W pierwszej edycji konkursu ForexBossaFX w 2010 roku zwycięzcą okazał się uczestnik o wdzięcznym konkursowym pseudonimie „limuzynyXl”. W trwających cztery tygodnie potyczkach na realnych pieniądzach zwycięzca zarobił 815 procent. Podczas rozmowy podsumowującej zmagania lider opowiadał nieco o swoich metodach i podejściu. Przede wszystkim dominowało u niego (mimo krótkiego czasu) szerokie spojrzenie fundamentalne. Mimo relatywnie częstych transakcji szerokie tło sprawiało, że zdecydowaną większość pozycji na głównym rynku na jakim handlował (EURUSD) stanowiły pozycje krótkie. LimuzynyXl ujawnił również jeden ze swoich wskaźników oceny sytuacji fundamentalnej. Nie tylko w konkursie, ale również w zwykłym codziennym handlu. Ponieważ zawodowo jest związany z branżą transportową ma również przyjaciół w USA pracujących w tej samej działce. Jak powiedział dla niego jednym z najbardziej wartościowych wskaźników jest informacja od przyjaciół mających duże firmy transportowe, na temat tego czy dostają zlecenia czy nie. Czy branża się kręci, czy też nie. W jego opinii te sygnały bywają niejednokrotnie znacznie bardziej wartościowe niż publikowane oficjalnie wskaźniki. Choćby dlatego, że te drugie są publikowane z opóźnieniami.

Oczywiście tego rodzaju anegdotyczny wskaźnik obarczony jest mnóstwem obciążeń poznawczych. Może potwierdzać nasze oczekiwania, daje informacje wyłącznie o wycinku rzeczywistości, może być zupełnie niereprezentatywny, no i w końcu – najważniejsze – same rynki mogą przez wiele tygodni, a nawet miesięcy reagować zupełnie inaczej na dowolne informacje fundamentalne niż oczekujemy w teorii.

Wielu traderów i analityków szuka latami różnego rodzaju zależności, na które jeszcze nikt nie wpadł. Często ta wnikliwa obserwacja pozwala rozpoznać związki przyczynowo-skutkowe, które mają sens (patrz: Big Short, M. Lewisa), często są to wyłącznie przypadkowe korelacje wyglądające atrakcyjnie na wykresach.

Pamiętam jak kiedyś czekając na pociąg na dworcu zastanawiałem się, czy o stanie koniunktury i gospodarki można by wnioskować na podstawie procentowego udziału sprzedawanych biletów pierwszej klasy. W wielu firmach podczas dobrej koniunktury pracownikom kupowano właśnie takie bilety, a w momentach cięć i pilnowania kosztów, przechodzono na bilety do klasy drugiej.

Prowadzę niewielkie wydawnictwo już blisko ósmy rok. W ciągu ostatnich dwóch lat zmienił się nam nieco rozkład wydawanych tytułów, choć początkowo pozycjonowaliśmy je jako „wydawnictwo finansowe”. Miejsce książek o inwestowaniu, giełdzie i finansach zaczęły zajmować książki z serii Biała Plama poświęcone zupełnie innemu światowi (odmienność, niepełnosprawność, wykluczenie). Z wielu różnych powodów praktycznie nie mieliśmy nowych tytułów dotyczących giełdy. Nie widziałem nic atrakcyjnego, spadała systematycznie od kilku lat sprzedaż (i samo zainteresowanie rynkami, co widać choćby po aktywności na blogach i w wielu innych miejscach). Jednak od kilku miesięcy, mniej więcej października zauważyliśmy coś więcej niż drgnięcie. Do grudnia byłem przekonany, że to efekt zakupów świątecznych. Zwłaszcza, że przede wszystkim sprzedawały się obszerne pozycje, które często były traktowane właśnie jako prezentowe: Wspomnienia gracza giełdowego, Sztuka spekulacji po latach, Czarodzieje rynku, Leksykon formacji świecowych. Jest to równocześnie klasyka i jedne z najlepszych (najbardziej uniwersalnych pozycji). Minęły święta i … sprzedaż w kolejnych tygodniach zaskoczyła nas tak bardzo, że cały czas zastanawiam się co to oznacza. Zwłaszcza, że tradycyjnie styczeń był martwym okresem. W tym czasie pokazał się tylko jeden nowy tytuł, ale on jest nowością i rządzi się innymi prawami, ale hossa na „starsze” tytuły trwa i poszerza się dodatkowo ich pula.

Czyżby na rynek weszła nowa fala inwestorów, którzy potrzebują się uczyć? Czy może to pasjonaci kryptowalut, z których wielu odkryło między innymi analizę techniczną? A może wręcz przeciwnie – może to sygnał przesilenia, bo już tak wielu nowych pojawiło się na rynku, zachęconych informacjami o super zyskach na giełdzie, rosnących indeksach i sfrustrowanych tym co można „wycisnąć” z lokat bankowych.

Zostawię czytelników z możliwymi teoriami, ciesząc się oczywiście ze wzrostu czytelnictwa.

2 Komentarzy

  1. Rado

    Dziękuję za te informacje.

    P.S. Gdy fryzjer pyta Cię co to Forex…

  2. Jason Bourne

    Bardzo ciekawy artykuł pokazujący oryginalny i dość zaskakujący sposób myślenia a to nie zdarza się zbyt często.

Skomentuj Rado Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *