Typowo polska sytuacja ? czyli „i tak źle i tak niedobrze?. Chodzi oczywiście o kurs złotego. Coraz częściej słychać komentarze, iż słaby złoty jest niekorzystny dla naszej gospodarki. A co słyszeliśmy nie tak dawno temu? ? to, że silny złoty nie jest korzystny dla naszej gospodarki. Jedni i drudzy mają po części rację, ale po co od razu popadać w skrajności?
Może więc czas na to aby przeciąć ten gordyjski węzeł i mimo wszytko przyjąć jak najszybciej euro? Poprzedni rząd zmarnował sytuację, aby razem ze Słowacją śmiać się dzisiaj w wahań kursowych, obecny ? mimo niesprzyjających okoliczności ? robi wszystko aby postawić na swoim. Każdy miał i ma nadal, swoje argumenty- zarówno za, jak i – przeciw. Tylko sposób komunikacji tych „za i przeciw” jest fatalny.
Być może będę pisał w prosty sposób o oczywistych sprawach, ale czytając prasę, słuchając wypowiedzi polityków, nawet ekonomistów popadających w skrajności, które dodatkowo podgrzewają media, odnoszę nieraz wrażenie, iż „w naród idzie obraz nędzy i rozpaczy?, zamiast rzetelnego przekazu. Poziom wiedzy ekonomicznej mamy w społeczeństwie niski, co często podkreślają „gadulcy? naszego bloga, więc piszę te kilka zdań „do narodu? językiem możliwe najbardziej prostym, tak prostym- jak przysłowiowa budowa cepa.
Czas oddzielić mity od faktów (i pokazać kilka pozytywów).
Z punktu widzenia gospodarki lepszy jest słabszy niż silniejszy złoty (ale w granicach rozsądnej stabilności). Słaby złoty to silniejszy export i nie ma to nic wspólnego z opcjami. Straty na opcjach nie są skutkiem słabego złotego tylko nieodpowiedzialnej polityki firm i banków. Gdyby opcje służyły jedynie zabezpieczeniu wpływów z exportu i optymalizacji kosztów importu – sprawy by nie było. Schowajmy więc między bajki to, że to kurs złotego coś tu bezpośrednio zawinił, bo jest to tylko skutek a nie przyczyna. Opcje są i zawsze będą dobrym instrumentem do zabezpieczania pozycji. „Najsłabszym ogniwem? okazali się ludzie (czasem sprzedawcy, czasem nabywcy), a nie produkt.
Drogi frank szwajcarski boli kredytobiorców, ale to rozdmuchane ceny mieszkań i zbyt liberalne zasady udzielania kredytów przez banki (szczególnie szacowanie zdolności kredytowej) są dużo bardziej winne obecnej sytuacji ? gdyby nie to, mielibyśmy mniej kredytów we frankach rok temu ? i mniej płaczu dziś. Poza tym, jak wyliczyliśmy – wiele osób, które płaci kredyty we frankach po dzisiejszym kursie (czyli dużo wyższe raty niż pół roku temu), płaci zdecydowanie mniej niż gdyby kredyt był zaciągnięty w tym samym czasie… ale w złotówce (o ile w ogóle byłby przyznany). Pamiętajmy, iż wiele osób ma swoje M tylko dlatego, że w złotym nie posiadało zdolności kredytowej aby zakupić mieszkanie , a we franku ? taka możliwość była. Zatem, był to najczęściej świadomy wybór.
Z innego punktu widzenia gospodarki – słabszy złoty to większe wpływy środków unijnych z powodu zamiany ich na złote po wyższym kursie, ale też niestety większy koszt obsługi długu w walutach obcych. Wracając do pozytywów – nawet w droższym imporcie można doszukiwać się czegoś pozytywnego dla gospodarki (choć wakacje będą droższe, podobnie jak zakupy na ebay-u). W normalnych warunkach, a nie podczas spowolnienia gospodarczego ? wyższe ceny w imporcie prowadziłyby bezpośrednio do wzrostu inflacji, ale w obecnej sytuacji – moim zdaniem, najważniejszy będzie efekt substytucji i wypierania drogiego importu przez tańszą produkcję krajową.
Nie wszystko można oczywiście zastąpić, takie zadanie byłoby możliwe tylko w gospodarce o pełnym profilu zasobów (czyli przede wszystkim ? surowców naturalnych, stanowiących naturalną bazę dla produkcji przemysłowej). Surowce zawsze można oczywiście kupić, nawet po wyższej cenie ? ale po pierwsze, trzeba mieć za co (czyli posiadać silną gospodarkę) i trzeba mieć profil gospodarki, która umożliwi osiąganie z tego tytułu korzyści (czyli posiadać gospodarkę o odpowiedniej strukturze i korzystnym ?terms of trade?, o czym nie tylko każdy student ekonomii wiedzieć powinien).
Sięgajmy do korzeni !
Już merkantylizm zakładał, iż poziom aktywności gospodarczej i w konsekwencji – bogactwo społeczeństwa zależą od ilości zgromadzonego pieniądza kruszcowego. Mimo to, wiele państw ubogich w kruszec i generalnie ? o niskich zasobach naturalnych, mogło się szczycić wysokim poziomem zamożności (np. Holandia, czy państwa-miasta na ternie dzisiejszych Włoch). Merkantylisci uważali, iż zasobne w pieniądz kruszcowy państwo jest w stanie skuteczniej pobierać podatki i realizować własne zadania, z niewielkim uszczerbkiem (czyli powodując niewielkie obciążenie) dla finansów kraju. Kluczem do wzrostu zamożności i zwiększenia ilości pieniądza w gospodarce była nadwyżka eksportu dóbr nad importem, czyli rozwój handlu. Wymiana gospodarcza była zatem, podobnie jak dzisiaj, podstawą rozwoju i ekonomicznego bytu państwa. Handel był motorem przemian i źródłem bogactwa. Aby to osiągnąć, należało jeszcze odpowiednio wyprofilować gospodarkę, odpowiadając wcześniej na kluczowe pytanie – co należy i co opłaca się produkować, aby w konsekwencji ? eksportować i zarabiać.
Jest to, przyznaję, moja ulubiona i zarazem jedna z „najzdrowszych? doktryn w historii myśli ekonomicznej, wolna od ?chorych? innowacji finansowych i opierająca się na tym, iż ?homo economicus? wie najlepiej, jaki jest sposób budowy siły gospodarki (choć można oczywiście zawsze znaleźć i słabe elementy doktryny ? zawsze jest tak, że jedni wolą Keynes-istów inni ? monetarystów). Największym minusem, jest to iż, zdaniem merkantylistów, państwo powinno chronić rodzimą produkcję i rynek wewnętrzny, poprzez działania protekcjonistyczne, np. subwencje, cła ochronne i …..zdobywanie nowych kolonii. Kolonie miały miały dostarczać tani surowiec i jednocześnie stanowić rynek zbytu dla rodzimej produkcji.? Ale, ale… czy tak się nie dzieje obecnie ? Przecież słowo ?kolonia? można po prostu zastąpić określeniem ?nowy rynek zbytu?, a państwo to dziś także wspólnota państw. Merkantylizm upadł między innymi dlatego, iż merkantyliści wskazywali na potrzebę ingerencji państwa, przez co przegrali z liberalizmem. Hmmmm, a co mamy dziś? Fannie Mae, Freddie Mac, dokapitalizowanie Fortisu, nacjonalizacja banków Islandzkich, plan Paulsona czy Obamy. Liberalny merkantylizm czy merkantylny liberalizm?
ZOMO wygrało z Euro.
Wracając do merkantylizmu, w dzisiejszych czasach siłą gospodarki jest nie tyle zasobność w kruszec, ile zdrowy system finansowy i zdrowe finanse państwa, przejawiające się równowagą budżetową (ideałem byłaby oczywiście nadwyżka). Dlatego w pełni rozumiem trudną rolę Ministra Rostowskiego ? deficyt można zwiększać, ale podczas wchodzenia w okres prosperity, a nie podczas wchodzenia w kryzys, bo to tylko skomplikuje sytuację budżetu. Oczywiście, dopuszczałbym zwiększanie deficytu w okresie recesji, ale…. pod warunkiem, iż wcześniej miała miejsce równowaga lub nadwyżka dochodów nad wydatkami. Tak nie jest, choć było to było możliwe, ale poprzedni rząd i jego twarze – przespali dobrą koniunkturę, podczas której można było i zrównoważyć bilans i wejść do strefy euro ? a zamiast pracy nad gospodarką mieliśmy retorykę ?burych suk?,?wysyłania lekarzy w kamasze?, czy rozważań gdzie ?stało ZOMO?. Przyznaję, że poprzedni rząd był generalnie bardzo sceptyczny w sprawie wspólnej waluty, więc w braku entuzjazmu dla euro leżały także względy ideologiczne. Obecny rząd też nie jest święty i ma również nieco zaniechań i minusów, ale bardziej odpowiedzialnie podchodzi do gospodarki, jako dobra wspólnego i sytuację do zarządzania finansami publicznymi ma bez wątpienia trudniejszą. Największym grzechem obecnego rządu jest jednak fatalna polityka informacyjna. Być może rząd robi co może w celu ograniczania skutków kryzysu (który byłby dużo łagodniejszy gdyby nie ?opcje? i spekulacyjne zabawy złotym, na co rząd za bardzo nie miał wpływu), ale odbiór społeczny tych działań jest bardzo sprzeczny.
Proszę Państwa ? oto chlebak.
Wszyscy pamiętają stary dowcip ?”Do czego służy chlebak?? „Jak sama nazwa wskazuje ? do noszenia granatów?. Tak wygląda niestety obecna polityka informacyjna rządu, ale także i opozycji – na temat kryzysu, jego skutków i możliwości jego przezwyciężenia. Do społeczeństwa przemawiają natomiast proste sformułowania w stylu Kazimierza Marcinkiewicza, które doskonale pod wieloma względami opanował Jarosław Kaczyński i których chyba powoli uczy się nawet Donald Tusk. Jedna z ostatnich wypowiedzi „Rząd będzie walczył z trudną sytuacją na giełdzie i spadkiem wartości polskiej waluty? – to dobry krok. Kolejnym byłoby teraz powiedzenie ? jak? I tu też mamy postęp, bo słyszymy ?Szybsze kierowanie euro z pomocy europejskiej na polski rynek jest jedną z dostępnych dla nas form„. I złotówka, którą atakują wszechobecni spekulanci przestaje drożeć (choć na chwilę). Jest też coś nowego, na mierę poprzedniej ekipy rządzącej ? wróg (ale tym razem jednoczący społeczeństwo), albowiem ?Poza granicami Polski jest kilka instytucji, które na obecnej sytuacji robią interes. Nie będziemy ułatwiać im zadania?.
Warto przy okazji zauważyć, iż obserwując to co się dzieje w kantorach i bankach, za zwyżką ceny walut stoi nie tylko zagraniczny spekulant, ale również rodzimy popyt Kowalskich i Nowaków, nieco zdezorientowanych i bezsensownie likwidujących lokaty bankowe żeby kupować drożejące euro. Absurd ! To chyba najlepszy dowód, iż wiele mniej wykształconych ekonomicznie ludzi, wystraszonych medialną nagonką o tym jak to jest, lub – będzie źle – nie wie do „czego służy chlebak? i zamiast ulokować bezpiecznie na wysoki procent pieniądze w banku czy w obligacjach skarbowych, kupuje waluty po nieracjonalnych cenach.
Gdzie są granice medialnego absurdu?
Pojawiają się wątpliwości co do szybkiego wejścia do strefy euro. Ja uważam za słuszny upór w dążeniu do tego celu. To determinacja i konsekwentna polityka powinna być naszą wizytówką poza granicami, a nie ustawy o unieważnianiu opcji (choć społecznie częściowo ? słuszne). Niedawni zwolennicy euro stają się przeciwnikami, przeciwnicy ? zwolennikami, a media walczące o oglądalność wychwytują postawy skrajne, bo ?medialne?. Najbardziej w tym szumie informacyjnym przemawia do mnie stoickie i chłodne (czyli realne) spojrzenie Leszka Balcerowicza, który powiedział na konferencji w Brukseli: „Zamiana krajowej waluty na euro jest teraz jeszcze bardziej atrakcyjna niż przed kryzysem gospodarczym?. I ma rację, lepiej jest wchodzić do strefy euro ze słabą walutą niż silną. Jest to oczywiście trudniejsze, ale nawet analizując konieczność utrzymywania złotego w dozwolonym paśmie wahań, już w ERM2, byłoby to łatwiejsze przy słabym złotym, bo kto by się odważył grać na jeszcze większe jego osłabienie? To byłoby wyzwaniem na miarę ropy po 200 USD za baryłkę. Dla niektórych była to oczywiście bardzo realna perspektywa.
A może euro będzie po 7 złotych (a czemu nie dziesięć)? Dla niektórych jest równie realne jak ropa po 200 dolarów. Eksperci już przecież nawet liczą, do jakiego poziomu może spaść złotówka, jeśli zagraniczni inwestorzy wycofają wszystkie (!!!) środki z naszej giełdy i papierów skarbowych? Aż się prosi postawić znak równości i przyznać dwie równorzędne nagrody w prognozowaniu cen ropy i kursu złotego ? w kategorii „granice absurdu?, rzecz jasna. Kiedy widzę absurdalne nagłówki w mediach ?Bankructwo Polski chwilowo odroczone?, to wtedy przyznaję, iż potrzebna jest nam nawet REŁI, którą najczęściej sam krytykuję (ale bardziej za to, że nic nie robi, niż za to, że w ogóle jest)
Jacek Tyszko
60 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Dla czego właściwie droższe euro jest dla nas korzystne przy wchodzeniu do strefy?
Szanowny Panie Jacku ! W jednym ze swych komentarzy giełdowych analityk jednego z banków Sławomir Kłusek w ,,Parkiecie” napisał ,,,,Jestem, z uwagi na ogromną samoistną wartość i praktyczne zalety suwerenności Polski, zadeklarowanym przeciwnikiem likwidacji złotego i rzekazania kompetencji NBP w ręce EBC, ale było by oczywiście rzeczą nieuczciwą gdybym nie dostrzegał silnego dotychczas powiązania indeksu WIG 20 z indeksem quasi-państwa zwanego popularnie Eurolandem.?
To dość szokujące stwierdzenie. Proszę mi wyjaśnić. Czy faktycznie wejście Polski do strefy euro oznacza utratę części suwerenności przez Polskę a euroland to quasi-państwo ?
Serdecznie Pana pozdrawiam
Zanim Jacek odpowie. Mam spory dystans do p. Kłuska – ale prosze samemu dokladnie przeczytac zacytowany fragment i powolną analize. I co to jest „indeks quasi-państwa” – eurostoxx, dax, czy cos innego?? I dobrze by bylo, zeby za tym staly dowody a nie obserwacje.
Pamietam taka metode p. Kłuska „Co więcej, z racji tego, że kupowanie akcji w końcu września roku X i ich sprzedaż w końcu kwietnia roku X+1 stanowią z reguły dobrą strategię nie tylko w Polsce, ale i na rynkach zagranicznych, można oczekiwać, że najbliższe miesiące powinny być dla posiadaczy akcji pomyślne.”
Panie Grzegorzu, no właśnie…jedna rzecz mnie interesuje…dlaczego ten facet jest tak długo trzymany jako komentator w ,,Parkiecie” a kiedyś w ,,Rzepie” ? ta tajemnica mi nie daje spokoju..
@rufi, chodzi o moment wejscia do ERM2 i o to co sie dzieje potem, waluty (jak pokazał niedawny przykład Słowacji) mają wóczas tendecję do tego aby się umacniać i trzeba nieraz było bronić kursu, aby się utrzymać w pasmie wahan – jest to latwiejsze przy niedowartosciowanej walucie, jaką jest obecnie złoty
@kazimierz, moze warto przypomnieć, że o wejsciu do Unii decydowalismy w referendum i nie wszyscy sie z tym zgadzali…. ale musieli przyjac wolę większości ! Zalety demokracji.
Warto przypomnieć jakie są etapy integracji (bo przecież gramy w tę grę), przebieg procesu integracji europejskiej można zamknąć w kilku etapach:
1. strefa wolnego handlu
2. unia celna
3. wspólny rynek
4. unia gospodarcza
5. pełna (z mozliwymi modyfikacjami) integracja gospodarcza
Nie czytałem komentarza, o którym piszesz ale obecność w Unii zobowiązuje do realizacji (wcześniej czy później) stanu docelowego (czyli dążymy z założenia także do unii monetarnej).
Osobną sprawą pozostaje skutecznosc ECB na rozleglym obszarze o róznych tempach rozwoju i róznych poprzebach w zakresie polityki monetarnej, czyli wysokości stóp procentowych.
Polska utraciłaby suwerenność (lub została ona mocno ograniczona), gdyby na przykład na którymś dalszym etapie integracji zachodziła wola stworzenia unii politycznej, co moim zdaniem jest w praktyce niemożliwe do zrealizowania, chyba że stworzylisbyśmy swoiste „Stany Zjednoczone Europy” o nowym systemie prawnym.
Wspolna polityka monetarna to nie utrata suwerennosci państwowej 🙂 Czy Słowacja po przyjściu Euro zniknęła z atlasów geograficznych jako państwo? Mam w miarę nowy atlas i nadal tam jest !
do Pana Jacka
to co przytoczyłęm to jeszcze nic !…Nech Pan poczyta to
http://www.gepardybiznesu.pl/content/view/1211/107/
http://www.gepardybiznesu.pl/content/view/1301/89/
Czy zajmowanie się polityką w tak ostry sposób nie jest aby sprzeczne z etosem analityka ????
Tylko że przy obecnym złodziejskim systemie pieniądza fiducjarnego polityka monetarna państwa/banku centralnego ma bardzo duże znaczenie. W ostanich latach nabałaganiono niemiłosiernie, a lekarstwem na to mają być pracujące na 3 zmiany drukarnie…
> był to najczęściej świadomy wybór
Jacek ciągle wierzysz w to, że banki w tym zamieszaniu były racjonalne. Nie były. Ja miałem okazje zobaczyć swoja kartę oceny kredytobiorcy przygotowaną przez analityka banku. Nie było żadnych uwag a część właściwie kwalifikowała mnie, jako osobę, której kredytu można udzielić bez problemu. Jednak Imć-Chrabia-Analityk uznał, że da mi kredyt na max 25 lat – argumentem był mój wiek. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że moja znajoma w tym samym banku dostała na 35 lat – wiek ten sam, zdolność znacznie gorsza. Mógłbym pokazać jeszcze dziesiątki takich absurdów. W mojej opinii w polskich bankach kredyty przyznawane są nie na bazie tego, co człowiek może, ale w zależności od tego, czy Pan analityk miał dobre śniadanie lub dobrze układa mu się z kierownikiem.
„polskich bankach kredyty przyznawane są nie na bazie tego, co człowiek może, ale w zależności od tego, czy Pan analityk miał dobre śniadanie lub dobrze układa mu się z kierownikiem.”
adam, jeszcze jedno, o czym zbyt wielu zapomina – fundusze, opcje, leasingi w jenach, kredyty zalezaly od planów sprzedazy. W instytucjach finansowych rządzily – sprzedaz i marketing. Z ogromnym wplywem na najbardziej racjonalnie myslacych (tych z reguly sie tepilo – nie umiesz sprzedawac – wynocha)
Grzegorz dokladnie tak – plan, target, benchmark czy jak je zwał ponad wszystko – to moim zdaniem bylo najwiekszym nieszczesciem, z roku na rok coraz wieksze plany do wykonania, wiec zeby dostac bonusa wiecej i na gorszych kwotowaniach trzeba bylo sprzedac – osoby ze slabym kregoslupem moralnym i wiedza oraz parciem na wynik tworzyly mieszanke wybuchowa. Czasem naprawde ciezko bylo zniesc wyrzuty ‚a dlaczego tak malo cirsów sprzedajesz’…
ja sie dziwie, ze nikt jeszcze medialnie nie pociagnal tega watku. Gdzies tam w Parkiecie padlo ze strony Konrada Lapinskiego, ze dostal nagane, za negatywne wypowiedzi o rynku, zas Robert Nejman wprost stwierdzil, ze zarzadzanie w funduszach przejal marketing, ale to mało.
A niestety najgorsze jest to, ze nauka z tych wydarzen moze byc zadna, bo przeciez wszystko mozna zwalic na kryzys w USA
Do Pana Jacka Tyszko
—————————
Przecież po wejściu Polski do UE Polska dobrowolnie przekazała część suwerenności w ręce UE. To jest po prostu prawda !
1) Problem wprowadzenia euro wiąże się z zagadnieniem suwerenności. Wskazywała na to H. Gronkiewicz-Waltz. W artykule wstępnym zamieszczonym na łamach jednego z numerów miesięcznika ,,Bank i Kredyt” zauważyła ona, że kraje tworzące strefę euro zrezygnowały dobrowolnie z pewnej części swej suwerenności .
2) W podobnym duchu wypowiadał się podczas spotkania ze studentami AE we Wrocławiu G. Kołodko .
3) Również A. Bratkowski i J. Rostowski sformułowali następującą alternatywę: ,,suwerenność czy unia monetarna” . Warto pamiętać, że proces likwidacji walut narodowych jest procesem, u którego podstaw leżą nie tylko przesłanki ekonomiczne, ale też i polityczne.
4) Jeden z czołowych federalistów J. Monet przytaczał zdanie Rueffa twierdzącego, że ,,albo Europa będzie monetarna albo nie będzie jej wcale” . Pojawiają się koncepcje budowy Stanów Zjednoczonych Europy w oparciu o kraje członkowskie Eurolandu. Opowiada się za tym m. in. obecny premier Belgii .
5) Można w tym miejscu przytoczyć wypowiedź byłego szefa doradców R. Reagana a jednocześnie byłego szefa Narodowego Ośrodka Badań Ekonomicznych M. Feldsteina, który wyraża pogląd, że celem wprowadzania jednej waluty w Europie jest budowa Federalnego Państwa Europejskiego .
6) Z jednego z opracowań wydawanych przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych wynika, że problem związków między wprowadzaniem euro a zagadnieniami politycznymi podnoszony był także przed referendum w Szwecji. Na zagadnienie to zwracała m. in. uwagę tamtejsza Partia Centrum . Zdaniem jej przedstawicieli wprowadzanie euro jest drogą do federalizacji Europy.
7) Warto też przytoczyć zdanie byłego prezydenta Niemiec R. Herzoga, który również posługuje się pojęciem Federalnego Państwa Europejskiego . Na łamach pisma ,,Welt am Sontag? twierdzi on, że budowa takiego państwa jest celem federalistów.
Również były pracownik Komisji Europejskiej Conelly wyraża bardzo ciekawy pogląd. Jego zdaniem wprowadzanie wspólnej waluty służy budowie paneuropejskiego superpaństwa .
9) O tym, iż posiadanie własnej waluty narodowej jest najwyższym atrybutem suwerenności przekonuje także były główny ekonomista WGI R. Mbewe .
Przepraszam ale pozwole sobie zanegowac tezy przedmowcow. Banki sa najlepiej zarzadzanymi instytucjami w tym kraju , szczegolnie te ktorych wlascicielem jest kapital zagraniczny. Sa poprostu trudne czasy to i wyniki nie najlepsze Millenium , ING nasze tuzy pokazuja ostatnio nie najlepsze wyniki ale przeciez to nie wina zarzadow tych spolek ani wlascicieli. Prosze sobie obejrzec konferencje prasowa prezesa Millenium . Przeciez to geniusz czystej w postaci. My Polacy i tak mamy szczescie , ze u nas tak preznie dziala nadzor nad tymi instytucjami KNF. Tylko oni jeszcze czegos tu pilnuja i nie pozwalaja na wszystko lokalnym spekulantom. Cale szczescie , ze mamy rowniez nowe cialo Rade Etyki. Przeciez slowa analityka „armagedon” to wybitna nieodpowiedzialnosc. Slowa armagedon uzywac bedzie mozna dopiero przy kursie PKO SA 59.90. Takie slowa dzialaja na rynku jak cyklon i plosza wszystkich. Rynek utrzymuje jeszcze tylko zapewniajacy plynnosc pseudo arbitraz.
Problemem jest przede wszystkim system rezerw cząstkowych i monopol państwa na pieniądz. Reszta to tylko skutki: wahania kursowe, gwałtowne zmiany cen, nieodpowiedzialna polityka kredytowa. „Okazja czyni złodzieja”. Skupianie się na skutkach to tylko zaciemnianie obrazu. Warto spojrzeć na przyczyny, czyli konstrukcje systemu monetarnego.
Przyjęcie EUR może być względnie uznane jako pozytywne. Jednakże jest to tylko zamiatanie śmieci pod dywan. Monopol państwa na pieniądz pozostanie. Stopy procentowe przy tak zróżnicowanym gospodarczo obszarze nie będą mogły być właściwe dla wszystkich, więc będę ustalane według potrzeb krajów mających najwięcej do powiedzenia.
Jedynym trwałym rozwiązaniem jest likwidacja rezerw cząstkowych i wprowadzenie obowiązku 100% rezerwy oraz odebranie państwu kompetencji do ustalania stóp procentowych.
Inne rozwiązania mogą być tylko krótkotrwałe i nie zapobiegną kolejnym kryzysom.
@Kazimierz, w wolnym czasie mozna byc nawet hokeista lub szyc firanki lub (nie mam nic do hokeistow i firanek 🙂 ). Nie bede ocenial pogladow Pana Kluska (choc niekoniecznie sie z nimi zgadzam), ale w kazdym demokratycznym panstwie istnieje swoboda pogladow i prawo do ich wyrazania. Analityk tez czlowiek i bierze udzial w wyborach 🙂 Osobiste poglady nie powinny jednak kolidowac zbyt mocno z wykonywana praca.
@Adam, o swiadomym wyborze mowilem w konteksie – zlotowka czy frank? ,nie twierdze ze banki sa swiete, bo z hipotekami „poszly na calosc”, jak swojego czasu TFI z „MIS-iami”
@ Skorpion
Robi nam się tu problem politologiczny a nie ekonomiczny. W większości tych cytatów miesza się dwa wątki – ekonomicznego stosunku do waluty i tzw. modelu państwa westfalskiego, które było – w założeniach – w pełni suwerenne również w stosunku do waluty. Problem w tym, że model państwa westfalskiego to jednak model i wielu politologów uznaje to raczej za mit. W świecie reżimów międzynarodowych nie ma już miejsca na suwerenność w modelu westfalskim. Żeby daleko nie szukać weźmy problem kary śmierci – można ją stosować i nie być wpuszczonym do Rady Europy. Warunkiem bycia w UE jest bycie w Radzie Europy. Mówiąc inaczej mamy przymus międzynarodowy, który z racji podpisanych umów międzynarodowych pozbawia Polskę suwerenności – czytaj samostanowienia prawa. Kolejnym takim przykładem jest układ o nierozprzestrzenianiu (proliferacji) broni jądrowej. Polska podpisując go de facto zrezygnowała z możliwości ubiegania się o jej posiadanie. Wiele krajów zostało zmuszonych do podpisania tego układu, bo bez niego nie mogłyby uczestniczyć w innych częściach międzynarodowego życia politycznego. Więc przywoływanie waluty, jako reduty suwerenności to ściema i dziwię się, że poważni ludzie wpadają w taką pułapkę. Pomijam już fakt, iż kryzys pokazał, że bycie w strefie euro daje stabilizację walutową. Część krajów zapewnia sobie stabilność walut powiązaniem np. z euro lub dolarem. Warto zatem nie podpinać się pod bzdurki części polityków, którzy sprzedają idee zapominając o tym, iż sami wcześniej zgadzali się i cały czas zgadzają się – bo nie mają innego wyjścia – na międzynarodowe ograniczenia. Suwerenność w klasycznym tego słowa znaczeniu (model westfalski) już nie istnieje – no chyba, że w jakichś archeologicznych wykopaliskach, których na polskiej scenie politycznej nie brakuje.
Ja może dodam, że partia która wygrała wybory w 2005 roku wygrała je głosami swoich wyborców zapowiadając lojalnie w kampanii wyborczej że jest sceptyczna wobec wprowadzania euro. Czy to zamykało drogę do wprowadzania euro ? Oczywiście nie. Problem był w tym, że druga partia (praktycznie jedyna która mogłaby lojalnie wobec wyborców wprowadzać euro) odmówiła utworzenia rządowej koalicji, co w oczywisty sposób przekreślało takie plany w poprzedniej czteroletniej kadencji. Jak może jeszcze niektórzy pamiętają, wobec jedynej możliwości jaka się wtedy zarysowała czyli koalicji z Samoobroną i LPR wygrana partia zaproponowała przeprowadzenie _ponownych_ wyborów parlamentarnych – tzw nowego rozdania aby wyjść z sytuacji patowej. O dziwo, ta propozycja też została odrzucona – chociaż mogła ona doprowadzić do wcześniejszego przyjęcia przez Polskę euro. Zamiast koalicji lub nowych wyborów wybrano wersję atakowania wraz komercyjnymi mediami rządzącej partii, często przez pomówienia, niedomówienia i manipulację wiadomościami. Mieliśmy partię, która z jednej strony nie godzi się na koalicję oraz nie chce nowych wyborów a jednocześnie utrudnia innym rządzenie państwem. Czy można mieć pretensje, że ktoś taką partię raz w chwilach silnych emocji porówna do ZOMO ?. Pewnie można.
Odpuszczamy politykę.
Podejdźmy do sprawy jeszcze z innej strony – ewolucyjnie.
Dlaczego natura nie ujednoliciła przyrody…ano dla tego by zapewnić sobie przetrwanie w momentach kryzysowych.
Dlaczego w sferze walut narodowych ma być inaczej???
Tylko silne przetrwają- nie mylić z wielkością, a jeśli ktoś chce niech skoryguje o wielkość długu do spłacenia.
Titanic też zatonął, ale przeszedł do historii.
Nasze dążenie do EUR to proces ściśle polityczny czy to dobrze , czy źle jest związany z utratą suwerenności.
Uczestnictwo w Radzie bez wspólnego pieniądza jest de facto tylko pospolitym ruszeniem, które rozpadnie się pod byle naciskiem dlatego presja na przyjęcie EUR.
,,Przyjęcie euro i odrzucenie złotówki to kolejny etap osłabiania naszej suwerenności.
? To rzeczywiście utrata suwerenności monetarnej w tym zakresie, który zostaje przekazany do Europejskiego Banku Centralnego we Frankfurcie. Jednak przystąpienie Polski do Unii także było rezygnacją z pewnej części naszej suwerenności. W zamian za to otrzymaliśmy możliwości przyspieszenia rozwoju gospodarczego oraz zyskaliśmy większą wiarygodność na rynkach międzynarodowych. Dlatego tak istotna jest analiza wszystkich kosztów i korzyści tego procesu. NBP będzie w tej dyskusji uczestniczył, używając argumentów ekonomicznych. Trzeba pamiętać, że z faktu bycia w unii walutowej wynikają również określone korzyści polityczne. ‚
Sławomir Skrzypek
http://goscniedzielny.wiara.pl/index.php?grupa=6&cr=3&kolej=0&art=1227826329&dzi=1104781054&katg=
Można być za euro albo nie ale pomijanie tego, że chodzi tu o atrybut suwerenności jest dziwne
przecież o tym to i Klaus wspomina. a nawet Rostowski
Proszę popatrzeć na str.25
http://www.case.com.pl/dyn/servFile.php?plik_id=70723
o tym, że chodzi tu o suwerenność pisał Rostowski
powiem tak ..Kłusek jest omylny ale przynajmniej nie jest TCHÓRZEM
Prezesa Skrzypka pozwolę sobie pominąć. Jak rozumiem od dziś dowodem na odwagę jest chęć obrony złotego. Dziękuję za dyskusję – skończyłem już swoje uczestnictwo w niej.
Odpowiem nieco zbiorczo na uwagi, ktore do mnie kierowalo kilka osob (np. Skorpion) – albo jest sie w Unii i przyjmuje reguly gry, albo poza nia 🙂 Polacy sami wybrali w referendum czego chca i trzeba to szanowac i realizowac, nawet jesli jest sie sceptykiem. Obecnosc w Unii to nie utrata suwerennosci, ale jej ograniczanie tam gdzie sie sami to to zgodzilismy. Polska jest duzym krajem, a reguly w Unii nie sa jedynymi slusznymi, trzeba budowac sojusze i zmieniac, to co wymaga zmian. Kierunek zostal ustalony, i „Nie zawrocimy Wisly kijem”, teraz trzeba tylko tak wplywac na rozwoj Unii, aby bylo z tego dla Polski jak najwiecej korzysci.
Panie Jacku ale przecież można wyjść z UE
@Skorpion, teoretycznie mozna, ale jako kraj 🙂 Jako obywatel mozna sie tylko co najwyzej wyprowadzic z adresem poza Unie, jesli komus Unia nie pasuje 🙂 Japonia, Nowa Zlenadia, nawet Sudan czekaja….. ale mi sie w Unii podoba 🙂
Panie Jacku, ma Pan rację. Kantory robią teraz niezły biznes na walutach. Ostatnia szansa, bo jak przyjmiemy euro to czym będą handlować? Rupiami? Hrywnami? Dziwię się, ze ludzie kupują po tych cenach waluty, dla mnie to głupota.
j.tyszko
Zastanawiam się czy jak bym miał 10 razy wiekszego sąsiada to czy oddałbym mu swoje pieniądze , żeby mi łaskawie wydzielał ile mogę mieć , a ile nie mogę.
Myślę sobie ,że co innego prowadzic interesy jak równy z równym /choc biedniejszy/, a co innego przyjąć zwierzchnictwo tego większego.
Pierwsza opcja wcale nie wyrzuca nas z Europy IMHO.
Nie ma co analityk ma nie mieć poglądów politycznych! Dobre naprawdę śmieszne, nie powinien też mieć żony i dzieci, mieć proste żeby i być pedałem.
Może jakies jeszcze pomysły na idealnego analityka finansowego. Co za bzdury tu wypsiujecie.
A te pseudo papugi co gadają o dobroci spływającej z UEO to tak sami gadja bo maja takie poglądy polityczne tak zwane europejskie, czy też sa tak beznadziejnie głupi. Mówiąc jak nam sie peolpszy jakw ejdziemy do euro.
Polkepszy nam sie na pewno jak wejdziemy do tego euro. Same francuskie kolonie zarządały od sarkoze jakieś 14 mld EUR na zycie. U nas tej kasy nie starczy na utrzymywanie europejczyów w niemczech i francji, oj kasy nie starczy.
@pit65, ilosc głosów w MFW tez zależy od rozmiaru kraju (mierzonego wielkością wpłat, co przekłada się na liczbę głosów), czy zatem nie warto wstępować do MFW, skoro inni mają tam więcej do powiedzenia? Klucz leży (wg. mnie) po stronie zasad działania takich ponadnarodowych instytucji, szczególnie zabezpieczeń (Rada Bezpieczenstwa ONZ przyjęła np zasadę jednomyślności i Chiny nic nie przeforsują bez USA czy Rosji), takie zabezpieczenia pozwalają na blokowanie „stronniczych decyzji”, i to kto jest wiekszy, a kto mniejszy ma wtedy mniejsze znaczenie – trzeba się po prostu dogadywać w każdej kluczowej sprawie
@Bodek, nikt nie twierdzi, ze analityk nie powinien nie miec poglądów politycznych (uczestnikom bloga chodziło bardziej o ich manifestację), coś chyba źle zrozumiałeś 🙂
@Jacek Tyszko
1. „(…) aby razem ze Słowacją śmiać się dzisiaj w wahań kursowych”
Baranim głosem śmieją się slowaccy przyjaciele. Szczególnie z terroru rządowego, który wprowadzono wraz z EURO w postaci administracyjnej groźby np. nacjonalizacji prywatnego majątku. Niezależnie więc od zalet EURO – wolę się śmiać sam…z polityki rządu słowackiego (brrr).
2. „Z punktu widzenia gospodarki lepszy jest słabszy niż silniejszy złoty (ale w granicach rozsądnej stabilności)”. Tzn. jaka to jest ta „rozsądna stabilność”. I który złoty jest „słaby” a który „silny” – kto określi ten poziom? I dlaczego „z punktu widzenia gospodarki”? Tzn. kogo? Bo np. taki importer nie ma takiego poglądu. A ktoś kto importuje podzespoły a eksportuje produkt? Więc kto, jak i ile?:)
3. „słabszy złoty to większe wpływy środków unijnych” – przejadanych częściowo przez agedny rządowe, lecz pisze Autor: „niestety większy koszt obsługi długu w walutach obcych” – aaaa, to już konkretna nieodpowiedzialność Państwa, i całkiem realne straty dla podatnika.
4. „Wracając do pozytywów – nawet w droższym imporcie można doszukiwać się czegoś pozytywnego dla gospodarki”, gdyż „najważniejszy będzie efekt substytucji i wypierania drogiego importu przez tańszą produkcję krajową”. Tak, i przeprofilowanie gospodarki odbędzie się w ciągu jednej (góra dwóch!) nocy. Bo przecież NIE MOŻNA zakładać, że polscy producenci po prostu podniosą ceny dostosowując je do tych „z importu”, więc konsument niewiele lub nic nie zyska na tej „interwencji kursowej”:)
5. „Nie wszystko można oczywiście zastąpić”. Ufff….a już myślałem:)
6. „Sięgajmy do korzeni” – czyli wg Autora – do merkantylizmu:) I dalej: „Kluczem do wzrostu zamożności i zwiększenia ilości pieniądza w gospodarce była nadwyżka eksportu dóbr nad importem, czyli rozwój handlu” – ciekawe wnioskowanie!!!;))))) Ręcznie sterowana wymiana handlowa z celem w postaci kontroli importu dźwignią handlu międzynarodowego:)))))
„Aby to osiągnąć, należało jeszcze odpowiednio wyprofilować gospodarkę” – oczywiście. Najlepiej zza biurka w ministerstwie gospodarki;)))))
7. „zawsze jest tak, że jedni wolą Keynes-istów inni ? monetarystów”. Jak wiadomo jest to jedyna alternatywa w nauce ekonomii.
8. „Fannie Mae, Freddie Mac, dokapitalizowanie Fortisu, nacjonalizacja banków Islandzkich, plan Paulsona czy Obamy. Liberalny merkantylizm czy merkantylny liberalizm?” Ależ nie – to są widoczne skutki powrotu tej „zdrowej” teorii merkantylizmu wspartej Keynes’em oraz szczyptą socjalizmu.
9. „zdrowe finanse państwa, przejawiające się równowagą budżetową (ideałem byłaby oczywiście nadwyżka)” – MĄDRZE!!!
10. „deficyt można zwiększać, ale podczas wchodzenia w okres prosperity, a nie podczas wchodzenia w kryzys, bo to tylko skomplikuje sytuację budżetu” – NIEMĄDRZE.
11. „Oczywiście, dopuszczałbym zwiększanie deficytu w okresie recesji, ale?. pod warunkiem, iż wcześniej miała miejsce równowaga lub nadwyżka dochodów nad wydatkami” – BARDZO NIEMĄDRZE.
12. „Jedna z ostatnich wypowiedzi ?Rząd będzie walczył z trudną sytuacją na giełdzie i spadkiem wartości polskiej waluty? – to dobry krok”. Tak, dla Jurka Sorosa wymarzony, żeby wyrwać trochę kasy;)))))
13. „zwyżką ceny walut stoi nie tylko zagraniczny spekulant, ale również rodzimy popyt Kowalskich i Nowaków, nieco zdezorientowanych i bezsensownie likwidujących lokaty bankowe żeby kupować drożejące euro” i jeszcze (!!!!!!) : „zamiast ulokować bezpiecznie na wysoki procent pieniądze w banku czy w obligacjach skarbowych, kupuje waluty po nieracjonalnych cenach”.
Wzruszyłem się! :)))) Zamiast korzystać z trendu (trochę tych „głupich Kowalskich” się pewnie wstrzeliło) – powinni ładować pieniądze w banki i „pana deficyta” przecież!!!! Skandal! ;))))))))))))))))))))))) Boże, jakie to szczęście, że tym „zdezorientowanym” ludziom wreszcie ktoś wytłumaczy, który kurs jest „racjonalny”, a który już nie……………………
Na marginesie – kiedy banki ujawnią ile same umoczyły na opcjach sprzedawanych niewypłacalnym „jakubasom”? :)))))
Wnioski Autora o konieczności gruntownej naprawy finansów publicznych bardzo potrzebne i sensowne. EURO to również dobry pomysł, ale jako zwieńczenie, a nie (nieskuteczny zresztą) „katalizator” tego procesu.
,,@Bodek, nikt nie twierdzi, ze analityk nie powinien nie miec poglądów politycznych (uczestnikom bloga chodziło bardziej o ich manifestację), coś chyba źle zrozumiałeś ”
to co Pan tutaj napisał to balansowania na granicy, za którą stoi już dzieleni ludzi na ,,bydło” i ,,niebydło”
„Wspolna polityka monetarna to nie utrata suwerennosci państwowej”
Racja. W zasadzie jest koncepcja suwerennego przekazania części suwerenności jako nie-utraty suwerenności.:)
Zastrzegam, że jestem zwolennikiem wprowadzenia EURO. Nie z uwagi na podnietę polityczno-poprawno-europejską, ale z powodu tego, że im dalej emisja pieniądza od rządów – tym lepiej. Nawet potworek w rodzaju EBC jest lepszy niż potencjalny upiór NBP. Jest nadzieja, że poszczególne troskliwe rządy pokłócą się przy drukarce EBC i nie zdążą drukować. Im więcej antagonistów – tym lepiej.
@Thom, jakbym dzielił włos na czworo, wpis miałby 500 stron, a to jest BLOG a nie praca naukowa 🙂 Tym niemniej nie zagdzam się z większością Twoich uwag, szczególnie nr. 10,11,12,13
Odnośnie pkt 13 – rozumiem, ze sam kupujesz euro lub dolary po obecnych cenach i uważasz to za dobry pomysł, jak również polecasz to wszystkim swoim znajomym?
Generalnie, jak pisałem, albo jest się Keynes-istą albo Monetarystą, albo chce siędo strefy euro albo nie, głosuje się na partię X lub Y, oglada kanał 42 w TV lub 68 – wszystko to warunkuje poglądy własne i innych, nie musimy się we wszystkim zgadzać (ekonomia ma kręte ścieżki) i to jest w jakiś sposób twórcze
@Skorpion – nie rozumiem?
Euro ma kilka waznych zalet z punktu widzenia ryzyka i kosztow – szczególnie:
*brak ryzyka kursowego (większosc naszej wymiany to przecież strefa euro, liczba transakcji zabezpieczajacych – w tym nieszczesnych opcji na pewno by spadla),
*niskie koszty transakcyjne – brak „bandyckich” nieraz kosztów przewalutowania transakcji po maksymalnym spreadzie dostepnym w bankach,
*warto też wymienić tani i łatwy dostęp do euro w banku centralnym, szczegolnie jesli stopy procentowe byłby niższe niż w walucie lokalnej (to przełożyłoby się też na niższe koszty obsługi zadłużenia budżetu, firm, czy osób fizycznych)
To są wymierne korzyści wolne od ideologicznych przesłanek czy jest się za euro, czy przeciw
im dłużej słucham tych bzdur o konieczności wprowadzeniu Euro ( bez wprowadzenia reguł wolnego rynku) tym bardziej jestem przekonany, że w tym wszystkim chodzi tylko o to żebyśmy jako kraj stali się łatwym rynkiem zbytu z tania siłą roboczą, marginesem i tak już upadającej Europy, a ten optymizm Jacka jeszcze bardziej mnie przygnębia.
@elgreco, to nie optymizm, to realizm; uważam, że jezeli zostaniemy na uboczu to wtedy dobpiero staniemy sie „kolonią” dla róznej maści spekulantow, bardzo lubię złotówkę ale mam oczy i widzę co się dzieje na rynkach finansowych; nie każdy musi podzielać moje zdanie – rozumiem to i szanuję 🙂
….aha, zapomniałem o najwazniejszym !!!! 🙂 przecież każdy nowy kraj członkowski zobowiązany jest do przystąpienia do strefy euro „jak tylko osiągnie odpowiedni poziom konwergencji”, nie jest sprecyzowane kiedy dokładnie to ma nastąpić, ale wychodząc z tego założenia – to czy się euro lubi czy nie, nie ma najmniejszego znaczenia !
@jtyszko
Mozna wstępować do róznych organizacji i wcale nie na równych zasadach.
Ale jest mała róznica jako podmiot ,lub jako przedmiot.
Osobiście wolę byc podmiotem.Oczywiście wolność kosztuje.
Tak to widzę.Wielka polityka i miraże dobrobytu mnie nie porazają.
Co do zalet.
brak ryzyka kursowego- puki co od Bretton Woods waluta rezerwową jest dolar. Prawda.EUR to jedna z walut pochodnych.
Nie jakaś opoka ,która automagicznie ochroni Polaków. Jeśli tak to za jaką cenę. Nie ma darmowych obiadków.
co do opcji – spekulacja naszych firm pożal sie boże przeniosła by się na pare EURUSD. Wszak wprowadzenie EUR nie zmniejszy chciwości.Prawda.
niskie koszty transakcyjne- nie potrzeba wprowadzac EUR jak sadzę.Słowacy załozyli portal akcenta. Wymiana po cenie prawie spot.Kontrakty na WGT – z dostawa fizyczną. Wystarczy chcieć i wypromowac.
tani i łatwy dostep do euro w banku centralnym- jak nie będzie złotówki to co to za osiagniecie i po co bank centralny w Polsce?????
W mojej ocenie to są blotki reklamowe rodem z naszego mainstreamu politycznego
Proszę spojrzeć systemowo jak zadłużają się kraje euro , ale zadłużają się każdy dla siebie, taka to solidarność
Dailytelegraph bodajże podał ,że to jakieś 17 trylionów EUR, a więc więcej niż USA.
Koszty tego będa rozłożone dodatkowo na nas i przewyższą wszystkie cukiereczki wejścia do wspólnej waluty.
Teraz jesteśmy dojeni z kapitału , które wraca do spółek matek stąd słabość PLN , a po wejściu solidarnie bedziemy spłacać swój i nie swój dług.
Osobiście wolę spłacać swój.
Prosze powiedziec dlaczego w ERM2 dewaluowanie jest ograniczone , a rewaluowac można śmiało.
Każdy patrzy swoim interesem.
Kali jeść kali pić.
Jesli to ideologia to ideologia zdrowego rozsadku.
Tak to widzę.
@jtyszko
„rozumiem, ze sam kupujesz euro lub dolary po obecnych cenach i uważasz to za dobry pomysł”
Złośliwość niepotrzebna. Nikogo nie namawiam i sam obecnie nie kupuję. Zwracam tylko uwagę na faryzejską poradę w stylu : „wkładaj pieniądze do banków (bo brakuje im akurat środków)” lub „top w obligacjach (bo to „bezpieczny” zysk)”.
ad. 10. Tam oczywiście NIE CHODZIŁO o to, że warto/można deficyt zwiększać w okresie recesji. Ale o to, że W OGÓLE warto pożegnać się ze stymulacją deficytem, grą deficytem, zabawą deficytem. Bo za to ZAWSZE trzeba zapłacić.
„Generalnie, jak pisałem, albo jest się Keynes-istą albo Monetarystą”
No, powiem, że dość ciekawie ujęte. W zasadzie…..hmmm, często określa się te dwie szkoły stronami tego samego medalu, zaplątanych wokół tego samego równania.
Jest jednak kilka innych spojrzeń, nieco bardziej propodażowych:)
@Thom, nie jestem złośliwy, naprawdę :-), ale czemu nie wpłacać pieniędzy do banku na wysoki procent – szczególnie od kiedy podniesiona została kwota gwarantowana dla depozytów ?. Może to faryzejska porada, ale rentownosci są na tyle ciekawe, że po co czekać? Aż spadną? 🙂 ….i lokawać na 2-3 procent (skoro teraz mozna na 7)
Panie Tyszko, to kiedy ta wojna z Iranem będzie? że będzie droga bedzie jak diabli, to widac słychac i czuć.
Tylko jak to wytłumaczyc polskiej młodzieży co pobrała w franku kredytu, że przyczyniła się wten sposób do rozwiązania Irańskiego problemu no jak im to wytłumaczyć?
A propos jak ktoś jest Europejczykiem to nie manfestuje swoich poglądów??? Nie wiem czy pan zauważył ale ta europejskośc to nowa religia, taki nowy totalitaryzm coś na kształt komunizmu i faszyzmu razem, dwa w jednym jak mówili wash and go.
BROŃMY ZŁOTEGO !
do Bodka i innych osób, które nie uległy propagandzie eurokratów
——————
Jutro na łamach ,,Naszego Dziennika” ukaże się artykuł Pani posłanki dr Gabrieli Masłowskiej (która jest w klubie PiS ale która członkiem PiS nigdy nie była i nie będzie i która głosowała z pełnym przekonaniem przeciwko Traktatowi z Lizbony)
oto zapowiedź
,,Dlaczego nie warto przyjmować euro”
Około 30 proc. Polaków uważa, że złoty powinien zostać zachowany „po wsze czasy”. Ta grupa ma prawo wyrażać swoje poglądy i być szanowana – argumenty za pozostawieniem polskiej waluty przedstawia Gabriela Masłowska, doktor nauk ekonomicznych, poseł na Sejm RP
——————–
,,Nie wyrażamy zgody na utratę polskiej waluty narodowej (PLN), która- jako atrybut suwerennego państwa – jest instrumentem kreowania własnej polityki finansowej szczególnie przydatnym w okresie kryzysu ekonomicznego. ”
fragment ,,Listu do Polaków”
http://www.konserwatyzm.pl/aktualnosci.php/Ogloszenie/2173/
————
Prosimy o pilny kontakt wszystkich ludzi dobrej woli, którzy są gotowi wesprzeć nasze stanowisko. Zapraszamy do współdziałania!
W imieniu grupy profesorów poznańskich – Prof. dr hab. Zbigniew Jacyna- Onyszkiewicz
W imieniu Ruchu Przełomu Narodowego ? Prof. dr hab. Jerzy Robert Nowak
W imieniu ?Naprzód Polsko? ? Janusz Dobrosz
W imieniu Stronnictwa ?Piast? ? poseł do Parlamentu Europejskiego Zdzisław Podkański
W imieniu Przymierza Narodu Polskiego Prof. Ryszard Henryk Kozłowski
Redaktor Stanisław Michalkiewicz – publicysta
Redaktor Jan Maria Jackowski – dziennikarz i pisarz
Dr Hanna Wujkowska – lekarz, bioetyk, b.doradca ds. rodziny w Rządzie RP, publicysta Naszego Dziennika
Dr Gabriela Masłowska- poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej
Anna Sobecka – poseł na Sejm na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej
Dr n. med. Urszula Krupa – poseł do Parlamentu Europejskiego
e-mail: urszula.krupa@europarl.europa.pl
Witold Tomczak – poseł do Parlamentu Europejskiego
e-mail: witold.tomczak@europarl.europa.eu
——————-
OŚWIADCZENIE
Porozumienie Polskie popiera cele określone w ?Liście otwartym do Polaków w sprawie wyborów do Parlamentu Europejskiego i odnowy polskiej sceny politycznej?.
Jednocześnie Porozumienie Polskie zgłasza gotowość poparcia w wyborach do Parlamentu Europejskiego listy eurosceptycznej – jednej, krajowej a nie międzynarodowej, opartej na szerokim ruchu społecznym, mającej charakter komitetu wyborczego obywateli, niezależnej od grup pozorujących obronę niepodległości Polski, obronę wartości chrześcijańskich i obronę praw narodów Europy.
Jesteśmy przekonani, że powstanie takiej listy będzie słusznym krokiem także na drodze do uzdrowienia polskiego życia politycznego.
Jan Łopuszański ? Prezes
Mariusz Grabowski ? Przewodniczący Rady Naczelnej
Halina Nowina Konopka ? Wiceprezes
Warszawa, dn. 7 lutego 2009 roku
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20090221&id=my71.txt
—————————–
Gabriela Masłowska, doktor nauk ekonomicznych, poseł na Sejm RP (PiS)
Nikt z nas nie zna przyszłości, możemy ją tylko przewidywać. Nie można wykluczyć, że Polska wywalczy sobie wyłączenie z obowiązku przyjęcia jednej waluty albo że strefa euro rozpadnie się za kilka bądź kilkanaście lat. W przeszłości zdarzało się przecież, że unie walutowe się rozpadały.
Około 30 proc. Polaków (jak wskazują wyniki badań socjologicznych) uważa, że złoty powinien zostać zachowany „po wsze czasy”. Ta grupa ludzi to nie „bydło”! Ma prawo wyrażać swoje poglądy, być szanowana. Proponuję, aby w kontekście debaty o ewentualnym wejściu Polski do strefy euro mówić o „zwolennikach euro” i „zwolennikach złotego”.
Argumenty zwolenników euro
I Polska musi przyjąć euro.
Kontrargumenty:
1. W traktacie akcesyjnym nie podano daty przyjęcia jednej waluty.
2. O euro mowa jest wprost dopiero w projekcie traktatu z Lizbony. W traktacie o Unii Europejskiej czytamy tylko o „jednej walucie”.
3. Szwecja jest w podobnej sytuacji prawnej jak Polska, a jednak euro nie przyjęła. Szwedzi odrzucili euro w referendum.
4. Dania i Wielka Brytania wywalczyły protokoły do traktatu o Unii Europejskiej zawierające wyłączenie z obowiązku przyjęcia jednej waluty.
5. Zwolennicy złotego mają prawo żądać przeprowadzenia referendum, w którym zadane będzie takie pytanie jak w referendum w Szwecji. Zwolennicy złotego mają do tego prawo, gdyż są obywatelami naszego państwa, płacą podatki do polskiego budżetu, chcą tutaj, nad Odrą i Wisłą, pracować i się rozwijać.
II Wejście do strefy euro to szansa na szybki wzrost gospodarczy.
Kontrargumenty:
1. Strefa euro może być nazwana strefą wolnego wzrostu gospodarczego. W latach 1999-2007 średnie tempo wzrostu PKB w strefie euro wynosiło 2,2 procent.
2. Niskie tempo wzrostu gospodarczego jest trwałą cechą strefy euro. W prawie wszystkich latach okresu 1999–2007 tempo wzrostu gospodarczego w strefie euro było niższe od tempa wzrostu gospodarczego w krajach dojrzałych ogółem.
3. Nie było dotychczas przypadku, aby kraj biedny wszedł do strefy euro i funkcjonując w niej, stał się krajem bogatym. Portugalia, która była najbiedniejszym krajem strefy euro spośród 11 krajów tworzących tę strefę w 1999 r., obecnie nadal jest najuboższym krajem w tym gronie.
III Badania pokazują, że przyjęcie euro oznacza szybszy wzrost niż pozostanie przy złotym.
1. To jest teza nieweryfikowalna. Jeżeli Polska przyjmie euro, to przecież nie będziemy wiedzieli, jakie byłoby tempo wzrostu w sytuacji utrzymywania złotego.
2. Dokonywanie prognoz na 20 albo 30 lat obarczone jest ogromnym ryzykiem popełnienia błędu. Warto, aby ci, którzy pod taką prognozą się podpisali, przytoczyli przykłady (!) takich prognoz długoterminowych, które kiedyś sporządzili, a które się sprawdziły. Tak samo jak hydraulik powinien umieć naprawić kran i pochwalić się, ile razy to mu się udało, tak samo długoterminowy prognostyk powinien pochwalić się, kiedy dokonał trafnej długoterminowej prognozy.
3. Dokonywanie prognoz bardzo szczegółowych, prezentujących przewidywane średnie tempo wzrostu PKB z dwoma miejscami po przecinku, może być traktowane wyłącznie jako symulacja. Można być niemal pewnym, że tak szczegółowa prognoza się nie sprawdzi.
4. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii Robert Lucas prezentuje pogląd, że „wielość walut nie stanowi przeszkody w osiąganiu dobrobytu”.
IV Cykle koniunkturalne Polski i strefy euro są dopasowane.
Kontrargumenty:
1. Badania Pawła Skrzypczyńskiego pokazują, że kraje mniejsze lub uboższe charakteryzują się słabszym powiązaniem swego cyklu koniunkturalnego z cyklem całej strefy euro.
2. Nawet jeśli cykl jest dość silnie powiązany, to nie znaczy, że polityka NBP i EBC byłaby na pewno taka sama. Poglądy członków kierownictwa banku centralnego NBP i EBC mogą się przecież różnić co do tego, jaką politykę należy prowadzić.
V Po wejściu do strefy euro będziemy mieli wpływ na politykę EBC.
Kontrargumenty:
1. Wpływ ten będzie minimalny. EBC z naszego punktu widzenia jest bankiem obcym, zewnętrznym, de facto zagranicznym, którego celem nie jest troska o polską gospodarkę, ale o gospodarkę strefy euro.
2. Jeśli Polska weszłaby do strefy euro, to przy zachowaniu dotychczasowych uregulowań prawnych funkcjonowania EBC nie będziemy nawet wiedzieli, jak głosuje prezes NBP w organie decyzyjnym EBC!
Argumenty zwolenników złotego
1. Własna waluta narodowa to atrybut suwerenności państwa. Z własną walutą narodową wiąże się prawo do prowadzenia własnej polityki pieniężnej. To ogromna wartość, gdyż suwerenność jest samoistną wartością, a także posiada szereg praktycznych zalet. Jest wartością samoistną, gdyż w przeszłości nasi rodacy walczyli o to, abyśmy mogli sami się rządzić. A obowiązkiem obecnego pokolenia jest przekazać suwerenność Polski w poszczególnych dziedzinach przyszłym pokoleniom.
2. NBP będzie lepiej troszczył się o polską gospodarkę niż EBC. Jest oczywiste, że członkowie Rady Polityki Pieniężnej z tego tytułu, że są Polakami, są moralnie zobowiązani do troski o Polskę, natomiast członkowie organu EBC do tego zobowiązani nie są. Przykładowo, należy tak rozwijać cel inflacyjny, aby odbywało się to z jak największą korzyścią dla polskiej gospodarki.
3. Szwecja, Dania i Wielka Brytania nie przyjęły euro. Te przykłady pokazują, że nawet europejskie kraje dojrzałe, które są podobne pod względem poziomu PKB per capita, nie weszły do strefy euro. Tym bardziej więc powinniśmy być ostrożni, rozważając decyzję o przyjęciu euro w przypadku polskiej gospodarki, która jest na niższym poziomie rozwoju niż gospodarki krajów dojrzałych strefy euro.
4. Obecny kryzys finansowy pokazuje, że najszybsze działania podjęły państwa narodowe, narodowe banki centralne i organy instytucji narodowych. Żeby skutecznie łagodzić skutki kryzysu dla Polski, trzeba działać szybko. Aby było to możliwe, trzeba, aby polskie instytucje państwowe zachowały swe kompetencje i nie przekazywały ich w obce ręce, gdyż tylko wówczas będą mogły szybko działać.
5. Istnieje poważna alternatywa dla przyjęcia euro – jest nią udoskonalanie polskiej polityki pieniężnej i zasadniczo lepsze niż dotychczas wykorzystanie suwerenności monetarnej Polski. Można skorzystać np. z propozycji dr. Eryka Łona z AE w Poznaniu, który przedstawił w swoim raporcie koncepcję alternatywy wobec przyjęcia euro.
Istotą alternatywy wobec koncepcji likwidacji polskiego złotego jest jak najlepsze wykorzystanie suwerenności monetarnej Polski. Szczególnie ważne jest zmniejszenie ewentualnych niekorzystnych skutków wahań kursu walutowego. W tym celu konieczne wydaje się utrzymanie dotychczasowego poziomu limitu inwestycji zagranicznych dla OFE. Należy również rozważyć możliwość utworzenia polskiego Exim Banku. Warto podjąć działania zmierzające do pewnej zmiany sposobu zarządzania rezerwami walutowymi. Należy stworzyć dogodne warunki dla rozwoju polskiego rynku finansowego, w tym utrzymać GPW w Warszawie w rękach Skarbu Państwa. Pożądane wydaje się także wzmocnienie współpracy między NBP a rządem i Sejmem RP.
Wnioski końcowe
Po pierwsze, wejście do strefy euro oznaczałoby przekazanie suwerenności monetarnej w obce ręce.
Po drugie, zadaniem EBC nie jest troska o polską gospodarkę.
Po trzecie, cykle koniunkturalne w poszczególnych krajach członkowskich strefy euro nie są dokładnie do siebie dopasowane.
Po czwarte, strefa euro jest strefą wolnego rozwoju gospodarczego.
Po piąte, istnieje alternatywa wobec koncepcji członkostwa Polski w strefie euro.
@JurekE
Niestety, bełkot rodem z ulotki.
„Własna waluta narodowa to atrybut suwerenności państwa. Z własną walutą narodową wiąże się prawo do prowadzenia własnej polityki pieniężnej. To ogromna wartość”.
Ten trybut w warunkach pieniądza fiducjarnego nie jest wartością/zaletą, ale ogromnym zagrożeniem. Dla obywateli tego państwa, którzy są narażeni na nieustanne wykorzystywanie tegoż „atrybutu” w celu realizacji przez rząd np. propagandowych celów (pompowanie sztucznego wzrostu).
EBC, jak pokazuje dotychczasowe doświadczenie, był natomiast wielokrotnie celem agresywnych ataków rządów narodowych, które chciałyby odzyskać – z ogromną szkodą dla swoich obywateli – możliwość kreacji pustego pieniądza.
Krytyka EURO oczywiście ma sens, ale z powodu jego podobieństw do walut narodowych, a nie z powodu dobrego rozwiązania w postaci oderwania rządów od drukarek.
„NBP będzie lepiej troszczył się o polską gospodarkę niż EBC. Jest oczywiste, że członkowie Rady Polityki Pieniężnej z tego tytułu, że są Polakami, są moralnie zobowiązani do troski o Polskę”.
Brzmi jak z wiecu wyborczego:)
I to jest właśnie najmocniejszy argument za EURO. Bank centralny nie jest od „troszczenia się” o gospodarkę polską ani jakąkolwiek inną. Jest od odcinania rządowych rąk wyciągających się w stronę prasy drukarskiej.
I na koniec – czy Balcerowicz jako prezes NBP miał więcej czy mniej kwalifikacji „moralnych” i troski o polską gospodarkę od Skrzypka?:))))
„Exim Bank”.
;))))))))))))))))))))))) Niech zgadnę, kto zasiądzie w organach ;)))))))))))))))))))))))))))))
@JurekE, a moze cos bys napisal wlasnymi slowami? Kopiowanie ulotek to slaby argument, poza tym tych pogladow nie popieraja zadne autorytety w dziedzinie ekonomii (z calym szacunkiem dla autorow listu i nazwisk pod nim)
Poza tym czytajac wnioski koncowe, widze ze nie rozumiesz idei integracjii europejskiej, co oznacza, iz jestes najprawdopodobniej przeciwnikiem naszego czlonkostwa w Unii !!!!!
,,Poza tym czytajac wnioski koncowe, widze ze nie rozumiesz idei integracjii europejskiej, co oznacza, iz jestes najprawdopodobniej przeciwnikiem naszego czlonkostwa w Unii !!!!!”
Tak i jestem z tego dumny !
@jtyszko
„(…) poza tym tych pogladow nie popieraja zadne autorytety w dziedzinie ekonomii”
Panie Jacku, słaby argument. Z tymi „autorytetami” to ja bym akurat uważał. Bo np. taki Guy Sorman jest umiarkowanym zwolennikiem UE, tak jak i był np. prof. Friedman – za to gorącym zwolennikiem jest np. Pan Onyszkiewicz, Pani Senyszyn (ekonomistka) czy Pan Napieralski. Także „nie idźmy tą drogą”:)
Postawa Pana Jurka jest zrozumiała (i symptomatyczna) jako naturalny odruch sprzeciwu pewnej części społeczeństwa wobec idiotów (wymienionych powyżej) popierających integrację bez jakichkolwiek refleksji, zawsze i na każdych warunkach. Oczywiście argumentacja często tak samo głupowata, jak wykrzykiwanie rozmaitych „róż thun”, że UE to kraina szczęśliwości.
@ Thom i reszta – Panowie, Panie – min. właśnie dlatego nie chcemy tu dyskusji o polityce, bo zaczynają się emocje. Jeśli chcecie dalej rozmawiać, to apeluję o powstrzymanie się od obrażania innych. Biuro maklerskie nie może sobie pozwolić na to, by na jego stronach obrażano kogokolwiek.
PS. Thom właśnie dlatego musiałem wyedytować opinię o Napieralskim. Bez obrazy – proszę o wyrozumiałość.
@Thom, widze ze bardzo lubisz brac czyjes slowa w nawias i bawic sie w recenzenta, czy to ma cos wspolnego z fachem ? 🙂 /zartuje/
Ale skoro mowa o autorytetach, dla mnie autorytetem jest ktos, kto cos osiagnal (szczegolnie wlasna ciezka praca w danej dziedzinie, a nie gadaniem), poza tym JurekE wyjasnil, ze jest przeciwnikiem naszego czlonkowstwa i to chyba tlumaczy wszystko – zwolennicy beda szukac argumentow za, przeciwnicy – przeciw. Nadobitniej o skrajnosci postawy siwadczy chyba to stwiedzenie uzyte w dyskusji – „Argumenty zwolenników euro. I Polska musi przyjąć euro.”
A Pan prosze o to nie mieszac (widzac, ze chyba jestem na tym forum jedna kobieta… 🙁 )
Chce miec czysta wode w kranie, swieze powietrze, uczciwe relacje, rowniez te zawodowe a za to moge placic nawet waluta z marsa