Wykres dnia: z piekła do nieba

W opracowaniu JP Morgan, Guide to the Markets, znajduje się wykres pokazujący wyniki roczne indeksu S&P 500 oraz zanotowane największe roczne obsunięcia. Dla minionego roku wspomniane wartości wynoszą odpowiednio 16% rocznego wzrostu i 34% maksymalnego obsunięcia (zanotowanego o czym pamiętamy w połowie marca).

Moim zdaniem jedną z przyczyn, dla których wielu inwestorów postrzega miniony rok jako wyjątkowy jest monstrualna różnica pomiędzy nastrojami rynkowymi i otoczeniem społeczno-gospodarczym w marcowym dołku i przy grudniowych historycznych szczytach. Różnica między tymi ekstremalnymi punktami jest tak duża, że nadaje 2020 roku aury nierealności. Łatwo pomyśleć, że to co się wydarzyło nie miało prawa się wydarzyć. Nie można przecież przebyć drogi od „to koniec świata jakiego znamy” do „S&P 500 po raz kolejny w tym roku pobił historyczne maksimum” w mniej niż trzy kwartały. Rok 2020 pokazuje, że jest to możliwe (można żartobliwie dodać „z takimi przyjaciółmi jak Fed”).

Oczywiście, samo pokonanie drogi z „piekła do nieba” nie jest niczym nadzwyczajnym. Rozwinięte rynki akcyjne w ponad 100-letniej historii przemierzały tę drogę wiele razy, także po globalnym kryzysie finansowym. Tym co czyni rok 2020 wyjątkowym jest tempo w jakim to zrobiły.

Postanowiłem sprawdzić jak rok 2020 wygląda na tle okresu po II wojnie światowej. Sprawdziłem roczną zmianę od rocznego minimum do końca roku. Okazało się, że S&P 500 w 2020 zanotował najlepszy wynik w tej kategorii. Lepszy nawet niż ten z 2009 roku.

Proszę zwrócić uwagę, że wykres powyżej niedoszacowuje wyjątkowości odbicia z 2020 roku. S&P 500 zakończył rok w pobliżu historycznych szczytów. W 2009 roku mimo imponującego odbicia S&P 500 ciągle znajdował się sporo poniżej historycznych szczytów. By je pokonać potrzebował dodatkowego ponad 40-procentowego rajdu.

Można w tym miejscu zadać pytanie: kto w połowie marca mógł się tego spodziewać? Moim zdaniem powyższe pytanie nie do końca oddaje wyjątkowość sytuacji z trzech kolejnych kwartałów. Mam na myśli fakt, że pod wieloma względami (epidemiologicznym, politycznym ale także gospodarczym) sytuacja pod koniec 2020 roku diametralnie odbiegała od optymistycznych scenariuszy formułowanych w połowie marca. Tak więc dużo większe wrażenie robi pytanie: kto w połowie marca mógłby spodziewać się, że S&P 500 zakończy rok 16% zwyżką i będzie o włos od historycznego szczytu podczas gdy liczba ofiar COVID-19 w USA i Unii Europejskiej wynosić będzie po około 350 000 (razem ponad 700 000)?

Dodajmy do powyższego pytania uwagę, że S&P 500 będzie przy historycznych szczytach gdy czołowe europejskie państwa i amerykańskie stany po raz drugi będę drastycznie ograniczać działalność gospodarczą (zwłaszcza w segmencie usług) przez ponowne wprowadzenie narodowych kwarantann. Ale to przecież nie wszystko. S&P 500 ustanawia historyczne szczyty mimo tego, że w listopadzie odbyły się wybory prezydenckie, których wynik jest cały czas kwestionowany przez prezydenta Trumpa (i sporą część kongresmanów Partii Republikańskiej) a grupa zwolenników Trumpa spróbowała siłą uniemożliwić zatwierdzenie wyborów przez Kongres i przez pewien czas okupowała budynek Kongresu (choć co do intencji tej grupy ludzi nie ma konsensusu).

Jeśli wyobrazimy sobie kogoś w połowie marca, który w jakiś „nadprzyrodzony” sposób uzyskał dostęp do wymienionych wyżej informacji o tym co wydarzy się w 2020 roku to będzie nam bardzo trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym prognozuje, że pod koniec roku amerykańskie indeksy akcyjne będą bliskie historycznych szczytów.

Moim zdaniem powyższe ćwiczenie intelektualne (kilka dni temu zaproponował je na Twitterze Nassim Taleb) pokazuje jak drastycznie media finansowe i poszczególni inwestorzy przeceniają rolę strumienia informacji „okołorynkowych” dla zachowania indeksów akcyjnych. To z kolei oznacza, że zapewne przeceniają rolę informacji okołorynkowych w swoim procesie inwestycyjnym. Można zaryzykować stwierdzenie, że znajomość nagłówków gazet (z wyjątkiem tych o nowych szczytach indeksów giełdowych oczywiście) z następnego roku stanowiłaby bardzo niewielką pomoc w zajęciu zyskownych, kierunkowych pozycji na szerokim rynku. A jeśli możemy tak powiedzieć o znajomości nagłówków na rok do przodu to jak ocenimy użyteczność analizowania ich w czasie rzeczywistym i próby wyciągania wniosków o tym gdzie będzie rynek akcyjny za rok.

3 Komentarzy

  1. Dumb and pumper

    Słyszałem, że giełda dyskontuje przyszłość 6 do 9 miesięcy naprzód. Jak więc można sięgać do argumentów o plandemii czy Trampie skoro to jest historia z punktu widzenia giełdy? Czy ktoś zakłada okupację Capitolu do lipca albo października? Mamy się położyć do trumny wszyscy i czekać na śmierć bo ktoś odgrywa cyrk medialny? 100 lat temu hiszpanka zabiła 5-100mln ludzi i jeszcze były 2 wojny światowe. Te wydarzenia tyle znaczą co bańka BTC w 2011 na dzisiejszym wykresie.

  2. VTrader

    Stawiam słoik najlepszych ogórków kiszonych, że depozyty inwestorów indywidualnych w 2021 wzrosną co najmniej o tyle co 19/20. To też chyba ma spore znaczenie.

    1. Inwestor indywidualny

      Ja regularnie wrzucam coraz większą część oszczędności na rachunek maklerski oraz na crypto.

      Właśnie pękła bańka pieniądza fiducjarnego i trzeba się ratować przed "return to mean".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *