W niedawnym wpisie poświęciłem kilka paragrafów na uczczenie zmarłego niedawno Geralda Appel’a, twórcy wskaźnika MACD.

Obiecałem również, że przy tej okazji na warsztat wezmę również sam jego MACD. Oto więc kilka moich refleksji związanych z tym dość popularnym wskaźnikiem używanym w Analizie technicznej.

***

Podejrzewam, że niemal każdy technik, który w całości lub części swoje decyzje opiera na analizie wykresów, używał lub nadal używa owego wskaźnika. Zasadnicze pytanie z tym związane jest dość oczywiste:

Czy MACD to skuteczne narzędzie dla zyskownego tradingu/inwestowania?

Prawdopodobnie ci, którzy już porzucili używanie go jako narzędzia do podejmowania decyzji, odpowiedzą, że jego efektywność jest dyskusyjna, słaba albo że znaleźli na jego miejsce jakieś bardziej skuteczne narzędzie.

A ci, którzy go nadal używają, prawdopodobnie chwalą sobie jego pomoc w podejmowaniu decyzji, albo nie znajdują innego narzędzia, które w tym może im pomóc, więc opierają się na tym. Co nie jest jednoznaczne z osiąganiem zyskowności.

Gdzie w tym wszystkim leży w takim razie jakieś w miarę obiektywne zaczepienie, które pomogłoby ocenić realną skuteczność MACD?

Otóż leży ono dokładnie tam, gdzie wszystkie inne techniczne narzędzia ze swoimi wadami i zaletami w poszukiwaniu przewagi!

Ale po kolei.

MACD uznawany jest za wskaźnik wyszukujący trendy. Nie bez powodu, ponieważ jego budowa jest oparta na wzajemnym położeniu 2 średnich o różnych długościach. Tak naprawdę to narzędzie wtórne, wystarczą bowiem do analiz po prostu 2 średnie naniesione na wykres. MACD jednak zastępuje je jednak dzielnie, wzbogacając przy okazji o kilka funkcji. Nie trzeba więc paskudzić samego wykresu średnimi, MACD to bowiem dużo lepszy wizualnie wskaźnik pod wykresem, który pokazuje wszystkie interakcje między średnimi. W zasadzie nawet wykres z kursami nie jest już potrzebny do podejmowania decyzji o kupnie/sprzedaży, wystarczy do tego, że na ekranie widzimy sam MACD i sygnały, które generuje.

No i MACD jest wszechstronniejszy. Poza samymi sygnałami z przecięcia się 2 średnich mamy jeszcze dodatkową średnią z tych przecięć, która stanowi linię sygnalną. Mamy histogram i przejścia jego ponad i poniżej linii 0, mamy dywergencje. Można tworzyć na nim dodatkowe kanały czy szukać na nim samym powtarzalnych formacji. Każdy więc znajdzie coś dla siebie. Istnieją jednak z tym wskaźnikiem 2 praktyczne problemy, które w jakimś momencie zniechęcają jego użytkowników do stosowania:

1. Częste fałszywe sygnały (szum)

KAŻDE narzędzie do wyłapywania trendów traci swoją skuteczność w momencie beztrendzia (konsolidacji), taka bowiem ich uroda, oparta na zwykłej matematyce/geometrii. Im mniej wyraźnych trendów na rynku, tym gorsza jakość sygnałów.

Spójrzmy na przykład na aktualny wykres indeksu WIG20 z użyciem MACD:

Niebieskie strzałki wskazują fałszywe sygnały. To właśnie z powodu męczących okresów flauty, które zawsze masakrują rachunki grających z trendem.

2. Opóźnienie

Im dłuższe okresy użyte do średnich, tym bardziej opóźniony sygnał (czas ich przecięcia), co zabiera często sporą część potencjalnego zysku. A im krótsze średnie tym większa ilość fałszywych sygnałów (szum). Ponownie kłania się zwykła matematyka.

Tymczasem zdecydowana większość inwestorów/traderów nieustannie poszukuje wskaźnika idealnego, czyli takiego, który owe szumy zredukuje do minimum, najlepiej do zera. I na gonieniu tego GRAALA (króliczka) spędzają większość czasu, tracąc przy okazji pieniądze i nerwy. Nie odnajdując zwykle swego ideału, albo zadowalając się w pewnym momencie jakąś nieperfekcyjną, ale wystarczająco dobrą wersją takiego, który dopasował się do nich mentalnie (generując najmniejszy dyskomfort).

To ostatnie jest oczywiście pewnym złudzeniem. Wszystkie wskaźniki do wyłapywania trendów gubią się w „płaskim terenie”, ale czasem wystarczy jedna bardzo zła transakcja z tego powodu, by dany wskaźnik znienawidzić. Albo bardzo dobra transakcja dzięki innemu, co wystarcza, by go w jakiś sposób pokochać „ułomną i nie zawsze spełnioną” miłością. Choć obiektywnie sprawdzając, (nie)skuteczność obu może być identyczna

W takim razie MACD, używany zdecydowanie najczęściej w sposób intuicyjny (czyli nie w 100% automatyczny i systematyczny), nie różni się specjalnie swoją efektywnością od 100 innych wskaźników.

No może poza tym, że można go używać również jako oscylator, czyli nie do szukania początków trendu, lecz jego zakończenia (górki i dołki). Wystarczy do tego np. histogram MACD i wyłapywanie jego skrajnych stanów (pokazuję przykład na powyższym rysunku kolorem fioletowym). Jednakże wracamy do tego samego, co wyżej – nieperfekcyjność działania także w tej roli. Wykupiony rynek potrafi być jeszcze bardziej wykupiony, dając fałszywy sygnał. Ale taka jest po prostu uroda samej A.T., która zresztą w zakresie trafności NIE różni się od żadnego innego rodzaju analizy decyzyjnej.

Pogoń za ideałem nie ma więc nigdy końca. MACD jest tak samo ułomny jak inne techniczne narzędzia, więc skupić się należy nie na ich nieustannym poszukiwaniu, lecz udoskonalaniu techniki opartej na jednym z nich.

Jak tego dokonać w przypadku MACD opowie kolejny wpis.

—kat—

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *