KNF uprzejmie przypomina po raz kolejny, że na forexie można stracić.

 

81% inwestujących przekonało się o tym boleśnie w 2013 roku według narodowego nadzorcy.

Ja uparcie poproszę publicznie KNF, żeby podobne statystyki co roku generowała dla rynków akcji, kontraktów, opcji, obligacji i funduszy. Dlaczego bowiem inwestujący na tych rynkach mają czuć się nierówno traktowani ?!

Nie będę zagłębiał się w temat tym razem, sporo o tym napisałem rok temu, dla ciekawych lub tych, których to ominęło, w telegraficznym skrócie przypomnienie:

Jak wyglądają te statystyki dla FX za granicą:

https://blogi.bossa.pl/2013/06/25/forex-stracencow-czesc-2/

Wzorce zachowań najczęściej prowadzące do strat:

https://blogi.bossa.pl/2013/06/28/forex-stracencow-czesc-3/

Dlaczego KNF ostrzega lecz nie edukuje:

https://blogi.bossa.pl/2013/07/02/forex-stracencow-czesc-5/

Dlaczego gra na realnych rachunkach walutowych jest niezbędna dla własnej, dobrze pojętej edukacji:

https://blogi.bossa.pl/2013/07/16/forex-stracencow-czesc-9/

97 błędów forexowych:

https://blogi.bossa.pl/2013/07/23/forex-stracencow-czesc-11/

Tym razem chciałbym natomiast przez chwilę zająć się tematem ryzyka forexowego. W jednym z komentarzy do wspomnianej wyżej statystyki przeczytałem, że ryzyko na rynku forex jest „niewspółmiernie wysokie”. Przyznam, że mnie osobiście razi tego rodzaju określenie. Głównie dlatego, że deformuje rzeczywistość brakiem precyzji, a w wielu przypadkach nieprawdziwością.

Dla każdego z nas ryzyko może oznaczać co innego, inaczej być postrzegane lub interpretowane, choć w większości przypadków przyjmujemy je po prostu, by użyć najprostszego sformułowania, jako możliwość doznania straty na kapitale. Na forexie (i giełdzie) wystawiamy nasze finanse na działanie wielu czynników, które mogą spowodować realny lub papierowy choćby uszczerbek na wartości. Jak mniemam o takich właśnie nieprzyjemnych ewentualnościach mówią czy piszą komentatorzy oraz analitycy rynkowi, i tak właśnie jest to odbierane i domyślnie rozumiane przez inwestorów.

Najczęstszy czynnik powodujący stratę na forexie to oczywiście fluktuacje rynku, czyli ryzyko zmiany kursu wymiany walut, na bieżąco znajdujące swoje odzwierciedlenie w stanie wartości naszego rachunku. I ponownie domniemywam, że właśnie o tego rodzaju ryzykach mówi się i pisze powszechnie. Choć potencjalna liczba czyhających tutaj ryzyk jest o wiele większa. Straty powoduje również ryzyko kredytowe czyli:

– punkty swapowe, które broker często pobiera za udzielony kredyt w formie lewara (nawet pozycja na niezmiennym rynku w długim terminie może zrujnować rachunek w ten sposób),

– lub brak środków na uzupełnienie depozytu (jak w słynnym delewarowaniu na mega skalę z 2007 roku).

Ryzykiem jest również:

– bankructwo brokera, a zdarzały się takowe w przeszłości niejednokrotnie,

– defraudacje nieuczciwych brokerów,

– brak komunikacji z brokerem,

– brak płynność (duże skoki kursów z luką),

– błędy w oprogramowaniu,

– czy nawet w skrajnym lecz możliwym przypadku wojna lub inny stan wyjątkowy.

Zasadniczo jednak zdecydowanie najczęstszym i najbardziej dewastującym ryzykiem jest to pierwsze z wymienionych, płynące z nieustannej zmiany kursy wymiany poszczególnych walut. I takie właśnie ryzyko poddaje się kwantyfikacji, zarządzaniu oraz porównywaniu dla różnej klasy aktywów.

Kwantyfikować możemy je w postaci czasowych lub permanentnych obsunięć kapitału w jednej transakcji lub ich szeregu. Wartościowo, procentowo, punktowo itp.

Obsunięcia czyli straty nie są nigdy z góry znane, a ich rozkłady losowe. To nie przeszkadza jednak by nimi efektywnie zarządzać. Wszelkiego rodzaju stopy obronne a także limity wielkości pozycji i lewara oraz narzędzia wspomagające pozwalają tego rodzaju ryzyko ograniczać zarówno w jednej transakcji jak ich ciągu.

I wreszcie dochodzimy do porównania ryzyk na wielu rynkach a więc wspomnianej na wstępie „niewspółmiernej wysokości”. Skoro możemy ryzyko wymierzać więc możemy porównywać. Co to jednak znaczy, że na jednym rynku owo ryzyko jest wyższe?

Wysokość ryzyka dla każdego inwestora zawsze będzie zależeć tylko od niego samego i wyniesie tak dużo jak sam to określi. Jeśli chce nim zarządzać i ustali sobie, że w każdej transakcji ryzykuje tylko 2% kapitału to bez względu na to jakiego rynku to będzie dotyczyć, 2% zawsze będzie równe 2%! Na szczycie czy na dole trendu nadal będzie takie same. Przy ogromnej czy znikomej zmienności, przy lewarze czy jego braku, jego ryzyko to 2% i jedyną niewspółmierność może zafundować sobie sam, zmieniając ów parametr odpowiedzialny za stratę.

Rynki oczywiście mają różną dynamikę, zakresy zmian wahań, długości trendów, dzienną czy godzinną zmienność, ale to nijak się ma do personalnego ryzyka. Oczywiście poza jednym przypadkiem: kiedy inwestor/trader próbuje zyskiwać na rynkach bez użycia ŻADNYCH narzędzi zarządzania ryzykiem. Wówczas tradingiem może zrujnować dowolny rachunek na dowolnym rynku. Nawet jednak wówczas „niewspółmierność” wygląda bardzo dyskusyjnie. Dwie dekady temu inwestorzy stracili miliardy dolarów w funduszu LTCM, zarządzanym m.in. przez Noblistów, w którym ponoć ryzyko było znikome dzięki zastosowaniu bezpiecznych obligacji i arbitrażu. Zresztą na dużo bardziej powszechnym rynku akcji nawet inwestorzy (nie traderzy) tracą po dziesiątki procent wartości kapitału, i to bez użycia lewara. Wystarczy spojrzeć w historię.

p.s. I w ten sposób dotarłem do wpisu numer 800 więc podziękowania wszystkim, którzy mają jeszcze ochotę je czytać, a tym bardziej tym, którzy decydują się je recenzować 🙂

—kat—

9 Komentarzy

  1. chew-z

    Zgadzam się w całości. Dodałbym jeszcze jeden argument, który sprawił, że od dawna nie inwestuje na rynku akcji. Otóż moim zdaniem rynek akcji jest znacznie bardziej ryzykowny niż rynki instrumentów pochodnych. O ile bowiem mamy pewną wiedzę to ryzyko na przykład na parach walutowych można jakoś oszacować i z nim żyć mając nadzieję, że nikt nie jest na tyle wpływowy aby manipulował parami takimi, jak EURUSD.

    Tymczasem inwestowanie fundamentalne w akcje jest niesłychanie ryzykowne! o czym KNF milczy. Opieramy się na (fałszywym) przekonaniu, że jesteśmy w stanie odczytać (lepiej niż inni albo nie gorzej) bilans spółki i oszacować jej perspektywy i że cena akcji jakoś te czynniki odzwierciedli w dłuższym terminie. Moim zdaniem jest to czysta wiara w magię.

    W świecie GAAP i MAS nie istnieje nic bardziej mylnego niż raport finansowy. Spółka może pokazać dowolny wynik bo nie ma on nic wspólnego ani z rzeczywistością gospodarczą ani z cash in cash out. Większość pozycji bilansu spółek publicznych jest generowanych przez koło ruletki. Przy czym w przypadku ruletki przynajmniej możemy przyglądać się pracy krupiera.

    A ponieważ nie lubię kłaść moich pieniędzy na czarne albo czerwone więc inwestuję bezpiecznie, w instrumenty pochodne. Dodam nieskromnie, że zaliczam się do tych 19 proc. w 2013 r.

    W załączonym linku polecam bardzo fajny felieton z Bloomberga, który pokazuje jak rzeczywiste przychody mają się do wyniku finansowego Bank of America. Nijak i nie tylko nikt, nie wie ani jaki jest wynik finansowy ani czy jest on in plus, czy in minus. Wynik BoA to rozkład prawdopodobieństwa taki sam, jak zmienne na rynków instrumentów pochodnych.
    http://www.bloombergview.com/articles/2014-10-15/bank-of-america-made-168-million-last-quarter-more-or-less

  2. gzalewski

    mi się nawet nie chce tego powtarzać, ale gdzie na stronach KNF znajde takie coś:
    http://www.cftc.gov/ConsumerProtection/EducationCenter/index.htm

    albo takie:
    http://www.fca.org.uk/consumers/protect-yourself

    a moze takie coś:
    https://www.nfa.futures.org/NFA-investor-information/investors-best-practices/index.HTML

    „Before you open a futures trading account, you should thoroughly understand the futures markets, as well as the opportunities and risks involved in futures trading. NFA offers several educational resources, including publications and online learning programs, to help you.”

    Zanim zaczniesz handlować – poznaj to czym się bedziesz zajmował!

    To chyba jest ta najistotniejsza różnica w podejściu

    i jeszcze to:
    https://www.nfa.futures.org/NFA-investor-information/publication-library/forex.HTML

  3. pit65

    @GZ

    Niestety u nas panuje powszechny układ nakazowo zakazowy.
    Edukacji nie ma, bo wyedukowany jest niewygodny , zaczyna kwestionować logikę nakazów i pośrednio wyrabia sobie opinię o inteligencji animatora tychże.
    To jest żle widziane.Nie dziwię się w środowisku gdzie urzędnik ma zawsze rację.
    Jeżeli sam zbankrutujesz za własne pieniądze i głupotę to jest żle bo przy okazji obraziłeś dobre intencje Wielkiego Brata patrzącego na Twoje ręce, to pośrednio potwarz za trud „opieki”, ale jak zbankrutujesz „po linii partii” z winy urzednika to jesteś dobry Tobi Kunta Kinte 🙂

    To jest widoczne nie tylko w tej branży w necie np:
    1. Wiekszość dobrych dokumentacji jest za friko po angielsku, ludzie jakoś bardziej dzielą sie wiedzą ogólną poza Polską.
    U nas każdy chce za takie coś forsę.
    Przykład:

    Używam od niepamiętnych czasów Open Source.
    Gdybym miał szukać wiedzy w języku polskim od Polaków to bym się „pochlastał”i nie jest to tylko kwestia bariery językowej. Nikomu tego nie życzę.

    Szukałem instrukcji serwisowej do swojej chłodziarki.
    „MIstrzowie” z serwisu mają , ale zazdrośnie strzegą i żadają kasy , albo za usługę.
    Po angielsku wyskoczyła za pierwszym poguglaniem.

    Wiekszość pomysłów na „rynek” , a jakże tylko ze stron angielskojęzycznych, w naszym piekiełku wystarczy poczytać spory miszczów chociażby pod stroną p. Białka.
    NIe wiadomo czy się śmiać czy płakać.
    Wartość zerowa IMO.

  4. _dorota

    @ chew-z
    „inwestowanie fundamentalne w akcje jest niesłychanie ryzykowne”
    To inwestuj technicznie. Kto Ci każe fundamentalnie? To przecież obojętne, czym się handluje.

    „rynek akcji jest znacznie bardziej ryzykowny niż rynki instrumentów pochodnych”
    Bez dźwigni jest jednak bezpieczniej. „Afera 100 sekund” na płynnych akcjach raczej się nie zdarzy. Statystyki zarabiających/tracących dla rynków akcyjnych też są chyba lepsze (na pewno nie 19/81).

    Inwestujący na rynkach pochodnych i walutowych mają inny problem (odnoszę takie wrażenie) – nie potrafią jeść małą łyżeczką, stąd akceptują dżwignię i ryzyko, które ich eliminuje 🙂

  5. Warszawiak

    Dorota pisze:

    „Inwestujący na rynkach pochodnych i walutowych mają inny problem (odnoszę takie wrażenie) – nie potrafią jeść małą łyżeczką, stąd akceptują dźwignię i ryzyko, które ich eliminuje….”

    Uważam, że to jest całkowicie błędne rozumowanie, ponieważ moim zdaniem tylko giełdowy Wariat lub spekulant wtajemniczony…. zakłada i liczy na to, że na rynkach pochodnych i walutowych zarobi wielokrotność wynikająca z dźwigni… tego, co zarobiłby bez niej…. a prawda jest taka, że normalny spekulant zum Beispiel Warszawiak i wielu czy większość innych, nie inwestują a spekulują na rynkach pochodnych ze względu na możliwość zarobienia tego samego a może jeszcze więcej….. co zarobi za przeproszeniem ubiegłowieczny inwestor giełdowy…. dyspnując wielokrotnie mniejszym kapitałem. Kropka.

    Serdecznie pozdrawiam, Warszawiak.

  6. _dorota

    @ Warszawiak
    Gdybym tylko zrozumiała to, co napisałeś, to bym chętnie odpowiedziała 🙂

  7. Warszawiak

    @Dorota

    Wyobraź sobie, że ja też Ciebie nie zrozumiałem a szczególnie Twoich sugestii czy twierdzeń, że inwestowanie czy spekulacja bez dźwigni jest bezpieczniejsza… udowodnij to proszę…

    Warszawiak.

  8. _dorota

    @ Warszawiak
    Spekulowanie z dźwignią wymaga rygorystycznego przestrzegania zasad zarządzania kapitałem. Gdybym miała zgadywać przyczyny rozkładu 19/81, to ten czynnik wskazałabym jako pierwszy.

  9. Warszawiak

    Dorota!

    A tzn. że jeżeli przestrzegasz rygorystycznie zasad zarządzania skromnym kapitałem, to ośmielam się twierdzić o wyższości spekulowania z dźwignią nad spekulowaniem czy inwestowaniem bez dźwigni… jeżeli ten warunek jest spełniony, to Ty jako inwestor możesz tylko przyglądać się poza rynkiem gdy wykres podąża na południe lub przyglądać się jak Ci portfel się kurczy… natomiast spekulant na instrumentach pochodnych ma teoretyczną możliwość dalszego zarabiania……….Kropka.

    Serdecznie pozdrawiam, Warszawiak.

Skomentuj Warszawiak Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *