Tegoroczna konferencja Wall Street organizowana przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych miała swój temat przewodni – GetBack. Nazwa spółki była odmieniana przez wszystkie przypadki, pojawiała się w różnych kontekstach, wśród nich na pierwszy plan wybijała się kwestia zaufania do rynku.

Kilka tygodni temu podczas pewnej dyskusji na portalu społecznościowym dla profesjonalistów pozwoliłem sobie napisać, że „To będzie tylko kolejny mały kamyczek podważający zaufanie do rynku kapitałowego”. Jeden z uczestników tej dyskusji, przedstawiający się jako „konsultant/analityk biznesowy” zapytał: „dlaczego do rynku kapitalowego ? Te transakcje odbywaly sie poza rynkiem.”

Do dziś nie doczekałem odpowiedzi na moją kwestię, czy ta wypowiedź była żartobliwa, czy może ironiczna.

Dla większość zwykłych ludzi instytucje finansowe to w zasadzie jeden diabeł. Bank, biuro maklerskie, towarzystwo funduszy inwestycyjnych, towarzystwo ubezpieczeniowe, doradca finansowy, kantor doradczy, czy co tam jeszcze można sobie wymyślić. Ci najbardziej sfrustrowani mają na te różne segmenty jedno określenie „banksterka”. Pojawienie się jakiejkolwiek rysy w dowolnym miejscu tego złożonego organizmu, sprawia, że całość zachowuje się jak „pajączek” na szybie. Dociera w najdalsze miejsca i kruszy całość.

Przed kilkoma laty jeździłem z wykładami dotyczącymi inwestowania w fundusze inwestycyjne. Starałem się przekonać zwykłych „Kowalskich”, że jest to jedna z najlepszych form inwestowania dla osób, które nie mają pojęcia o rynku i nie chcą go mieć. Oczywiście należy zrozumieć choćby podstawy. Podczas jednego z tych spotkań uczestnicy zarzucili mnie pytaniami, które początkowo spowodowały, że nie potrafiłem odpowiedzieć. Z jednej strony przekonuję, że nabycia i umorzenia są bardzo szybkie (choć zdarzają się wyjątki), a nagle klienci opowiadają, że muszą czekać tydzień na realizację i, że to raczej reguła niż wyjątek. Po kilku moich pytaniach okazało się, że oni inwestowali w fundusze kapitałowe (UFK) poprzez którąś z sieci doradczych. Dla nich różnica między funduszem inwestycyjnym, a kapitałowym była bez znaczenia. Co więcej śmiem przypuszczać, że doradca/sprzedawca też nie stara się za bardzo tej różnicy wyjaśnić.

Podobnie jak w wielu przypadkach nie stara się wyjaśnić różnicy między doradcą inwestycyjnym, a finansowym.

Po aferze AmberGold można było część odpowiedzialności zrzucić na naiwnych klientów. Że korzystali z usług instytucji „parafinansowej”, że wyspy w galeriach handlowych, to jednak nie oddziały banków, domów maklerskich, czy TFI i, że oczywiście trzeba znać się na tym co się kupuje.

Oczywiście zupełnie inaczej jest w legalnej, regulowanej, koncesjonowanej, zmifidowanej branży finansowej. Czy na pewno? Co ma dziś powiedzieć klient renomowanej instytucji, który poszedł po lokatę, a został NAMÓWIONY na obligacje z gwarantowanym zyskiem. Wcześniej być może wypełnił nawet ankietę adekwatności, przydatności, kompetencji i czego jeszcze tylko się da. On czuje się relatywnie bezpiecznie. Nie poszedł do jakiejś firmy krzak tylko do instytucji finansowej, być może notowanej na giełdzie.

Korozja zaufania do rynku, takiego jak rozumie go każdy z tam obecnych, podczas konferencji SII była widoczna nazbyt. Przejawiała się choćby w pytaniach o to, co stanie się z aktywami w razie bankructwa domu maklerskiego. To naturalnie ważne pytanie i powinno być może zostać zadane PRZED jakimikolwiek decyzjami, ale rzeczywistość jest nieco inna. Oddam głos Paulowi Knottowi, który tak napisał w książce To boli!

W sferze finansów prawdziwy strach (a może konsternację?) budzi to, co nieznane. Boicie się kompromitacji, że wykażecie się brakiem wiedzy i będą o was mówić „miły, ale głupi”. […] Lubimy wyzbywać się odpowiedzialności, polegając na cudzych „kompetencjach” i bezkrytycznie słuchając rad bez pytania o ich źródła.

To nie są zaskakujące prawdy. To rzeczy znane psychologom, socjologom, człowiekowi w ogóle. Dzięki temu nierzetelne, a często również i te rzetelne wykorzystują nasze wrodzone skłonności, żeby zwiększyć własne zyski.

Dopóki pragniemy magii, rzeczywistości większej niż nasze zwykłe życie, dopóty będziemy łatwym łupem dla oszustów. (Anna Konnikova, Myśl jak oszust)

Na tym polega reklama, na tym polega atrakcyjność wielu ofert. W zasadzie wiemy, że kolejna reklama proszku do prania, które obiecuje bielszą biel, niż biel, która była bielsza trzy lata wcześniej jest niemożliwa, ale zapamiętujemy nazwę tego proszku. I być może po niego sięgniemy. Jeśli nie jesteśmy zadowoleni, to wydane kilkadziesiąt złoty nie będzie dla nas powodem do oskarżenia całej branży, tylko spróbujemy czegoś innego. Ale inaczej ma się sytuacja z produktami finansowymi. Ktoś nas namawia, przedstawia pewne wizje i jeśli nas to przekonuje, chcielibyśmy mu zaufać. Jeśli się później okaże, że obligacje to jednak nie gwarantowany zysk bez ryzyka, mamy prawo być wściekli. Chcielibyśmy wierzyć, że świat w którym żyjemy opiera się na minimalnym choćby zaufaniu. Bo odzyskanie go będzie wyjątkowo trudne. I nie załatwi tego kolejna konferencja pod hasłem „Etyka sprzedaży wyzwaniem na kolejne lata”.

5 Komentarzy

  1. _dorota

    > pytaniach o to, co stanie się z aktywami w razie bankructwa domu maklerskiego
    No własnie: doszliście do jakichś ustaleń w tych kuluarach? (pytam, bo nie każdy mógł tam być).

    W ciekawych czasach tematy blogów jak niniejszy powinny chyba lekko zdryfować w stronę takich konkretów. Bo kiedy Ukochany Przywódca zaapeluje o kupowanie waluty, to już będzie za późno na ochronę kapitału.

  2. GZalewski

    http://www.biuletyn.bdo.pl/biuletyn/spolki-gieldowe/bdo-spolki-gieldowe/Prawo-i-orzecznictwo/bankrutuje-dom-maklerski-co-z-pieniedzmi-inwestorow5082.html

    🙂

    1. _dorota

      O, dzięki (właściwie powinnam się była domyśleć, bez zaskoczenia).
      Czyli program minimum na czas wzrostu inflacji bez podwyżek stóp to kupno akcji. A jeszcze lepiej wyrażonych w walucie twardszej niż własna.

  3. Immortal

    Na jakim forum dla profesjonalistów padło zdanie „To będzie tylko kolejny mały kamyczek podważający zaufanie do rynku kapitałowego”. Chętnie poczytam i przyłącze się do dyskusji.

  4. Deo Gratias

    Opowiem (mniej więcej, bo dokładnie już nie pamiętam szczegółów) historię z życia innego znanego promotora inwestowania w fundusze. Był przed krachem 2007r. na jakiejś konferencji bankowej czy innej sprzedaży funduszy, no i tam mówił ludziom, że jest to jednak produkt z ryzykiem, którego trzeba pilnować (w przeciwieństwie do lokaty). Na co pewne małżeństwo odpowiedziało mu: to my wolimy pójść do tamtego pana, który mówi, że można zarobić 30%.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.