał miejsce wzrost, komentarz mógł wyglądać następująco:

„na dzisiejszej sesji ceny akcji wzrosły. Była to reakcja na opublikowanie pozytywnych informacji”.

Celem tej zabawy było pokazania jednego – wydarzenia nie są tak bardzo istotne. O wiele bardziej znacząca jest reakcja rynków na pojawiające się informacje. Nie ma sensu zgadywać, co się stanie, po opublikowaniu jakiegoś „newsa”. Nie ma również sensu później na siłę tłumaczyć związków między zachowaniem rynku a informacją. Znacznie więcej informacji o kondycji rynku można odczytać obserwując jego reakcje. Ile razy zdarzyło się tak, że inwestorzy oczekiwali na przykład na publikację wyników spółki, które miały być dobre, by później przyglądać się z zaskoczeniem, jak rynek spada. To oznaczało, że taki rynek jest bardzo słaby i w powiązaniu z innymi informacjami można było przypuszczać, że dalej będzie spadał.

Nie od dziś wiadomo, że w czasie hossy, większość informacji odbieranych jest przez inwestorów jako pozytywne. W skrajnych przypadkach, przewrotnie tłumaczy się nawet złe wydarzenia, tak by był to powód do wzrostów. Odwrotnie w czasie bessy. Każda informacja, nawet ta najlepsza może wywołać paniczną wyprzedaż, gdyż inwestorzy nie wierzą w znaczenie takiej wiadomości.

Cztery podstawowe zasady, jakimi rządzą się rynki brzmią:

  1. Jeśli ogłaszane są negatywne informacje i rynek spada, należy założyć, że spadki będą się utrzymywały.
  2. Jeśli ogłaszane są negatywne informacje i rynek rośnie, można przypuszczać, że rynek jest silny. w czasie trendu wzrostowego jest szansa na kontynuację wzrostów, zaś w czasie trendu spadkowego może to być sygnał zbliżającego się odwrócenia tendencji
  3. Jeśli po pozytywnych informacjach rynek rośnie, można przypuszczać że mamy silny trend.
  4. Jeśli po pozytywnych informacjach rynek spada, jest to oznaka słabego rynku i:
    1. po długich wzrostach, może zapowiadać zmianę tendencji
    2. w trakcie trendu spadkowego, należy przypuszczać, że spadki się utrzymają.

Mimo pewnej banalności wymienionych czterech punktów, bardzo często pamiętając o nich możemy ocenić kondycję rynku i na tej podstawie dostosować własną strategię. Przy czym każdorazowo warto pamiętać, że i tak znacznie ważniejsze od prognozowania jest reagowanie na to co faktycznie dzieje się na rynku.

**

Tyle tekst sprzed siedemnastu lat. Czy coś się zmieniło? Jeśli chodzi o ogólną zasadę na pewno nie. Doszedł jednak nowy element – media społecznościowe i pojawienie się setek, a może nawet tysięcy osób przekonanych, że… W tym momencie się zawiesiłem. Chciałbym napisać „przekonanych, że są ekspertami”, ale nie. Bycie ekspertem w jakiejś dziedzinie stało się swego rodzaju obrazą. Hasłem rewolucjonistów w mediach społecznościowych stało się „włącz myślenie”. Zdrowy rozsądek (cokolwiek miał znaczyć), zaczął być traktowany jak głos ekspercki. Co więcej media, najpierw sieciowe, a później również te tradycyjne zaczęły uwiarygadniać te głosy, zapraszając do debaty obok naukowców, specjalistów i faktycznych ekspertów również tych, którzy byli wystarczająco głośni oraz wyraziści. To zjawisko dotyczyło również samych dziennikarzy, czy też może „osób zatrudnionych w mediach”. Ilustracją tego zjawiska jest całkiem aktualne „wydarzenie medialne”, nie związane z finansami ale też z pewną wiedzą specjalistyczną – tym razem z dziedziny medycyny i psychologii. Tekst pojawił się w ogólnopolskim dzienniku. Dotyczył zaburzenia jakim jest ADHD. Był napisany w tonie sensacyjnym – dorośli z taką diagnozą nadużywają lekarstw i się uzależniają. Do tekstu bardzo szybko odniósł się neurobiolog i psychiatra Jarosław Jóźwiak. Jego odpowiedź zamieszczono w formie listu, choć redakcja zaproponowała, żeby pojawił się kolejny tekst już w formie rozmowy. Rozmowę miał przeprowadzić autor pierwszego tekstu. I to jest ciekawe, bo wcześniej tenże autor nie zajmował się kwestiami medycznymi. W notce o nim przeczytamy:

Bliskie są mu tematy związane z historią Warszawy, a także estetyką miejską czy zagranicznymi mieszkańcami stolicy. Wcześniej zajmował się i literaturą i ekonomią. Miłośnik państw byłego ZSRR.

No i teraz należy się zastanawiać, jaki jest sens rozmowy autora z lekarzem, po napisaniu marnego i szkodliwego tekstu. Z jakiej on będzie pisany pozycji? „Proszę się ustosunkować do moich tez (choć nie mam pojęcia o czym piszę)”? Trochę została pomylona kolejność.

Podobnie sytuacja zdaj się wyglądać z rynkiem finansowym i ekonomią. Wiele osób przypadkowo zaczyna wypowiadać się na tematy giełdy, rynków nie bardzo nawet wiedząc, o co pytać, bo są przekonane, że wystarczy zdrowy rozsądek. Stąd później pomysły, że gdyby kapitalizacja spółki nie spadła o kilka miliardów, to te miliardy można by wykorzystać do opłacenia rachunków wszystkich Polaków.

Oczywiście kontrowersja, wyrazistość, jednoznaczność – „klikają się”. To zdaje się być najważniejsze. Oczywiście to nie jest choroba wyłącznie współczesnych mediów, na co zwracał uwagę choćby autor książki Zaufaj mi, jestem kłamcą, Ryan Holiday.

Ci, którzy przeszli przez szkołę średnią dziennikarstwa, wykształcili nową zdolność widzenia i słyszenia tylko tego, co stanowi sensację; w konsekwencji materiały tworzone przez tych ludzi nie tylko okazują się niedbałe, lecz także zawierają mnóstwo przekłamań.

— Hugo Munsterberg, The Case Of The Reporter, „McClure’s”, listopad 1910

Czy coś możemy z tym zrobić. Pewnie nic. Nawet oburzenie się nie ma sensu – nie klika się. Prostowanie, o czym pisał wcześniej Adam – również nie ma sensu. Głupot jest tak dużo, że traci się czas i energię, a i tak wyjaśnienia się nie będą klikać, co więcej wygenerują kolejne absurdalne odkrycia i interpretacje.

Co w takim razie można zrobić? Nie mam pojęcia. Robić swoje. Wyjaśniać, edukować, uczyć się cały czas samemu, przyznawać do pomyłek i błędów. Nabrać dystansu.

[Photo by Jon Tyson on Unsplash ]

3 Komentarzy

  1. Czytelnik

    "Tekst pochodzi z czerwca 2006…"
    "…Tyle tekst sprzed siedemnastu lat."

    ILU!!? To niemożliwe! To przecież było przed chwilą, pamiętam dobrze!

    ;-(

  2. Kornik

    Prosze sie nie dziwic, ze slowo: ekspert – stalo sie prawie obraza. To jest jakby reakcja spoleczenstwa, ktore zostalo rzucone na gleboka wode wolnego rynku i ktoremu kazano wen wierzyc. A na wolnym rynku nie ten ekspert, kto ma dyplom i papiery, jak to bylo za komuny, tylko ten, kto cos naprawde potrafi. Stad wlasnie cala masa ludzi z tytulem magistra, ktora kariere robi na zmywaku i cala masa ludzi, ktorzy tworza wielomilionowe biznesy, choc zadnego dyplomu nie maja, a w szkole raczej byli przecietniakami; mieli jednak to cos – moze spryt, a moze talent. Powiedzmy jeszcze o innym zjawisku. Otoz, tak jak spoleczenstwo zostalo rzucone na glebie wolnego rynku, tak w pewnych zawodach potworzyly sie zamkniete kregi, gdzie duzo sie mowi o wolnym rynku, ale na slowach sie konczy i efekt jest taki, ze panuje atmosfera jak w minionym ustroju – co by ekspert nie zrobil, dalej jest ekspertem, bo ma "diplom"; zas z drugiej strony, co by nie zrobil ktos spoza tego kregu, to wyzej sie nie wzniesie, bo "diplomu" nie posiada. Wlasciwie psioczyc na to, ze ludzie nie powazaja "eksperta" z diplomem, bo raz-drugi-trzeci sie skompromitowal, a powazaja czlowieka, ktory "diplomu" nie ma, za to odniosl sukces, to tyle co psioczyc na wolny rynek. Generalnie temat na osobna dyskusje.

    1. GZalewski

      nie mieszajmy wolnego i niewolnego rynku. Te same trendy pojawiły się również na Zachodzie. Świetnie o eksperckości i problemach z tym związanych pisał Levitt we Freakonomii. Ale również jest tam o ekspertach z różnych dziedzin. Czym się od siebie różnią.
      "Agentka nieruchomości to inny gatunek eksperta niż kryminolog, ale ona także jest ekspertem w każdym calu. To znaczy, zna się na swojej dziedzinie o wiele lepiej od laika, w którego imieniu działa."

      "Typowy ekspert od wychowania dzieci, podobnie jak eksperci z innych dziedzin, zazwyczaj jest bardzo pewny siebie. Ekspert nie tyle debatuje nad różnymi stronami zagadnienia, ile opowiada się stanowczo po jednej z nich. A to dlatego, że ekspert, w którego argumentacji dużo jest niuansów i powściągliwości, nie przyciąga uwagi opinii publicznej. Ekspert musi być śmiały, jeśli zamierza swoją przaśną teorię przetopić w powszechne przekonanie. Ma na to największe szanse, jeśli odwoła się do emocji, gdyż emocje są wrogiem racjonalnej argumentacji. "

      I nie mają do tego nic dyplomy, czy ich brak. Można powiedzieć "Zalewski nie ma wykształcenia ekonomicznego, więc co z niego za ekspert" i ja z tym nic zupełnie nie zrobię. Mogę pisać książki, artykuły, polemizować z krytykami. I każdy odbiorca musi ocenić sam – czy zaufać mojej argumentacji, czy odrzucić. Czy może skorzystać z niej (nawet się nie zgadzając), żeby stworzyć swoją własną wizję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.