10 mitów giełdowej psychologii, część 10
W tym małym cyklu wpisów, dla przypomnienia, próbuję podpowiedzieć kilka sposobów, które sam praktykowałem, na zamortyzowanie wewnętrzne strat w tradingu, jak i złagodzenie ich oddziaływania na portfel.
Nieco ponad trzy lata temu zdawałem egzamin na prawo jazdy. Po wielu latach upierania się, że mi jest niespecjalnie potrzebne oraz braku pól mózgowych odpowiedzialnych za zachwyt nad cudami motoryzacji jednak okazało się, że samochód może być przydatny. Trafiłem na dwóch instruktorów. Pierwszego przemilczę. Drugi – Tadek – był fenomenalnym nauczycielem. W czasie mojej nauki sporo rozmawialiśmy o podejmowaniu decyzji w warunkach stresu. A dodatkowym bonusem tych rozmów był fakt, że mogłem siebie obserwować w bardzo specyficznej sytuacji – nowych warunków, zmieniających się bardzo szybko, podczas których należy podejmować mnóstwo decyzji i nowego (dla mnie) rodzaju stresu.
Zdanie wypowiedziane przez zły charakter grany przez Michaela Douglasa w WallStreet (1987) ma jeszcze bardziej podkreślić egoizm i brak skrupułów Gordona Gekko. Tymczasem w świetle wyników badań opublikowanych w 2001 roku przez Karen Allen; Barbarę Shykoff; Josepha L. Izzo wynika, że pomysł Gekko mógł mieć wyjątkowo dobroczynne skutki.
Krzywa wartościowania z poprzedniego wpisu jest obrazem generalnej tendencji człowieka do silniejszego odczuwania straty niż zysku tej samej wartości (kwoty nominalnej w transakcji). Ale to co charakteryzuje przeciętnego, a więc wg finansów behawioralnych – mało racjonalnego inwestora, chyba powinno wyglądać nieco inaczej w przypadku zawodowca i zdecydowanie różnić od uzależnionego gracza?